[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie Auma, Cledarowie, byli twórcami muzyki, a wiêc Sidhowie ukradli im ich sztukê i og³osili swoj¹.Potem zamienili Auma i ca³y jego rodzaj w ptaki.Michael zamkn¹³ oczy, ale ws³uchiwa³ siê pilnie w ka¿de s³owo.- Ze wszystkich ras Sidhowie zachowali tylko garstkê Sprygglów, ¿eby dla nich budowa³a.Pozwolili nam ¿yæ w komforcie i z czasem pogodziliœmy siê z losem.Dano nam pracê.Moich przodków zabrali ze sob¹ do gwiazd i budowaliœmy tam wielkie dzie³a.W koñcu wrócili na Ziemiê i wtedy ja siê urodzi³em.- Ile masz lat? - spyta³ Michael,Nie wiem odpar³ Lin Piao.Ile czasu up³ynê³o na Ziemi?Michael otworzy³ oczy.- Sk¹d mam wiedzieæ?- Mo¿e coœ ci opiszê, a ty postarasz siê to okreœliæ.Otó¿ kiedy ostatni raz by³em na Ziemi, rz¹dzi³ tam najwiêkszy w³adca wszechczasów.- Roz³o¿y³ rêce, w jego g³osie pojawi³a siê nutka ironii.- Kto to by³?- By³ z rodu D¿yngis Chana.Nazywa³ siê Kubla.Rz¹dz¹c wielk¹ krain¹ rozci¹gaj¹c¹ siê od morza do morza, reprezentowa³ now¹ potêgê ludzi, którzy znowu wznieœli siê ponad ¿a³osnych Sidhów.To by³o chyba jakieœ siedemset lat temu - powiedzia³ Michael.- A wiêc liczê sobie trzy tysi¹ce siedemset lat ziemskiego czasu.A ile lat masz ty?- Szesnaœcie - odpar³ Michael.Zacz¹³ siê œmiaæ i krztusiæ.Lin Piao machn¹³ wielkodusznie rêk¹.- A mimo to tu jesteœ, podró¿ujesz po Królestwie wolny i niezale¿ny.Zdumiewaj¹ce.Wygl¹dasz na zmêczonego, mój przyjacielu, i nadci¹ga wieczór.Chyba powinieneœ odpocz¹æ.- Ju¿ tak póŸno?- Czas w Królestwie nadal ciê zaskakuje? Moi s³udzy przygotuj¹ ci sypialniê.- Jak trafi³eœ do Królestwa? Dlaczego opuœci³eœ Ziemiê? - O tym jutro - powiedzia³ Lin Piao.Michael podszed³ za nim do œciany.Spryggla odsun¹³ p³ytê, za któr¹ kry³ siê kolejny ciemny korytarz.W ma³ej, skromnie umeblowanej komnacie, namisternie plecionych matach z sitowia spoczywa³y puchowe.materace, a na pobliskim stoliczku p³onê³a migotliwym œwiat³em wysoka œwieca na szklanym spodku.Obok sta³a taca z zimn¹ herbat¹ i ciasteczkami.- To na noc, gdyby trwa³a d³u¿ej, ni¿ siê spodziewasz, i poczu³byœ g³ód.Pomieszczenie by³o najbardziej luksusowe z tych, jakie Michael widzia³ w Królestwie.Po³o¿y³ siê na materacu, przykry³ pod brodê kocem i w kilka sekund zasn¹³.Jak¿e ten cz³owiek patrzy Sza! Pst!Na równinie bez snów, wêdrowcyPodró¿, zaciœniête powieki; s³uchaj¹ Kapania g³osów.DzieciRosn¹, odrzucaj¹ ¿u¿le, popio³y.Judasze w nas zw³ócz¹, dulcz¹; Judasze w was dulcz¹, zw³ócz¹; Obcym s³owem z nie-snu k³uj¹ Dulcz¹, zw³ócz¹, a wci¹¿ knuj¹.