[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Billy przyniósł do sklepuHanny Beaton masło, zresztą tak jak robił to przez wiele lat, a ta zaczęła na niegowrzeszczeć: Możesz się więcej nie trudzić Billy Comptonie, i powiedz mu, żenie będę już sprzedawała jego mleka.To samo dotyczy jajek i wszystkiego." Inie była jedyna we wsi, która tego dnia odmówiła zakupu jego mleka, ponieważtak samo postąpiły cztery inne osoby. A czego się spodziewałeś? -skomentowała to Annie.- Stara matka Hanny Beaton i pani Mason sąkuzynkami."A teraz widział przed sobą całą rodzinę kowala, nie tylko CharliegoDempseya, ale również jego dwóch młodszych synów, Johna i Henry'ego, orazPhyllis, jedną z zamężnych córek mieszkającą w Fellburn.Był tam również FredConroy, taki spokojny człowiek, wdowiec od dziesięciu lat, który przyszedł zeswoim Jimmym, aktualnie chodzącym w konkury do Susie Beaton.Zdziwił gowidok Bena Holmana, szewca, posłańca lub karawaniarza, w zależności odpotrzeb.A wreszcie, co nie było dla niego niespodzianką, zobaczył wielebnegoFranka Noble'a z żoną Jane i dwojgiem małych dzieci.oraz uśmiechającego sięod ucha do ucha Carla, wpatrzonego w swoją nową panią.Ward zatrzymał się, aby się odwrócić i spojrzeć na Fanny.Bez uśmiechuwpatrywała się w niego wielkimi zwilgotniałymi oczami.By ochronić swą młodą żonę przed napierającymi ludzmi, delikatniepoprowadził ją do szczytu stołu, gdzie z uśmiechem dobrej wróżki czekała nanich rozanielona Annie.Fanny spontanicznie zarzuciła jej ręce na szyję iucałowała w policzek.Annie odwzajemniła uścisk, po czym przekrzykując gwar wyjaśniła: - To nieja sama przygotowałam to wszystko, proszę pani.Miałam pomocników.A tamdalej jest stół zastawiony prezentami.Proszę, niech pani sobie usiądzie, bo oniwszyscy radzi będą zacząć.Od rana nie mieli nic w ustach.Ten komentarz wywołał gromki śmiech i rozpoczął się poczęstunek, który -przeplatany toastami i życzeniami szczęścia - trwał jeszcze ponad godzinę.Potem całe towarzystwo ruszyło do salonu, gdzie ku rozczarowaniu Wardaokazało się, że jest za mało miejsca na pokazanie magicznych sztuczek.Naszczęście talent pana Cartera nie wymagał dużej powierzchni, mógł więczabawiać gości swoimi monologami, chociaż wywołał zdziwienie przyjaciół, boz jego ust nie padło ani słowo Szekspira czy Dickensa.Co dziwniejsze, niepowołał się również na Cornhill Magazine", czy inny magazyn dlaintelektualistów, z których czerpał swoją wiedzę, ale wywoływał wybuchyśmiechu naśladując przeróżne dialekty.Tak minęło całe popołudnie, aż goście z Newcastle zaczęli się żegnać.Dostaliwiele zaproszeń do powtórnych odwiedzin, i to nie tylko na farmę, ale równieżdo rodziny kowala i piekarza, a w końcu trochę makabryczną propozycję BenaHolmana, który powiedział: - Możecie wpaść, kiedy tylko macie ochotę, to zadarmo wezmę wam miarę na gustowne trumienki z mosiężnymi uchwytami.