[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas po raz pierwszy zorientował się, że Karol posiadał takie same oczy, jak Cecylia.Teraz przyszło mu to na myśl po raz drugi.Czyż kiedyś jeszcze w życiu zobaczy oczy swej żony, spoglądające nań z twarzy syna? Trudno mu było patrzeć, jak chłopak wyjeżdżał.Jednakże John Meredith nie wypowiedział ani słowa, nie przeszkodził, gdy Karol oświadczył, że musi pójść.Rilla ciężko odczuła wyjazd Karola.Byli zawsze serdecznymi druhami i kompanami, wspominała wszystkie zabawy i eskapady, kiedy z wolna wracała do domu.Rozpaczliwie pragnęła coś robić innego niż czekać, kiedy codziennie wszyscy znajomi chłopcy wyruszali z Glen na front.Gdybyż była chłopcem! U boku Karola wyruszyłaby teraz na front.Była to pierwsza Wigilia, kiedy Waltera nie było w domu — pisała Rilla nazajutrz w swym pamiętniku.— Jim od czasu do czasu wyjeżdżał na Boże Narodzenie do Avonlea, lecz Walter był zawsze z nami.Miałam dzisiaj listy od niego i od Krzysia.Obydwaj są jeszcze w Anglii, lecz spodziewają się, że niedługo zostaną wysłani do okopów.A wtedy… mam wrażenie, że i to się przetrzyma.Najstraszniejsza dla mnie jest myśl, że jakoś mimo ciągłych trosk i zmartwień żyje się przecież, i to prawie całkiem normalnie.Wiem, że Jim i Jerry są w okopach, że Krzyś i Walter wkrótce tam będą i że jeżeli któryś z nich więcej nie wróci, serce mi pęknie, a jednak żyję, pracuję, tak, i nawet od czasu do czasu jestem’ wesoła.Są chwile zupełnie wesołe, chwile, podczas których nie pamięta się o tych strasznych rzeczach, lecz przypomnienie jest jeszcze gorsze.Tegoroczne Boże Narodzenie absolutnie się nie udało.W Wigilię Nan miała ból zębów, Zuzanna czerwone oczy, a Jaś był tak zaziębiony, że obawiałam się krupu.Od października dwa razy przechodził krup.Pierwszy raz byłam śmiertelnie przerażona, bo ojca i mamy nie było — ojca nigdy nie ma, gdy ktoś w domu choruje.Lecz Zuzanna zachowała spokój i dzięki niej nazajutrz rano Jaś był już prawie zupełnie zdrów.Ma już smyk rok i cztery miesiące, biega świetnie i wypowiada kilka słów.Nazywa mnie strasznie śmiesznie: „Lilia”.Przypomina mi to zawsze ten straszny, dziwny, a jednocześnie cudowny wieczór, gdy Krzyś przyszedł się pożegnać, a ja byłam taka zła i szczęśliwa jednocześnie.Jaś jest różowy i biały, ma duże oczy i wijące się włosy.Codziennie odkrywam w nim jakąś nową zaletę.Trudno mi po prostu uwierzyć, że jest to to samo stworzenie, pożółkłe i wychudzone, które przywiozłam do domu w niebieskiej wazie.Dotychczas nikt nie miał wiadomości od Jima Andersona.Jeśli nie wróci, zatrzymam Jasia przy sobie na zawsze.Wszyscy go tu kochają i psują, a właściwie zepsuliby go zupełnie, gdyby nie Morgan i ja i gdyby nie nasza wspólna metoda.Zuzanna twierdzi, że Jaś jest najmądrzejszym dzieckiem na świecie, prawdopodobnie dlatego, że któregoś dnia wyrzucił przez okno biednego Doca.Doc przemienił się od razu w Mr Hyde’a i wylądował szczęśliwie na krzaku agrestu.Chciałam go udobruchać spodkiem mleka, lecz on nie przyjął zaproszenia i pozostał nadal Mr Hyde’em.Ostatnim wyczynem Jasia było pomalowanie melasą poduszek na wielkim fotelu w salonie.Nim zdążył to ktoś zauważyć, pani Fredowa Clow przyszła w jakiejś sprawie Czerwonego Krzyża i właśnie tam usiadła.Jej nowa jedwabna suknia uległa zupełnemu zniszczeniu i nikt nie mógł mieć do niej o to żalu, że wpadła we wściekłość.Nie omieszkała być złośliwą i zwróciła się do mnie z kilku nieprzyjemnymi uwagami na temat „zepsucia” Jasia.Wtedy wszystko się we mnie zagotowało.Trzymałam się jednak mężnie, dopóki nie wyszła, a później dopiero wybuchnęłam.