[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyli na mnie.Wątpię, czy potrafiłbym tak bezczynnie stać i czekać, wiedząc, że mogę zginąć od broni Morgantich.Nie, to nie była prawda - na pewno bym tak nie czekał.Uśmiechnąłem się w duchu - czekała go niezła niespodzianka.Nadal szedłem ku niemu, ale zachodząc łukiem od tyłu i wtapiając się coraz bardziej w tłum.Coraz mniej i mniej osób zdawało sobie sprawę z mojej obecności i po krótkim czasie wszyscy zachowywali się tak, jakbym przestał istnieć.Żeby mnie spostrzec w tym momencie, trzeba było naprawdę wysokich umiejętności - znacznie lepszych, niż posiadali obaj magowieochroniarze.Tak poruszali się w tłumie tylko najlepsi zabójcy i najlepsi złodzieje.Mellar nie odwrócił się, gdy zniknąłem mu z pola widzenia.Stał wyprostowany i czekał na ostrze noża.Flirtował z młodą dziewczyną z domu Tsalmotha grającą głupiutką Tecklę, udając, że jej wierzy.Dziewczę spoglądało teraz na niego naprawdę ogłupione, gdyż zamilkł w połowie zdania.A potem zaczął się uśmiechać.Teraz, Aliera.Już się robi.Oby Verra ochroniła duszę tej, która była moją siostrą.Uśmiech zniknął z twarzy Mellara, gdy ponad gwar wypełniający salę wzbił się ostry i zdecydowanie pijany głos:- Gdzie on jest? Gdzie to ścierwo, które hańbi honor mojego kuzyna?!Przed Aliera otwarła się wolna droga, zupełnie jak za sprawą magii.Zobaczyłem zaskoczoną Nekromantkę - nieczęsto spotykany widok.Może by coś zrobiła, by przeszkodzić Alierze, lecz była za daleko.A właśnie: za daleko.Loiosh?Jestem zajęty! Próbuję się do ciebie dostać, ale ci tu uparli się.Więc nie próbuj.Nie możemy ryzykować, najlepiej ukryj się i przeczekaj.Ale.Nie!Oboje z Alierą zbliżaliśmy się do Morrolana - ona otwarcie z przodu, ja skrycie od tyłu.Powodzenia, szefie.Zająłem pozycję i zobaczyłem, że Mellar już nie jest spokojny ani odprężony - musiał rozpoznać broń w dłoni Aliery.Podejrzewam, że wszyscy w sali ją rozpoznali.Usłyszałem, jak Mełlar klnie pod nosem.- Powstrzymajcie ją! - polecił swym ochroniarzom.Obaj zagrodzili Alierze drogę.A raczej próbowali, bo ona była szybsza - z jej uniesionej nagle lewej dłoni wystrzeliła zielona błyskawica i zobaczyłem coś, o czym dotąd jedynie słyszałem: błyskawica rozdzieliła się w locie i trafiła w pierś obu magów równocześnie.Polecieli do tyłu i ciężko łupnęli o posadzkę.Gdyby dać im chwilę czasu, pojęliby, że Alierą nie może być pijana, skoro posługuje się magią z taką wprawą.Ale tego czasu nie mieli.Choć musiałem przyznać, że byli dobrzy - zdołali częściowo zablokować cios i przeżyli.Ba, nawet zaczynali podnosić się na nogi.W tym momencie Cawti, moja droga żona i do niedawna “Sztylet Jherega”, uderzyła.Cicho, szybko i idealnie.Wątpię, by ktokolwiek to zauważył - wszyscy gapili się na Alierę wywijającą Pathfinderem nad głową.Ja wiedziałem, co nastąpi, dlatego dostrzegłem, że jeden z wstających nie dokończył ruchu, tylko padł z powrotem, próbował krzyknąć - odkrył, że nie może, i znieruchomiał z artystycznie poderżniętym gardłem.Zaraz potem poczułem mrowienie - znak, że iluzja Daymara zaczęła działać.Daymar rzucił natychmiast drugą i martwy mag zniknął.O dwa kroki od niego stałem ja, wyglądając tak jak on.Razem z moim “partnerem”, który pozbierał się tymczasem, ruszyliśmy ku Mellarowi, ale oczywiste było, że nie zdążymy.Podejrzewałem, że mojego “partnera” wzrusza to bardziej niż mnie.Mellar także zorientował się, że Alierą dotrze do niego pierwsza.Pozostały mu tylko dwie możliwości - pozwolić jej się zabić i zaprzepaścić kilkaset lat wysiłków lub walczyć.Wybór był prosty.Dobył rapier i przyjął stosowną pozycję - wiedział, że musi ją zabić lub tak ciężko zranić, by nie była zdolna do dalszej walki.Wiedział także, że jego jedyną szansą jest zrobić to tak, by można ją było ożywić, czyli nie mógł zadać żadnych ciosów i w miarę możności ciąć tak, by czegoś nie odrąbać.Musiał teraz gorączkowo planować taktykę walki i obserwować jej poczynania.