[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek ten był niewiele znaczącym pionkiem, nie miał kredytu ani oszczędno-ści.Biedak, pomyślała ze współczuciem.Będzie samotny i przytomny przez całeosiemnaście lat.Czy firma produkująca sprzęt anabiotyczny nie mogłaby podaro-wać mu brakujących elementów?Głos z telewizora natarczywie wwiercał się w uszy. Pamiętajcie ludzie o Starej Matce Hubbard, Starej Kobiecie z Ziemi.Macietak dużo dzieci.Pomyślcie, co zrobić, by zapewnić im przyszłość.Emigrować, bez entuzjazmu postanowiła Ruth.I to szybko.VZ ciemności wyłonił się ogromny kadłub.Malutki skrzydłowiec Rachmaelaben Applebauma przywarł do niego z lekkim wstrząsem i natychmiast przystą-piły do akcji automatyczne urządzenia śluzy.Słychać było, jak wewnętrzne gro-dzie zatrzymują się z trzaskiem, a zaraz potem pokrywa doku odsunęła się naboki, wypuszczając w kosmos resztki powietrza.Skrzydłowiec został umieszczo-ny na stanowisku parkingowym, pokrywa wróciła na miejsce i do wnętrza śluzyna powrót zaczęło napływać powietrze.Wreszcie na tablicy kontrolnej zapłonęłozielone światło.Wszystko w porządku.Droga w głąb statku była wolna.Opuścił ciasne wnętrze wynajętego skrzydłowca.Znajdował się na  Omphalo-sie , krążącym wokół Marsa po stacjonarnej orbicie w odległości 0,003 jednostki40 astronomicznej.Zgodnie z tym, co mu przekazał Dosker, nie włożył skafandra czychoćby maski tlenowej.Minął szereg grodzi powietrznych, a za ostatnią czekał naniego pilot KANT-u z pistoletem laserowym w dłoni.Dosker przyjrzał się mu uważnie i powiedział: Pomyślałem sobie, że możesz być duplikatem nasłanym przez Szlaki.Naszczęście badania EEG i EKG wykluczają tę ewentualność. Wyciągnął doRachmaela rękę, wymienili uściski. Więc jednak zdecydowałeś się lecieć na-wet bez sprzętu anabiotycznego.Myślisz, że po osiemnastu latach będziesz jesz-cze normalny? Ja bym chyba nie był. Jego ciemną, ostro zarysowaną twarzprzepełniało współczucie. Nie mogłeś kogoś namówić, żeby ci towarzyszył?Jeszcze jedna osoba nie zrobi żadnej różnicy, zwłaszcza jeśli taka dziewczyna. I ciągle się z nią kłócić?  zaoponował Rachmael. Przecież to mogło-by doprowadzić do zbrodni.Zabieram ze sobą całą masę kaset edukacyjnych.Doczasu, gdy dotrę do Fomalhauta, będę znać antyczną grekę, łacinę, rosyjski i wło-ski.Będę czytać średniowieczne teksty alchemiczne i chińską klasykę z szóstegowieku, w oryginale oczywiście. Uśmiechnął się pustym, lodowatym uśmie-chem; nie mógł nim zwieść Doskera, który dobrze wiedział, co to znaczy wyru-szyć w międzygwiezdny przelot bez anabiozy.Leciał kiedyś trzy lata do Proximyi to mu zupełnie wystarczyło.Nie chciał ruszyć z powrotem, dopóki nie dostałodpowiedniego wyposażenia. Co mnie najbardziej złości  podjął po chwili Rachmael  to fakt, żeSzlaki Hoffmana zabrały się za czarny rynek.Kto by pomyślał, że wykupią całytowar pochodzący z nielegalnych zródeł. Wiedział jednak, że prawdziwa szan-sa została zaprzepaszczona wtedy w restauracji.Sprzęt wartości pięciu tysięcyposcredów znajdował się w zasięgu ręki.Zmarnował okazję i teraz ponosi tegoskutki. Chcę, żebyś o czymś wiedział  wolno rzekł Dosker. Otóż jeden z do-świadczonych agentów KANT-u uda się na tamtą | stronę, korzystając z usługnormalnej placówki Telporu, jak pierwszy z brzegu przeciętny Ziemianin.W za-leżności od rozwoju wypadków może się więc zdarzyć, że w przyszłym tygodniunawiążemy łączność z  Omphalosem ; wtedy jeszcze będziesz mógł zawrócić.Może uda nam się zaoszczędzić twoje osiemnaście lat