„Przebrzydła stara idiotka”! — zawołałam i odczułam prawdziwą satysfakcję po tych słowach.„Ma aż trzech synów na wojnie” — próbowała jej bronić mama.„To jej nie usprawiedliwia” — odparłam.Ale jednocześnie byłam zawstydzona, bo prawdą jest, iż wszyscy jej chłopcy poszli i ona przez cały czas zachowywała się bardzo dzielnie.Poza tym jest opoką Czerwonego Krzyża.Ale trudno przecież stale pamiętać o wszystkich bohaterkach.Niech sobie wariatka sprawi drugą jedwabną suknię.Wyciągnęłam mój zielony kapelusz i postanowiłam go nosić znowu.Jakże ja strasznie tego kapelusza nienawidzę.Nie wyobrażani sobie, jak mi się kiedyś mógł podobać.Ale ślubowałam go nosić i będę go nosić.Dzisiaj rano poszliśmy z Shirleyem na stację, aby zanieść Wtorkowi wczorajszą kolację wigilijną.Wtorek czeka i wypatruje jeszcze z taką samą nadzieją i ufnością.Czasami biega po stacji i łasi się do ludzi.Przeważną część dnia jednak spędza w swej budzie, spoglądając wciąż na tor.Zaprzestaliśmy go już zmuszać do powrotu do domu.Wiemy, że to nie odniesie żadnego skutku.Gdy Jim wróci, Wtorek wtedy do domu z nim przyjdzie, a jeżeli Jim nie wróci nigdy, Wtorek będzie czekał na stacji do ostatniego bicia swego psiego przywiązanego serca.Wczoraj wieczorem był u nas Fred Arnold.W listopadzie skończył osiemnaście lat i ma zamiar wstąpić do wojska, gdy tylko matka jego poprawi się po operacji, którą ma przejść.Ostatnio Fred przychodzi do nas często i chociaż lubię go bardzo, odwiedziny jego są mi dziwnie niewygodne, bo lękam się, że gotów pomyśleć, iż specjalnie jestem nim zajęta.Mogłabym mu wprawdzie powiedzieć o Krzysiu, ale właściwie, co mu mam do powiedzenia? Nie lubię być zimna i daleka dla kogoś, kto wkrótce ma pojechać na wojnę.Strasznie męcząca jest taka sytuacja.Kiedyś pamiętam, myślałam, że przyjemnie jest mieć tuzin wielbicieli, a teraz martwię się, że dwóch jest za wiele.Uczę się teraz gotować.Zuzanna już dawniej próbowała mi wpoić wiadomości kulinarne, ale nic mi się nie udawało.Odkąd chłopcy odeszli, postanowiłam upiec dla nich ciasteczka i teraz wszystko nadspodziewanie mi się udaje.Przed kilku dniami spędziła u mnie całe popołudnie Maniusia Fryor, pomagając mi przy krojeniu pewnych części bielizny dla Czerwonego Krzyża znanych pod czarującą nazwą „robaczywe koszule”.Maniusia nabrała szczerości podczas tego zajęcia i zwierzyła mi się ze wszystkich swych zmartwień.Biedactwo jest strasznie nieszczęśliwa.Zaręczona jest z Józiem Milgrape, a Józio wstąpił do wojska w październiku i od tego czasu przebywa na przeszkoleniu w Charlottetown.Ojciec Maniusi był wściekły, gdy Józio wstąpił do wojska, i zabronił Maniusi komunikować się z nim.Biednego Józia mają wysłać w tych dniach na front i pragnie przed wyjazdem wziąć ślub z Maniusia, czyli „komunikować” się z nią mimo zastrzeżeń Księżycowego Brodacza.Maniusia także chce go poślubić, ale nie może i twierdzi, że serce jej