[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest chciwa.Zacznie odnajwiększego.Sam spojrzał na Remi, potem naCaine a. Muszę przyznać, że topodobne do Sary Allersby.Którejest największe? Zacznę nas pakować oznajmiła Remi. I tym razemchciałabym wziąć o wiele więcejamunicji.ROZDZIAA 20La JollaRussell stał obok Ruiza nakrawędzi chodnika powyżej plażyna Goldfiśh Point.Widzieli dużydom, gdzie mieszkali Sam i RemiFargo.Jak dotąd, Russell i Ruiz nieuzgodnili planu, jak osiągnąć ichcel, ani jak odważyć się nazbliżenie bardziej niż na półkilometra.Problem polegał na tym, żeRussell wciąż nie wyglądał jaktrzeba.Twarz miał pokrytąmatowym makijażem, żeby zasłonićniezmywalny atrament, ale kolor niepasował.To był kolor plastikowejlalki.A kiedy Russell się spocił,jak na tej plaży w San Diego,leciutki błękit zaczynał przebijać nawierzch niczym ciemny podkładprzez farbę.Wyglądało to bardzodziwnie.Ruiz miał wrażenie, że ilekroćidzie do nowego sklepu, żebywypróbować właściwy odcieńmakijażu, zapomina dokładnejbarwy skóry Russella i kupuje złykolor.Przedostatni pasował do ceryRuiza, przez co twarz Russellawyglądała jak brązowa maska nadróżową szyją a jego uszy zdawałysię świecić.Ale ten nowy, różowy,nadawał mu nieludzki wygląd.Ponieważ od czasu wypadku natwarzy Russella malowała siętłumiona wściekłość, byłprzerażający nawet dla Ruiza.Choć byli pewni, że Fargowienigdy nie widzieli ich twarzy, conajwyżej niewyraznie przez momentna przejeżdżającym motocyklu wHiszpanii, błękit, lub nawetmakijaż, przykułby ich uwagę, jakzresztą uwagę każdego.Czekali powyżej plaży,odwróceni przodem do wody,ilekroć zbliżali się jacyś ludzie,dopóki słońce nie skryło się zaoceanem.Teraz, po zapadnięciucałkowitej ciemności, Russellodważył się podejść bliżej do domuFargów.Niósł mały plecak, jakcałodzienny plażowicz, ale wśrodku miał bezkolbowy karabinsteyr AUG kaliber 5,56 mm zczterdziestodwunabojowymmagazynkiem.W tej chwili brońbyła w trzech kawałkach, dozłożenia bez narzędzi w ciągusekund.Czwarty element stanowiłfabryczny tłumik, który umożliwiałstrzelanie bez większego hałasu niżdzwięk ruchomych części i odgłossplunięcia, kiedy pocisk opuszczałwylot lufy.Russell i Ruiz poszli w stronęulicy, gdzie zaczynały się prywatnedomy.Jako pierwszy na cyplu stałmasywny trzypiętrowy sześcianFargów z balkonami i dużymioknami z trzech stron.Oknawychodzące na ocean były większeniż pozostałe i z daleka nadawałycałej budowli wygląd szklanegokubika.Ale kiedy Russell i Ruizpodeszli bliżej, zobaczyli, że każdeokno ma stalową żaluzję, którąmożna otwierać i zamykać.Dotarli do posiadłości Fargów iskręcili z drogi w kępę sosen.Usiedli w głębokim cieniu iobserwowali okna.Na parterzekrótkowłosa kobieta w średnimwieku, ubrana w nierównoufarbowany T-shirt z innej epoki ijapońskie spodnie ogrodniczki,pracowała przy biurku nakomputerze z nietypowo dużymekranem.Niedaleko od niej, nadwóch innych stanowiskach,siedzieli drobna blondynka podwudziestce i wysoki, chudymężczyzna mniej więcej w tymsamym wieku, z krótkoostrzyżonymi brązowymi włosami.Był też pies.Panna Allersbywspomniała o nim, kiedy planowalizdobycie kodeksu.Ten owczarekniemiecki sprawił, że postanowiłazlecić tylko dyletanckie włamanie,żeby uzmysłowić tym amatorom, ilekłopotów może wyniknąć ztrzymania w domu artefaktówwartych miliony.Kiedy Russellwybrał się do La Jolla z łomem,odetchnął z ulgą, że nie zastał namiejscu tego psa.Russell wiedział, że dom zostałwyposażony w szereg systemówzabezpieczających sensory,kamery, alarmy więc nieodważył się podejść zbyt blisko i zpewnością nie spróbowałby dostaćsię do środka.Chciał mieć tylkomożliwość oddania celnego strzałudo każdego z Fargów.Kiedy patrzył, pies pojawił sięw dużym pokoju na parterze.Podszedł do kobiety w średnimwieku i położył się u jej stóp.Panna Allersby nie przesadziła.Miał wszystkie charakterystycznecechy owczarka niemieckiego.Tepsy