[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bowiem najwyższą cenę płaci kobieta - cenę oddania siebie samej.Siedzieliśmy długo w milczeniu, trzymając się za ręce.Czytałam w jego oczach odwieczny lęk, odziedziczony po przodkach, lęk przed prawdziwą miłością i próbami, na jakie wystawia ona mężczyznę.Czytałam porażkę ubiegłej nocy, długie lata spędzone z dala ode mnie, lata klasztorne wypełnione poszukiwaniem świata, w którym takie sprawy nie istnieją.Czytałam w jego oczach, jak tysiące razy wyobrażał sobie tę chwilę i miejsce, w którym miało się to zdarzyć, moje uczesanie może i kolor sukienki.Pragnęłam mu powiedzieć “tak”, że przyjmę go, gdyż moje serce wygrało bitwę.Miałam ochotę powiedzieć mu, jak bardzo go kochałam i jak mocno go w tej chwili pragnęłam.Ale brakło mi słów.Jak we śnie przyglądałam się walce, jaką ze sobą toczył.Wiedziałam, że wisiało nad nim widmo mojej odmowy, obawa, że mnie utraci i pamięć wszystkich bolesnych słów, które mógł nieraz słyszeć w podobnych sytuacjach.Bowiem każdy z nas musi to przeżyć i każdy gromadzi blizny w sercu.W jego oczach zapalił się ogień.Czułam, że przekracza ostatnie bariery.Uwolniłam jedną dłoń.Sięgnęłam po kieliszek i postawiłam go na samej krawędzi stołu.- Uważaj, spadnie - wykrzyknął przestraszony.- Tak, spadnie.Chcę, żebyś to ty go strącił.- Mam stłuc ten kieliszek?Stłuczenie kieliszka jest na pozór rzeczą zwyczajną, ale budzi w nas nieodmiennie niewytłumaczalne przerażenie.No bo w końcu cóż strasznego w rozbiciu zwykłego szkła, skoro tyle razy nieopatrznie już nam się to przytrafiło?- Stłuc kieliszek - powtórzył.- Ale po co?- Mogłabym wyliczyć ci wiele powodów, ale chodzi po prostu o to, by rozprysł się na kawałki.- Mam to zrobić za ciebie? - Oczywiście, że nie.Nie spuszczał z oka kieliszka stojącego na brzegu stołu, przejęty możliwością jego upadku.“Jest to pewien rytuał inicjacyjny, o którym tak lubisz mówić.To tabu.Nie tłucze się szkła celowo.W restauracji i u siebie w domu staramy się nie stawiać kieliszków na krawędzi mebli.Wymaga się od nas, abyśmy uważali i nie tłukli kieliszków.A jeśli już zdarzy się nam stłuc jakiś przez nieuwagę, to dochodzimy do wniosku, że na dobrą sprawę nic strasznego się nie stało.Kelner mówi “nie szkodzi” i nie widziałam dotąd rachunku, w który wliczono by cenę zbitego kieliszka.Tłuczenie kruchego szkła stanowi nieodłączną część naszego życia i nie mamy tego za złe ani sobie, ani komukolwiek innemu”.Uderzyłam ręką w stół.Kieliszek zachwiał się, ale nie spadł.- Uważaj! - zaprotestował.- Stłucz ten kieliszek - nalegałam uparcie.“Stłucz ten kieliszek - powtarzałam sobie w duchu.- Będzie to gest symboliczny.Zrozum, że przyszło mi potłuc w sobie coś o wiele ważniejszego niż ten marny kieliszek i teraz jestem szczęśliwa.W imię twojej wewnętrznej walki, stłucz go! Ponieważ nasi rodzice wbili nam do głowy, byśmy uważali na szklane przedmioty i uważali na siebie.Nauczyli nas, że dziecięce namiętności są niemożliwe, że nie powinniśmy nikogo odciągać od jego duchownego powołania, że zwykli ludzie nie czynią cudów i że nie wyrusza się w podróż, nie wiedząc, dokąd się zmierza.Stłucz ten kieliszek i uwolnij nas od tych przeklętych przesądów, od tej manii wyjaśniania wszystkiego i robienia tego, co podoba się innym”.