- Milady, jest pani pijana.- zaczął, próbując zyskać na czasie, ale nie dała mu skończyć i zaatakowała natychmiast, gdy tylko znalazła się dość blisko.Pathfinder zatoczył łuk, celując w prawą stronę głowy - gdyby atak był bardziej wyrafinowany lub Mellar okazał się nieco wolniejszy, ten cios załatwiłby sprawę.Sparował go jednakże na czas, a Alierą poszła za ciosem i odsłoniła się częściowo.Był zbyt dobrym szermierzem, by nie skorzystać z okazji.A na lewym przedramieniu miał sprężynową pochwę.Jeden gwałtowny ruch lewej ręki i trzymał w dłoni sztylet - kontynuacja tego ruchu i ostrze zagłębiło się w brzuchu Aliery.Tuż zanim trafił, musiał zdać sobie sprawę, że coś jest nie w porządku, ale nic już nie był w stanie na to poradzić.A potem już wiedział.Nawet ja poczułem w umyśle radość świadomości przebywającej w użytej broni Morgantich.Alierą krzyknęła.Mogło to być zagrane, mogło być prawdziwe, ale był to naprawdę przeraźliwy krzyk.Wstrząsnął mną, ale bardziej zszokował mnie wyraz jej twarzy, gdy ostrze zagłębiło się w jej ciało.Mellar próbował je wyszarpnąć, ale okazało się to niemożliwe - sztylet po prostu nie chciał wyjść.Aliera osunęła się na posadzkę i umilkła.Sztylet bez oporu opuścił jej ciało i teraz Mellar stał nad zwłokami z bronią Morgantich w garści i tak głupim wyrazem twarzy, że miło było popatrzeć.Przez sekundę panowała cisza i bezruch.Mellar gapił się na sztylet.Ja i drugi ochroniarz znieruchomieliśmy o dwa kroki od niego i gapiliśmy się na niego.A wszyscy pozostali gapili się albo na nas, albo na ciało Aliery.Do Mellara dotarło, że właśnie stracił ochronę Morrolana - teraz każdy mógł go zabić, tylko musiał się pospieszyć, bowiem gdy tylko Morrolan dowie się, co zaszło, zrobi to własnoręcznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Czyli na mnie.Wątpię, czy potrafiłbym tak bezczynnie stać i czekać, wiedząc, że mogę zginąć od broni Morgantich.Nie, to nie była prawda - na pewno bym tak nie czekał.Uśmiechnąłem się w duchu - czekała go niezła niespodzianka.Nadal szedłem ku niemu, ale zachodząc łukiem od tyłu i wtapiając się coraz bardziej w tłum.Coraz mniej i mniej osób zdawało sobie sprawę z mojej obecności i po krótkim czasie wszyscy zachowywali się tak, jakbym przestał istnieć.Żeby mnie spostrzec w tym momencie, trzeba było naprawdę wysokich umiejętności - znacznie lepszych, niż posiadali obaj magowieochroniarze.Tak poruszali się w tłumie tylko najlepsi zabójcy i najlepsi złodzieje.Mellar nie odwrócił się, gdy zniknąłem mu z pola widzenia.Stał wyprostowany i czekał na ostrze noża.Flirtował z młodą dziewczyną z domu Tsalmotha grającą głupiutką Tecklę, udając, że jej wierzy.Dziewczę spoglądało teraz na niego naprawdę ogłupione, gdyż zamilkł w połowie zdania.A potem zaczął się uśmiechać.Teraz, Aliera.Już się robi.Oby Verra ochroniła duszę tej, która była moją siostrą.Uśmiech zniknął z twarzy Mellara, gdy ponad gwar wypełniający salę wzbił się ostry i zdecydowanie pijany głos:- Gdzie on jest? Gdzie to ścierwo, które hańbi honor mojego kuzyna?!Przed Aliera otwarła się wolna droga, zupełnie jak za sprawą magii.Zobaczyłem zaskoczoną Nekromantkę - nieczęsto spotykany widok.Może by coś zrobiła, by przeszkodzić Alierze, lecz była za daleko.A właśnie: za daleko.Loiosh?Jestem zajęty! Próbuję się do ciebie dostać, ale ci tu uparli się.Więc nie próbuj.Nie możemy ryzykować, najlepiej ukryj się i przeczekaj.Ale.Nie!Oboje z Alierą zbliżaliśmy się do Morrolana - ona otwarcie z przodu, ja skrycie od tyłu.Powodzenia, szefie.Zająłem pozycję i zobaczyłem, że Mellar już nie jest spokojny ani odprężony - musiał rozpoznać broń w dłoni Aliery.Podejrzewam, że wszyscy w sali ją rozpoznali.Usłyszałem, jak Mełlar klnie pod nosem.