[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zabójca twierdził, że przylatuje, aby napiętnować kamerlinga.– Sam posłuchaj, co opowiadasz! To byłaby samobójcza misja.Maxowi nie udałoby się wydostać stąd żywym.Langdon zastanowił się nad jej słowami.Może o to właśnie chodzi.W pewnej odległości przed sobą zobaczyli stalową furtkę blokującą przejście przez tunel.Langdonowi zamarło serce.Kiedy jednak podeszli bliżej, okazało się, że starodawna kłódka wisi otwarta.Furtka bez trudu się otworzyła.Langdon odetchnął z ulgą i uświadomił sobie, że tak jak podejrzewał, ten tunel musiał być niedawno używany.Prawdopodobnie nawet dzisiaj.Nie miał już wątpliwości, że właśnie tędy wyprowadzono przerażonych kardynałów z Watykanu.Pobiegli dalej.Langdon słyszał teraz dochodzące z lewej strony odgłosy zamieszania.To plac Świętego Piotra.Byli już blisko.Dotarli do następnej furtki, tym razem cięższej, ale również otwartej.Odgłosy z placu Świętego Piotra ucichły już za ich plecami, a teraz Langdon czuł, że przechodzą pod zewnętrznym murem otaczającym Watykan.Zastanawiał się, w którym miejscu może wychodzić to starodawne przejście.W ogrodach? W bazylice? W rezydencji papieskiej?Potem bez najmniejszego ostrzeżenia tunel się skończył.Ciężkie drzwi, które zablokowały im drogę, zostały wykonane z kutego żelaza.Nawet przy ostatnich błyskach gasnącej pochodni Langdon zauważył, że były one idealnie gładkie – żadnych klamek, gałek, dziurek od klucza czy zawiasów.Poczuł przypływ paniki.W języku architektów ten rzadko spotykany rodzaj drzwi nosi nazwę senza chiave.Są to drzwi wykorzystywane do celów bezpieczeństwa, którymi przechodzi się zawsze w jedną stronę i tylko od tej strony można je otworzyć.Tym razem to była ta druga strona.Nadzieja Langdona zgasła równocześnie z pochodnią, którą trzymał w dłoni.Spojrzał na świecącą tarczę zegarka.Dwudziesta trzecia dwadzieścia dziewięć.Z okrzykiem rozczarowania rzucił pochodnię na ziemię i zaczął walić pięścią w drzwi.113Coś było nie w porządku.Porucznik Chartrand stał przed drzwiami gabinetu papieża i po niepewnej postawie żołnierzy, którzy wraz z nim pełnili tu służbę, poznał, że dręczy ich taki sam niepokój.Rocher powiedział, że spotkanie, które ochraniają, może uratować Watykan przed zniszczeniem.Porucznik nie rozumiał zatem, dlaczego instynkt ostrzega go przed niebezpieczeństwem.I dlaczego Rocher tak dziwnie się zachowuje?Coś zdecydowanie było nie w porządku.Kapitan Rocher stał po jego prawej stronie i nieruchomo wpatrywał się w przestrzeń.To nieobecne spojrzenie także było dla niego nietypowe.Chartrand ledwo go poznawał.Od godziny kapitan zupełnie nie był sobą.Jego decyzje były pozbawione sensu.Ktoś powinien być obecny przy tej rozmowie! myślał Chartrand.Słyszał, jak Maximilian Kohler zaraz po wjechaniu do gabinetu zamyka drzwi na klucz.Dlaczego Rocher na to pozwolił?Jednak nie tylko to trapiło Chartranda.Kardynałowie.Kardynałowie byli nadal zamknięci w Kaplicy Sykstyńskiej.Przecież to kompletne szaleństwo! Kamerling kazał ich ewakuować piętnaście minut temu! Kapitan zmienił jego decyzję i nawet go o tym nie powiadomił.Chartrand wyraził swoje zaniepokojenie, a wówczas kapitan o mało nie urwał mu głowy.Jednak w gwardii szwajcarskiej nigdy nie kwestionowano hierarchii, a Rocher był teraz dowódcą.Pół godziny, pomyślał Rocher, dyskretnie sprawdzając czas na swym szwajcarskim zegarku w przytłumionym blasku świec oświetlających korytarz.Proszę, pospiesz się.Chartrand żałował, że nie może usłyszeć, co się dzieje po drugiej stronie drzwi.Mimo wszystko, był przekonany, że nikt nie poradzi sobie lepiej z tym kryzysem od kamerlinga.Ten człowiek został dziś poddany próbom przekraczającym ludzkie możliwości, a jednak się nie ugiął.Odważnie stawił czoło problemowi.szczery, budzący zaufanie, wspaniały przykład dla wszystkich.Chartrand odczuwał dumę, że jest katolikiem.Iluminaci popełnili duży błąd, rzucając wyzwanie kamerlingowi Ventresce.W tej chwili myśli Chartranda zakłócił niespodziewany dźwięk.Łomotanie.Dochodziło gdzieś z dalszej części korytarza.Było stłumione i odległe, ale nieprzerwane.Rocher podniósł wzrok, odwrócił się do Chartranda i wskazał mu korytarz.Chartrand zrozumiał.Włączył latarkę i wyruszył, żeby zbadać sytuację.Łomotanie brzmiało teraz bardziej rozpaczliwie.Chartrand przebył biegiem trzydzieści metrów dzielące go od połączenia z następnym korytarzem.Hałas dochodził zza rogu, z jakiegoś miejsca za Salą Klementyńską.Zdumiało go to, gdyż znajdowało się tam tylko jedno pomieszczenie – prywatna biblioteka papieża.Od czasu śmierci Jego Świątobliwości była zamknięta.Niemożliwe, żeby ktoś tam był!Przeszedł pospiesznie drugim korytarzem, okrążył następny narożnik i podbiegł do drzwi biblioteki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl