[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Misjonarz ścigany spojrzeniami grupki dzieci ulicy.Powiedział Elspeth, że to była awantura z hinduskimi bandziorami.Nie uwierzyła.Widział to.Mniej więcej w tym samym czasie zaczął poważnie zastanawiać się nad ideami zwolenników poliginii.Może rzeczywiście na początku istniały jeszcze inne rodziny prócz tworzonej przez Adama i Ewę.Święty autor Genesis nie miał powodu zaprzątać sobie głowy tymi stworzeniami, żyły więc nie opisane i nie upamiętnione przez nikogo.Współczesne niższe rasy wykazywały tak odmienne i zróżnicowane cechy, że wniosek o ich pochodzeniu od tamtych niższych istot i przynależności do odrębnego gatunku nasuwał się niemal samorzutnie.A skoro tak, krzyżowanie się z nimi było w dwójnasób wbrew naturze, nie lepsze niż sodomia.Jak nisko upadł! Większość autorytetów podzielała pogląd o nasilającej się tendencji do bezpłodności u osobników powstałych w wyniku krzyżówek.Przynajmniej tyle.Andrew wyobrażał sobie, jak jego żółtawa córka o wielkiej głowie rodzi młode w błocie dżungli, jak jego cechy rozmywają się coraz bardziej, aż ród przez niego zapoczątkowany kończy się narodzinami martwego potworka.Tymczasem Elspeth oddalała się coraz bardziej.Przestała go pytać o zgodę w różnych sprawach, z przypominającymi małpy ludźmi rozmawiała szybko wyrzucanymi z gardła sylabami, których nie rozumiał.Nie dotykała go, za to huśtała na kolanach małpie dzieci.Czuł się tak, jakby patrzył na żonę obcującą z psem albo koniem.Później uświadomił sobie, że wybuch wojny uchronił go przed czymś strasznym.Przelatywały mu wtedy przez głowę rozmaite myśli, obrazy krwi i zemsty ze Starego Testamentu.Kajzer je rozwiał, a raczej skierował na inne tory.Karykatura w „Illustrated News”.Żądne krwi monstrum w spiczastym hełmie.Ludzie w Bombaju nigdy nie uosabiali sił ciemności w tak prostej i obrazowej formie.Andrew znienawidził Niemców z całego serca.Na jakiś czas stali się wyłącznym tematem jego ulicznych kazań.Przechodnie na bazarze patrzyli, jak z wysokości skrzyni po herbacie pomstuje na demonicznych Hunów, plując w zapamiętaniu śliną i wygrażając zaciśniętymi pięściami.Był nawet gotów przymknąć oczy na okultystyczne praktyki żony, tym bardziej że po raz pierwszy od lat uklękli razem do modlitwy.Unoszony zapałem wojennym Andrew oczekiwał, że zostanie poproszony o ofiarę.Tęsknił za ofiarą.Ale brak wyobraźni sprawił, że choć Kenneth i Duncan walczyli we Francji, nawet mu przez myśl nie przeszło, by Bóg miał zażądać jego synów.Wprawdzie Abraham położył Izaaka na ołtarzu, lecz Pan powstrzymał jego rękę.Andrew nigdy nie dostąpił łaski takiej próby i nic nie powstrzymało niemieckich karabinów maszynowych.Telegramy zadały zbyt wielki ból, by zostawić miejsce na gniew.Kiedy Elspeth oznajmiła, że nie wierzy już w jego Boga, i opowiedziała bajeczkę o reinkarnacji i srebrzystych duchach, jakaś cząstka Andrew chciała wyciągnąć ręce i przytulić ją mocno.Byle tylko chłopcy wrócili.Byle tylko zbudować pomost nad przepaścią ziejącą między nim a światem.Zamiast tego zbudował mur.Cegły, jedna na drugiej, spojone resztkami jego cnoty, przypominającej wróbla rozpaczliwie trzepocącego skrzydłami, gdy eksperymentator wypompowuje życiodajne powietrze ze szklanego pojemnika.Czuł, że nie ma wyboru.Mur dał Macfarlane’om złudzenie równowagi.Elspeth zyskała przestrzeń do prób połączenia się z synami na planie astralnym, a Andrew do rozmyślań o Bogu, winie i Rozumie.Powziął zamysł, którego realizacja miała mu wypełnić resztę czasu na ziemi.Badania fizjologicznych podstaw duchowości.Doszedł do przekonania, że wyjątkowa zdolność białego człowieka do wiary musi mieć swoje uzasadnienie w jakiejś właściwości umysłu albo ciała.Klucza do rozwiązania tej zagadki miała dostarczyć anatomia porównawcza.Andrew gorliwie przystąpił do badań.Kiedy zjawił się chłopiec, Andrew był bliski obłędu, grzęznąc w statystyce i skalach pomiarowych.Usłyszawszy hałas na podwórku, zszedł