[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To był problem.Deet trafiła do biblioteki, wykonując badanianaukowe - przyłączyła się do pracowników, by potwierdzić swoją teorię formowania społeczności.Ale zadanie byłoby niewykonalne, gdyby sama nie stała się członkiem bibliotecznej społeczności.To właśnie skłonność do poświęceń dla nauki zbliżyła go do Deet.A teraz ta sama skłonność mu ją odbiera.Bardziej by cierpiała, porzucając bibliotekę, niż tracąc Leyela.Nieprawda.Nieprawda, powiedział sobie surowo.Użalanie się nad sobą prowadzi do samookłamywania.Prawdą jest coś wręcz przeciwnego: bardziej by cierpiała, tracąc Leyela, niż opuszczając społeczność bibliotekarzy.Dlatego właśnie zgodziła się lecieć na Terminusa.Ale czy można mieć do niej żal, że cieszy się, iż nie musi dokonywać wyboru? Jest zadowolona, że może zachować jedno i drugie?Ale chociaż stłumił najgorsze, wypływające z rozczarowania myśli, nie potrafił do końca uciszyć tonu złośliwości w swych słowach.- A skąd będziesz wiedziała, że eksperyment dobiegł końca?Zmarszczyła brwi.- On się nigdy nie skończy, Leyelu.One naprawdę są bibliotekarkami.Nie podniosę ich za ogonki, jak myszy, i nie włożę do klatek, kiedy zakończę doświadczenie.W pewnym momencie po prostu się wycofam i napiszę swoją książkę.- Naprawdę?- Naprawdę napiszę? Pisywałam już książki i myślę, że uda mi się znowu.- Czy naprawdę się wycofasz?- Kiedy? Teraz? Czy to ma być próba mojej miłości do ciebie? Jesteś zazdrosny o moją przyjaźń z Rinjy, z Animet, Fin i Urik?Nie! Nie oskarżaj mnie o takie dziecinne, egoistyczne uczucia! Ale zanim jeszcze zdążył zaprzeczyć, zrozumiał, że zaprzeczenie byłoby fałszem.- Czasami rzeczywiście jestem zazdrosny, Deet.Czasami wydaje mi się, że z nimi jesteś szczęśliwsza.A ponieważ wyznał to szczerze, coś, co mogło się zmienić w kłótnię, pozostało rozmową.- Ależ jestem, Leyelu - odparła z równą szczerością.- Ponieważ kiedy jestem z nimi, tworzę coś nowego, tworzę coś wspólnie.To podniecające, pobudzające.Codziennie odkrywam coś nowego w każdym ich słowie, w każdym uśmiechu, każdej uronionej łzie, każdym znaku, że bycie jedną z “nas" to najważniejszy fakt ich życia.- Nie mogę z tym konkurować.- Nie, Leyelu, nie możesz.Ale możesz to dopełnić.Ponieważ wszystko to nie miałoby znaczenia, byłoby bardziej frustrujące niż radosne, gdybym nie mogła codziennie wracać do ciebie i opowiadać, co się zdarzyło.Ty zawsze rozumiesz, co to oznacza, zawsze się cieszysz, nadajesz wagę moim doświadczeniom.- Jestem twoją publicznością.Jak ojciec.- Tak, staruszku.Jak mąż.Jak dziecko.Jak ktoś, kogo kocham najbardziej na świecie.Jesteś dla mnie korzeniem.Tam udaję odważną, pokazuję światu tylko gałęzie i zielone liście w słońcu, ale wracam tutaj, żeby wysysać wodę z twojej gleby.- Leyel Forska, osmotyczne źródło.Ty jesteś drzewem, ja brudną ziemią.- Ale pełną nawozów.Pocałowała go, a ten pocałunek przypomniał mu dawne lata.Był zaproszeniem, które przyjął z radością.Fragment podłogi posłużył im jako zaimprowizowane łóżko.Potem leżał obok niej, ramieniem obejmując ją w talii i wspierając głowę na jej ramieniu, muskając wargami skórę jej piersi.Pamiętał czasy, kiedy piersi miała małe i jędrne, wyrastające niczym niewielkie pomniki jej potencjału.Teraz, gdy leżała na plecach, zmieniły się w ruinę - zniszczone latami i spływające na boki, opierające się na ramionach.- Jesteś cudowną kobietą - szepnął, łaskocząc ją wargami.Ich obwisłe, sflaczałe ciała zdolne były do większej namiętnościniż dawniej, kiedy pozostawały jeszcze silne i twarde.Przedtem mieli tylko potencjał.To właśnie kochamy w młodym ciele: kuszący potencjał.Teraz ciało jest dokonaniem.Troje zdrowych dzieci - kwiaty, potem owoce tego drzewa - odeszło i zapuściło korzenie gdzie indziej.Napięcie młodości może teraz ustąpić rozluźnieniu.W ich miłości nie było już obietnic, jedynie spełnienia.- Nawiasem mówiąc, to był rytuał - szepnęła mu prosto w ucho.- Podtrzymywanie więzów społecznych.- Czyli jestem jeszcze jednym eksperymentem?- I to udanym.Sprawdzam, czy nasza mała społeczność przetrwa do chwili, aż jedno z nas padnie.- A jeśli ty umrzesz pierwsza? Kto wtedy napisze artykuł?- Ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.To był problem.Deet trafiła do biblioteki, wykonując badanianaukowe - przyłączyła się do pracowników, by potwierdzić swoją teorię formowania społeczności.Ale zadanie byłoby niewykonalne, gdyby sama nie stała się członkiem bibliotecznej społeczności.To właśnie skłonność do poświęceń dla nauki zbliżyła go do Deet.A teraz ta sama skłonność mu ją odbiera.Bardziej by cierpiała, porzucając bibliotekę, niż tracąc Leyela.Nieprawda.Nieprawda, powiedział sobie surowo.Użalanie się nad sobą prowadzi do samookłamywania.Prawdą jest coś wręcz przeciwnego: bardziej by cierpiała, tracąc Leyela, niż opuszczając społeczność bibliotekarzy.Dlatego właśnie zgodziła się lecieć na Terminusa.Ale czy można mieć do niej żal, że cieszy się, iż nie musi dokonywać wyboru? Jest zadowolona, że może zachować jedno i drugie?Ale chociaż stłumił najgorsze, wypływające z rozczarowania myśli, nie potrafił do końca uciszyć tonu złośliwości w swych słowach.- A skąd będziesz wiedziała, że eksperyment dobiegł końca?Zmarszczyła brwi.- On się nigdy nie skończy, Leyelu.One naprawdę są bibliotekarkami.Nie podniosę ich za ogonki, jak myszy, i nie włożę do klatek, kiedy zakończę doświadczenie.W pewnym momencie po prostu się wycofam i napiszę swoją książkę.- Naprawdę?- Naprawdę napiszę? Pisywałam już książki i myślę, że uda mi się znowu.- Czy naprawdę się wycofasz?- Kiedy? Teraz? Czy to ma być próba mojej miłości do ciebie? Jesteś zazdrosny o moją przyjaźń z Rinjy, z Animet, Fin i Urik?Nie! Nie oskarżaj mnie o takie dziecinne, egoistyczne uczucia! Ale zanim jeszcze zdążył zaprzeczyć, zrozumiał, że zaprzeczenie byłoby fałszem.- Czasami rzeczywiście jestem zazdrosny, Deet.Czasami wydaje mi się, że z nimi jesteś szczęśliwsza.A ponieważ wyznał to szczerze, coś, co mogło się zmienić w kłótnię, pozostało rozmową.- Ależ jestem, Leyelu - odparła z równą szczerością.- Ponieważ kiedy jestem z nimi, tworzę coś nowego, tworzę coś wspólnie.To podniecające, pobudzające.Codziennie odkrywam coś nowego w każdym ich słowie, w każdym uśmiechu, każdej uronionej łzie, każdym znaku, że bycie jedną z “nas" to najważniejszy fakt ich życia.- Nie mogę z tym konkurować.- Nie, Leyelu, nie możesz.Ale możesz to dopełnić.Ponieważ wszystko to nie miałoby znaczenia, byłoby bardziej frustrujące niż radosne, gdybym nie mogła codziennie wracać do ciebie i opowiadać, co się zdarzyło.Ty zawsze rozumiesz, co to oznacza, zawsze się cieszysz, nadajesz wagę moim doświadczeniom.- Jestem twoją publicznością.Jak ojciec.- Tak, staruszku.Jak mąż.Jak dziecko.Jak ktoś, kogo kocham najbardziej na świecie.Jesteś dla mnie korzeniem.Tam udaję odważną, pokazuję światu tylko gałęzie i zielone liście w słońcu, ale wracam tutaj, żeby wysysać wodę z twojej gleby.- Leyel Forska, osmotyczne źródło.Ty jesteś drzewem, ja brudną ziemią.- Ale pełną nawozów.Pocałowała go, a ten pocałunek przypomniał mu dawne lata.Był zaproszeniem, które przyjął z radością.Fragment podłogi posłużył im jako zaimprowizowane łóżko.Potem leżał obok niej, ramieniem obejmując ją w talii i wspierając głowę na jej ramieniu, muskając wargami skórę jej piersi.Pamiętał czasy, kiedy piersi miała małe i jędrne, wyrastające niczym niewielkie pomniki jej potencjału.Teraz, gdy leżała na plecach, zmieniły się w ruinę - zniszczone latami i spływające na boki, opierające się na ramionach.- Jesteś cudowną kobietą - szepnął, łaskocząc ją wargami.Ich obwisłe, sflaczałe ciała zdolne były do większej namiętnościniż dawniej, kiedy pozostawały jeszcze silne i twarde.Przedtem mieli tylko potencjał.To właśnie kochamy w młodym ciele: kuszący potencjał.Teraz ciało jest dokonaniem.Troje zdrowych dzieci - kwiaty, potem owoce tego drzewa - odeszło i zapuściło korzenie gdzie indziej.Napięcie młodości może teraz ustąpić rozluźnieniu.W ich miłości nie było już obietnic, jedynie spełnienia.- Nawiasem mówiąc, to był rytuał - szepnęła mu prosto w ucho.- Podtrzymywanie więzów społecznych.- Czyli jestem jeszcze jednym eksperymentem?- I to udanym.Sprawdzam, czy nasza mała społeczność przetrwa do chwili, aż jedno z nas padnie.- A jeśli ty umrzesz pierwsza? Kto wtedy napisze artykuł?- Ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]