- Stłucz ten kieliszek! - powtórzyłam raz jeszcze.Spojrzał mi w oczy, po czym z wolna jego dłoń przesunęła się po stole i dotknęła kieliszka.Szybkim ruchem strącił go na ziemię.Odgłos tłukącego się szkła przyciągnął uwagę wszystkich.Zamiast przeprosić, patrzył na mnie, śmiejąc się serdecznie, a ja mu wtórowałam.- Nic się nie stało - zawołał kelner obsługujący innych gości.Ale on już nie słuchał.Podniósł się z miejsca, chwycił mnie za włosy i pocałował.Przyciągnęłam go do siebie z całych sił.Wgryzłam się w jego wargi i czułam jego język w moich ustach.Był to pocałunek, na który od dawna czekałam, zrodzony u brzegu rzek naszego dzieciństwa, kiedy oboje nie wiedzieliśmy, czym jest miłość.Pocałunek, który unosił się nad nami, gdy dorastaliśmy, pocałunek, który przemierzył świat ze wspomnieniem zgubionego medalika, pocałunek, który krył się między kartkami książek wertowanych przed egzaminem konkursowym.Pocałunek, który tyle razy się zgubił i dopiero dziś się odnalazł.W tym krótkim pocałunku kryły się długie lata poszukiwań, rozczarowań, złudnych marzeń.Oddałam mu jego pocałunek z tą samą siłą.Nieliczni goście na sali musieli nas obserwować i widzieli jedynie zwykły pocałunek.Nie mieli pojęcia, że ta chwila była kwintesencją całego mojego życia, życia kogoś, kto nie traci nadziei, marzy i szuka własnej drogi pod słońcem.W tym jednym pocałunku odżyły wszystkie chwile szczęścia, których w życiu zaznałam.Rozebrał mnie i wszedł we mnie.Czułam jego siłę, jego lęk, jego pożądanie.Sprawiał mi lekki ból, ale to nie miało znaczenia.Podobnie jak nie miała znaczenia rozkosz, jakiej doznawałam w tej chwili.Tuliłam do siebie jego głowę i wsłuchiwałam się w jego przyśpieszony oddech, dziękując Bogu za to, że był teraz we mnie i dawał mi poczucie, jakby to się działo po raz pierwszy w życiu.Kochaliśmy się całą noc, a miłość przeplatała się ze snem i jawą.Czułam go w swoim ciele i obejmowałam go z całych sił, jakbym za wszelką cenę chciała się upewnić, że to wszystko prawda i nie dopuścić, by zniknął we mgle jak ci błędni rycerze, którzy ongiś żyli w tym zamku, przemienionym dzisiaj na hotel.Kamienne mury zdawały się opowiadać historie dam, które, roniąc łzy, wyglądały całymi dniami przez okno - wierząc, że na horyzoncie pojawi się jakiś znak, bodaj cień nadziei.Przysięgłam sobie, że nigdy nie będę żyła jak one.I nigdy go nie utracę.Zostanie ze mną na dobre i na złe, bo słyszałam głos Ducha Świętego, który przekonał mnie, że nie popełniam grzechu.Będę towarzyszką jego życia.Razem przetrzemy szlaki do lepszego świata.Będziemy mówić o Wielkiej Matce, będziemy walczyć u boku archanioła Michała, będziemy żyć niepokojem i radością pionierów.To wszystko powiedział mi głos Ducha Świętego, i zaufałam mu, gdyż-na nowo odnalazłam wiarę.CZWARTEK 9 GRUDNIA 1993Obudziłam się w jego objęciach.Słońce dawno już wstało, a z pobliskiego kościoła dobiegało bicie dzwonów.Pocałował mnie na powitanie, jego dłonie pieściły moje ciało.- Musimy ruszać w drogę - powiedział.- Dzisiaj kończą się wakacje i drogi z pewnością będą przepełnione.- Nie chcę wracać do Saragossy.Pojadę z tobą tam, dokąd musisz jechać.Wkrótce banki będą otwarte i podejmę pieniądze, by kupić sobie coś do ubrania.- Przecież powiedziałaś mi, że nie masz zbyt dużo pieniędzy.