[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Teraz? spytała Tereska tonem namiętnego protestu. Owszem, teraz odparła stanowczo pani Marta, która sama była zdania,że nie jest to najwłaściwsza pora na rozmowy pedagogiczne. Giniesz gdzieśpo całych dniach i wracasz o skandalicznej porze.Co to wszystko znaczy?Tereska westchnęła ciężko i zrezygnowana usiadła na stopniu.Było rzecząoczywistą, że zdobywanie i transport drzewek na sad dałyby się zorganizowaćracjonalniej, to znaczy racjonalniej w pojęciu otoczenia.Dla niej samej zastosowana metoda była jedyną możliwością do przyjęcia,w grę wchodził bowiem Boguś.%7ładną miarą nie mogła przyznać się do motywówswojego działania, nikt by tego nie potrafił zrozumieć i nikt się o tym nie mógłdowiedzieć.Do diabła pomyślała gniewnie czy ciągle ktoś się musi czepiać i pytać,i wtrącać? Czy nie można dać mi świętego spokoju? Jeden doktor na %7łoliborzu dał nam piętnaście sztuk powiedziała nie-chętnie, nie zdając sobie sprawy, jaki ciężar zdejmuje z serca swojej matki, i niezastanawiając się, skąd ona ma wiedzieć, o jaki towar tu chodzi. W tamtą stro-nę czasem udaje nam się jechać tramwajem, ale z powrotem musimy iść piechotą,a ludziom najwygodniej jest zawsze załatwiać wieczorem.Wozimy na tych sa-niach Okrętki, to znaczy, one mają kółka.Każdy woli wieczorem, bo wtedy nieprzeszkadzamy w pracy. A czy nie rozsądniej byłoby zamówić jakąś ciężarówkę i przewiezć wszyst-ko hurtem? Jak hurtem, skoro my dostajemy codziennie po trochu! I w różnych miej-scach.Gdyby ten półgłówek, mój brat, pożyczył nam swój rower, byłoby o wielełatwiej, ale to jest nieużyta świnia, powinnaś się nim zająć.Nie wiem, co z niegowyrośnie.50 A czego chce milicja? Nic takiego mruknęła Tereska, zadowolona, że kwestia organizacji dniaprzechodzi bezboleśnie.Stęknęła i wstała ze stopnia. Mamy rozpoznać jakichśfacetów, którzy się plączą po działkach.Ja idę spać, jestem zmęczona jak wółroboczy. Czekaj powiedziała z wahaniem pani Marta i zaryzykowała. A co toza historia z jakimś dzieckiem? Co? zdziwiła się Tereska. Z jakim dzieckiem? Nad którym rozpacza Okrętka.Jakieś dziecko, maltretowane czy porzuco-ne.Tereska zdziwiła się jeszcze bardziej, nie okazując przy tym zbytniego zainte-resowania. Nie wiem.Ona rozpacza nad wszystkimi dziećmi grupowo.Dlatego w ogó-le to robimy, bo te drzewka mają być dla Domu Dziecka.Tam, gdzie ona mieszka,w tym ich baraku, jest jakieś dziecko, które ma matkę alkoholiczkę czy coś takie-go.Jeśli cię to interesuje, spytaj Okrętki, powiem jej, żeby jutro przyszła.Czy jamogę wreszcie iść spać? Ależ możesz, oczywiście, że możesz.Skruszona krzywdzącymi podejrzeniami, którym pozwoliła się w sobie rozwi-nąć, pani Marta w ramach cichej ekspiacji uznała za słuszne pomóc córce.Omó-wiła rzecz z mężem i pan Kępiński załatwił wypożyczenie furgonetki bagażowej,która przywiozła za jednym zamachem trzysta sadzonek, zaofiarowanych przezjego przedwojennych znajomych z okolic Błędowa, i która mogła posłużyć dwarazy w tygodniu w godzinach popołudniowych do przewożenia drzewek z okolicWarszawy.Trzysta sadzonek uszczęśliwiło Tereskę niebotycznie.Jej gwałtowny protestnatomiast przeciwko propozycji systematycznego ułatwiania transportu obudziłśmiertelne zdumienie obojga rodziców.Upór, jaki wykazywała w kwestii pra-cy w póznych godzinach wieczornych, wydawał się wręcz niepojęty.Włączonado dyskusji na ten temat Okrętka, przezornie unikająca wtrącania się, uczyniławrażenie istoty co najmniej niedorozwiniętej i całkowicie pozbawionej własnegozdania. Ty chyba przesadzasz powiedziała ostrożnie, kiedy już, uwolniwszy sięod natręctwa starszego pokolenia, wlokły swój pojazd