z laboratorium i obserwował zza muru, jak Elspeth oprowadza młodego oberwańca w brudnym ubraniu khaki po swojej części misji.Później zauważył, że przydzieliła mu jakieś prace wokół domu.W jego sercu natychmiast zakiełkowało podejrzenie.A kiedy odkrył, że mimo białej skóry i szlachetnych rysów twarzy dzieciak ma skażoną krew, wiedział już, że wszystkie najgorsze podejrzenia się sprawdziły.Elspeth stacza się coraz niżej.Zostanie obrabowana i oszukana.Napisał list, w którym wyłożył swoje zastrzeżenia, i wsunął go pod jej drzwi.Elspeth nie dała po sobie poznać, czy znalazła i przeczytała list.Chłopiec został.Andrew szpiegował go zza muru.Obserwował, jak się krząta, wykonując zlecone prace.Czuł się jak nawiedzony przez ducha.Przyszło mu żyć blisko istoty, której bał się najbardziej - białej, ale nie białej, pośredniego stadium między jego nieżyjącymi synami a potworkowatą córką.Pewnego dnia chłopak naprawiał na podwórku krzesło.Z domu wyszła Elspeth.Stanęła za nim i z osobliwym uśmiechem patrzyła, jak pracuje.Prawie nieświadomie wyciągnęła rękę i pogładziła go po włosach.Chłopiec podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.Andrew poczuł ściskanie w gardle.Tego popołudnia zawołał przybłędę i szorstkim głosem kazał mu pozamiatać swoją część podwórka.Wkrótce uczył Roberta poprawnej angielszczyzny w mowie i piśmie oraz podstaw kultury.W ramach eksperymentu.Chciał się przekonać, jaki wpływ na zdolności intelektualne i moralne ma jego mieszane pochodzenie (o którym ze zrozumiałych względów chłopak mówił bardzo niechętnie).Występując w roli nauczyciela, uważnie obserwował swojego ucznia.Chłopiec był zadziwiająco bystry i chętny do nauki, niemal pazerny na wiedzę.Ku swemu niepomiernemu zdziwieniu Andrew nie szczędził mu pochwal i napomnień.Poza tym chłopiec pełnił funkcję posłańca, niebiańskiego łącznika między jego światem i światem jego żony.Anioł, prawdziwy anioł.٭Po deszczach nadchodzą chłody.Po chłodach upały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Misjonarz ścigany spojrzeniami grupki dzieci ulicy.Powiedział Elspeth, że to była awantura z hinduskimi bandziorami.Nie uwierzyła.Widział to.Mniej więcej w tym samym czasie zaczął poważnie zastanawiać się nad ideami zwolenników poliginii.Może rzeczywiście na początku istniały jeszcze inne rodziny prócz tworzonej przez Adama i Ewę.Święty autor Genesis nie miał powodu zaprzątać sobie głowy tymi stworzeniami, żyły więc nie opisane i nie upamiętnione przez nikogo.Współczesne niższe rasy wykazywały tak odmienne i zróżnicowane cechy, że wniosek o ich pochodzeniu od tamtych niższych istot i przynależności do odrębnego gatunku nasuwał się niemal samorzutnie.A skoro tak, krzyżowanie się z nimi było w dwójnasób wbrew naturze, nie lepsze niż sodomia.Jak nisko upadł! Większość autorytetów podzielała pogląd o nasilającej się tendencji do bezpłodności u osobników powstałych w wyniku krzyżówek.Przynajmniej tyle.Andrew wyobrażał sobie, jak jego żółtawa córka o wielkiej głowie rodzi młode w błocie dżungli, jak jego cechy rozmywają się coraz bardziej, aż ród przez niego zapoczątkowany kończy się narodzinami martwego potworka.Tymczasem Elspeth oddalała się coraz bardziej.Przestała go pytać o zgodę w różnych sprawach, z przypominającymi małpy ludźmi rozmawiała szybko wyrzucanymi z gardła sylabami, których nie rozumiał.Nie dotykała go, za to huśtała na kolanach małpie dzieci.Czuł się tak, jakby patrzył na żonę obcującą z psem albo koniem.Później uświadomił sobie, że wybuch wojny uchronił go przed czymś strasznym.Przelatywały mu wtedy przez głowę rozmaite myśli, obrazy krwi i zemsty ze Starego Testamentu.Kajzer je rozwiał, a raczej skierował na inne tory.Karykatura w „Illustrated News”.