[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wy odnotowaliście jego wyjście.- Tu, w tej książce podana jest godzina osiemnasta trzydzieści dwie.Zgadza się?- Skoro tak jest w książce, to się zgadza.Godzina jest odbijana automatycznie.- Wyście odebrali od niego kartę kontrolną! Tę? Rzekł Hardanger i podał mu ją.- Tak jest.- Czy przypadkiem nie rozmawialiście z nim?- Właściwie tak.- O czym?Po prostu o pogodzie i tak dalej.Dla nas był zawsze w porządku.A.i jeszcze o jego przeziębieniu.Był bardzo przeziębiony.Kaszlał i ciągle wycierał nos.- Dobrze go widzieliście?- No jasne.Jestem tu wartownikiem od półtora roku i znam go jak własną matkę.Ubrany był jak zwykle.płaszcz w kratę, filcowy kapelusz i rogowe okulary.- Przysięglibyście przed sądem, że to był doktor Baxter?- Przysiągłbym - odpowiedział po chwili wahania.- Widziało go też dwóch moich kolegów, którzy byli na służbie.Możecie to sprawdzić.Sprawdziliśmy, a potem wróciliśmy do budynku administracji.Czy naprawdę myślisz, że Baxter wczoraj wieczorem pozostał w zakładzie? - spytałem.-Nie - odparł Hardanger.- Pewnie, że wyszedł.i wrócił z kombinerkami.Albo sam, albo z kimś.na pozór wygląda więc na to, że Baxter nie był w porządku.Ale jeszcze gorszy jest ten, co go załatwił.Ale tak to bywa, kiedy złodzieje się pokłócą.- Sądzisz, że ten podpis jest prawdziwy?- Najprawdziwszy.Wszyscy za każdym razem podpisują się inaczej.Chyba natychmiast skontaktuję się z Generałemw Londynie.Dokładne sprawdzenie Baxtera może ujawnić bardzo interesujące rzeczy.Szczególnie dawne kontakty.To tylko strata czasu.Z punktu Widzenia bezpieczeństwa Baxter zajmował najbardziej eksponowane stanowiskow Europie szef laboratorium numer jeden w Mordon.Każdy jego krok od chwili, gdy nauczył się chodzić, każde wypowiedziane przezeń słowo, każdą osobę, którą poznał, sprawdzono setki razy.Baxter jest czysty.Był zbyt grubą rybą, żeby wyślizgnąć się z sieci zastawionej przez służby bezpieczeństwa.Tak samo było z tymi, co siedzą teraz albo w więzieniu, albo w Moskwie rzekł ponuro Hardanger.Natychmiast dzwonię do Londynu.Potem dowiem się od Wylieego, czy miał coś w sprawie tego Bedforda który posłużył do ucieczki.A później zobaczę, jak idzie Martinowi i tym chłopcom od daktyloskopii.Idziesz ze mną?- Nie.Chciałbym zapytać strażników, którzy pełnią służbę wewnątrz, kto wczoraj wieczorem pilnował zakładu, i powałęsam się trochę samotnie.Wzruszył ramionami.- Nie mogę ci rozkazywać, Cavell powiedział i dodał podejrzliwie Ale jak coś znajdziesz.dasz mi znać?-Myślisz, że zwariowałem? Czy sądzisz, że w pojedynkę będę wojował z facetem,, który gdzieś tutaj się kręci z szatańskim wirusem w kieszeni?Bez przekonania pokiwał głową i odszedł.Przez następną godzinę wypytywałem sześciu strażników, którzy poprzedniego dnia przed północą pełnili służbę wewnątrz i zgodnie z moimi przewidywaniami dowiedziałem się tyle, co nic.Dobrze ich znałem i pewnie dlatego Hardanger chciał, żebym przyjechał z nim do Mordon wszyscy służyli w zakładzie przynajmniej od trzech lat.Ich relacje pokrywały się, ale były całkowicie nieprzydatne.Z dwoma strażnikami sprawdziłem