do wsi za Wilanowem.Przecież w ten sposób będziemy to załatwiały jeszcze długo po sądzie ostatecz-nym.W końcu nic się nie stanie, jeśli nawet raz przyjdzie i dowie się, że cię niema.Może przyjść następnego dnia.Tereska spojrzała na nią ponuro i nic nie odpowiedziała, z goryczą myśląc,że nawet Okrętce nie jest w stanie wyjaśnić tak prostej rzeczy: Boguś wcale nieprzyjdzie następnego dnia.W ogóle nie powie, kiedy przyjdzie, znów zniknie,nie wiadomo na jak długo, i ona znów będzie beznadziejnie czekać.Nie zmieni51sytuacji, nie wywrze na niego żadnego wpływu, dopóki go nie zobaczy.Zobaczyćgo wreszcie musi, bo inaczej coś jej pęknie, serce czy może coś innego.On się niebędzie wysilał, jemu nie zależy, to ona się musi postarać.Musi coś wymyślić,i to szybko!Równocześnie zdawała sobie sprawę, że taki układ nie stawia jej w najlepszymświetle, nie jest dla niej ani korzystny, ani miły, ściśle biorąc jest wręcz haniebnyi absolutnie nie powinna go tolerować.Powinna tego Bogusia wybić sobie z głowyraz na zawsze i zapomnieć o jego istnieniu, ale wiadomo przecież, że nie może.A także nie chce.Słodycz rozpaczy, rozkosz tej męki oczekiwania, urok nadziei,to wszystko razem stanowi coś, czego nie chce i nie potrafi się wyrzec.Możliwe,że dla innych to nie ma żadnego sensu, dla niej ma, i Okrętka, chociaż przejawiado tego wszystkiego takie jakieś kretyńsko racjonalne podejście, jeśli nawet niemoże tego zrozumieć, to przynajmniej powinna się z tym pogodzić. Ja ci się w ogóle dziwię ciągnęła Okrętka, nie mogąc się doczekać od-powiedzi. Nie mówię, co ty w nim widzisz, bo rzeczywiście on jest atrakcyjny,ale w końcu wiadomo, że możesz sobie znalezć byle kogo innego. Zepchnęłastół na pobocze, zatrzymała się i usiadła na blacie. Jeżeli on się tak głupio za-chowuje, to ja bym na twoim miejscu już dawno plunęła na niego.Kto to widział!Tereska usiadła obok niej. Nikt nie widział przyznała. Zależy mi na nim i koniec. To jemu powinno zależeć, a nie tobie.Stefan do ciebie oczami przewraca. Toteż czekam, aż staną mu w słup i tak już zostanie.Sama mówiłaś, żeStefan jest podobny do przedwojennej, zagłodzonej kozy! No to co? Ale jakbyś chciała, toby cię po piętach całował.A Danki brat, touważasz, że z jej powodu tak dookoła szkoły lata? Nie wiem, z czyjego powodu, i nic mnie to nie obchodzi. A ten czarny Andrzej, który na łbie staje, żebyś wreszcie poszłana.prywatkę do Magdy. Odczep się.Andrzej jest zwyczajnie chamowaty i ma zeza. Nieprawda, wcale nie ma zeza! Tylko ma tak oczy osadzone.Blisko siebie. To niech mu się oddalą.Dla mnie to zez.Dance nie ujmuję, ale jej brat jestmało inteligentny, w ogóle nie można z nim rozmawiać.Wszyscy razem mogą sięwypchać trocinami i tłuczoną porcelaną.%7ładen mi się nie podoba. No, a Boguś?Tereska milczała przez chwilę, po czym westchnęła ciężko. Już ci mówiłam powiedziała znękanym głosem. Przez całe życiemarzyłam o facecie, który by miał trzy zalety.Który by był szalenie przystojny,nadzwyczajnie inteligentny i bardzo dobrze wychowany.Boguś jest pierwszy taki. I uważasz, że to wystarcza? spytała Okrętka z powątpiewaniem, przyj-rzawszy się jej krytycznie.Tereska podparła brodę rękami, opierając łokcie na kolanach.52 Okazuje się, że to za mało rzekła posępnie. Potrzebna jest jeszczeczwarta zaleta.%7łeby mu na mnie zależało.Okrętka potępiająco pokiwała głową. Przystojny, inteligentny i dobrze wychowany.I żeby mu na tobie zależało.I już? I reszta cię nie obchodzi? Wszystko ci jedno, jaki będzie miał charakter,zawód, wykształcenie?Tereska pokiwała głową tak energicznie, że stół na kółkach ruszył i zjechałczęściowo do rowu. A już.Myśl logicznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Teraz? spytała Tereska tonem namiętnego protestu. Owszem, teraz odparła stanowczo pani Marta, która sama była zdania,że nie jest to najwłaściwsza pora na rozmowy pedagogiczne. Giniesz gdzieśpo całych dniach i wracasz o skandalicznej porze.Co to wszystko znaczy?Tereska westchnęła ciężko i zrezygnowana usiadła na stopniu.Było rzecząoczywistą, że zdobywanie i transport drzewek na sad dałyby się zorganizowaćracjonalniej, to znaczy racjonalniej w pojęciu otoczenia.Dla niej samej zastosowana metoda była jedyną możliwością do przyjęcia,w grę wchodził bowiem Boguś.%7ładną miarą nie mogła przyznać się do motywówswojego działania, nikt by tego nie potrafił zrozumieć i nikt się o tym nie mógłdowiedzieć.Do diabła pomyślała gniewnie czy ciągle ktoś się musi czepiać i pytać,i wtrącać? Czy nie można dać mi świętego spokoju? Jeden doktor na %7łoliborzu dał nam piętnaście sztuk powiedziała nie-chętnie, nie zdając sobie sprawy, jaki ciężar zdejmuje z serca swojej matki, i niezastanawiając się, skąd ona ma wiedzieć, o jaki towar tu chodzi. W tamtą stro-nę czasem udaje nam się jechać tramwajem, ale z powrotem musimy iść piechotą,a ludziom najwygodniej jest zawsze załatwiać wieczorem.Wozimy na tych sa-niach Okrętki, to znaczy, one mają kółka.Każdy woli wieczorem, bo wtedy nieprzeszkadzamy w pracy. A czy nie rozsądniej byłoby zamówić jakąś ciężarówkę i przewiezć wszyst-ko hurtem? Jak hurtem, skoro my dostajemy codziennie po trochu! I w różnych miej-scach.Gdyby ten półgłówek, mój brat, pożyczył nam swój rower, byłoby o wielełatwiej, ale to jest nieużyta świnia, powinnaś się nim zająć.Nie wiem, co z niegowyrośnie.50 A czego chce milicja? Nic takiego mruknęła Tereska, zadowolona, że kwestia organizacji dniaprzechodzi bezboleśnie.Stęknęła i wstała ze stopnia. Mamy rozpoznać jakichśfacetów, którzy się plączą po działkach.Ja idę spać, jestem zmęczona jak wółroboczy. Czekaj powiedziała z wahaniem pani Marta i zaryzykowała. A co toza historia z jakimś dzieckiem? Co? zdziwiła się Tereska. Z jakim dzieckiem? Nad którym rozpacza Okrętka.Jakieś dziecko, maltretowane czy porzuco-ne.Tereska zdziwiła się jeszcze bardziej, nie okazując przy tym zbytniego zainte-resowania. Nie wiem.Ona rozpacza nad wszystkimi dziećmi grupowo.Dlatego w ogó-le to robimy, bo te drzewka mają być dla Domu Dziecka.Tam, gdzie ona mieszka,w tym ich baraku, jest jakieś dziecko, które ma matkę alkoholiczkę czy coś takie-go.Jeśli cię to interesuje, spytaj Okrętki, powiem jej, żeby jutro przyszła.Czy jamogę wreszcie iść spać? Ależ możesz, oczywiście, że możesz.Skruszona krzywdzącymi podejrzeniami, którym pozwoliła się w sobie rozwi-nąć, pani Marta w ramach cichej ekspiacji uznała za słuszne pomóc córce.Omó-wiła rzecz z mężem i pan Kępiński załatwił wypożyczenie furgonetki bagażowej,która przywiozła za jednym zamachem trzysta sadzonek, zaofiarowanych przezjego przedwojennych znajomych z okolic Błędowa, i która mogła posłużyć dwarazy w tygodniu w godzinach popołudniowych do przewożenia drzewek z okolicWarszawy.Trzysta sadzonek uszczęśliwiło Tereskę niebotycznie.Jej gwałtowny protestnatomiast przeciwko propozycji systematycznego ułatwiania transportu obudziłśmiertelne zdumienie obojga rodziców.Upór, jaki wykazywała w kwestii pra-cy w póznych godzinach wieczornych, wydawał się wręcz niepojęty.Włączonado dyskusji na ten temat Okrętka, przezornie unikająca wtrącania się, uczyniławrażenie istoty co najmniej niedorozwiniętej i całkowicie pozbawionej własnegozdania. Ty chyba przesadzasz powiedziała ostrożnie, kiedy już, uwolniwszy sięod natręctwa starszego pokolenia, wlokły swój pojazd do wsi za Wilanowem.Przecież