[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nadejście Czarnej Kompanii oznaczało koniec Taglios.Po pro­stu nastąpił w sposób, którego sobie nie wyobrażaliśmy.- Wszystko, czego chcieliśmy, to tylko przejechać spokojnie.Pokiwała głową, starając się ukryć gorycz.- Uważasz, że potraktowaliśmy Taglios bezlitośnie? Zastanów się, co muszą czuć Władcy Cienia.- Ale z Taglios jeszcze nie skończyliście - zauważył Prahbrindrah Drah, przyłączając się do nas.- Właśnie się dowiedziałem o Pa­ni.Co z nią jest?- Stan stabilny.- Następny mężczyzna, który w swoim czasie podkochiwał się w mojej żonie.- Ale w tej drugiej kwestii masz rację.Do pewnego stopnia.Tak długo, jak różni ludzie będą pró­bowali nas zrobić w konia, komuś będzie się działa krzywda.Ale to nie musiało trwać tak długo.Byliśmy blisko miejsca, do którego zmierzaliśmy.- Zrobiłem parę kroków naprzód i przemówiłem do kopiących, najpierw w mowie Synów Umarłych, potem po tagliańsku.- Jesteśmy coraz bliżej.Przestańcie pracować, dopóki nie po­jawią się ludzie dysponujący ochroną.Tobo! Dziewczęta.Prawie skoń­czyliśmy.Niedaleko od nas cała ceglana ściana uległa powabowi grawitacji.127.Taglios:I moja córkaŻołnierze otworzyli niepewne przejście, przez które można się już było przecisnąć.Poprosiłem o lampę, chcąc pierwszy wejść w cie­mność, jednak kiedy ją przyniesiono, Tobo wyrwał mi ją z ręki.Nie sprzeciwiałem się.Był lepiej wyposażony ode mnie.Kilka chwil po tym, jak chłopak pochylony zaczął się gramolić do środka, z otworu wychynął jęzor płomienia o barwie uryny.Odbił się od sylwetki Tobo, liznął blok kamienia, rozproszył.To było po­tężne uderzenie.Kamień stopniał.A odprysk rykoszetu sięgnął Prahbrindraha Draha.Efekt był paskudny.Natychmiastowy zgon.- To już koniec - zawołał Tobo, nieświadom katastrofy.- Ni­czym więcej nie dysponuje.Przegrał.Konował, pomóż mi ich wy­ciągnąć.Radisha zaniosła się szlochem.Chłopak natychmiast zrozumiał rozmiary katastrofy.W jednej chwi­li imperium tagliańskie zostało pozbawione sternika.I nie było ni­kogo, kto byłby uprawniony do zajęcia jego miejsca.- Mogą jeszcze chwilę poczekać - powiedziałem.- Książę obe­rwał.Chciałbym natychmiast udzielić mu pomocy medycznej.- Mo­że po raz kolejny da się odegrać szopkę i stworzyć wrażenie, że naj­wyższe władze mają się świetnie, tylko nie chcą pokazywać na oczy ludowi.Duszołap się to jakoś udawało.Wielkiemu Generałowi się udawało.Dlaczego nie miałoby się udać mojej bandzie oportunistów?Tym razem jednak świadków chyba było zbyt wielu, choć Suvrin i Aridatha natychmiast podchwycili zamysł, a po kilku chwilach na­wet sama Radisha przyłączyła się do przedstawienia.Posunęła się nawet do tego, że groziła mi poważnymi nieprzyjemnościami, jeśli jej brat umrze.Zdając sobie już sprawę z grożącej politycznej katastrofy, Tobo wykonał kilka teatralnych sztuczek dla odwrócenia uwagi.Które ja­koś mi umknęły, ponieważ starałem się jak najszybciej usunąć księ­cia z widoku publicznego.Za moimi plecami pojawiło się mnóstwo rozbłysków, wśród ruin zamigotały zmienne barwy.Obsunął się spo­ry fragment budowli.A Shukrat pomagała Tobo wydobyć Khadidasa spod ziemi.Ludzie Aridathy odnieśli na bok nosze z księciem.Kiedy już usunęliśmy jego ciało, wraz z Arkaną zacząłem prze­ciskać się przez gruzy w kierunku otworu.Skinąłem na kolejnych noszowych.Istota, którą wydobyto na światło dnia, nie wydawała się groźna.Przypominała starszą, umęczoną wersję tego Goblina, któ­rego nie było już wśród nas.