- Jakoś sobie poradzę.Muszę stanowczo zerwać z przeszłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Bowiem najwyższą cenę płaci kobieta - cenę oddania siebie samej.Siedzieliśmy długo w milczeniu, trzymając się za ręce.Czytałam w jego oczach odwieczny lęk, odziedziczony po przodkach, lęk przed prawdziwą miłością i próbami, na jakie wystawia ona mężczyznę.Czytałam porażkę ubiegłej nocy, długie lata spędzone z dala ode mnie, lata klasztorne wypełnione poszukiwaniem świata, w którym takie sprawy nie istnieją.Czytałam w jego oczach, jak tysiące razy wyobrażał sobie tę chwilę i miejsce, w którym miało się to zdarzyć, moje uczesanie może i kolor sukienki.Pragnęłam mu powiedzieć “tak”, że przyjmę go, gdyż moje serce wygrało bitwę.Miałam ochotę powiedzieć mu, jak bardzo go kochałam i jak mocno go w tej chwili pragnęłam.Ale brakło mi słów.Jak we śnie przyglądałam się walce, jaką ze sobą toczył.Wiedziałam, że wisiało nad nim widmo mojej odmowy, obawa, że mnie utraci i pamięć wszystkich bolesnych słów, które mógł nieraz słyszeć w podobnych sytuacjach.Bowiem każdy z nas musi to przeżyć i każdy gromadzi blizny w sercu.W jego oczach zapalił się ogień.Czułam, że przekracza ostatnie bariery.Uwolniłam jedną dłoń.Sięgnęłam po kieliszek i postawiłam go na samej krawędzi stołu.- Uważaj, spadnie - wykrzyknął przestraszony.- Tak, spadnie.Chcę, żebyś to ty go strącił.- Mam stłuc ten kieliszek?Stłuczenie kieliszka jest na pozór rzeczą zwyczajną, ale budzi w nas nieodmiennie niewytłumaczalne przerażenie.No bo w końcu cóż strasznego w rozbiciu zwykłego szkła, skoro tyle razy nieopatrznie już nam się to przytrafiło?- Stłuc kieliszek - powtórzył.- Ale po co?- Mogłabym wyliczyć ci wiele powodów, ale chodzi po prostu o to, by rozprysł się na kawałki.- Mam to zrobić za ciebie? - Oczywiście, że nie.Nie spuszczał z oka kieliszka stojącego na brzegu stołu, przejęty możliwością jego upadku.“Jest to pewien rytuał inicjacyjny, o którym tak lubisz mówić.To tabu.Nie tłucze się szkła celowo.W restauracji i u siebie w domu staramy się nie stawiać kieliszków na krawędzi mebli.Wymaga się od nas, abyśmy uważali i nie tłukli kieliszków.A jeśli już zdarzy się nam stłuc jakiś przez nieuwagę, to dochodzimy do wniosku, że na dobrą sprawę nic strasznego się nie stało.Kelner mówi “nie szkodzi” i nie widziałam dotąd rachunku, w który wliczono by cenę zbitego kieliszka.Tłuczenie kruchego szkła stanowi nieodłączną część naszego życia i nie mamy tego za złe ani sobie, ani komukolwiek innemu”.Uderzyłam ręką w stół.Kieliszek zachwiał się, ale nie spadł.- Uważaj! - zaprotestował.- Stłucz ten kieliszek - nalegałam uparcie.“Stłucz ten kieliszek - powtarzałam sobie w duchu.- Będzie to gest symboliczny.Zrozum, że przyszło mi potłuc w sobie coś o wiele ważniejszego niż ten marny kieliszek i teraz jestem szczęśliwa.W imię twojej wewnętrznej walki, stłucz go! Ponieważ nasi rodzice wbili nam do głowy, byśmy uważali na szklane przedmioty i uważali na siebie.Nauczyli nas, że dziecięce namiętności są niemożliwe, że nie powinniśmy nikogo odciągać od jego duchownego powołania, że zwykli ludzie nie czynią cudów i że nie wyrusza się w podróż, nie wiedząc, dokąd się zmierza.Stłucz ten kieliszek i uwolnij nas od tych przeklętych przesądów, od tej manii wyjaśniania wszystkiego i robienia tego, co podoba się innym”.