*Michael zerwa³ siê nagle rozbudzony, dr¿¹c na ca³ym ciele.Instynkt ostrzega³ go przed wielkim niebezpieczeñstwem.Ca³y by³ mokry od potu; wilgotne by³y materac i koc.Wypalona ju¿ do po³owy œwieca zamigota³a, sp³oszona jego niespokojnym oddechem, wprawiaj¹c w rozdygotany taniec pobliskie, szare œciany.Odwróci³ g³owê i po drugiej stronie komnaty ujrza³ jednego ze z³otych s³u¿¹cych stoj¹cego w odleg³oœci niespe³na metra od pos³ania, z g³ow¹ skryt¹ w cieniu.Michael siêgn¹³ po œwiecê i uniós³ j¹ w górê.Twarz s³ugi przeformowa³a siê blokami niczym mozaika, albo dzieciêca uk³adanka.Wszystkie elementy wsunê³y siê nagle na swoje miejsca i twarz przybra³a g³adko wyrzeŸbiony, nieobecny wyraz.S³uga zgi¹³ siê przed nim w uk³onie, ale pozosta³ tam, gdzie sta³, jakby postawiono go na stra¿y.Michael namaca³ pod kocem ksi¹¿kê tkwi¹c¹ nadal w kieszeni.Po³o¿y³ siê na wznak i usi³owa³ przypomnieæ sobie, co go tak nagle wyrwa³o ze snu.Byæ mo¿e sprawi³ to kolejny kontakt z Radiem* Prze³o¿y³ £ukasz Nicpan.Œmierci.Ich czêstotliwoœæ zdawa³a siê wzrastaæ ostatnimi czasy, ale Michael rzadko je pamiêta³.Przed wejœciem do komnaty zadŸwiêcza³ dzwoneczek.Korytarzem przechodzi³ wolno Lin Piao nios¹c lampion ze z³ota i kryszta³u z reflektorem w kszta³cie liœcia.Mrugn¹³ do ch³opca, uœmiechn¹³ siê i da³ mu znak, ¿eby poszed³ za nim.- Piêkny poranek odezwa³ siê, gdy Michael wychodzi³ z sypialni, zapinaj¹c po drodze guziki koszuli.- Ziêby œpiewaj¹ w ogrodach, kwitn¹ lilie, czeka œniadanie.Usiedli w z³otym œwicie pod krzakiem ró¿y, poœrodku nienagannie zadbanego ogrodu.Lin Piao kaza³ ustawiæ z³oto lakierowany stó³ zastawiony talerzami owoców, gotowanych zbó¿ i wonnych smako³yków na ³upkowych p³ytach chodnikowych na skraju wij¹cej siê œcie¿ki.Michael by³ wœciekle g³odny i poch³ania³ posi³ek w iloœciach, które zadziwia³y nawet jego.Lin Piao jad³ powoli obserwuj¹c goœcia z wyraŸnym zachwytem.Nie ma wiêkszej satysfakcji nad odczuwanie apetytu i wiêkszej przyjemnoœci nad zaspokajanie go - odezwa³ siê w pewnej chwili.Michael przyzna³ mu racjê i otar³ usta chusteczk¹ z czystego jedwabiu.- By³bym zaszczycony oprowadzaj¹c ciê dzisiaj po moich w³oœciach.Powinieneœ zobaczyæ, jak wspania³ym miejscem sta³o siê moje wiêzienie.- Wiêzienie?Twarz Lin Piao posmutnia³a na chwilê, ale zaraz wypogodzi³a siê z powrotem.- Tak.W swoim czasie by³em zuchwa³y i teraz za to p³acê.Sidhowie nie wybaczaj¹.- Co im zrobi³eœ?- S³u¿y³em, jak umia³em.Przejdziemy siê? - Poprowadzi³ Michaela ogrodami zwracaj¹c jego uwagê na klomby i rzêdy kwiatów, wszystkich, oczywiœcie, w starannie dobranych odcieniach z³ota.Przystanêli na koñcu œcie¿ki, gdzie dalsz¹ drogê zagradza³ wysoki mur z czarnej lawy, a kontury ogrodu rozmywa³a delikatna mgie³ka.- By³em wiernym s³ug¹ - ci¹gn¹³ Lin Piao.