[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gośćmi swego brata zainteresował się od razu, ponieważ słowo „breloczki” padło już w pierwszym zdaniu.Po krótkim wahaniu wpuścił ich do swego pokoju.Widok tego, czym obwieszone były ściany, nie rozczarował Janeczki.Wybuch jej płomiennego zachwytu napełnił słodyczą serce Zbinia i wzbudził w nim zdecydowaną sympatię do tej wyjątkowo dorzecznej i sensownej dziewczynki.Niegłupia, to widać i oczy ma umieszczone na właściwym miejscu…Można było przystąpić do załatwiania interesów.Podstawowe żądanie, dowiedzieć się od Czesia, czy Fajksat mieszka sam, Zbinio zgodził się spełnić prawie bez namysłu.Nie widział w tym nic niewłaściwego.Nad następnym, wywlec z niego w ogóle wszelkie wiadomości na temat Fajksata, zastanowił się dłużej.— Najpierw ja się muszę połapać, co on z nim ma — oznajmił stanowczo.— Bo jak to jest coś nie tego, słowa nie piśnie.Albo zełga.Do czego wam to?— Znaczki — odparł krótko Pawełek.— My też zbieramy.— A… Rozumiem.Te arabskie breloczki, o których już coś słyszałem, to co? Będą?— A jak? Ale najmarniej dwa tygodnie trzeba poczekać.Tu ich nie mamy, muszą przylecieć z Algierii.— W porząsiu, poczekamy.Przyduszanie Czesia też trochę potrwa.Dwa przyniesione wisiorki, hinduska tancerka i muszla z Morza Śródziemnego, znalazły w oczach Zbinia uznanie i zostały wymienione na komunikat, iż Czesio jest właśnie wyjątkowo zajęty.Obstawia jakąś osobę, której ktoś tam umarł, coś z tą osobą załatwia, chyba to jest gdzieś na Pradze, ale bliższych szczegółów Zbinio nie zna.W każdym razie zajęty jest tak od niedawna, ledwie parę dni.Zbinio spróbuje się dowiedzieć więcej w najbliższym czasie, a informacje może przekazać przez Stefka, który widuje się z Pawełkiem codziennie w szkole.Nie było siły na to, żeby Stefek nie odprowadził bogini, wraz z opromienionym przynależnością do niej bratem, aż pod drzwi podejrzanego mieszkania.W razie obecności w nich włamywacza był zdecydowany wykazać się wszystkimi zaletami, jakie w ogóle istniały kiedykolwiek na świecie.Czuł miecz w dłoni, lśniącą zbroję na piersi i skrzydła u ramion.Z całej siły pragnął, żeby wewnątrz znalazła się cała szajka włamywaczy, czterdziestu rozbójników, dzikie bestie i smok wawelski, on zaś, pokonując wrogie paskudztwa, pokazałby co potrafi…!We wnętrzu mieszkania jednakże nie było nikogo, o czym uprzejmie poinformował Chaber.Z wielkim żalem i głęboką niechęcią Stefek musiał porzucić zarówno czarowne wizje, jak i uwielbianą istotę.Przekroczywszy próg, Janeczka od razu skierowała się ku szafce kuchennej.— Tu jest jakaś resztka mąki — oznajmiła, przeszukując jej głębie.— Tak myślałam, że coś będzie.Przed wyjściem posypiemy wszystko, cieniutko i delikatnie, ale bardzo równo.— Chcesz sprawdzić, czy on tu przyjdzie i będzie grzebał? — zgadł Pawełek, przystępujący już do wyjmowania z szafy książek.— No właśnie.Nie ma innego sposobu, bo tu za duży bałagan.Mąkę zabierzemy ze sobą, żeby nie mógł posypać drugi raz i powiemy o tym przez telefon pani Amelii.Na wszelki wypadek.— Przy okazji będzie wiadomo, gdzie grzebał i czego szukał.Bardzo dobry pomysł.Teraz bierz zeszyt i spisujemy, śmieciami zajmiemy się na końcu.Tylko to nie będzie alfabetycznie.— Nie szkodzi.Alfabetycznie przepisze się na maszynie.Ty czytaj, a ja będę pisać, potem się zamienimy.Pawełek wyjmował z szafy książki po kolei, odczytywał nazwisko autora i tytuł, sprawdzał czy nic nie ma pomiędzy kartkami i układał na podłodze porządny, równy stos.Obok niego drugi.Na każdych dwóch stosach kładli kartkę ze spisem, dzięki czemu wiadomo było, co się tam znajduje.Po półtorej godziny mieli uporządkowane prawie dwieście książek.Pawełek zajrzał do opróżnionej szafy.— Tu już koniec — stwierdził i pomacał ręką w głębi półki.— Nie, jeszcze coś.To nie książka.— A co? — zainteresowała się Janeczka.Przerwała pisanie i pogimnastykowała dłoń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Gośćmi swego brata zainteresował się od razu, ponieważ słowo „breloczki” padło już w pierwszym zdaniu.Po krótkim wahaniu wpuścił ich do swego pokoju.Widok tego, czym obwieszone były ściany, nie rozczarował Janeczki.Wybuch jej płomiennego zachwytu napełnił słodyczą serce Zbinia i wzbudził w nim zdecydowaną sympatię do tej wyjątkowo dorzecznej i sensownej dziewczynki.Niegłupia, to widać i oczy ma umieszczone na właściwym miejscu…Można było przystąpić do załatwiania interesów.Podstawowe żądanie, dowiedzieć się od Czesia, czy Fajksat mieszka sam, Zbinio zgodził się spełnić prawie bez namysłu.Nie widział w tym nic niewłaściwego.Nad następnym, wywlec z niego w ogóle wszelkie wiadomości na temat Fajksata, zastanowił się dłużej.— Najpierw ja się muszę połapać, co on z nim ma — oznajmił stanowczo.— Bo jak to jest coś nie tego, słowa nie piśnie.Albo zełga.Do czego wam to?— Znaczki — odparł krótko Pawełek.— My też zbieramy.— A… Rozumiem.Te arabskie breloczki, o których już coś słyszałem, to co? Będą?— A jak? Ale najmarniej dwa tygodnie trzeba poczekać.Tu ich nie mamy, muszą przylecieć z Algierii.— W porząsiu, poczekamy.Przyduszanie Czesia też trochę potrwa.Dwa przyniesione wisiorki, hinduska tancerka i muszla z Morza Śródziemnego, znalazły w oczach Zbinia uznanie i zostały wymienione na komunikat, iż Czesio jest właśnie wyjątkowo zajęty.Obstawia jakąś osobę, której ktoś tam umarł, coś z tą osobą załatwia, chyba to jest gdzieś na Pradze, ale bliższych szczegółów Zbinio nie zna.W każdym razie zajęty jest tak od niedawna, ledwie parę dni.Zbinio spróbuje się dowiedzieć więcej w najbliższym czasie, a informacje może przekazać przez Stefka, który widuje się z Pawełkiem codziennie w szkole.Nie było siły na to, żeby Stefek nie odprowadził bogini, wraz z opromienionym przynależnością do niej bratem, aż pod drzwi podejrzanego mieszkania.W razie obecności w nich włamywacza był zdecydowany wykazać się wszystkimi zaletami, jakie w ogóle istniały kiedykolwiek na świecie.Czuł miecz w dłoni, lśniącą zbroję na piersi i skrzydła u ramion.Z całej siły pragnął, żeby wewnątrz znalazła się cała szajka włamywaczy, czterdziestu rozbójników, dzikie bestie i smok wawelski, on zaś, pokonując wrogie paskudztwa, pokazałby co potrafi…!We wnętrzu mieszkania jednakże nie było nikogo, o czym uprzejmie poinformował Chaber.Z wielkim żalem i głęboką niechęcią Stefek musiał porzucić zarówno czarowne wizje, jak i uwielbianą istotę.Przekroczywszy próg, Janeczka od razu skierowała się ku szafce kuchennej.— Tu jest jakaś resztka mąki — oznajmiła, przeszukując jej głębie.— Tak myślałam, że coś będzie.Przed wyjściem posypiemy wszystko, cieniutko i delikatnie, ale bardzo równo.— Chcesz sprawdzić, czy on tu przyjdzie i będzie grzebał? — zgadł Pawełek, przystępujący już do wyjmowania z szafy książek.— No właśnie.Nie ma innego sposobu, bo tu za duży bałagan.Mąkę zabierzemy ze sobą, żeby nie mógł posypać drugi raz i powiemy o tym przez telefon pani Amelii.Na wszelki wypadek.— Przy okazji będzie wiadomo, gdzie grzebał i czego szukał.Bardzo dobry pomysł.Teraz bierz zeszyt i spisujemy, śmieciami zajmiemy się na końcu.Tylko to nie będzie alfabetycznie.— Nie szkodzi.Alfabetycznie przepisze się na maszynie.Ty czytaj, a ja będę pisać, potem się zamienimy.Pawełek wyjmował z szafy książki po kolei, odczytywał nazwisko autora i tytuł, sprawdzał czy nic nie ma pomiędzy kartkami i układał na podłodze porządny, równy stos.Obok niego drugi.Na każdych dwóch stosach kładli kartkę ze spisem, dzięki czemu wiadomo było, co się tam znajduje.Po półtorej godziny mieli uporządkowane prawie dwieście książek.Pawełek zajrzał do opróżnionej szafy.— Tu już koniec — stwierdził i pomacał ręką w głębi półki.— Nie, jeszcze coś.To nie książka.— A co? — zainteresowała się Janeczka.Przerwała pisanie i pogimnastykowała dłoń [ Pobierz całość w formacie PDF ]