[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niezupełnie.Powiedziała, że jeśli wróci, to zadzwoni.- Jeśli? - Bett wyglądała na przerażoną.Collier okazał się zbytnim stoikiem jak na gust Matthewsa, który chciał widzieć gwałtowną reakcję.Cierpią, owszem.Ale niewystarczająco.- Powiedziała coś, co wskazywałoby na to, dokąd się wybiera?- Nie - odparł.- Nic.Odniosłem tylko wrażenie, że to miało być daleko i że bardzo jej zależało na wyjeździe.Sprawiała wrażenie rozradowanej.Bett wyraźnie zmarkotniała.Collier po prostu przyjął to do wiadomości i włożył informacje do odpowiedniej przegródki.Aaron Matthews uznał, że nienawidzi go nieco bardziej.Posłał Bett pełne smutku spojrzenie.- To musi być dla państwa bardzo przygnębiające.Dziecko, które znika.tak niespodziewanie.Przeniósł wzrok na twarz prawnika.To było niespodziewane, Collier? Możesz powiedzieć, że nie, ale przeszłość jest pierwszym szkicem teraźniejszości.Matthews przesunął krzesło tak, żeby siedzieć dokładnie naprzeciwko Bett i w naturalny sposób spoglądać na nią.- Coś wyczuwam - odezwał się po chwili.Bett wytrzymała jego spojrzenie przez chwilę, po czym odwróciła wzrok.- Coś, czego państwo mi nie wyjawili.- Jest coś, co powinniśmy panu powiedzieć.Dostaliśmy listy - wyznała Bett i opowiedziała niemal obojętnie o listach, które jej córka napisała w tym pokoju.Collier rzucił ostrożne spojrzenie na swoją byłą żonę.- Myślimy, że ktoś mógł pomóc jej napisać te listy - dodał.- Albo zachęcić ją do tego.Ktoś, kto chciał namówić ją do ucieczki.Może chciał, żeby spaliła za sobą mosty.- On? Podejrzewacie kogoś?Collier wzruszył ramionami.- Po prostu mówię „on”.Nie jestem pewny.Była ta kobieta, z którą piła w poniedziałek wieczorem.Żeby dodać rozmowie pikanterii, Matthews zapytał niewinnie:- Czy córka państwa jest lesbijką?Bett się nastroszyła.- Oczywiście, że nie.Ale na twarzach obojga odmalowała się przez chwilę niepewność.Matthews zarzucił przysłowiowy haczyk.- Cóż, jestem pewny, że jako rodzice znają państwo wszystkich przyjaciół, z którymi mogłaby wybrać się w podróż.Z pewnością znają państwo jej chłopaków, koleżanki, miejsca, gdzie bywa.Poczucie winy odmalowało się głównie na twarzy Bett.Ku niezadowoleniu Matthewsa Collier pozostawał odporny na te słowa.- Grupy rówieśnicze są bardzo ważne w jej wieku.Zacząłbym od jej kolegów.Porozmawiałbym z nimi.Przekonał się, co wiedzą.- Już to zrobiliśmy.- I jakie rezultaty?Bett spojrzała na swojego męża, człowieka, który nie miał w domu ani jednej książki dla dzieci.- Wygląda na to, że ktoś w furgonetce prawdopodobnie albo jechał za nią, albo odjechał z nią.Może nie było aż tak źle, jak sądziłem.Matthews wyobraził sobie pięć rottweilerów pożerających młodego Murzyna.Udał zaniepokojenie.- Czy ktoś widział kierowcę tej furgonetki?- Nie.- Zawiadomili państwo policję?- Mamy przyjaciela w policji stanowej.Pracuje nad tym.Matthews uniósł brwi.- Współpracuję z kimś z wydziału do spraw nieletnich.Jak się nazywa ten facet, do którego zawsze dzwonię? - Przerzucił kartki prawie pustego skorowidza.- Pomaga nam detektyw Konstantinatis.Pomaga nam.Interesujące.Zatem może to nie jest oficjalna sprawa.Matthews potrząsnął głową i dał spokój książce adresowej.Zapamiętał nazwisko policjanta.- To nie ten.Jest dobry?- Najlepszy.- Jest jeszcze jeden z jej.- Bett zawiesiła głos.- Nauczyciel angielskiego - wtrącił się Tate.