[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zjawią się tam wszelkiego rodzaju sławni ludzie – oświadczył.– Nie sądzę, by wielu niedźwiedziom, choćby raz w życiu, zdarzyła się taka gratka.Pan Gruber pożyczył Paddingtonowi parę używanych książek o teatrze, jakie miał na składzie.Paddington nie był zbyt biegły w sztuce czytania, ale w książkach znalazł mnóstwo ilustracji, a w jednej z nich był model teatralnej sceny z grubego papieru.Złożony, gdy książka była zamknięta, model niemal sam się ustawiał w miniaturową scenę, ilekroć Paddington otworzył książkę w odpowiednim miejscu.Paddington postanowił, że jak dorośnie, zostanie aktorem.Często więc wchodził na toaletkę w swoim pokoju i przed lustrem przybierał aktorskie pozy, jakie widział w książkach o teatrze.Pani Brown miała wyrobione zdanie w tej sprawie.– Miejmy nadzieję – powiedziała do pani Bird – że będzie to przyjemna sztuka.Sama pani wie, jaki jest nasz Paddington.niezwykle serio traktuje rzeczy tego rodzaju.– Ano właśnie – odparła pani Bird.– Ja będę siedziała w domu, spokojnie słuchała radia i nic mi nie grozi.Ale dla niego będzie to przeżycie, bardzo jest łasy na nowe wrażenia.Trzeba jednak przyznać, że ostatnio dobrze się sprawował.– Wiem – powiedziała pani Brown.– I to mnie najbardziej niepokoi!Jak się okazało, sama sztuka nie przyczyniła pani Brown żadnego kłopotu.W drodze do teatru Paddington siedział nad podziw cicho.Po raz pierwszy znalazł się poza domem po zapadnięciu zmroku i po raz pierwszy zobaczył światła Londynu.Jechali samochodem – pani Brown pokazywała Paddingtonowi sławne miejsca, jakie mijali w drodze do teatru.W końcu wesoła gromadka Brownów wmaszerowała do teatralnego budynku.Paddington z radością stwierdził, że wszystko dokładnie się zgadza z opisem pana Grubera, nawet portier w generalskim mundurze, który otworzył im drzwi i zgiął się w ukłonie, gdy wchodzili do foyer[3].Paddington w odpowiedzi na ukłon portiera pomachał mu grzecznie łapą, po czym pociągnął nosem.Wszystko było wymalowane na czerwono i złoto, a teatr miał zapach przyjemny, ciepły i przyjazny.Przy szatni doszło do małego nieporozumienia, gdy się okazało, że za przechowywanie flauszowego płaszcza i walizki trzeba zapłacić sześć pensów.Szatniarka okazała się osobą po prostu źle wychowaną, kiedy Paddington zażądał zwrotu swoich rzeczy.Donośnym głosem jeszcze się wypowiadała w tej sprawie, gdy bileterka prowadziła korytarzykiem całe towarzystwo, by wskazać miejsca.Bileterka stanęła przy wejściu do łoży.– Program dla pana? – zapytała Paddingtona.– Owszem – odparł Paddington, biorąc pięć programów.– Bardzo pani dziękuję – dodał.– Czy podać kawę w czasie przerwy? – spytała bileterka.Paddingtonowi błysnęły oczy.– A jakże, proszę – powiedział przekonany, że teatr stara się dogodzić im wszystkim.Chciał się przepchnąć do loży, ale dzielna kobieta zagrodziła mu drogę.– To będzie razem dwanaście szylingów i sześć pensów – oświadczyła.– Po sześć pensów za programy i po dwa szylingi za pięć kaw.Paddington zrobił taką minę, jakby własnym uszom nie wierzył.– Dwanaście szylingów i sześć pensów – powtórzył.– Dwanaście szylingów i sześć pensów – powiedział jeszcze raz z naciskiem.– Nie ma o czym mówić, mój drogi – wtrąciła się pani Brown w obawie, że będzie nowa awantura.