- D³ugi ju¿ czas up³yn¹³ wtedy od powrotu Sidhów na Ziemiê.Wiesz, ¿e w³óczyli siê kiedyœ miêdzy gwiazdami - s³ysza³eœ ju¿ du¿o na ten temat? Dobrze.Mêczy mnie opowiadanie dziejów Sidhów.Nie byli ju¿ tak pe³ni wigoru jak niegdyœ.Nadal korzystali z us³ug Sprygglów, a my nadal spe³nialiœmy ich rozkazy,chocia¿ nasza liczebnoœæ zmala³a nawet w porównaniu z t¹ garstk¹ z przesz³oœci.Odgarn¹³ z³ocist¹ szatê i usiad³ na onyksowej ³aweczce.Wybuch³ konflikt.Dwa od³amy Sidhów - mo¿e wiêcej - spiera³y siê miêdzy sob¹, jak ma wygl¹daæ ich dalsza egzystencja na Ziemi.Królestwo, widzisz, by³o ju¿ otwarte na migracjê Sidhów i wielu wola³o przybyæ tutaj, ni¿ pozostawaæ w krainach zamieszkiwanych przez now¹ rasê ludzk¹.W trakcie tych swarów od³amy stworzy³y wiele pieœni w³adzy w nadziei uzyskania przewagi nad przeciwnikami.Jeden z od³amów zamierza³ daæ pieœñ w³adzy ludziom.Nie jestem dobrze zorientowany co do motywów, jakie kry³y siê za tymi planami - nie wiem nawet, który z od³amów zaanga¿owa³ siê w tak szalon¹ kampaniê - ale s¹dzê, ¿e to Czarny Zakon i ¿e w ten sposób jego przedstawiciele chcieli uczyniæ ludzi na tyle potê¿nymi, by ci wyparli wszystkich Sidhów do Królestwa, gdzie Tarax móg³by rz¹dziæ nimi w imieniu Adonny.Chwa³a Ci, O Stwórco Adonno! - Mrugn¹³ do Michaela.- Gorzej nie mogli post¹piæ, ale cel uœwiêca œrodki.W tamtych czasach cieszy³em siê wielkim uznaniem, powierzono mi wiêc zadanie zaprojektowania pa³acu dla Imperatora Kubli, który mia³ ujrzeæ owoc mojej pracy we œnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ludzie Auma, Cledarowie, byli twórcami muzyki, a wiêc Sidhowie ukradli im ich sztukê i og³osili swoj¹.Potem zamienili Auma i ca³y jego rodzaj w ptaki.Michael zamkn¹³ oczy, ale ws³uchiwa³ siê pilnie w ka¿de s³owo.- Ze wszystkich ras Sidhowie zachowali tylko garstkê Sprygglów, ¿eby dla nich budowa³a.Pozwolili nam ¿yæ w komforcie i z czasem pogodziliœmy siê z losem.Dano nam pracê.Moich przodków zabrali ze sob¹ do gwiazd i budowaliœmy tam wielkie dzie³a.W koñcu wrócili na Ziemiê i wtedy ja siê urodzi³em.- Ile masz lat? - spyta³ Michael,Nie wiem odpar³ Lin Piao.Ile czasu up³ynê³o na Ziemi?Michael otworzy³ oczy.- Sk¹d mam wiedzieæ?- Mo¿e coœ ci opiszê, a ty postarasz siê to okreœliæ.Otó¿ kiedy ostatni raz by³em na Ziemi, rz¹dzi³ tam najwiêkszy w³adca wszechczasów.- Roz³o¿y³ rêce, w jego g³osie pojawi³a siê nutka ironii.- Kto to by³?- By³ z rodu D¿yngis Chana.Nazywa³ siê Kubla.Rz¹dz¹c wielk¹ krain¹ rozci¹gaj¹c¹ siê od morza do morza, reprezentowa³ now¹ potêgê ludzi, którzy znowu wznieœli siê ponad ¿a³osnych Sidhów.To by³o chyba jakieœ siedemset lat temu - powiedzia³ Michael.- A wiêc liczê sobie trzy tysi¹ce siedemset lat ziemskiego czasu.A ile lat masz ty?- Szesnaœcie - odpar³ Michael.Zacz¹³ siê œmiaæ i krztusiæ.Lin Piao machn¹³ wielkodusznie rêk¹.