-Odjechali wśród ogólnego śmiechu.Pozostali również zaczęli się zbierać wśród zabawnych komentarzy RobaNewberry, który stwierdził: - Przyjechałem na bal i teraz moja rodzina musiwracać na piechotę, bo byłem na tyle głupi, żeby pożyczyć moją brykę tymzwariowanym aktorom.Kiedy ostatnia dwukółka, zabierająca młodego pastora i jego żonęmachających na pożegnanie, wytoczyła się z podwórza, nikt nie zrobił żadnejuwagi na temat panny młodej stojącej obok męża i jedną ręką obejmującejmałego chłopca w spodenkach zapiętych pod kolanami i białej sportowejkoszuli.Szeptano tu i tam, że to jakiś krewny oblubienicy, bo czyż nie pojawiłsię dokładnie w tym samym czasie, co ona? Nikt nie śmiał zapytać Warda orodzaj łączącego ich pokrewieństwa, ponieważ wiedziano, jaki jest drażliwy inajprawdopodobniej kazałby każdemu pilnować własnych spraw.Wprawdzie takbyło, zanim się ożenił.no, a mężczyzna jest wtedy bardziej przystępny, ale jegokoligacje z chłopcem i tak się kiedyś wyjaśnią.Fanny uparła się, aby pomóc Annie posprzątać ze stołów i wszystkouporządkować, i chociaż tamta sprzeciwiała się, Ward nie protestował,wychodząc z założenia, że może to być pierwszy krok do utrzymania harmonii wdomu.Sam poszedł w stronę zabudowań gospodarskich, ale z wyjątkiem chłopcanie spotkał nikogo z kim mógłby porozmawiać.- No, co, Carl, jak ci siępodobało twoje pierwsze wesele? - zagaił.Chłopiec, patrząc na niego, nie odpowiedział na pytanie, ale stwierdził: - Onajest taka piękna.Bella, bella.Słysząc to Ward roześmiał się i z sympatią przejechał dłonią po włosachchłopca.- Masz rację.O, tak, ona jest bella, bella - powiedział.O dziewiątej wszystko było już uporządkowane.Annie z uśmiechem życzyłaim dobrej nocy, a Ward zaryglował drzwi wejściowe.A potem zaniósł swojążonę na górę do sypialni.Bez wątpienia zaspał, bo słońce stało już wysoko i przeświecało przez nowezasłony.Z niecierpliwością odwrócił się na drugi bok, a ona ciągle tam była -zupełnie przytomna i uśmiechnięta.Pierwsza się do niego odezwała.Wyciągnąwszy rękę, odgarnęła mu włosy z czoła i czule powiedziała: - Nadalpana lubię, panie Gibson, ale muszę przyznać, że uczucie, które teraz do panażywię, jest tak dziwne, że chyba można by je nazwać.miłością.- Fanny.Och, Fanny! Fanny.- Nie był w stanie wydusić z siebie nic więcej.Część drugaRozdział pierwszyPierwsze sześć miesięcy małżeństwa było dla obojga cudowne.Ward zradością budził się każdego ranka i kładł do łóżka każdego wieczora.Fanny innerzeczy sprawiały radość: Ward okazał się tak wspaniały jak jego obietnice, acieplarnia została przebudowana i gdy tylko miała ochotę, mogła tam pójść itańczyć.Wtedy często jedyną publicznością był jej mąż, ale niekiedy byłaświadoma obecności Billy'ego lub, znacznie częściej, wpatrującego się w niąchłopca.Zakochując się w Wardzie, jednocześnie obdarzyła chłopca wielką czułością.Sama dziwiła się, że traktuje go jak swego krewnego, i być może bylispokrewnieni, bo przecież żadne z nich nie znało dokładnie swoich rodzin.On zpewnością pochodził z tej samej części świata co jej matka, gdyż niekiedy,zupełnie spontanicznie i ku swemu wielkiemu zdziwieniu, przypominał sobiewłoskie słowa.Martwiły ją jedynie jego nocne koszmary, bo Ward często mówił,że w nocy od strony stryszku słyszał rozpaczliwe krzyki.Radość czerpała nie tylko z tańca, gdyż nie minął tydzień, jak Ward zabrał jądo Newcastle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Billy przyniósł do sklepuHanny Beaton masło, zresztą tak jak robił to przez wiele lat, a ta zaczęła na niegowrzeszczeć: Możesz się więcej nie trudzić Billy Comptonie, i powiedz mu, żenie będę już sprzedawała jego mleka.To samo dotyczy jajek i wszystkiego." Inie była jedyna we wsi, która tego dnia odmówiła zakupu jego mleka, ponieważtak samo postąpiły cztery inne osoby. A czego się spodziewałeś? -skomentowała to Annie.