- Chcesz teraz te rzeczy? - zapytała Arkana.- Poczekaj jeszcze chwilę.Dajcie go tutaj, chłopcy.Na nosze.Spokojnie.Spokojnie! Tobo.Możesz go obudzić? Tylko na moment! Wystarczający, żeby mnie rozpoznał i zobaczył, co robię?- Mogę.Jeśli nie obawiasz się ryzyka.- Chłopak mówił głosem nieco zdławionym.Spojrzał na włócznię i wstrętny kapelusz, naj­wyraźniej z całej siły próbując uwierzyć, że naprawdę dysponuję spo­sobem dosięgnięcia Goblina zamkniętego we wnętrzu Khadidasa.Gob­lina, który zawsze był mu niczym wujek.- O cholera! - powiedziałem.- Czekaj! Czekaj!- Co?- Właśnie przyszła mi do głowy nieprzyjemna myśl.Czy Kina może coś zrobić Pani, kiedy wypędzimy diabła z Goblina?Tobo zrobił głęboki wdech, potem powoli wypuścił powietrze z płuc.- Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób.Po co jednak ryzykować? Ona jest Matką Kłamstw.Shuke, kochanie, zrób mi przysługę.Znajdź w moim pokoju mały dywan.Zwiń go i przynieś tutaj.Przy jego pomocy ich przetransportujemy.Shukrat wskoczyła na swój słup i zniknęła nam z oczu.Czekając na nią, Tobo wzniósł zaimprowizowany baldachim dla ochrony Gob­lina przed ewentualnym deszczem, potem znowu zniknął w otworze.Nie poprosił o pomoc, a więc stałem z boku w towarzystwie Aridathy i Arkany, w środku aż się skręcając na myśl o pierwszym spotkaniu z Oj Boli.Zapytałem Singha:- Pod gruzami wciąż się pali? Co, u diabła, może jeszcze tam płonąć?- Akta z ostatnich pięciuset lat.Należące do Głównego Inspe­ktora Archiwów.Kiedy już przystąpimy do odbudowy, będzie mnó­stwo zabawy z zebraniem do kupy tych wszystkich informacji.Shukrat, nasze słodkie kochanie, najwyraźniej nie miała kłopotów z rozeznaniem się w kwaterach Tobo.Zanim dzieciak zdążył wyściubić nos z otworu, była już z powrotem, pod pachą ściskała zwój latającego dywanu.Z pomocą Arkany złożyła ramę, naciągnęła ściśle materię.Arkana wreszcie zebrała się na odwagę, by przemówić bezpo­średnio do Aridathy w kwestii innej niż zawodowa.- Myślisz, że będzie padać?Widać było, że w środku kurczy się jak ślimak posypany solą.Cała ta wewnętrzna walka, żeby się odezwać, a wszystko, na co było ją stać, to najgorszy banał.Pierwsze krople deszczu zaczęły niere­gularnie kapać na ziemię już dobrą minutę temu.Była tylko dzieckiem.Khadidas zajął miejsce na latającym dywanie.A ją dwóch żoł­nierzy, jeden z Taglios i jeden z Hsien, wyciągnęło za kostki na świa­tło dnia.- Wszystko w porządku, tato? - zapytała Arkana, ujmując mnie pod lewe ramię.- Wygląda tak samo jak Pani, kiedy pierwszy raz się spotkali­śmy.- W czasach grozy.Tutaj też panowała groza, jednak zupełnie innego rodzaju.- Wobec tego za swych młodych lat twoja żona musiała napra­wdę mieć paskudne obyczaje, jeśli chodzi o higienę osobistą.- No, ale szybko się uczyła.Tobo, możesz zrobić tak, żeby Oj Boli się nie obudziła, póki nie będzie mi potrzebna? - Nie miałem ochoty paść ofiarą jej czarów.- I odtąd tę dwójkę należy trzymać jak najdalej od siebie.Nie chcemy przecież, żeby znowu coś wy­myślili.- Nie chcemy, zdecydowanie - mruknął ktoś.Shukrat, jak po chwili zdałem sobie sprawę.Shukrat zdecydowanie nie podobał się sposób, w jaki Tobo przewiercał wzrokiem Córkę Nocy.Druga połowa mego adoptowanego potomstwa również nieszcze­gólnie aprobowała przeciągłe spojrzenia Aridathy Singha w tym sa­mym kierunku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl