[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— W jakimś piśmie, ale nie pamiętam kiedy.I ta mała wygląda znajomo.Ale nie mogę sobie przypomnieć, kiedy je widziałam.Jakiś czas temu.— Wszystkie te fotografie ukazały się w „Sunday Comet” w niedzielę poprzedzającą śmierć pani McGinty.Maude spojrzała na niego bystro.— I mają z tym coś wspólnego? Dlatego pan chce, żebym…Nie dokończyła zdania.— Tak — powiedział Herkules Poirot.— Dlatego.Wyjął z kieszeni coś jeszcze i pokazał jej.Był to wycinek z „Sunday Comet”.— Lepiej niech pani to przeczyta — powiedział.Przeczytała uważnie.Jasna złota głowa pochyliła się nad wyblakłym skrawkiem gazetowego papieru.Potem Maude Williams podniosła oczy.— Więc to takie…? I ten artykuł dał panu do myślenia?— Trudno by to lepiej wyrazić.— Ale mimo to nie widzę… — Umilkła na chwilę, zamyślona.Poirot się nie odzywał.Jakkolwiek mógł być przywiązany do własnych pomysłów, zawsze był gotów wysłuchać cudzych.— Myśli pan, że któraś z nich jest w Broadhinny?— Czyżby to było niemożliwe?— Oczywiście.Mogą być wszędzie… — Kładąc palec na sztucznie uśmiechniętej ładnej twarzy Evy Kane, podjęła:— Byłaby już teraz całkiem stara… mniej więcej w wieku pani Upward.— Mniej więcej tak.— O czym pomyślałam, to… w wypadku takiej kobiety jak ona… na pewno znalazłoby się parę osób, które jej tego nie zapomniały.— To też jest punkt widzenia — powiedział powoli Poirot.— Tak, można na to i tak spojrzeć.— Dodał: — Pamięta pani sprawę Craiga?— Kto jej nie pamięta? — powiedziała Maude Williams.—Przecież on jest w muzeum madame Tussaud! Byłam wtedy dzieckiem, ale w gazetach wciąż od nowa o nim piszą i porównują jego sprawę z innymi.Nie sądzi pan chyba, że można o czymś takim zapomnieć?Poirot gwałtownie podniósł głowę.Zastanowił się, co tak nagle wywołało w jej głosie ton zawziętości.Rozdział siedemnastyPani Oliver w stanie najwyższego oszołomienia starała się skurczyć w kącie maleńkiej teatralnej garderoby.Będąc jednak znacznej postury, w rezultacie tym bardziej rzucała się w oczy.Od czasu do czasu ożywieni młodzi ludzie usuwający ręcznikami tłustą szminkę z twarzy wmuszali w nią ciepłe piwo.Pani Upward, całkowicie już odzyskawszy dobry humor, wyprawiła ich w drogę z najlepszymi życzeniami.Robin przed odjazdem skrupulatnie zatroszczył się o jej wygodę, dwa razy jeszcze, kiedy już wsiedli do wozu, wbiegając do domu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest jak należy.Za ostatnim razem wrócił szeroko uśmiechnięty.— Mądre właśnie kończyła rozmowę telefoniczną i paskudna staruszka jeszcze mi nie chciała powiedzieć, do kogo dzwoniła.Ale założę się, że wiem.— Ja też wiem — powiedziała pani Oliver.— No, do kogo według ciebie?— Do Herkulesa Poirota.— Tak, ja też tak przypuszczam.Będzie chciała coś z niego wyciągnąć.Mądre uwielbia mieć swoje małe sekrety, zauważyłaś? Teraz, kochanie, co do dzisiejszej sztuki.To bardzo ważne, żebyś mi uczciwie powiedziała, co naprawdę sądzisz o Cecilu… i czy odpowiada twojej wizji Erica…Nie trzeba dodawać, że Cecil Leech okazał się daleki od wizji Erica pani Oliver.A nawet nikt by nie mógł być od niej dalszy.Sama sztuka podobała się jej, ale z późniejszymi obrządkami „rundki za kulisami” wiązały się wszystkie zwykłe w takim wypadku okropności.Robin, oczywiście, był w swoim żywiole.Cecila (przynajmniej pani Oliver przypuszczała, że to był Cecil) przyparł do ściany i na śmierć zagadał.Pani Oliver była przerażona Cecilem i o wiele bardziej podobał jej się ktoś imieniem Michael, kto właśnie w tej chwili uprzejmie z nią rozmawiał.Michael przynajmniej nie oczekiwał od niej wzajemności, a nawet sprawiał wrażenie, że woli monolog.Od czasu do czasu do rozmowy wtrącał się ktoś imieniem Peter, ale na ogół zlewało się to z potokiem trochę zabawnych złośliwości Michaela.— …tak miło ze strony Robina — mówił.— Nalegaliśmy, żeby przyjechał i zobaczył przedstawienie.Ale on, oczywiście, jest całkiem pod pantoflem tej okropnej baby, czyż nie tak? Tańczy, jak ona mu zagra [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.