– Dzisiaj ja funduję.A ty wejdź do loży i usiądź sobie wygodnie.Paddington usłuchał i jak bomba wpadł do loży.Niemniej obdzielił bileterkę paroma cierpkimi spojrzeniami, kiedy układała mu poduszki na fotelu w pierwszym rzędzie loży.Mimo wszystko rad był, że przydzieliła mu fotel najbliżej sceny.Wysłał już kartkę do cioci Lucy i dołączył do niej plan widowni, który starannie przerysował z planu znalezionego w jednej z książek pana Grubera, i w rogu kopii zrobił krzyżyk z objaśnieniem „Moje miejsce”.Sala była pełna.Paddington pokiwał łapą widzom na parterze.Pani Brown wielce się zmieszała, kiedy niektórzy widzowie z dołu zaczęli pokazywać palcami na Paddingtona i machać mu rękami.– Wolałabym, żeby się powstrzymał od tych serdeczności – szepnęła mężowi.– Czy nie zechciałbyś zdjąć płaszcza? – spytał pan Brown.– Jak wyjdziesz z teatru, będzie ci zimno.Paddington stanął na fotelu.– Chyba się rozbiorę – powiedział.– Ciepło się tutaj robi.Judyta pomogła mu zdjąć płaszcz.– Uważaj na moją kanapkę z marmoladą! – zawołał Paddington, kiedy kładła płaszcz przed nim na barierce loży.Ale było już za późno.Paddington rozejrzał się z miną winowajcy.– A to ci heca! – powiedział Jonatan.– Kanapka spadła komuś na głowę.– Przechylił się przez poręcz i spojrzał w dół.– Siadła jakiemuś panu na łysinie.Ze złości o mało nie dostał apopleksji.– Och, Paddington! – pani Brown spojrzała na niego z wyrazem rozpaczy w oczach.– Po co przyniosłeś do teatru kanapki z marmoladą?– Nic nie szkodzi – wesoło odparł Paddington.– Mam więcej kanapek w drugiej kieszeni, gdyby ktoś z państwa chciał się poczęstować.Pewnie trochę się zgniotły, bo siedziałem na nich w samochodzie.– Zdaje się, że na parterze doszło do awantury – powiedział pan Brown, wyciągając szyję, by spojrzeć w dół.– Jakiś facet grozi mi pięścią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.– Zjawią się tam wszelkiego rodzaju sławni ludzie – oświadczył.– Nie sądzę, by wielu niedźwiedziom, choćby raz w życiu, zdarzyła się taka gratka.Pan Gruber pożyczył Paddingtonowi parę używanych książek o teatrze, jakie miał na składzie.Paddington nie był zbyt biegły w sztuce czytania, ale w książkach znalazł mnóstwo ilustracji, a w jednej z nich był model teatralnej sceny z grubego papieru.Złożony, gdy książka była zamknięta, model niemal sam się ustawiał w miniaturową scenę, ilekroć Paddington otworzył książkę w odpowiednim miejscu.Paddington postanowił, że jak dorośnie, zostanie aktorem.Często więc wchodził na toaletkę w swoim pokoju i przed lustrem przybierał aktorskie pozy, jakie widział w książkach o teatrze.Pani Brown miała wyrobione zdanie w tej sprawie.– Miejmy nadzieję – powiedziała do pani Bird – że będzie to przyjemna sztuka.Sama pani wie, jaki jest nasz Paddington.niezwykle serio traktuje rzeczy tego rodzaju.– Ano właśnie – odparła pani Bird.– Ja będę siedziała w domu, spokojnie słuchała radia i nic mi nie grozi.Ale dla niego będzie to przeżycie, bardzo jest łasy na nowe wrażenia.Trzeba jednak przyznać, że ostatnio dobrze się sprawował.– Wiem – powiedziała pani Brown.