słynęły z czułego węchu iwierności.Ten był również duży.Powiedziała też, że wyszkolono godo pracy.Nie udałoby się go zmylićkawałkiem smakowitego żeberka ipogłaskaniem po głowie.Gdyby sięuwolnił, musiałby zostać zabity,zanim się zbliży na odległośćskoku.Russell obserwował, jakkobieta w średnim wieku idzieprzez pokój do szafki na akta, a piesza nią.Wyglądał, jakby kazano mują ochraniać.Russell nachylił siędo Ruiza. Nie widzę Fargów. Ja też nie odrzekł Ruiz. Poczekamy jeszcze trochę.Jeśli zobaczymy, że ona zamierzawypuścić psa na dwór, to lepiejpójdziemy.Russell był przybity.Gdzie sąFargowie? Przybył z tak daleka,pokryty tłustym makijażem, wnadziei, że ich zabije.Muszą tu być.Muszą.Pies podniósł się nagle jednymruchem, jego silne łapywyprostowały się pod nim i towystarczyło.Podszedł dofrontowego okna i popatrzył wciemność poniżej.Musiał ichusłyszeć lub zobaczyć.Teraz robiłjakiś harmider, zapewne warczał.Kobieta dołączyła do niego przyoknie i spojrzała tam, gdzie jejzdaniem patrzył.Potem odeszła odokna i Russell z Ruizem przemknęliz kępy sosen na ulicę.Starali siębiec szybko, gdy Russell oddzielałprawie półmetrową lufę od łożakarabinu i chował obie rzeczy doplecaka, a potem zarzucał go naramię.Dotarli do końca ulicy od stronyoceanu, zanim kępa sosenrozświetliła się za nimi.Reflektoryzdawały się być na każdymdrzewie, skierowane w dół namiejsca, które człowiek mógłpomyłkowo wziąć za bezpiecznepunkty obserwacyjne.Po kolejnej minucie bieguznalezli się na betonowym chodnikupowyżej plaży.Ruiz spojrzał naRussella i wyraz niesmakuodmalował się na jego twarzy. Musisz zniknąć ze światła,człowieku.Wyglądasz jak sinywampir.Russell zerknął w dół izobaczył, że pot kapiący na przódjego koszuli jest zmieszany zróżowym makijażem.NajpierwRussell, a potem Ruiz przeskoczyliprzez barierkę i poszli po piasku. Jak może ich nie być? zapytał Russell. Dokąd by sięwynieśli?Ale wiedział, że ich nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Jest chciwa.Zacznie odnajwiększego.Sam spojrzał na Remi, potem naCaine a. Muszę przyznać, że topodobne do Sary Allersby.Którejest największe? Zacznę nas pakować oznajmiła Remi. I tym razemchciałabym wziąć o wiele więcejamunicji.ROZDZIAA 20La JollaRussell stał obok Ruiza nakrawędzi chodnika powyżej plażyna Goldfiśh Point.Widzieli dużydom, gdzie mieszkali Sam i RemiFargo.Jak dotąd, Russell i Ruiz nieuzgodnili planu, jak osiągnąć ichcel, ani jak odważyć się nazbliżenie bardziej niż na półkilometra.Problem polegał na tym, żeRussell wciąż nie wyglądał jaktrzeba.Twarz miał pokrytąmatowym makijażem, żeby zasłonićniezmywalny atrament, ale kolor niepasował.To był kolor plastikowejlalki.A kiedy Russell się spocił,jak na tej plaży w San Diego,leciutki błękit zaczynał przebijać nawierzch niczym ciemny podkładprzez farbę.Wyglądało to bardzodziwnie.Ruiz miał wrażenie, że ilekroćidzie do nowego sklepu, żebywypróbować właściwy odcieńmakijażu, zapomina dokładnejbarwy skóry Russella i kupuje złykolor.Przedostatni pasował do ceryRuiza, przez co twarz Russellawyglądała jak brązowa maska nadróżową szyją a jego uszy zdawałysię świecić.Ale ten nowy, różowy,nadawał mu nieludzki wygląd.Ponieważ od czasu wypadku natwarzy Russella malowała siętłumiona wściekłość, byłprzerażający nawet dla Ruiza.Choć byli pewni, że Fargowienigdy nie widzieli ich twarzy, conajwyżej niewyraznie przez momentna przejeżdżającym motocyklu wHiszpanii, błękit, lub nawetmakijaż, przykułby ich uwagę, jakzresztą uwagę każdego.Czekali powyżej plaży,odwróceni przodem do wody,ilekroć zbliżali się jacyś ludzie,dopóki słońce nie skryło się zaoceanem.Teraz, po zapadnięciucałkowitej ciemności, Russellodważył się podejść bliżej do domuFargów.Niósł mały plecak, jakcałodzienny plażowicz, ale wśrodku miał bezkolbowy karabinsteyr AUG kaliber 5,56 mm zczterdziestodwunabojowymmagazynkiem.W tej chwili brońbyła w trzech kawałkach, dozłożenia