dokładnie wszystkie okna i dach bloku "F", ale tylko zmarnowałem czas.Nikt nie Widział Clandona od chwili, kiedy rozstał się z porucznikiem Wilkinsonem w wartowni tuż po jedenastej Wieczorem, do momentu znalezienia jego ciała.Zwykle o tej porze nikt go nie widywał, po obchodzie bowiem udawał się na noc do niewielkiego betonowego domku, który miał do swojej dyspozycji niespełna sto metrów od bloku "E".Okna domku wychodziły na długi korytarz w tym bloku, gdzie ze względu na bezpieczeństwo światło paliło się przez całą dobę.Łatwo się domyślić, że Clandon musiał zobaczyć coś podejrzanego w bloku "E" i poszedł to sprawdzić.Nic innego nie mogłoby wyjaśnić jego obecności pod drzwiami laboratorium numer jeden.Udałem się do wartowni i poprosiłem i rejestr osób, które poprzedniego dnia wchodziły do Mordon i opuszczałyzakład.W sumie znalazłem tam kilkaset nazwisk, lecz wszystkie, z paroma wyjątkami, należały do pracowników.Mordon często odwiedzali specjalni goście naukowcy z krajów członkowskich Wspólnoty Brytyjskiej czy NATO.Czasem wpuszczano też niewielkie grupki członków parlamentu, którzy w izbie Gmin zadawali kłopotliwe pytania, żeby na własne oczy zobaczyli, jak się prowadzi niezmiernie ważne prace na froncie walki z wąglikiem, polio, azjatycką grypą i innymi chorobami.Takim grupkom pokazywano jedynie to, co władze Mordon chciały im pokazać, i parlamentarzyści zwykle Wyjeżdżali stąd niewiele mądrzejsi niż przedtem.Jednakże wczoraj nie było takich grup zjawiło się tylko czternastu różnych dostawców.przepisałem ich nazwiska i cele tych wizyt.Następnie zadzwoniłem do miejscowej wypożyczalni samochodów i poprosiłem o podstawienie jakiegoś pojazdu pod bramę Mordon.Później zatelefonowałem do "Zajazdu" w Alfringham i miałem szczęście, gdyż udało mi się dostać pokój.Ostatnią rozmowę odbyłem z Londynem - z Mary.Powiedziałem jej, żeby spakowała jedną walizkę dla mnie, drugą dla siebie i przywiozła obie do "Zajazdu".Z Dworca Paddington miała pociąg, który przyjeżdża na miejsce przed pół do siódmej.Wyszedłszy z wartowni, zacząłem spacerować po terenie.Choć powietrze było zimne i wiał chłodny październikowy wiatr, nie szedłem zbyt szybko.Z opuszczoną głową przechadzałem się tam i z powrotem wzdłuż wewnętrznego ogrodzenia, niemal cały czas patrząc uważnie pod nogi.Miałem nadzieję, że dla postronnego obserwatora wyglądam jak człowiek pogrążony w zadumie.Spędziłem tam prawie godzinę, penetrując ciągle ten sam czterystumetrowy odcinek ogrodzenia, i w końcu znalazłem to, czego szukałem.Albo tak mi się zdawało.W czasie kolejnej rundy zatrzymałem się udając, że zawiązuję sznurowadło, i wówczas nie miałem już wątpliwości.Kiedy odnalazłem Hardangera w budynku administracji, skąd w ogóle nie wychodził, akurat pochylał się z inspektorem Martinem nad świeżo zdjętymi odciskami palców.Spojrzał na mnie i mruknął- Jak idzie?- Wcale nie idzie.A tobie?Na portfelu Clandona, na papierosach i na zapałkach nie ma żadnych odcisków.poza jego własnymi, oczywiście na drzwiach też nic ciekawego.Znaleźliśmy tego Bedforda.a raczej ludzie inspektora Wylieego znaleźli jakiegoś Bedforda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Wy odnotowaliście jego wyjście.