- Rozmawia z jej kolegami z klasy.Skąd to wahanie? - zastanawiał się Matthews.- A nikt z jej przyjaciół?- Mody człowiek, z którym kiedyś chodziła.To będzie ten czarny dzieciuch.Martwy.- No i my dwoje - dodał Collier.Matthews rozważał te słowa.My dwoje.A zatem Collier wciąż myśli o nich jako o parze.Warto wiedzieć.Odchylił się w krześle i skrzyżował palce.- Mogę myśleć na głos?- Proszę bardzo - powiedziała Bett.- Będą państwo szczerzy?- Oczywiście.- Czy był jakiś wypadek w przeszłości? Gdy była mała.Miała może siedem, osiem lat.Coś, co mogło wywołać jej gniew?- To nie jest gniew - zaprotestowała szybko Bett, podnosząc głos.- To niepodobne do niej.Nie.- Niech pani pomyśli o tych listach.Mówię o gniewie, którego ona nawet pewnie sobie nie uświadamia.Doszło do jakiejś konfrontacji? Może kiedyś podsłuchała jakąś rozmowę między państwem? - Pochylił głowę.- To mogło być bardzo dawno.Niech się państwo zastanowią.To może być ważne.Ich pełne niepokoju oczy wpatrywały się przed siebie.Matthews pozwolił im przegryźć się przez to, po czym odezwał się znowu.- Gniew.Ale na co? To mnie zastanawia.Albo na kogo? - Zwrócił się do Bett.- Ona mieszka z panią, prawda? Była pani kiedykolwiek świadkiem jakichś wybuchów złości, awantur?- Nie.Patrzył jej prosto w oczy.- Jak pani się czuje?- Bywało lepiej.Na jego twarzy odmalowało się współczucie.- Proszę mnie posłuchać.Muszą państwo chronić samych siebie.Są państwo w wyjątkowo trudnej sytuacji.- Trudnej sytuacji.- Nie można państwa winić - powiedział kojąco.- To nie w porządku - powiedziała Bett, niemal się krztusząc.Collier wysunął w jej kierunku rękę, ale odsunęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Niezupełnie.Powiedziała, że jeśli wróci, to zadzwoni.- Jeśli? - Bett wyglądała na przerażoną.Collier okazał się zbytnim stoikiem jak na gust Matthewsa, który chciał widzieć gwałtowną reakcję.Cierpią, owszem.Ale niewystarczająco.- Powiedziała coś, co wskazywałoby na to, dokąd się wybiera?- Nie - odparł.- Nic.Odniosłem tylko wrażenie, że to miało być daleko i że bardzo jej zależało na wyjeździe.Sprawiała wrażenie rozradowanej.Bett wyraźnie zmarkotniała.Collier po prostu przyjął to do wiadomości i włożył informacje do odpowiedniej przegródki.Aaron Matthews uznał, że nienawidzi go nieco bardziej.Posłał Bett pełne smutku spojrzenie.- To musi być dla państwa bardzo przygnębiające.Dziecko, które znika.tak niespodziewanie.Przeniósł wzrok na twarz prawnika.To było niespodziewane, Collier? Możesz powiedzieć, że nie, ale przeszłość jest pierwszym szkicem teraźniejszości.Matthews przesunął krzesło tak, żeby siedzieć dokładnie naprzeciwko Bett i w naturalny sposób spoglądać na nią.- Coś wyczuwam - odezwał się po chwili.Bett wytrzymała jego spojrzenie przez chwilę, po czym odwróciła wzrok.- Coś, czego państwo mi nie wyjawili.- Jest coś, co powinniśmy panu powiedzieć.Dostaliśmy listy - wyznała Bett i opowiedziała niemal obojętnie o listach, które jej córka napisała w tym pokoju.Collier rzucił ostrożne spojrzenie na swoją byłą żonę.- Myślimy, że ktoś mógł pomóc jej napisać te listy - dodał.- Albo zachęcić ją do tego.Ktoś, kto chciał namówić ją do ucieczki.Może chciał, żeby spaliła za sobą mosty.- On? Podejrzewacie kogoś?Collier wzruszył ramionami.- Po prostu mówię „on”.Nie jestem pewny.Była ta kobieta, z którą piła w poniedziałek wieczorem.