— W jakimś piśmie, ale nie pamiętam kiedy.I ta mała wygląda znajomo.Ale nie mogę sobie przypomnieć, kiedy je widziałam.Jakiś czas temu.— Wszystkie te fotografie ukazały się w „Sunday Comet” w niedzielę poprzedzającą śmierć pani McGinty.Maude spojrzała na niego bystro.— I mają z tym coś wspólnego? Dlatego pan chce, żebym…Nie dokończyła zdania.— Tak — powiedział Herkules Poirot.— Dlatego.Wyjął z kieszeni coś jeszcze i pokazał jej.Był to wycinek z „Sunday Comet”.— Lepiej niech pani to przeczyta — powiedział.Przeczytała uważnie.Jasna złota głowa pochyliła się nad wyblakłym skrawkiem gazetowego papieru.Potem Maude Williams podniosła oczy.— Więc to takie…? I ten artykuł dał panu do myślenia?— Trudno by to lepiej wyrazić.— Ale mimo to nie widzę… — Umilkła na chwilę, zamyślona.Poirot się nie odzywał.Jakkolwiek mógł być przywiązany do własnych pomysłów, zawsze był gotów wysłuchać cudzych.— Myśli pan, że któraś z nich jest w Broadhinny?— Czyżby to było niemożliwe?— Oczywiście.Mogą być wszędzie… — Kładąc palec na sztucznie uśmiechniętej ładnej twarzy Evy Kane, podjęła:— Byłaby już teraz całkiem stara… mniej więcej w wieku pani Upward.— Mniej więcej tak.— O czym pomyślałam, to… w wypadku takiej kobiety jak ona… na pewno znalazłoby się parę osób, które jej tego nie zapomniały.— To też jest punkt widzenia — powiedział powoli Poirot.— Tak, można na to i tak spojrzeć.— Dodał: — Pamięta pani sprawę Craiga?— Kto jej nie pamięta? — powiedziała Maude Williams.—Przecież on jest w muzeum madame Tussaud! Byłam wtedy dzieckiem, ale w gazetach wciąż od nowa o nim piszą i porównują jego sprawę z innymi.Nie sądzi pan chyba, że można o czymś takim zapomnieć?Poirot gwałtownie podniósł głowę.Zastanowił się, co tak nagle wywołało w jej głosie ton zawziętości.Rozdział siedemnastyPani Oliver w stanie najwyższego oszołomienia starała się skurczyć w kącie maleńkiej teatralnej garderoby.Będąc jednak znacznej postury, w rezultacie tym bardziej rzucała się w oczy.Od czasu do czasu ożywieni młodzi ludzie usuwający ręcznikami tłustą szminkę z twarzy wmuszali w nią ciepłe piwo.Pani Upward, całkowicie już odzyskawszy dobry humor, wyprawiła ich w drogę z najlepszymi życzeniami.Robin przed odjazdem skrupulatnie zatroszczył się o jej wygodę, dwa razy jeszcze, kiedy już wsiedli do wozu, wbiegając do domu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest jak należy.Za ostatnim razem wrócił szeroko uśmiechnięty.— Mądre właśnie kończyła rozmowę telefoniczną i paskudna staruszka jeszcze mi nie chciała powiedzieć, do kogo dzwoniła.Ale założę się, że wiem.— Ja też wiem — powiedziała pani Oliver.— No, do kogo według ciebie?— Do Herkulesa Poirota.— Tak, ja też tak przypuszczam.Będzie chciała coś z niego wyciągnąć.Mądre uwielbia mieć swoje małe sekrety, zauważyłaś? Teraz, kochanie, co do dzisiejszej sztuki.To bardzo ważne, żebyś mi uczciwie powiedziała, co naprawdę sądzisz o Cecilu… i czy odpowiada twojej wizji Erica…Nie trzeba dodawać, że Cecil Leech okazał się daleki od wizji Erica pani Oliver.A nawet nikt by nie mógł być od niej dalszy.Sama sztuka podobała się jej, ale z późniejszymi obrządkami „rundki za kulisami” wiązały się wszystkie zwykłe w takim wypadku okropności.Robin, oczywiście, był w swoim żywiole.Cecila (przynajmniej pani Oliver przypuszczała, że to był Cecil) przyparł do ściany i na śmierć zagadał.Pani Oliver była przerażona Cecilem i o wiele bardziej podobał jej się ktoś imieniem Michael, kto właśnie w tej chwili uprzejmie z nią rozmawiał.Michael przynajmniej nie oczekiwał od niej wzajemności, a nawet sprawiał wrażenie, że woli monolog.Od czasu do czasu do rozmowy wtrącał się ktoś imieniem Peter, ale na ogół zlewało się to z potokiem trochę zabawnych złośliwości Michaela.— …tak miło ze strony Robina — mówił.— Nalegaliśmy, żeby przyjechał i zobaczył przedstawienie.Ale on, oczywiście, jest całkiem pod pantoflem tej okropnej baby, czyż nie tak? Tańczy, jak ona mu zagra [ Pobierz całość w formacie PDF ]