Żądne krwi monstrum w spiczastym hełmie.Ludzie w Bombaju nigdy nie uosabiali sił ciemności w tak prostej i obrazowej formie.Andrew znienawidził Niemców z całego serca.Na jakiś czas stali się wyłącznym tematem jego ulicznych kazań.Przechodnie na bazarze patrzyli, jak z wysokości skrzyni po herbacie pomstuje na demonicznych Hunów, plując w zapamiętaniu śliną i wygrażając zaciśniętymi pięściami.Był nawet gotów przymknąć oczy na okultystyczne praktyki żony, tym bardziej że po raz pierwszy od lat uklękli razem do modlitwy.Unoszony zapałem wojennym Andrew oczekiwał, że zostanie poproszony o ofiarę.Tęsknił za ofiarą.Ale brak wyobraźni sprawił, że choć Kenneth i Duncan walczyli we Francji, nawet mu przez myśl nie przeszło, by Bóg miał zażądać jego synów.Wprawdzie Abraham położył Izaaka na ołtarzu, lecz Pan powstrzymał jego rękę.Andrew nigdy nie dostąpił łaski takiej próby i nic nie powstrzymało niemieckich karabinów maszynowych.Telegramy zadały zbyt wielki ból, by zostawić miejsce na gniew.Kiedy Elspeth oznajmiła, że nie wierzy już w jego Boga, i opowiedziała bajeczkę o reinkarnacji i srebrzystych duchach, jakaś cząstka Andrew chciała wyciągnąć ręce i przytulić ją mocno.Byle tylko chłopcy wrócili.Byle tylko zbudować pomost nad przepaścią ziejącą między nim a światem.Zamiast tego zbudował mur.Cegły, jedna na drugiej, spojone resztkami jego cnoty, przypominającej wróbla rozpaczliwie trzepocącego skrzydłami, gdy eksperymentator wypompowuje życiodajne powietrze ze szklanego pojemnika.Czuł, że nie ma wyboru.Mur dał Macfarlane’om złudzenie równowagi.Elspeth zyskała przestrzeń do prób połączenia się z synami na planie astralnym, a Andrew do rozmyślań o Bogu, winie i Rozumie.Powziął zamysł, którego realizacja miała mu wypełnić resztę czasu na ziemi.Badania fizjologicznych podstaw duchowości.Doszedł do przekonania, że wyjątkowa zdolność białego człowieka do wiary musi mieć swoje uzasadnienie w jakiejś właściwości umysłu albo ciała.Klucza do rozwiązania tej zagadki miała dostarczyć anatomia porównawcza.Andrew gorliwie przystąpił do badań.Kiedy zjawił się chłopiec, Andrew był bliski obłędu, grzęznąc w statystyce i skalach pomiarowych.Usłyszawszy hałas na podwórku, zszedł z laboratorium i obserwował zza muru, jak Elspeth oprowadza młodego oberwańca w brudnym ubraniu khaki po swojej części misji.Później zauważył, że przydzieliła mu jakieś prace wokół domu.W jego sercu natychmiast zakiełkowało podejrzenie.A kiedy odkrył, że mimo białej skóry i szlachetnych rysów twarzy dzieciak ma skażoną krew, wiedział już, że wszystkie najgorsze podejrzenia się sprawdziły.Elspeth stacza się coraz niżej.Zostanie obrabowana i oszukana.Napisał list, w którym wyłożył swoje zastrzeżenia, i wsunął go pod jej drzwi.Elspeth nie dała po sobie poznać, czy znalazła i przeczytała list.Chłopiec został.Andrew szpiegował go zza muru.Obserwował, jak się krząta, wykonując zlecone prace.Czuł się jak nawiedzony przez ducha.Przyszło mu żyć blisko istoty, której bał się najbardziej - białej, ale nie białej, pośredniego stadium między jego nieżyjącymi synami a potworkowatą córką.Pewnego dnia chłopak naprawiał na podwórku krzesło.Z domu wyszła Elspeth.Stanęła za nim i z osobliwym uśmiechem patrzyła, jak pracuje.Prawie nieświadomie wyciągnęła rękę i pogładziła go po włosach.Chłopiec podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.Andrew poczuł ściskanie w gardle.Tego popołudnia zawołał przybłędę i szorstkim głosem kazał mu pozamiatać swoją część podwórka.Wkrótce uczył Roberta poprawnej angielszczyzny w mowie i piśmie oraz podstaw kultury.W ramach eksperymentu.Chciał się przekonać, jaki wpływ na zdolności intelektualne i moralne ma jego mieszane pochodzenie (o którym ze zrozumiałych względów chłopak mówił bardzo niechętnie).Występując w roli nauczyciela, uważnie obserwował swojego ucznia.Chłopiec był zadziwiająco bystry i chętny do nauki, niemal pazerny na wiedzę.Ku swemu niepomiernemu zdziwieniu Andrew nie szczędził mu pochwal i napomnień.Poza tym chłopiec pełnił funkcję posłańca, niebiańskiego łącznika między jego światem i światem jego żony.Anioł, prawdziwy anioł.٭Po deszczach nadchodzą chłody.Po chłodach upały [ Pobierz całość w formacie PDF ]