- Tu, w tej książce podana jest godzina osiemnasta trzydzieści dwie.Zgadza się?- Skoro tak jest w książce, to się zgadza.Godzina jest odbijana automatycznie.- Wyście odebrali od niego kartę kontrolną! Tę? Rzekł Hardanger i podał mu ją.- Tak jest.- Czy przypadkiem nie rozmawialiście z nim?- Właściwie tak.- O czym?Po prostu o pogodzie i tak dalej.Dla nas był zawsze w porządku.A.i jeszcze o jego przeziębieniu.Był bardzo przeziębiony.Kaszlał i ciągle wycierał nos.- Dobrze go widzieliście?- No jasne.Jestem tu wartownikiem od półtora roku i znam go jak własną matkę.Ubrany był jak zwykle.płaszcz w kratę, filcowy kapelusz i rogowe okulary.- Przysięglibyście przed sądem, że to był doktor Baxter?- Przysiągłbym - odpowiedział po chwili wahania.- Widziało go też dwóch moich kolegów, którzy byli na służbie.Możecie to sprawdzić.Sprawdziliśmy, a potem wróciliśmy do budynku administracji.Czy naprawdę myślisz, że Baxter wczoraj wieczorem pozostał w zakładzie? - spytałem.-Nie - odparł Hardanger.- Pewnie, że wyszedł.i wrócił z kombinerkami.Albo sam, albo z kimś.na pozór wygląda więc na to, że Baxter nie był w porządku.Ale jeszcze gorszy jest ten, co go załatwił.Ale tak to bywa, kiedy złodzieje się pokłócą.- Sądzisz, że ten podpis jest prawdziwy?- Najprawdziwszy.Wszyscy za każdym razem podpisują się inaczej.Chyba natychmiast skontaktuję się z Generałemw Londynie.Dokładne sprawdzenie Baxtera może ujawnić bardzo interesujące rzeczy.Szczególnie dawne kontakty.To tylko strata czasu.Z punktu Widzenia bezpieczeństwa Baxter zajmował najbardziej eksponowane stanowiskow Europie szef laboratorium numer jeden w Mordon.Każdy jego krok od chwili, gdy nauczył się chodzić, każde wypowiedziane przezeń słowo, każdą osobę, którą poznał, sprawdzono setki razy.Baxter jest czysty.Był zbyt grubą rybą, żeby wyślizgnąć się z sieci zastawionej przez służby bezpieczeństwa.Tak samo było z tymi, co siedzą teraz albo w więzieniu, albo w Moskwie rzekł ponuro Hardanger.Natychmiast dzwonię do Londynu.Potem dowiem się od Wylieego, czy miał coś w sprawie tego Bedforda który posłużył do ucieczki.A później zobaczę, jak idzie Martinowi i tym chłopcom od daktyloskopii.Idziesz ze mną?- Nie.Chciałbym zapytać strażników, którzy pełnią służbę wewnątrz, kto wczoraj wieczorem pilnował zakładu, i powałęsam się trochę samotnie.Wzruszył ramionami.- Nie mogę ci rozkazywać, Cavell powiedział i dodał podejrzliwie Ale jak coś znajdziesz.dasz mi znać?-Myślisz, że zwariowałem? Czy sądzisz, że w pojedynkę będę wojował z facetem,, który gdzieś tutaj się kręci z szatańskim wirusem w kieszeni?Bez przekonania pokiwał głową i odszedł.Przez następną godzinę wypytywałem sześciu strażników, którzy poprzedniego dnia przed północą pełnili służbę wewnątrz i zgodnie z moimi przewidywaniami dowiedziałem się tyle, co nic.Dobrze ich znałem i pewnie dlatego Hardanger chciał, żebym przyjechał z nim do Mordon wszyscy służyli w zakładzie przynajmniej od trzech lat.Ich relacje pokrywały się, ale były całkowicie nieprzydatne.Z dwoma strażnikami sprawdziłem dokładnie wszystkie