- Stłucz ten kieliszek! - powtórzyłam raz jeszcze.Spojrzał mi w oczy, po czym z wolna jego dłoń przesunęła się po stole i dotknęła kieliszka.Szybkim ruchem strącił go na ziemię.Odgłos tłukącego się szkła przyciągnął uwagę wszystkich.Zamiast przeprosić, patrzył na mnie, śmiejąc się serdecznie, a ja mu wtórowałam.- Nic się nie stało - zawołał kelner obsługujący innych gości.Ale on już nie słuchał.Podniósł się z miejsca, chwycił mnie za włosy i pocałował.Przyciągnęłam go do siebie z całych sił.Wgryzłam się w jego wargi i czułam jego język w moich ustach.Był to pocałunek, na który od dawna czekałam, zrodzony u brzegu rzek naszego dzieciństwa, kiedy oboje nie wiedzieliśmy, czym jest miłość.Pocałunek, który unosił się nad nami, gdy dorastaliśmy, pocałunek, który przemierzył świat ze wspomnieniem zgubionego medalika, pocałunek, który krył się między kartkami książek wertowanych przed egzaminem konkursowym.Pocałunek, który tyle razy się zgubił i dopiero dziś się odnalazł.W tym krótkim pocałunku kryły się długie lata poszukiwań, rozczarowań, złudnych marzeń.Oddałam mu jego pocałunek z tą samą siłą.Nieliczni goście na sali musieli nas obserwować i widzieli jedynie zwykły pocałunek.Nie mieli pojęcia, że ta chwila była kwintesencją całego mojego życia, życia kogoś, kto nie traci nadziei, marzy i szuka własnej drogi pod słońcem.W tym jednym pocałunku odżyły wszystkie chwile szczęścia, których w życiu zaznałam.Rozebrał mnie i wszedł we mnie.Czułam jego siłę, jego lęk, jego pożądanie.Sprawiał mi lekki ból, ale to nie miało znaczenia.Podobnie jak nie miała znaczenia rozkosz, jakiej doznawałam w tej chwili.Tuliłam do siebie jego głowę i wsłuchiwałam się w jego przyśpieszony oddech, dziękując Bogu za to, że był teraz we mnie i dawał mi poczucie, jakby to się działo po raz pierwszy w życiu.Kochaliśmy się całą noc, a miłość przeplatała się ze snem i jawą.Czułam go w swoim ciele i obejmowałam go z całych sił, jakbym za wszelką cenę chciała się upewnić, że to wszystko prawda i nie dopuścić, by zniknął we mgle jak ci błędni rycerze, którzy ongiś żyli w tym zamku, przemienionym dzisiaj na hotel.Kamienne mury zdawały się opowiadać historie dam, które, roniąc łzy, wyglądały całymi dniami przez okno - wierząc, że na horyzoncie pojawi się jakiś znak, bodaj cień nadziei.Przysięgłam sobie, że nigdy nie będę żyła jak one.I nigdy go nie utracę.Zostanie ze mną na dobre i na złe, bo słyszałam głos Ducha Świętego, który przekonał mnie, że nie popełniam grzechu.Będę towarzyszką jego życia.Razem przetrzemy szlaki do lepszego świata.Będziemy mówić o Wielkiej Matce, będziemy walczyć u boku archanioła Michała, będziemy żyć niepokojem i radością pionierów.To wszystko powiedział mi głos Ducha Świętego, i zaufałam mu, gdyż-na nowo odnalazłam wiarę.CZWARTEK 9 GRUDNIA 1993Obudziłam się w jego objęciach.Słońce dawno już wstało, a z pobliskiego kościoła dobiegało bicie dzwonów.Pocałował mnie na powitanie, jego dłonie pieściły moje ciało.- Musimy ruszać w drogę - powiedział.- Dzisiaj kończą się wakacje i drogi z pewnością będą przepełnione.- Nie chcę wracać do Saragossy.Pojadę z tobą tam, dokąd musisz jechać.Wkrótce banki będą otwarte i podejmę pieniądze, by kupić sobie coś do ubrania.- Przecież powiedziałaś mi, że nie masz zbyt dużo pieniędzy.- Jakoś sobie poradzę.Muszę stanowczo zerwać z przeszłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]