w jedną i  o czym za-pewne teraz nie myślisz  osiemnaście w drugą stronę. Nie jestem pewien  odparł Rachmael  czy po wylądowaniu na PaszczyWieloryba zdołam jeszcze powrócić. Właściwie to nie miał żadnych złudzeń;po locie do Fomalhauta może być fizycznie niezdolny do dalszej podróży.Nieza-leżnie od warunków, jakie będą panowały w kolonii, pozostanie w niej, gdyż niebędzie miał innego wyjścia.Ciało ludzkie ma swoje prawa.Dusza zresztą też.Teraz mieli już więcej punktów zaczepienia.Do nieudanego eksperymentuz wysłaniem kapsuły czasowej, o czym dziwnie szybko zapomniały środki ma-sowego przekazu, dołączyły nowe fakty.Oto na jak najbardziej legalny wniosek41 Matsona Glazer-Hollidaya dotyczący ponownego uruchomienia krążącego na or-bicie satelity  Książę Albert B-y , Korporacja Wideofon Wes-Dem odpowiedzia-ła odmownie.Krótko i zdecydowanie.Rachmael pomyślał, że już samo to zajściepowinno mocno zaniepokoić trzezwo myślących ludzi.Było tylko jedno ale.Po prostu ludzie nic o tym nie wiedzieli.Zrodki maso-wego przekazu zapomniały poinformować społeczeństwo o takiej drobnostce.Co prawda Matson postarał się, aby wiadomość o tym dotarła do działa-czy małej, wojowniczo nastawionej organizacji antyemigracyjnej noszącej nazwę Przyjaciele Zjednoczonych Ludzi.W jej skład wchodzili przede wszystkim wy-straszeni, konserwatywnie myślący starsi ludzie, których niechęć do korzystaniaz usług Telporu wypływała głównie z neurotycznych przesłanek.Najważniejszebyło jednak to, że zajmowali się także drukiem ulotek.Dzięki temu informacjao postawie Korporacji Wideofon szybko została zamieszczona w ich biuletynieo zasięgu światowym.Rachmael nie wiedział, ilu ludzi zetknęło się w ten sposób z prawdą.Intuicjapodpowiadała mu, że raczej niewielu.Emigracja w każdym razie kwitła w najlep-sze.Coraz więcej śladów prowadziło do jaskini lwa, a ciągle jeszcze żaden tropnie wychodził na zewnątrz. W porządku  powiedział Dosker. Teraz już oficjalnie i formalnie prze-kazuję ci  Omphalosa.Jest w doskonałym stanie.Wygląda na to, że nie musiszsię o niego martwić. Ciemne oczy pilota błyszczały. Coś ci powiem, benApplebaum.W ciągu osiemnastu lat czuwania możesz znalezć pewną rozrywkęw tym, co ja robiłem przez ostatni tydzień. Podniósł ze stołu oprawną w skóręksięgę. Zacznij prowadzić dziennik. Jaki dziennik? Dziennik stanu swej duszy.Z pewnością zainteresuje on psychiatrów. Więc nawet ty uważasz. Decydując się na lot bez aparatury spowalniającej metabolizm organizmu,popełniasz straszny błąd.Może rzeczywiście dziennik do niczego nie będzie cipotrzebny, może już teraz coś się z tobą porobiło.Rachmael bez słowa odprowadził wzrokiem znikającą w śluzie gibką postać.Po chwili Dosker siedział już w wynajętym skrzydłowcu.Szczęknęły zamki luku;zapłonęło czerwone światło, oznajmiając, że oto pozostał sam na pokładzie wiel-kiego liniowca.Nie mógł oprzeć się myśli, że może tak już będzie przez osiem-naście lat.Czyżby Dosker miał jednak rację?Nawet jeśli tak było, on nadal pragnął odbyć tę podróż.O trzeciej nad ranem Matson Glazer-Holliday został obudzony przez jednegoz obsługujących willę automatycznych kamerdynerów. Mój panie, wiadomość od pana Bergena Phillipsa.Z kolonii.Nadeszłaprzed chwilą, a ponieważ prosił pan.42  Tak. Matson usiadł, ściągając bezwiednie prześcieradło ze śpiącej Frei;schwycił szlafrok, odszukał kapcie. No pokaż, co tam masz.Na wąskim pasku papieru widniały dwa rzędy wystukanych na maszyniewyrazów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl