[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po paru sekundach potwierdziła to, mówiąc:- A więc pan wie?- O tym, dlaczego wasz atak na mnie skończył się, jak się skończył, i co to oznacza? - upewniłem się.- Tak.- Wiem.- Więc rozumie pan, dlaczego obie zmuszone jesteśmy jak najszybciej pana opuścić.Mamy pewną sprawę do.- Jak się tego dowiedziałaś, pani? - przerwałem jej.- Powiedziano mi.- To wiem.Chodzi mi o to, kto.- Przyrzekłam nie mówić.- Cholera!- Proszę nam wyba.- Moment, jeśli łaska.Muszę pomyśleć.Coś muszę wam obu powiedzieć, nim wyjdziecie, tylko zapomniałem.- Proszę się więc pospieszyć.Zignorowałem pytające spojrzenie Cawti, skupiłem się.i złapałem telepatycznie, kogo chciałem.- Morrolan! Wracaj do biblioteki! Szybko!- Dlaczego?- Nie mam czasu tłumaczyć.Zjaw się natychmiast!I zaraz zerwałem połączenie, by nawiązać drugie.- Aliera, kłopoty w bibliotece.Morrolan jest w drodze, ale ty powinnaś przybyć jak najszybciej!Obojętne czy była niewinna, czy nie - powinna chcieć powstrzymać Norathar.A przynajmniej taką miałem nadzieję.Trzeba przyznać, że oboje potraktowali moje wezwanie poważnie.W mniej niż dziesięć sekund od złapania Morrolan wpadł przez gwałtownie otwarte drzwi, a Aliera zjawiła się tuż za nim.W przeciwieństwie do swego kuzyna miała w dłoni osiem stóp czarno oksydowanej stali.Oboje spojrzeli na mnie pytająco.- Co się stało, Vlad? - spytał Morrolan.- Lady Norathar ma zamiar udać się właśnie zapolować na Jheregi.- I co w tym.- zaczął Morrolan.- A to, że Rada Domu Smoka.- przerwałem mu.- To nie pański interes, lordzie Taltos - oznajmiła zimno Norathar z dłonią na rękojeści rapiera.-.przywróciła jej należną pozycję jako Smokowi, ale.Norathar dobyła broni.Loiosh syknął i sprężył się do lotu, a na twarzy Cawti widać było rozterkę.W następnej sekundzie w dłoni Morrolana był już Blackwand.Wykonał nim krótki ruch ku Norathar i jej rapier wbił się głęboko w drewnianą kolumnę zdobiącą ścianę.Sądząc po minie Norathar, nie miała z tym nic wspólnego.- Pani, w Czarnym Zamku nie zezwalam na zabijanie swoich gości inaczej niż w dokładnie kontrolowanych warunkach, tak by można ich było natychmiast ożywić -oświadczył formalnie.- Co więcej, jako lady z Domu Smoka winnaś pamiętać zasady gościnności.Norathar skłoniła się po sekundowym wahaniu.- Doskonale - oświadczyła.Po czym wyszarpnęła rapier z kolumny i schowała go do pochwy oszczędnymi ruchami Jherega, bez widowiskowej elegancji Smoka.- W takim razie państwo wybaczą moje nagłe odejście.Chodź, siostro.- Powstrzymaj ją, Aliera! - wrzasnąłem rozpaczliwie.Ledwie skończyłem, Morrolan spojrzał pytająco na Alierę.- Co zrobiłaś? - zaciekawił się.- Założyłam blok na teleportację z Czarnego Zamku - poinformowała go.- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.Norathar wpierw wytrzeszczyła oczy, a potem zmrużyła je w szparki.- Lordzie Morrolan - odezwała się formalnie.- Jestem zmuszona nalegać.- Och, do cholery, może przestałabyś się miotać choć na trzydzieści sekund, żebym mógł dokończyć zdanie.pani - warknąłem, dodając ostatnie słowo prawie jak obelgę.- Dlaczego?- A dlaczego nie?Spojrzała na mnie groźnie.Nie zrobiło to na mnie wrażenia - lordowie z Domu Smoka gapią się tak na mnie, odkąd skończyłem dziewiętnaście lat.Nie czekając, aż coś wymyśli, dokończyłem:- Rada zdecydowała obserwować ją przez okres próbny, nim oficjalnie ogłosi ją następczynią tronu.Jeżeli teraz zacznie polowanie na Larisa, jak ma zamiar, to na pewno nie zostanie następczynią.Uważałem, że oboje powinniście dowiedzieć się o tym przed, a nie po fakcie.Przynajmniej macie okazję przemówić jej do rozsądku, zanim zrobi coś, czego już nie da się cofnąć.To wszystko.Teraz kłóćcie się, ile wola, a ja poszukam spokojniejszego miejsca.I wyszedłem.W pobliżu wejścia do zamku znalazłem niewielką pustą komnatę z butelką taniego wina uprzejmie stojącą na stole.Nalałem sobie i wypiłem duszkiem, snując ponure prognozy.Butelka była w połowie opróżniona, gdy ktoś zaklaskał z drugiej strony drzwi.Zignorowałem to.Zaklaskał powtórnie.Też to zignorowałem.Drzwi otworzyły się, ale nim zdążyłem bluznąć, rozpoznałem Cawti.Usiadła obok.- Jak mnie znalazłaś?- Loiosh mi pomógł.- Aha.I na czym stanęło?- Norathar zgodziła się poczekać dwa dni, nim zrobi cokolwiek.Aliera także.- Ślicznie.- Vladimir?- Tak?- Dlaczego to zrobiłeś?- Co zrobiłem? Powstrzymałem ją?- Tak.Przecież gdyby zabiła Larisa, miałbyś spokój.- Nie zabiłaby go, boby go nie znalazła.To samo dotyczy ciebie i Aliery.On się naprawdę dobrze zaszył.- Mimo to im więcej szukających.- nie dokończyła.A ja nie podjąłem tematu.Po jakiejś minucie przypomniałem sobie o dobrych manierach i też jej nalałem cienkusza.Upiła drobniutki łyczek, trzymając kielich kciukiem i palcem wskazującym za nóżkę i odchylając mały palec w bok, jak to należało do dworskiej mody.I cały czas wpatrywała się we mnie.- Dlaczego? - powtórzyła.- Nie wiem.ale po co ma sobie rujnować szansę, niczego nie zyskując?- Kim ona jest dla ciebie?- Twoją partnerką.- Oh.Odstawiła kielich i wstała.Podeszła do mojego krzesła i przez moment przyglądała mi się z góry.Potem przyklęknęła na jedno kolano, wzięła moją prawą dłoń w obie swoje, pocałowała ją i potarła o policzek.Już miałem ją zapytać, czy mam ją pogłaskać po głowie albo co, ale Loiosh niespodziewanie palnął mnie łbem w grdykę i straciłem zdolność wymowy.A Cawti uniosła głowę i powiedziała:- Vladimir, byłabym najszczęśliwszą z kobiet, gdybyś zgodził się zostać moim mężem.Jakieś trzysta lat później (subiektywnie) zdołałem wychrypieć:- Co?!- Chcę wyjść za ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Po paru sekundach potwierdziła to, mówiąc:- A więc pan wie?- O tym, dlaczego wasz atak na mnie skończył się, jak się skończył, i co to oznacza? - upewniłem się.- Tak.- Wiem.- Więc rozumie pan, dlaczego obie zmuszone jesteśmy jak najszybciej pana opuścić.Mamy pewną sprawę do.- Jak się tego dowiedziałaś, pani? - przerwałem jej.- Powiedziano mi.- To wiem.Chodzi mi o to, kto.- Przyrzekłam nie mówić.- Cholera!- Proszę nam wyba.- Moment, jeśli łaska.Muszę pomyśleć.Coś muszę wam obu powiedzieć, nim wyjdziecie, tylko zapomniałem.- Proszę się więc pospieszyć.Zignorowałem pytające spojrzenie Cawti, skupiłem się.i złapałem telepatycznie, kogo chciałem.- Morrolan! Wracaj do biblioteki! Szybko!- Dlaczego?- Nie mam czasu tłumaczyć.Zjaw się natychmiast!I zaraz zerwałem połączenie, by nawiązać drugie.- Aliera, kłopoty w bibliotece.Morrolan jest w drodze, ale ty powinnaś przybyć jak najszybciej!Obojętne czy była niewinna, czy nie - powinna chcieć powstrzymać Norathar.A przynajmniej taką miałem nadzieję.Trzeba przyznać, że oboje potraktowali moje wezwanie poważnie.W mniej niż dziesięć sekund od złapania Morrolan wpadł przez gwałtownie otwarte drzwi, a Aliera zjawiła się tuż za nim.W przeciwieństwie do swego kuzyna miała w dłoni osiem stóp czarno oksydowanej stali.Oboje spojrzeli na mnie pytająco.- Co się stało, Vlad? - spytał Morrolan.- Lady Norathar ma zamiar udać się właśnie zapolować na Jheregi.- I co w tym.- zaczął Morrolan.- A to, że Rada Domu Smoka.- przerwałem mu.- To nie pański interes, lordzie Taltos - oznajmiła zimno Norathar z dłonią na rękojeści rapiera.-.przywróciła jej należną pozycję jako Smokowi, ale.Norathar dobyła broni.Loiosh syknął i sprężył się do lotu, a na twarzy Cawti widać było rozterkę.W następnej sekundzie w dłoni Morrolana był już Blackwand.Wykonał nim krótki ruch ku Norathar i jej rapier wbił się głęboko w drewnianą kolumnę zdobiącą ścianę.Sądząc po minie Norathar, nie miała z tym nic wspólnego.