- Stara matka Hanny Beaton i pani Mason sąkuzynkami."A teraz widział przed sobą całą rodzinę kowala, nie tylko CharliegoDempseya, ale również jego dwóch młodszych synów, Johna i Henry'ego, orazPhyllis, jedną z zamężnych córek mieszkającą w Fellburn.Był tam również FredConroy, taki spokojny człowiek, wdowiec od dziesięciu lat, który przyszedł zeswoim Jimmym, aktualnie chodzącym w konkury do Susie Beaton.Zdziwił gowidok Bena Holmana, szewca, posłańca lub karawaniarza, w zależności odpotrzeb.A wreszcie, co nie było dla niego niespodzianką, zobaczył wielebnegoFranka Noble'a z żoną Jane i dwojgiem małych dzieci.oraz uśmiechającego sięod ucha do ucha Carla, wpatrzonego w swoją nową panią.Ward zatrzymał się, aby się odwrócić i spojrzeć na Fanny.Bez uśmiechuwpatrywała się w niego wielkimi zwilgotniałymi oczami.By ochronić swą młodą żonę przed napierającymi ludzmi, delikatniepoprowadził ją do szczytu stołu, gdzie z uśmiechem dobrej wróżki czekała nanich rozanielona Annie.Fanny spontanicznie zarzuciła jej ręce na szyję iucałowała w policzek.Annie odwzajemniła uścisk, po czym przekrzykując gwar wyjaśniła: - To nieja sama przygotowałam to wszystko, proszę pani.Miałam pomocników.A tamdalej jest stół zastawiony prezentami.Proszę, niech pani sobie usiądzie, bo oniwszyscy radzi będą zacząć.Od rana nie mieli nic w ustach.Ten komentarz wywołał gromki śmiech i rozpoczął się poczęstunek, który -przeplatany toastami i życzeniami szczęścia - trwał jeszcze ponad godzinę.Potem całe towarzystwo ruszyło do salonu, gdzie ku rozczarowaniu Wardaokazało się, że jest za mało miejsca na pokazanie magicznych sztuczek.Naszczęście talent pana Cartera nie wymagał dużej powierzchni, mógł więczabawiać gości swoimi monologami, chociaż wywołał zdziwienie przyjaciół, boz jego ust nie padło ani słowo Szekspira czy Dickensa.Co dziwniejsze, niepowołał się również na Cornhill Magazine", czy inny magazyn dlaintelektualistów, z których czerpał swoją wiedzę, ale wywoływał wybuchyśmiechu naśladując przeróżne dialekty.Tak minęło całe popołudnie, aż goście z Newcastle zaczęli się żegnać.Dostaliwiele zaproszeń do powtórnych odwiedzin, i to nie tylko na farmę, ale równieżdo rodziny kowala i piekarza, a w końcu trochę makabryczną propozycję BenaHolmana, który powiedział: - Możecie wpaść, kiedy tylko macie ochotę, to zadarmo wezmę wam miarę na gustowne trumienki z mosiężnymi uchwytami.