Żeby dodać rozmowie pikanterii, Matthews zapytał niewinnie:- Czy córka państwa jest lesbijką?Bett się nastroszyła.- Oczywiście, że nie.Ale na twarzach obojga odmalowała się przez chwilę niepewność.Matthews zarzucił przysłowiowy haczyk.- Cóż, jestem pewny, że jako rodzice znają państwo wszystkich przyjaciół, z którymi mogłaby wybrać się w podróż.Z pewnością znają państwo jej chłopaków, koleżanki, miejsca, gdzie bywa.Poczucie winy odmalowało się głównie na twarzy Bett.Ku niezadowoleniu Matthewsa Collier pozostawał odporny na te słowa.- Grupy rówieśnicze są bardzo ważne w jej wieku.Zacząłbym od jej kolegów.Porozmawiałbym z nimi.Przekonał się, co wiedzą.- Już to zrobiliśmy.- I jakie rezultaty?Bett spojrzała na swojego męża, człowieka, który nie miał w domu ani jednej książki dla dzieci.- Wygląda na to, że ktoś w furgonetce prawdopodobnie albo jechał za nią, albo odjechał z nią.Może nie było aż tak źle, jak sądziłem.Matthews wyobraził sobie pięć rottweilerów pożerających młodego Murzyna.Udał zaniepokojenie.- Czy ktoś widział kierowcę tej furgonetki?- Nie.- Zawiadomili państwo policję?- Mamy przyjaciela w policji stanowej.Pracuje nad tym.Matthews uniósł brwi.- Współpracuję z kimś z wydziału do spraw nieletnich.Jak się nazywa ten facet, do którego zawsze dzwonię? - Przerzucił kartki prawie pustego skorowidza.- Pomaga nam detektyw Konstantinatis.Pomaga nam.Interesujące.Zatem może to nie jest oficjalna sprawa.Matthews potrząsnął głową i dał spokój książce adresowej.Zapamiętał nazwisko policjanta.- To nie ten.Jest dobry?- Najlepszy.- Jest jeszcze jeden z jej.- Bett zawiesiła głos.- Nauczyciel angielskiego - wtrącił się Tate.- Rozmawia z jej kolegami z klasy.Skąd to wahanie? - zastanawiał się Matthews.- A nikt z jej przyjaciół?- Mody człowiek, z którym kiedyś chodziła.To będzie ten czarny dzieciuch.Martwy.- No i my dwoje - dodał Collier.Matthews rozważał te słowa.My dwoje.A zatem Collier wciąż myśli o nich jako o parze.Warto wiedzieć.Odchylił się w krześle i skrzyżował palce.- Mogę myśleć na głos?- Proszę bardzo - powiedziała Bett.- Będą państwo szczerzy?- Oczywiście.- Czy był jakiś wypadek w przeszłości? Gdy była mała.Miała może siedem, osiem lat.Coś, co mogło wywołać jej gniew?- To nie jest gniew - zaprotestowała szybko Bett, podnosząc głos.- To niepodobne do niej.Nie.- Niech pani pomyśli o tych listach.Mówię o gniewie, którego ona nawet pewnie sobie nie uświadamia.Doszło do jakiejś konfrontacji? Może kiedyś podsłuchała jakąś rozmowę między państwem? - Pochylił głowę.- To mogło być bardzo dawno.Niech się państwo zastanowią.To może być ważne.Ich pełne niepokoju oczy wpatrywały się przed siebie.Matthews pozwolił im przegryźć się przez to, po czym odezwał się znowu.- Gniew.Ale na co? To mnie zastanawia.Albo na kogo? - Zwrócił się do Bett.- Ona mieszka z panią, prawda? Była pani kiedykolwiek świadkiem jakichś wybuchów złości, awantur?- Nie.Patrzył jej prosto w oczy.- Jak pani się czuje?- Bywało lepiej.Na jego twarzy odmalowało się współczucie.- Proszę mnie posłuchać.Muszą państwo chronić samych siebie.Są państwo w wyjątkowo trudnej sytuacji.- Trudnej sytuacji.- Nie można państwa winić - powiedział kojąco.- To nie w porządku - powiedziała Bett, niemal się krztusząc.Collier wysunął w jej kierunku rękę, ale odsunęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]