[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzewa schodziły aż do jego podnóża i ciągnęły się w kierun-ku następnego pagórka.Lecz w połowie stoku, łamiąc równą powierzchnię dachulistowia niczym miniaturowe urwisko, znajdowała się blizna po starym obwaleziemnym, dzięki której, spoglądając pomiędzy pniami drzew rosnących powyżejgórnej krawędzi obwału, mogliśmy widzieć wszystko, co znajdowało się ponadwierzchołkami drzew wyrastających z dolnej krawędzi.Zyskiwaliśmy w ten spo-sób widok na panoramę lesistego zbocza i całej rozciągającej się za nim równinyaż po daleką zieleń horyzontu, gdzie prawdopodobnie usadowiło się działo so-niczne, przed którym uciekaliśmy wcześniej.Po raz pierwszy, odkąd sprowadziłem poduszkowca na ziemię, mieliśmy oka-zję generalnego spojrzenia na pole bitwy.Właśnie studiowałem pracowicie terenprzez lornetkę, gdy wydało mi się, iż w najniższym punkcie linii przebiegającejwzdłuż zboczy wzgórz, naszego i leżącego naprzeciw, przez mgnienie oka doj-rzałem nikły ślad ruchu.Poruszenie było zbyt niewielkie, by dostrzec coś kon-kretnego, lecz w tej samej chwili zobaczyłem ruch w okopach znajdujących sięprzed nami i zrozumiałem, iż żołnierze zostali zaalarmowani przez tego spośródnich, który miał pod swoją opieką moduł wykrywania ciepła należący do wyposa-żenia patrolu.Jego ekrany winny teraz pokazywać, obok innych zródeł ciepła nanaszym przedpolu, punkciki w miejscach, gdzie ciepłota ciała zdradziła obecnośćżołnierzy próbujących wtopić się w otoczenie.Zaprzyjaznieni nas odkryli.Po kilku sekundach nie mogło być co do tegożadnych wątpliwości, gdyż nawet przez moją lornetkę można było dostrzec, jakczarne sylwetki poczynają piąć się ku nam od czoła po stoku, a w odpowiedzikarabiny cassidańskiego patrolu otwierają ogień. Kryj się! rozkazałem Dave owi.Próbował wystawić głowę, by się rozejrzeć.Przypuszczalnie uznał, iż skoro ja77wystawiam głowę i tym samym narażam się na kule, on także może.To prawda, żeprzed oboma naszymi okopami leżała rozpostarta na ziemi reporterska opończa,ale ja ponadto miałem na głowie beret z pokrętłem koloru ustawionym na bieli szkarłat, poza tym nie pokładałem takiej wiary w zdolność przetrwania Dave ajak we własną.Każdy człowiek ma w swoim życiu takie chwile, że wydaje mu się,iż kule się go nie imają, i ja, siedząc wówczas w okopie naprzeciw atakującychwojsk Zaprzyjaznionych, tak właśnie się czułem.Poza tym spodziewałem się, żenatarcie rozwijające się właśnie na naszym przedpolu może się w każdej chwilizałamać.Co też oczywiście się stało.Rozdział 11Przerwa, która nastąpiła w natarciu Zaprzyjaznionych, nie kryła w sobie żad-nych tajemnic.%7łołnierze, którzy nawiązali z nami chwilowy kontakt, stanowililinię zwiadu wysuniętą przed główne siły Zaprzyjaznionych.Mieli za zadanie pę-dzić przed sobą cassidańskiego przeciwnika, póki ten nie okopie się i nie zdradzioznak gotowości do walki.Kiedy tak się stało, pierwsza linia zwiadu, jak należałosię tego spodziewać, wycofała się, posłała po posiłki i trwała w oczekiwaniu.Była to taktyka wojskowa starsza niż Juliusz Cezar przyjąwszy oczywiście,że Juliusz Cezar byłby wciąż jeszcze przy życiu.Właśnie ta taktyka oraz okoliczności, które przywiodły mnie i Dave a do tegomiejsca w tym czasie, dostarczyły mi pożywki umysłowej do wyciągnięcia kilkuwniosków.Pierwszy z nich głosił, że wszyscy, jak tu stoimy miałem na myśli zarównoZaprzyjaznionych, wojska cassidańskie, jak i całą machinę wojenną aż