- A mimo to tu jesteœ, podró¿ujesz po Królestwie wolny i niezale¿ny.Zdumiewaj¹ce.Wygl¹dasz na zmêczonego, mój przyjacielu, i nadci¹ga wieczór.Chyba powinieneœ odpocz¹æ.- Ju¿ tak póŸno?- Czas w Królestwie nadal ciê zaskakuje? Moi s³udzy przygotuj¹ ci sypialniê.- Jak trafi³eœ do Królestwa? Dlaczego opuœci³eœ Ziemiê? - O tym jutro - powiedzia³ Lin Piao.Michael podszed³ za nim do œciany.Spryggla odsun¹³ p³ytê, za któr¹ kry³ siê kolejny ciemny korytarz.W ma³ej, skromnie umeblowanej komnacie, namisternie plecionych matach z sitowia spoczywa³y puchowe.materace, a na pobliskim stoliczku p³onê³a migotliwym œwiat³em wysoka œwieca na szklanym spodku.Obok sta³a taca z zimn¹ herbat¹ i ciasteczkami.- To na noc, gdyby trwa³a d³u¿ej, ni¿ siê spodziewasz, i poczu³byœ g³ód.Pomieszczenie by³o najbardziej luksusowe z tych, jakie Michael widzia³ w Królestwie.Po³o¿y³ siê na materacu, przykry³ pod brodê kocem i w kilka sekund zasn¹³.Jak¿e ten cz³owiek patrzy Sza! Pst!Na równinie bez snów, wêdrowcyPodró¿, zaciœniête powieki; s³uchaj¹ Kapania g³osów.DzieciRosn¹, odrzucaj¹ ¿u¿le, popio³y.Judasze w nas zw³ócz¹, dulcz¹; Judasze w was dulcz¹, zw³ócz¹; Obcym s³owem z nie-snu k³uj¹ Dulcz¹, zw³ócz¹, a wci¹¿ knuj¹.*Michael zerwa³ siê nagle rozbudzony, dr¿¹c na ca³ym ciele.Instynkt ostrzega³ go przed wielkim niebezpieczeñstwem.Ca³y by³ mokry od potu; wilgotne by³y materac i koc.Wypalona ju¿ do po³owy œwieca zamigota³a, sp³oszona jego niespokojnym oddechem, wprawiaj¹c w rozdygotany taniec pobliskie, szare œciany.Odwróci³ g³owê i po drugiej stronie komnaty ujrza³ jednego ze z³otych s³u¿¹cych stoj¹cego w odleg³oœci niespe³na metra od pos³ania, z g³ow¹ skryt¹ w cieniu.Michael siêgn¹³ po œwiecê i uniós³ j¹ w górê.Twarz s³ugi przeformowa³a siê blokami niczym mozaika, albo dzieciêca uk³adanka.Wszystkie elementy wsunê³y siê nagle na swoje miejsca i twarz przybra³a g³adko wyrzeŸbiony, nieobecny wyraz.S³uga zgi¹³ siê przed nim w uk³onie, ale pozosta³ tam, gdzie sta³, jakby postawiono go na stra¿y.Michael namaca³ pod kocem ksi¹¿kê tkwi¹c¹ nadal w kieszeni.Po³o¿y³ siê na wznak i usi³owa³ przypomnieæ sobie, co go tak nagle wyrwa³o ze snu.Byæ mo¿e sprawi³ to kolejny kontakt z Radiem* Prze³o¿y³ £ukasz Nicpan.Œmierci.Ich czêstotliwoœæ zdawa³a siê wzrastaæ ostatnimi czasy, ale Michael rzadko je pamiêta³.Przed wejœciem do komnaty zadŸwiêcza³ dzwoneczek.Korytarzem przechodzi³ wolno Lin Piao nios¹c lampion ze z³ota i kryszta³u z reflektorem w kszta³cie liœcia.Mrugn¹³ do ch³opca, uœmiechn¹³ siê i da³ mu znak, ¿eby poszed³ za nim.- Piêkny poranek odezwa³ siê, gdy Michael wychodzi³ z sypialni, zapinaj¹c po drodze guziki koszuli.