w ten sposób będziemy to załatwiały jeszcze długo po sądzie ostatecz-nym.W końcu nic się nie stanie, jeśli nawet raz przyjdzie i dowie się, że cię niema.Może przyjść następnego dnia.Tereska spojrzała na nią ponuro i nic nie odpowiedziała, z goryczą myśląc,że nawet Okrętce nie jest w stanie wyjaśnić tak prostej rzeczy: Boguś wcale nieprzyjdzie następnego dnia.W ogóle nie powie, kiedy przyjdzie, znów zniknie,nie wiadomo na jak długo, i ona znów będzie beznadziejnie czekać.Nie zmieni51sytuacji, nie wywrze na niego żadnego wpływu, dopóki go nie zobaczy.Zobaczyćgo wreszcie musi, bo inaczej coś jej pęknie, serce czy może coś innego.On się niebędzie wysilał, jemu nie zależy, to ona się musi postarać.Musi coś wymyślić,i to szybko!Równocześnie zdawała sobie sprawę, że taki układ nie stawia jej w najlepszymświetle, nie jest dla niej ani korzystny, ani miły, ściśle biorąc jest wręcz haniebnyi absolutnie nie powinna go tolerować.Powinna tego Bogusia wybić sobie z głowyraz na zawsze i zapomnieć o jego istnieniu, ale wiadomo przecież, że nie może.A także nie chce.Słodycz rozpaczy, rozkosz tej męki oczekiwania, urok nadziei,to wszystko razem stanowi coś, czego nie chce i nie potrafi się wyrzec.Możliwe,że dla innych to nie ma żadnego sensu, dla niej ma, i Okrętka, chociaż przejawiado tego wszystkiego takie jakieś kretyńsko racjonalne podejście, jeśli nawet niemoże tego zrozumieć, to przynajmniej powinna się z tym pogodzić. Ja ci się w ogóle dziwię ciągnęła Okrętka, nie mogąc się doczekać od-powiedzi. Nie mówię, co ty w nim widzisz, bo rzeczywiście on jest atrakcyjny,ale w końcu wiadomo, że możesz sobie znalezć byle kogo innego. Zepchnęłastół na pobocze, zatrzymała się i usiadła na blacie. Jeżeli on się tak głupio za-chowuje, to ja bym na twoim miejscu już dawno plunęła na niego.Kto to widział!Tereska usiadła obok niej. Nikt nie widział przyznała. Zależy mi na nim i koniec. To jemu powinno zależeć, a nie tobie.Stefan do ciebie oczami przewraca. Toteż czekam, aż staną mu w słup i tak już zostanie.Sama mówiłaś, żeStefan jest podobny do przedwojennej, zagłodzonej kozy! No to co? Ale jakbyś chciała, toby cię po piętach całował.A Danki brat, touważasz, że z jej powodu tak dookoła szkoły lata? Nie wiem, z czyjego powodu, i nic mnie to nie obchodzi. A ten czarny Andrzej, który na łbie staje, żebyś wreszcie poszłana.prywatkę do Magdy. Odczep się.Andrzej jest zwyczajnie chamowaty i ma zeza. Nieprawda, wcale nie ma zeza! Tylko ma tak oczy osadzone.Blisko siebie. To niech mu się oddalą.Dla mnie to zez.Dance nie ujmuję, ale jej brat jestmało inteligentny, w ogóle nie można z nim rozmawiać.Wszyscy razem mogą sięwypchać trocinami i tłuczoną porcelaną.%7ładen mi się nie podoba. No, a Boguś?Tereska milczała przez chwilę, po czym westchnęła ciężko. Już ci mówiłam powiedziała znękanym głosem. Przez całe życiemarzyłam o facecie, który by miał trzy zalety.Który by był szalenie przystojny,nadzwyczajnie inteligentny i bardzo dobrze wychowany.Boguś jest pierwszy taki. I uważasz, że to wystarcza? spytała Okrętka z powątpiewaniem, przyj-rzawszy się jej krytycznie.Tereska podparła brodę rękami, opierając łokcie na kolanach.52 Okazuje się, że to za mało rzekła posępnie. Potrzebna jest jeszczeczwarta zaleta.%7łeby mu na mnie zależało.Okrętka potępiająco pokiwała głową. Przystojny, inteligentny i dobrze wychowany.I żeby mu na tobie zależało.I już? I reszta cię nie obchodzi? Wszystko ci jedno, jaki będzie miał charakter,zawód, wykształcenie?Tereska pokiwała głową tak energicznie, że stół na kółkach ruszył i zjechałczęściowo do rowu. A już.Myśl logicznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]