po wplą-tane w jej tryby jednostki, jak Dave i ja sam idziemy na pasku sił znajdującychsię daleko poza obrębem pola walki.I nie tak trudno wskazać owe manipulują-ce nami siły.Jedną z nich był oczywiście Starszy Bright, który martwił się o to,by najemnicy z Zaprzyjaznionych zdołali swoje zadanie doprowadzić do końcai dzięki temu zapewnili sobie zatrudnienie u następnego pracodawcy.Bright, jakszachista stawiający czoło drugiemu szachiście, obmyślił i wykonał pewien ruch,którego celem było zakończenie wojny jednym śmiałym taktycznie posunięciem.Lecz ten jego ruch został uprzednio przewidziany przez przeciwnika.A prze-ciwnikiem tym mógł być jedynie Padma wraz ze swą ontogenetyką.Jeżeli Padma za pomocą swoich kalkulacji mógł ustalić fakt mojego pojawie-nia się na freilandzkim bankiecie wydanym na cześć Donala Graeme a, to dziękitejże samej ontogenetyce był w stanie obliczyć, że Bright ma zamiar wykonaćsiłami z Zaprzyjaznionych jakiś szybki ruch, mający na celu zniszczenie nale-żącego do nieprzyjacielskiego obozu kontyngentu cassidańskiego.Wniosek, żetego dokonał, można było drogą dedukcji wysnuć z faktu, iż użyczył Cassidanomjednego z najlepszych taktyków swego wojska Kensiego Graeme a.W innymwypadku obecność Kensiego w kluczowym momencie na polu bitwy nie dawałasię logicznie wytłumaczyć.79Mnie jednak nurtowało kryjące się za tym wszystkim pytanie, dlaczego Padmamiałby automatycznie przeciwstawiać się Brightowi.O ile wiedziałem, Exotiko-wie nie mieli powodów do zainteresowania wojną domową na Nowej Ziemi wojną o niezaprzeczalnym znaczeniu dla świata, na którym się rozgrywała, aleniewielkiej wagi w stosunku do innych spraw dziejących się pomiędzy czternastuświaty a gwiazdami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Drzewa schodziły aż do jego podnóża i ciągnęły się w kierun-ku następnego pagórka.Lecz w połowie stoku, łamiąc równą powierzchnię dachulistowia niczym miniaturowe urwisko, znajdowała się blizna po starym obwaleziemnym, dzięki której, spoglądając pomiędzy pniami drzew rosnących powyżejgórnej krawędzi obwału, mogliśmy widzieć wszystko, co znajdowało się ponadwierzchołkami drzew wyrastających z dolnej krawędzi.Zyskiwaliśmy w ten spo-sób widok na panoramę lesistego zbocza i całej rozciągającej się za nim równinyaż po daleką zieleń horyzontu, gdzie prawdopodobnie usadowiło się działo so-niczne, przed którym uciekaliśmy wcześniej.Po raz pierwszy, odkąd sprowadziłem poduszkowca na ziemię, mieliśmy oka-zję generalnego spojrzenia na pole bitwy.Właśnie studiowałem pracowicie terenprzez lornetkę, gdy wydało mi się, iż w najniższym punkcie linii przebiegającejwzdłuż zboczy wzgórz, naszego i leżącego naprzeciw, przez mgnienie oka doj-rzałem nikły ślad ruchu.Poruszenie było zbyt niewielkie, by dostrzec coś kon-kretnego, lecz w tej samej chwili zobaczyłem ruch w okopach znajdujących sięprzed nami i zrozumiałem, iż żołnierze zostali zaalarmowani przez tego spośródnich, który miał pod swoją opieką moduł wykrywania ciepła należący do wyposa-żenia patrolu.Jego ekrany winny teraz pokazywać, obok innych zródeł ciepła nanaszym przedpolu, punkciki w miejscach, gdzie ciepłota ciała zdradziła obecnośćżołnierzy próbujących wtopić się w otoczenie.Zaprzyjaznieni nas odkryli.Po kilku sekundach nie mogło być co do tegożadnych wątpliwości, gdyż nawet przez moją lornetkę można było dostrzec, jakczarne sylwetki poczynają piąć się ku nam od czoła po stoku, a w odpowiedzikarabiny