okna i dach bloku "F", ale tylko zmarnowałem czas.Nikt nie Widział Clandona od chwili, kiedy rozstał się z porucznikiem Wilkinsonem w wartowni tuż po jedenastej Wieczorem, do momentu znalezienia jego ciała.Zwykle o tej porze nikt go nie widywał, po obchodzie bowiem udawał się na noc do niewielkiego betonowego domku, który miał do swojej dyspozycji niespełna sto metrów od bloku "E".Okna domku wychodziły na długi korytarz w tym bloku, gdzie ze względu na bezpieczeństwo światło paliło się przez całą dobę.Łatwo się domyślić, że Clandon musiał zobaczyć coś podejrzanego w bloku "E" i poszedł to sprawdzić.Nic innego nie mogłoby wyjaśnić jego obecności pod drzwiami laboratorium numer jeden.Udałem się do wartowni i poprosiłem i rejestr osób, które poprzedniego dnia wchodziły do Mordon i opuszczałyzakład.W sumie znalazłem tam kilkaset nazwisk, lecz wszystkie, z paroma wyjątkami, należały do pracowników.Mordon często odwiedzali specjalni goście naukowcy z krajów członkowskich Wspólnoty Brytyjskiej czy NATO.Czasem wpuszczano też niewielkie grupki członków parlamentu, którzy w izbie Gmin zadawali kłopotliwe pytania, żeby na własne oczy zobaczyli, jak się prowadzi niezmiernie ważne prace na froncie walki z wąglikiem, polio, azjatycką grypą i innymi chorobami.Takim grupkom pokazywano jedynie to, co władze Mordon chciały im pokazać, i parlamentarzyści zwykle Wyjeżdżali stąd niewiele mądrzejsi niż przedtem.Jednakże wczoraj nie było takich grup zjawiło się tylko czternastu różnych dostawców.przepisałem ich nazwiska i cele tych wizyt.Następnie zadzwoniłem do miejscowej wypożyczalni samochodów i poprosiłem o podstawienie jakiegoś pojazdu pod bramę Mordon.Później zatelefonowałem do "Zajazdu" w Alfringham i miałem szczęście, gdyż udało mi się dostać pokój.Ostatnią rozmowę odbyłem z Londynem - z Mary.Powiedziałem jej, żeby spakowała jedną walizkę dla mnie, drugą dla siebie i przywiozła obie do "Zajazdu".Z Dworca Paddington miała pociąg, który przyjeżdża na miejsce przed pół do siódmej.Wyszedłszy z wartowni, zacząłem spacerować po terenie.Choć powietrze było zimne i wiał chłodny październikowy wiatr, nie szedłem zbyt szybko.Z opuszczoną głową przechadzałem się tam i z powrotem wzdłuż wewnętrznego ogrodzenia, niemal cały czas patrząc uważnie pod nogi.Miałem nadzieję, że dla postronnego obserwatora wyglądam jak człowiek pogrążony w zadumie.Spędziłem tam prawie godzinę, penetrując ciągle ten sam czterystumetrowy odcinek ogrodzenia, i w końcu znalazłem to, czego szukałem.Albo tak mi się zdawało.W czasie kolejnej rundy zatrzymałem się udając, że zawiązuję sznurowadło, i wówczas nie miałem już wątpliwości.Kiedy odnalazłem Hardangera w budynku administracji, skąd w ogóle nie wychodził, akurat pochylał się z inspektorem Martinem nad świeżo zdjętymi odciskami palców.Spojrzał na mnie i mruknął- Jak idzie?- Wcale nie idzie.A tobie?Na portfelu Clandona, na papierosach i na zapałkach nie ma żadnych odcisków.poza jego własnymi, oczywiście na drzwiach też nic ciekawego.Znaleźliśmy tego Bedforda.a raczej ludzie inspektora Wylieego znaleźli jakiegoś Bedforda [ Pobierz całość w formacie PDF ]