- Pani, w Czarnym Zamku nie zezwalam na zabijanie swoich gości inaczej niż w dokładnie kontrolowanych warunkach, tak by można ich było natychmiast ożywić -oświadczył formalnie.- Co więcej, jako lady z Domu Smoka winnaś pamiętać zasady gościnności.Norathar skłoniła się po sekundowym wahaniu.- Doskonale - oświadczyła.Po czym wyszarpnęła rapier z kolumny i schowała go do pochwy oszczędnymi ruchami Jherega, bez widowiskowej elegancji Smoka.- W takim razie państwo wybaczą moje nagłe odejście.Chodź, siostro.- Powstrzymaj ją, Aliera! - wrzasnąłem rozpaczliwie.Ledwie skończyłem, Morrolan spojrzał pytająco na Alierę.- Co zrobiłaś? - zaciekawił się.- Założyłam blok na teleportację z Czarnego Zamku - poinformowała go.- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.Norathar wpierw wytrzeszczyła oczy, a potem zmrużyła je w szparki.- Lordzie Morrolan - odezwała się formalnie.- Jestem zmuszona nalegać.- Och, do cholery, może przestałabyś się miotać choć na trzydzieści sekund, żebym mógł dokończyć zdanie.pani - warknąłem, dodając ostatnie słowo prawie jak obelgę.- Dlaczego?- A dlaczego nie?Spojrzała na mnie groźnie.Nie zrobiło to na mnie wrażenia - lordowie z Domu Smoka gapią się tak na mnie, odkąd skończyłem dziewiętnaście lat.Nie czekając, aż coś wymyśli, dokończyłem:- Rada zdecydowała obserwować ją przez okres próbny, nim oficjalnie ogłosi ją następczynią tronu.Jeżeli teraz zacznie polowanie na Larisa, jak ma zamiar, to na pewno nie zostanie następczynią.Uważałem, że oboje powinniście dowiedzieć się o tym przed, a nie po fakcie.Przynajmniej macie okazję przemówić jej do rozsądku, zanim zrobi coś, czego już nie da się cofnąć.To wszystko.Teraz kłóćcie się, ile wola, a ja poszukam spokojniejszego miejsca.I wyszedłem.W pobliżu wejścia do zamku znalazłem niewielką pustą komnatę z butelką taniego wina uprzejmie stojącą na stole.Nalałem sobie i wypiłem duszkiem, snując ponure prognozy.Butelka była w połowie opróżniona, gdy ktoś zaklaskał z drugiej strony drzwi.Zignorowałem to.Zaklaskał powtórnie.Też to zignorowałem.Drzwi otworzyły się, ale nim zdążyłem bluznąć, rozpoznałem Cawti.Usiadła obok.- Jak mnie znalazłaś?- Loiosh mi pomógł.- Aha.I na czym stanęło?- Norathar zgodziła się poczekać dwa dni, nim zrobi cokolwiek.Aliera także.- Ślicznie.- Vladimir?- Tak?- Dlaczego to zrobiłeś?- Co zrobiłem? Powstrzymałem ją?- Tak.Przecież gdyby zabiła Larisa, miałbyś spokój.- Nie zabiłaby go, boby go nie znalazła.To samo dotyczy ciebie i Aliery.On się naprawdę dobrze zaszył.- Mimo to im więcej szukających.- nie dokończyła.A ja nie podjąłem tematu.Po jakiejś minucie przypomniałem sobie o dobrych manierach i też jej nalałem cienkusza.Upiła drobniutki łyczek, trzymając kielich kciukiem i palcem wskazującym za nóżkę i odchylając mały palec w bok, jak to należało do dworskiej mody.I cały czas wpatrywała się we mnie.- Dlaczego? - powtórzyła.- Nie wiem.ale po co ma sobie rujnować szansę, niczego nie zyskując?- Kim ona jest dla ciebie?- Twoją partnerką.- Oh.Odstawiła kielich i wstała.Podeszła do mojego krzesła i przez moment przyglądała mi się z góry.Potem przyklęknęła na jedno kolano, wzięła moją prawą dłoń w obie swoje, pocałowała ją i potarła o policzek.Już miałem ją zapytać, czy mam ją pogłaskać po głowie albo co, ale Loiosh niespodziewanie palnął mnie łbem w grdykę i straciłem zdolność wymowy.A Cawti uniosła głowę i powiedziała:- Vladimir, byłabym najszczęśliwszą z kobiet, gdybyś zgodził się zostać moim mężem.Jakieś trzysta lat później (subiektywnie) zdołałem wychrypieć:- Co?!- Chcę wyjść za ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]