-Odjechali wśród ogólnego śmiechu.Pozostali również zaczęli się zbierać wśród zabawnych komentarzy RobaNewberry, który stwierdził: - Przyjechałem na bal i teraz moja rodzina musiwracać na piechotę, bo byłem na tyle głupi, żeby pożyczyć moją brykę tymzwariowanym aktorom.Kiedy ostatnia dwukółka, zabierająca młodego pastora i jego żonęmachających na pożegnanie, wytoczyła się z podwórza, nikt nie zrobił żadnejuwagi na temat panny młodej stojącej obok męża i jedną ręką obejmującejmałego chłopca w spodenkach zapiętych pod kolanami i białej sportowejkoszuli.Szeptano tu i tam, że to jakiś krewny oblubienicy, bo czyż nie pojawiłsię dokładnie w tym samym czasie, co ona? Nikt nie śmiał zapytać Warda orodzaj łączącego ich pokrewieństwa, ponieważ wiedziano, jaki jest drażliwy inajprawdopodobniej kazałby każdemu pilnować własnych spraw.Wprawdzie takbyło, zanim się ożenił.no, a mężczyzna jest wtedy bardziej przystępny, ale jegokoligacje z chłopcem i tak się kiedyś wyjaśnią.Fanny uparła się, aby pomóc Annie posprzątać ze stołów i wszystkouporządkować, i chociaż tamta sprzeciwiała się, Ward nie protestował,wychodząc z założenia, że może to być pierwszy krok do utrzymania harmonii wdomu.Sam poszedł w stronę zabudowań gospodarskich, ale z wyjątkiem chłopcanie spotkał nikogo z kim mógłby porozmawiać.- No, co, Carl, jak ci siępodobało twoje pierwsze wesele? - zagaił.Chłopiec, patrząc na niego, nie odpowiedział na pytanie, ale stwierdził: - Onajest taka piękna.Bella, bella.Słysząc to Ward roześmiał się i z sympatią przejechał dłonią po włosachchłopca.- Masz rację.O, tak, ona jest bella, bella - powiedział.O dziewiątej wszystko było już uporządkowane.Annie z uśmiechem życzyłaim dobrej nocy, a Ward zaryglował drzwi wejściowe.A potem zaniósł swojążonę na górę do sypialni.Bez wątpienia zaspał, bo słońce stało już wysoko i przeświecało przez nowezasłony.Z niecierpliwością odwrócił się na drugi bok, a ona ciągle tam była -zupełnie przytomna i uśmiechnięta.Pierwsza się do niego odezwała.Wyciągnąwszy rękę, odgarnęła mu włosy z czoła i czule powiedziała: - Nadalpana lubię, panie Gibson, ale muszę przyznać, że uczucie, które teraz do panażywię, jest tak dziwne, że chyba można by je nazwać.miłością.- Fanny.Och, Fanny! Fanny.- Nie był w stanie wydusić z siebie nic więcej.Część drugaRozdział pierwszyPierwsze sześć miesięcy małżeństwa było dla obojga cudowne.Ward zradością budził się każdego ranka i kładł do łóżka każdego wieczora.Fanny innerzeczy sprawiały radość: Ward okazał się tak wspaniały jak jego obietnice, acieplarnia została przebudowana i gdy tylko miała ochotę, mogła tam pójść itańczyć.Wtedy często jedyną publicznością był jej mąż, ale niekiedy byłaświadoma obecności Billy'ego lub, znacznie częściej, wpatrującego się w niąchłopca.Zakochując się w Wardzie, jednocześnie obdarzyła chłopca wielką czułością.Sama dziwiła się, że traktuje go jak swego krewnego, i być może bylispokrewnieni, bo przecież żadne z nich nie znało dokładnie swoich rodzin.On zpewnością pochodził z tej samej części świata co jej matka, gdyż niekiedy,zupełnie spontanicznie i ku swemu wielkiemu zdziwieniu, przypominał sobiewłoskie słowa.Martwiły ją jedynie jego nocne koszmary, bo Ward często mówił,że w nocy od strony stryszku słyszał rozpaczliwe krzyki.Radość czerpała nie tylko z tańca, gdyż nie minął tydzień, jak Ward zabrał jądo Newcastle [ Pobierz całość w formacie PDF ]