– I to mnie najbardziej niepokoi!Jak się okazało, sama sztuka nie przyczyniła pani Brown żadnego kłopotu.W drodze do teatru Paddington siedział nad podziw cicho.Po raz pierwszy znalazł się poza domem po zapadnięciu zmroku i po raz pierwszy zobaczył światła Londynu.Jechali samochodem – pani Brown pokazywała Paddingtonowi sławne miejsca, jakie mijali w drodze do teatru.W końcu wesoła gromadka Brownów wmaszerowała do teatralnego budynku.Paddington z radością stwierdził, że wszystko dokładnie się zgadza z opisem pana Grubera, nawet portier w generalskim mundurze, który otworzył im drzwi i zgiął się w ukłonie, gdy wchodzili do foyer[3].Paddington w odpowiedzi na ukłon portiera pomachał mu grzecznie łapą, po czym pociągnął nosem.Wszystko było wymalowane na czerwono i złoto, a teatr miał zapach przyjemny, ciepły i przyjazny.Przy szatni doszło do małego nieporozumienia, gdy się okazało, że za przechowywanie flauszowego płaszcza i walizki trzeba zapłacić sześć pensów.Szatniarka okazała się osobą po prostu źle wychowaną, kiedy Paddington zażądał zwrotu swoich rzeczy.Donośnym głosem jeszcze się wypowiadała w tej sprawie, gdy bileterka prowadziła korytarzykiem całe towarzystwo, by wskazać miejsca.Bileterka stanęła przy wejściu do łoży.– Program dla pana? – zapytała Paddingtona.– Owszem – odparł Paddington, biorąc pięć programów.– Bardzo pani dziękuję – dodał.– Czy podać kawę w czasie przerwy? – spytała bileterka.Paddingtonowi błysnęły oczy.– A jakże, proszę – powiedział przekonany, że teatr stara się dogodzić im wszystkim.Chciał się przepchnąć do loży, ale dzielna kobieta zagrodziła mu drogę.– To będzie razem dwanaście szylingów i sześć pensów – oświadczyła.– Po sześć pensów za programy i po dwa szylingi za pięć kaw.Paddington zrobił taką minę, jakby własnym uszom nie wierzył.– Dwanaście szylingów i sześć pensów – powtórzył.– Dwanaście szylingów i sześć pensów – powiedział jeszcze raz z naciskiem.– Nie ma o czym mówić, mój drogi – wtrąciła się pani Brown w obawie, że będzie nowa awantura.– Dzisiaj ja funduję.A ty wejdź do loży i usiądź sobie wygodnie.Paddington usłuchał i jak bomba wpadł do loży.Niemniej obdzielił bileterkę paroma cierpkimi spojrzeniami, kiedy układała mu poduszki na fotelu w pierwszym rzędzie loży.Mimo wszystko rad był, że przydzieliła mu fotel najbliżej sceny.Wysłał już kartkę do cioci Lucy i dołączył do niej plan widowni, który starannie przerysował z planu znalezionego w jednej z książek pana Grubera, i w rogu kopii zrobił krzyżyk z objaśnieniem „Moje miejsce”.Sala była pełna.Paddington pokiwał łapą widzom na parterze.Pani Brown wielce się zmieszała, kiedy niektórzy widzowie z dołu zaczęli pokazywać palcami na Paddingtona i machać mu rękami.– Wolałabym, żeby się powstrzymał od tych serdeczności – szepnęła mężowi.– Czy nie zechciałbyś zdjąć płaszcza? – spytał pan Brown.– Jak wyjdziesz z teatru, będzie ci zimno.Paddington stanął na fotelu.– Chyba się rozbiorę – powiedział.– Ciepło się tutaj robi.Judyta pomogła mu zdjąć płaszcz.– Uważaj na moją kanapkę z marmoladą! – zawołał Paddington, kiedy kładła płaszcz przed nim na barierce loży.Ale było już za późno.Paddington rozejrzał się z miną winowajcy.– A to ci heca! – powiedział Jonatan.– Kanapka spadła komuś na głowę.– Przechylił się przez poręcz i spojrzał w dół.– Siadła jakiemuś panu na łysinie.Ze złości o mało nie dostał apopleksji.– Och, Paddington! – pani Brown spojrzała na niego z wyrazem rozpaczy w oczach.– Po co przyniosłeś do teatru kanapki z marmoladą?– Nic nie szkodzi – wesoło odparł Paddington.– Mam więcej kanapek w drugiej kieszeni, gdyby ktoś z państwa chciał się poczęstować.Pewnie trochę się zgniotły, bo siedziałem na nich w samochodzie.– Zdaje się, że na parterze doszło do awantury – powiedział pan Brown, wyciągając szyję, by spojrzeć w dół.– Jakiś facet grozi mi pięścią [ Pobierz całość w formacie PDF ]