- Powstrzymajcie ją! - polecił swym ochroniarzom.Obaj zagrodzili Alierze drogę.A raczej próbowali, bo ona była szybsza - z jej uniesionej nagle lewej dłoni wystrzeliła zielona błyskawica i zobaczyłem coś, o czym dotąd jedynie słyszałem: błyskawica rozdzieliła się w locie i trafiła w pierś obu magów równocześnie.Polecieli do tyłu i ciężko łupnęli o posadzkę.Gdyby dać im chwilę czasu, pojęliby, że Alierą nie może być pijana, skoro posługuje się magią z taką wprawą.Ale tego czasu nie mieli.Choć musiałem przyznać, że byli dobrzy - zdołali częściowo zablokować cios i przeżyli.Ba, nawet zaczynali podnosić się na nogi.W tym momencie Cawti, moja droga żona i do niedawna “Sztylet Jherega”, uderzyła.Cicho, szybko i idealnie.Wątpię, by ktokolwiek to zauważył - wszyscy gapili się na Alierę wywijającą Pathfinderem nad głową.Ja wiedziałem, co nastąpi, dlatego dostrzegłem, że jeden z wstających nie dokończył ruchu, tylko padł z powrotem, próbował krzyknąć - odkrył, że nie może, i znieruchomiał z artystycznie poderżniętym gardłem.Zaraz potem poczułem mrowienie - znak, że iluzja Daymara zaczęła działać.Daymar rzucił natychmiast drugą i martwy mag zniknął.O dwa kroki od niego stałem ja, wyglądając tak jak on.Razem z moim “partnerem”, który pozbierał się tymczasem, ruszyliśmy ku Mellarowi, ale oczywiste było, że nie zdążymy.Podejrzewałem, że mojego “partnera” wzrusza to bardziej niż mnie.Mellar także zorientował się, że Alierą dotrze do niego pierwsza.Pozostały mu tylko dwie możliwości - pozwolić jej się zabić i zaprzepaścić kilkaset lat wysiłków lub walczyć.Wybór był prosty.Dobył rapier i przyjął stosowną pozycję - wiedział, że musi ją zabić lub tak ciężko zranić, by nie była zdolna do dalszej walki.Wiedział także, że jego jedyną szansą jest zrobić to tak, by można ją było ożywić, czyli nie mógł zadać żadnych ciosów i w miarę możności ciąć tak, by czegoś nie odrąbać.Musiał teraz gorączkowo planować taktykę walki i obserwować jej poczynania.- Milady, jest pani pijana.- zaczął, próbując zyskać na czasie, ale nie dała mu skończyć i zaatakowała natychmiast, gdy tylko znalazła się dość blisko.Pathfinder zatoczył łuk, celując w prawą stronę głowy - gdyby atak był bardziej wyrafinowany lub Mellar okazał się nieco wolniejszy, ten cios załatwiłby sprawę.Sparował go jednakże na czas, a Alierą poszła za ciosem i odsłoniła się częściowo.Był zbyt dobrym szermierzem, by nie skorzystać z okazji.A na lewym przedramieniu miał sprężynową pochwę.Jeden gwałtowny ruch lewej ręki i trzymał w dłoni sztylet - kontynuacja tego ruchu i ostrze zagłębiło się w brzuchu Aliery.Tuż zanim trafił, musiał zdać sobie sprawę, że coś jest nie w porządku, ale nic już nie był w stanie na to poradzić.A potem już wiedział.Nawet ja poczułem w umyśle radość świadomości przebywającej w użytej broni Morgantich.Alierą krzyknęła.Mogło to być zagrane, mogło być prawdziwe, ale był to naprawdę przeraźliwy krzyk.Wstrząsnął mną, ale bardziej zszokował mnie wyraz jej twarzy, gdy ostrze zagłębiło się w jej ciało.Mellar próbował je wyszarpnąć, ale okazało się to niemożliwe - sztylet po prostu nie chciał wyjść.Aliera osunęła się na posadzkę i umilkła.Sztylet bez oporu opuścił jej ciało i teraz Mellar stał nad zwłokami z bronią Morgantich w garści i tak głupim wyrazem twarzy, że miło było popatrzeć.Przez sekundę panowała cisza i bezruch.Mellar gapił się na sztylet.Ja i drugi ochroniarz znieruchomieliśmy o dwa kroki od niego i gapiliśmy się na niego.A wszyscy pozostali gapili się albo na nas, albo na ciało Aliery.Do Mellara dotarło, że właśnie stracił ochronę Morrolana - teraz każdy mógł go zabić, tylko musiał się pospieszyć, bowiem gdy tylko Morrolan dowie się, co zaszło, zrobi to własnoręcznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]