cassidańskiego patrolu otwierają ogień. Kryj się! rozkazałem Dave owi.Próbował wystawić głowę, by się rozejrzeć.Przypuszczalnie uznał, iż skoro ja77wystawiam głowę i tym samym narażam się na kule, on także może.To prawda, żeprzed oboma naszymi okopami leżała rozpostarta na ziemi reporterska opończa,ale ja ponadto miałem na głowie beret z pokrętłem koloru ustawionym na bieli szkarłat, poza tym nie pokładałem takiej wiary w zdolność przetrwania Dave ajak we własną.Każdy człowiek ma w swoim życiu takie chwile, że wydaje mu się,iż kule się go nie imają, i ja, siedząc wówczas w okopie naprzeciw atakującychwojsk Zaprzyjaznionych, tak właśnie się czułem.Poza tym spodziewałem się, żenatarcie rozwijające się właśnie na naszym przedpolu może się w każdej chwilizałamać.Co też oczywiście się stało.Rozdział 11Przerwa, która nastąpiła w natarciu Zaprzyjaznionych, nie kryła w sobie żad-nych tajemnic.%7łołnierze, którzy nawiązali z nami chwilowy kontakt, stanowililinię zwiadu wysuniętą przed główne siły Zaprzyjaznionych.Mieli za zadanie pę-dzić przed sobą cassidańskiego przeciwnika, póki ten nie okopie się i nie zdradzioznak gotowości do walki.Kiedy tak się stało, pierwsza linia zwiadu, jak należałosię tego spodziewać, wycofała się, posłała po posiłki i trwała w oczekiwaniu.Była to taktyka wojskowa starsza niż Juliusz Cezar przyjąwszy oczywiście,że Juliusz Cezar byłby wciąż jeszcze przy życiu.Właśnie ta taktyka oraz okoliczności, które przywiodły mnie i Dave a do tegomiejsca w tym czasie, dostarczyły mi pożywki umysłowej do wyciągnięcia kilkuwniosków.Pierwszy z nich głosił, że wszyscy, jak tu stoimy miałem na myśli zarównoZaprzyjaznionych, wojska cassidańskie, jak i całą machinę wojenną aż po wplą-tane w jej tryby jednostki, jak Dave i ja sam idziemy na pasku sił znajdującychsię daleko poza obrębem pola walki.I nie tak trudno wskazać owe manipulują-ce nami siły.Jedną z nich był oczywiście Starszy Bright, który martwił się o to,by najemnicy z Zaprzyjaznionych zdołali swoje zadanie doprowadzić do końcai dzięki temu zapewnili sobie zatrudnienie u następnego pracodawcy.Bright, jakszachista stawiający czoło drugiemu szachiście, obmyślił i wykonał pewien ruch,którego celem było zakończenie wojny jednym śmiałym taktycznie posunięciem.Lecz ten jego ruch został uprzednio przewidziany przez przeciwnika.A prze-ciwnikiem tym mógł być jedynie Padma wraz ze swą ontogenetyką.Jeżeli Padma za pomocą swoich kalkulacji mógł ustalić fakt mojego pojawie-nia się na freilandzkim bankiecie wydanym na cześć Donala Graeme a, to dziękitejże samej ontogenetyce był w stanie obliczyć, że Bright ma zamiar wykonaćsiłami z Zaprzyjaznionych jakiś szybki ruch, mający na celu zniszczenie nale-żącego do nieprzyjacielskiego obozu kontyngentu cassidańskiego.Wniosek, żetego dokonał, można było drogą dedukcji wysnuć z faktu, iż użyczył Cassidanomjednego z najlepszych taktyków swego wojska Kensiego Graeme a.W innymwypadku obecność Kensiego w kluczowym momencie na polu bitwy nie dawałasię logicznie wytłumaczyć.79Mnie jednak nurtowało kryjące się za tym wszystkim pytanie, dlaczego Padmamiałby automatycznie przeciwstawiać się Brightowi.O ile wiedziałem, Exotiko-wie nie mieli powodów do zainteresowania wojną domową na Nowej Ziemi wojną o niezaprzeczalnym znaczeniu dla świata, na którym się rozgrywała, aleniewielkiej wagi w stosunku do innych spraw dziejących się pomiędzy czternastuświaty a gwiazdami [ Pobierz całość w formacie PDF ]