bez narzędzi w ciągusekund.Czwarty element stanowiłfabryczny tłumik, który umożliwiałstrzelanie bez większego hałasu niżdzwięk ruchomych części i odgłossplunięcia, kiedy pocisk opuszczałwylot lufy.Russell i Ruiz poszli w stronęulicy, gdzie zaczynały się prywatnedomy.Jako pierwszy na cyplu stałmasywny trzypiętrowy sześcianFargów z balkonami i dużymioknami z trzech stron.Oknawychodzące na ocean były większeniż pozostałe i z daleka nadawałycałej budowli wygląd szklanegokubika.Ale kiedy Russell i Ruizpodeszli bliżej, zobaczyli, że każdeokno ma stalową żaluzję, którąmożna otwierać i zamykać.Dotarli do posiadłości Fargów iskręcili z drogi w kępę sosen.Usiedli w głębokim cieniu iobserwowali okna.Na parterzekrótkowłosa kobieta w średnimwieku, ubrana w nierównoufarbowany T-shirt z innej epoki ijapońskie spodnie ogrodniczki,pracowała przy biurku nakomputerze z nietypowo dużymekranem.Niedaleko od niej, nadwóch innych stanowiskach,siedzieli drobna blondynka podwudziestce i wysoki, chudymężczyzna mniej więcej w tymsamym wieku, z krótkoostrzyżonymi brązowymi włosami.Był też pies.Panna Allersbywspomniała o nim, kiedy planowalizdobycie kodeksu.Ten owczarekniemiecki sprawił, że postanowiłazlecić tylko dyletanckie włamanie,żeby uzmysłowić tym amatorom, ilekłopotów może wyniknąć ztrzymania w domu artefaktówwartych miliony.Kiedy Russellwybrał się do La Jolla z łomem,odetchnął z ulgą, że nie zastał namiejscu tego psa.Russell wiedział, że dom zostałwyposażony w szereg systemówzabezpieczających sensory,kamery, alarmy więc nieodważył się podejść zbyt blisko i zpewnością nie spróbowałby dostaćsię do środka.Chciał mieć tylkomożliwość oddania celnego strzałudo każdego z Fargów.Kiedy patrzył, pies pojawił sięw dużym pokoju na parterze.Podszedł do kobiety w średnimwieku i położył się u jej stóp.Panna Allersby nie przesadziła.Miał wszystkie charakterystycznecechy owczarka niemieckiego.Tepsy słynęły z czułego węchu iwierności.Ten był również duży.Powiedziała też, że wyszkolono godo pracy.Nie udałoby się go zmylićkawałkiem smakowitego żeberka ipogłaskaniem po głowie.Gdyby sięuwolnił, musiałby zostać zabity,zanim się zbliży na odległośćskoku.Russell obserwował, jakkobieta w średnim wieku idzieprzez pokój do szafki na akta, a piesza nią.Wyglądał, jakby kazano mują ochraniać.Russell nachylił siędo Ruiza. Nie widzę Fargów. Ja też nie odrzekł Ruiz. Poczekamy jeszcze trochę.Jeśli zobaczymy, że ona zamierzawypuścić psa na dwór, to lepiejpójdziemy.Russell był przybity.Gdzie sąFargowie? Przybył z tak daleka,pokryty tłustym makijażem, wnadziei, że ich zabije.Muszą tu być.Muszą.Pies podniósł się nagle jednymruchem, jego silne łapywyprostowały się pod nim i towystarczyło.Podszedł dofrontowego okna i popatrzył wciemność poniżej.Musiał ichusłyszeć lub zobaczyć.Teraz robiłjakiś harmider, zapewne warczał.Kobieta dołączyła do niego przyoknie i spojrzała tam, gdzie jejzdaniem patrzył.Potem odeszła odokna i Russell z Ruizem przemknęliz kępy sosen na ulicę.Starali siębiec szybko, gdy Russell oddzielałprawie półmetrową lufę od łożakarabinu i chował obie rzeczy doplecaka, a potem zarzucał go naramię.Dotarli do końca ulicy od stronyoceanu, zanim kępa sosenrozświetliła się za nimi.Reflektoryzdawały się być na każdymdrzewie, skierowane w dół namiejsca, które człowiek mógłpomyłkowo wziąć za bezpiecznepunkty obserwacyjne.Po kolejnej minucie bieguznalezli się na betonowym chodnikupowyżej plaży.Ruiz spojrzał naRussella i wyraz niesmakuodmalował się na jego twarzy. Musisz zniknąć ze światła,człowieku.Wyglądasz jak sinywampir.Russell zerknął w dół izobaczył, że pot kapiący na przódjego koszuli jest zmieszany zróżowym makijażem.NajpierwRussell, a potem Ruiz przeskoczyliprzez barierkę i poszli po piasku. Jak może ich nie być? zapytał Russell. Dokąd by sięwynieśli?Ale wiedział, że ich nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]