pęknie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Wówczas po raz pierwszy zorientował się, że Karol posiadał takie same oczy, jak Cecylia.Teraz przyszło mu to na myśl po raz drugi.Czyż kiedyś jeszcze w życiu zobaczy oczy swej żony, spoglądające nań z twarzy syna? Trudno mu było patrzeć, jak chłopak wyjeżdżał.Jednakże John Meredith nie wypowiedział ani słowa, nie przeszkodził, gdy Karol oświadczył, że musi pójść.Rilla ciężko odczuła wyjazd Karola.Byli zawsze serdecznymi druhami i kompanami, wspominała wszystkie zabawy i eskapady, kiedy z wolna wracała do domu.Rozpaczliwie pragnęła coś robić innego niż czekać, kiedy codziennie wszyscy znajomi chłopcy wyruszali z Glen na front.Gdybyż była chłopcem! U boku Karola wyruszyłaby teraz na front.Była to pierwsza Wigilia, kiedy Waltera nie było w domu — pisała Rilla nazajutrz w swym pamiętniku.— Jim od czasu do czasu wyjeżdżał na Boże Narodzenie do Avonlea, lecz Walter był zawsze z nami.Miałam dzisiaj listy od niego i od Krzysia.Obydwaj są jeszcze w Anglii, lecz spodziewają się, że niedługo zostaną wysłani do okopów.A wtedy… mam wrażenie, że i to się przetrzyma.Najstraszniejsza dla mnie jest myśl, że jakoś mimo ciągłych trosk i zmartwień żyje się przecież, i to prawie całkiem normalnie.Wiem, że Jim i Jerry są w okopach, że Krzyś i Walter wkrótce tam będą i że jeżeli któryś z nich więcej nie wróci, serce mi pęknie, a jednak żyję, pracuję, tak, i nawet od czasu do czasu jestem’ wesoła.Są chwile zupełnie wesołe, chwile, podczas których nie pamięta się o tych strasznych rzeczach, lecz przypomnienie jest jeszcze gorsze.Tegoroczne Boże Narodzenie absolutnie się nie udało.W Wigilię Nan miała ból zębów, Zuzanna czerwone oczy, a Jaś był tak zaziębiony, że obawiałam się krupu.Od października dwa razy przechodził krup.Pierwszy raz byłam śmiertelnie przerażona, bo ojca i mamy nie było — ojca nigdy nie ma, gdy ktoś w domu choruje.Lecz Zuzanna zachowała spokój i dzięki niej nazajutrz rano Jaś był już prawie zupełnie zdrów.Ma już smyk rok i cztery miesiące, biega świetnie i wypowiada kilka słów.Nazywa mnie strasznie śmiesznie: „Lilia”.Przypomina mi to zawsze ten straszny, dziwny, a jednocześnie cudowny wieczór, gdy Krzyś przyszedł się pożegnać, a ja byłam taka zła i szczęśliwa jednocześnie.Jaś jest różowy i biały, ma duże oczy i wijące się włosy.Codziennie odkrywam w nim jakąś nową zaletę.Trudno mi po prostu uwierzyć, że jest to to samo stworzenie, pożółkłe i wychudzone, które przywiozłam do domu w niebieskiej wazie.Dotychczas nikt nie miał wiadomości od Jima Andersona.Jeśli nie wróci, zatrzymam Jasia przy sobie na zawsze.Wszyscy go tu kochają i psują, a właściwie zepsuliby go zupełnie, gdyby nie Morgan i ja i gdyby nie nasza wspólna metoda.Zuzanna twierdzi, że Jaś jest najmądrzejszym dzieckiem na świecie, prawdopodobnie dlatego, że któregoś dnia wyrzucił przez okno biednego Doca.Doc przemienił się od razu w Mr Hyde’a i wylądował szczęśliwie na krzaku agrestu.Chciałam go udobruchać spodkiem mleka, lecz on nie przyjął zaproszenia i pozostał nadal Mr Hyde’em.Ostatnim wyczynem Jasia było pomalowanie melasą poduszek na wielkim fotelu w salonie.Nim zdążył to ktoś zauważyć, pani Fredowa Clow przyszła w jakiejś sprawie Czerwonego Krzyża i właśnie tam usiadła.Jej nowa jedwabna suknia uległa zupełnemu zniszczeniu i nikt nie mógł mieć do niej o to żalu, że wpadła we wściekłość.Nie omieszkała być złośliwą i zwróciła się do mnie z kilku nieprzyjemnymi uwagami na temat „zepsucia” Jasia.Wtedy wszystko się we mnie zagotowało.Trzymałam się jednak mężnie, dopóki nie wyszła, a później dopiero wybuchnęłam.