- Ziêby œpiewaj¹ w ogrodach, kwitn¹ lilie, czeka œniadanie.Usiedli w z³otym œwicie pod krzakiem ró¿y, poœrodku nienagannie zadbanego ogrodu.Lin Piao kaza³ ustawiæ z³oto lakierowany stó³ zastawiony talerzami owoców, gotowanych zbó¿ i wonnych smako³yków na ³upkowych p³ytach chodnikowych na skraju wij¹cej siê œcie¿ki.Michael by³ wœciekle g³odny i poch³ania³ posi³ek w iloœciach, które zadziwia³y nawet jego.Lin Piao jad³ powoli obserwuj¹c goœcia z wyraŸnym zachwytem.Nie ma wiêkszej satysfakcji nad odczuwanie apetytu i wiêkszej przyjemnoœci nad zaspokajanie go - odezwa³ siê w pewnej chwili.Michael przyzna³ mu racjê i otar³ usta chusteczk¹ z czystego jedwabiu.- By³bym zaszczycony oprowadzaj¹c ciê dzisiaj po moich w³oœciach.Powinieneœ zobaczyæ, jak wspania³ym miejscem sta³o siê moje wiêzienie.- Wiêzienie?Twarz Lin Piao posmutnia³a na chwilê, ale zaraz wypogodzi³a siê z powrotem.- Tak.W swoim czasie by³em zuchwa³y i teraz za to p³acê.Sidhowie nie wybaczaj¹.- Co im zrobi³eœ?- S³u¿y³em, jak umia³em.Przejdziemy siê? - Poprowadzi³ Michaela ogrodami zwracaj¹c jego uwagê na klomby i rzêdy kwiatów, wszystkich, oczywiœcie, w starannie dobranych odcieniach z³ota.Przystanêli na koñcu œcie¿ki, gdzie dalsz¹ drogê zagradza³ wysoki mur z czarnej lawy, a kontury ogrodu rozmywa³a delikatna mgie³ka.- By³em wiernym s³ug¹ - ci¹gn¹³ Lin Piao.- D³ugi ju¿ czas up³yn¹³ wtedy od powrotu Sidhów na Ziemiê.Wiesz, ¿e w³óczyli siê kiedyœ miêdzy gwiazdami - s³ysza³eœ ju¿ du¿o na ten temat? Dobrze.Mêczy mnie opowiadanie dziejów Sidhów.Nie byli ju¿ tak pe³ni wigoru jak niegdyœ.Nadal korzystali z us³ug Sprygglów, a my nadal spe³nialiœmy ich rozkazy,chocia¿ nasza liczebnoœæ zmala³a nawet w porównaniu z t¹ garstk¹ z przesz³oœci.Odgarn¹³ z³ocist¹ szatê i usiad³ na onyksowej ³aweczce.Wybuch³ konflikt.Dwa od³amy Sidhów - mo¿e wiêcej - spiera³y siê miêdzy sob¹, jak ma wygl¹daæ ich dalsza egzystencja na Ziemi.Królestwo, widzisz, by³o ju¿ otwarte na migracjê Sidhów i wielu wola³o przybyæ tutaj, ni¿ pozostawaæ w krainach zamieszkiwanych przez now¹ rasê ludzk¹.W trakcie tych swarów od³amy stworzy³y wiele pieœni w³adzy w nadziei uzyskania przewagi nad przeciwnikami.Jeden z od³amów zamierza³ daæ pieœñ w³adzy ludziom.Nie jestem dobrze zorientowany co do motywów, jakie kry³y siê za tymi planami - nie wiem nawet, który z od³amów zaanga¿owa³ siê w tak szalon¹ kampaniê - ale s¹dzê, ¿e to Czarny Zakon i ¿e w ten sposób jego przedstawiciele chcieli uczyniæ ludzi na tyle potê¿nymi, by ci wyparli wszystkich Sidhów do Królestwa, gdzie Tarax móg³by rz¹dziæ nimi w imieniu Adonny.Chwa³a Ci, O Stwórco Adonno! - Mrugn¹³ do Michaela.- Gorzej nie mogli post¹piæ, ale cel uœwiêca œrodki.W tamtych czasach cieszy³em siê wielkim uznaniem, powierzono mi wiêc zadanie zaprojektowania pa³acu dla Imperatora Kubli, który mia³ ujrzeæ owoc mojej pracy we œnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]