„Przebrzydła stara idiotka”! — zawołałam i odczułam prawdziwą satysfakcję po tych słowach.„Ma aż trzech synów na wojnie” — próbowała jej bronić mama.„To jej nie usprawiedliwia” — odparłam.Ale jednocześnie byłam zawstydzona, bo prawdą jest, iż wszyscy jej chłopcy poszli i ona przez cały czas zachowywała się bardzo dzielnie.Poza tym jest opoką Czerwonego Krzyża.Ale trudno przecież stale pamiętać o wszystkich bohaterkach.Niech sobie wariatka sprawi drugą jedwabną suknię.Wyciągnęłam mój zielony kapelusz i postanowiłam go nosić znowu.Jakże ja strasznie tego kapelusza nienawidzę.Nie wyobrażani sobie, jak mi się kiedyś mógł podobać.Ale ślubowałam go nosić i będę go nosić.Dzisiaj rano poszliśmy z Shirleyem na stację, aby zanieść Wtorkowi wczorajszą kolację wigilijną.Wtorek czeka i wypatruje jeszcze z taką samą nadzieją i ufnością.Czasami biega po stacji i łasi się do ludzi.Przeważną część dnia jednak spędza w swej budzie, spoglądając wciąż na tor.Zaprzestaliśmy go już zmuszać do powrotu do domu.Wiemy, że to nie odniesie żadnego skutku.Gdy Jim wróci, Wtorek wtedy do domu z nim przyjdzie, a jeżeli Jim nie wróci nigdy, Wtorek będzie czekał na stacji do ostatniego bicia swego psiego przywiązanego serca.Wczoraj wieczorem był u nas Fred Arnold.W listopadzie skończył osiemnaście lat i ma zamiar wstąpić do wojska, gdy tylko matka jego poprawi się po operacji, którą ma przejść.Ostatnio Fred przychodzi do nas często i chociaż lubię go bardzo, odwiedziny jego są mi dziwnie niewygodne, bo lękam się, że gotów pomyśleć, iż specjalnie jestem nim zajęta.Mogłabym mu wprawdzie powiedzieć o Krzysiu, ale właściwie, co mu mam do powiedzenia? Nie lubię być zimna i daleka dla kogoś, kto wkrótce ma pojechać na wojnę.Strasznie męcząca jest taka sytuacja.Kiedyś pamiętam, myślałam, że przyjemnie jest mieć tuzin wielbicieli, a teraz martwię się, że dwóch jest za wiele.Uczę się teraz gotować.Zuzanna już dawniej próbowała mi wpoić wiadomości kulinarne, ale nic mi się nie udawało.Odkąd chłopcy odeszli, postanowiłam upiec dla nich ciasteczka i teraz wszystko nadspodziewanie mi się udaje.Przed kilku dniami spędziła u mnie całe popołudnie Maniusia Fryor, pomagając mi przy krojeniu pewnych części bielizny dla Czerwonego Krzyża znanych pod czarującą nazwą „robaczywe koszule”.Maniusia nabrała szczerości podczas tego zajęcia i zwierzyła mi się ze wszystkich swych zmartwień.Biedactwo jest strasznie nieszczęśliwa.Zaręczona jest z Józiem Milgrape, a Józio wstąpił do wojska w październiku i od tego czasu przebywa na przeszkoleniu w Charlottetown.Ojciec Maniusi był wściekły, gdy Józio wstąpił do wojska, i zabronił Maniusi komunikować się z nim.Biednego Józia mają wysłać w tych dniach na front i pragnie przed wyjazdem wziąć ślub z Maniusia, czyli „komunikować” się z nią mimo zastrzeżeń Księżycowego Brodacza.Maniusia także chce go poślubić, ale nie może i twierdzi, że serce jej pęknie [ Pobierz całość w formacie PDF ]