[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brota nic nie zyskała na transakcji, a wręcz straciła na kosztach transportu i łapówki dla gondoliera, nie mówiąc o ryzyku.Za przemyt władze mogły jej zarekwirować statek.Wallie wiedział, że Piąta czuła się związana umową, ale rozumiał, co ją powstrzymało przed utopieniem smarkacza.- Jak je sprzedałeś? - zapytał nowicjusza.Katanji już odzyskał pewność siebie, ale nadal udawał niewiniątko.Jego historyjka okazała się jeszcze lepsza.W następnym porcie, Casr, chłopak poprosił, żeby wyładowano jego dywany i ułożono na nabrzeżu obok towaru Broty.Doszło do gwałtownej, ale cichej wymiany zdań.Nowicjusz przypomniał, że Piąta zgodziła się na wszystkie jego warunki.Obiecał, że żeglarze nie dowiedzą się o prywatnym handlu, póki Brota będzie trzymać ich z daleka, zwłaszcza Diwę i Matarro.Wallie domyślił się, że kobieta, zafascynowana przedwczesną dojrzałością Pierwszego, miała ochotę zobaczyć go w działaniu.Tak więc Katanji usiadł na stosie dywanów i zajął się jakąś grą planszową.Kiedy zjawili się handlarze, Brota próbowała sprzedać im swój towar, ale okazało się, że na najlepszym siedzi Katanji.Pozostało jej jedynie odesłać klientów do chłopca.Nowicjusz uprzejmie wyjaśnił, że tylko pilnuje dywanów ojca, który poszedł do miasta.Więc nie można ich kupić? Cóż, tatuś przykazał mu, że może sprzedać wyłącznie całość za sto dwadzieścia sztuk złota.Kiedy przyjdzie właściciel? Katanji wzruszył ramionami i wrócił do gry.Na powiece miał znak ojcowski, więc historyjka wydawała się prawdopodobna.Nie spieszyło mu się.Statek nie mógł odpłynąć bez Broty, a Brota nie mogła odpłynąć, nie sprzedawszy towaru.Jej szansę były niewielkie, gdy obok piętrzyła się góra doskonałych wyrobów tkackich.Handlarze kręcili się w pobliżu, czekając na powrót właściciela dywanów.Po kilku godzinach jeden ze zniecierpliwionych kupców wypytał Piątą, czy chłopiec jest upoważniony do sprzedania towaru, i dowiedziawszy się, że tak, wręczył mu całą sumę.Gdy Katanji wrócił na pokład, położył planszę z grą na stoliku kobiety.W tym momencie Wallie parsknął śmiechem, ubawiony tym ostatnim aktem zamierzonej bezczelności.Nnanji spojrzał na niego wilkiem, a potem zerknął na Thanę, która również nie zdołała się opanować.Po policzkach Honakury ciekły łzy.Brota uśmiechała się blado, zbyt urażona, żeby się poddać ogólnej wesołości.Nagle od strony relingu dobiegł głośny ryk.Oburzony Nnanji spiorunował kapitana wzrokiem i przeniósł spojrzenie na brata.Nowicjusz miał rozbrajającą minę.Tym razem jednak posunął się za daleko.Mentor nie chciał dostrzec humorystycznej strony wybryku protegowanego.Dla niego była to sprawa honoru.- No dobrze - powiedział zimno, kiedy wszyscy się uspokoili.- Więc wydałeś sześćdziesiąt dwie.Skąd wziąłeś tyle pieniędzy?- Ty miałeś dziewiętnaście srebrników, mentorze.Ja dwa.- To razem tylko jedna sztuka złota.Katanji westchnął.- Pamiętasz, jak próbowałeś odkupić gar od kapitana, a on nie wziął pieniędzy, tylko je kopnął?- Ty oczywiście je podniosłeś! - Nnanji zrobił groźną minę.-To są pieniądze lorda Shonsu.a właściwie kapitana.- Ale on ich nie chciał!Nawet Wallie miał trudności z obliczeniami, lecz w końcu wspólnie ustalili, że po sprzedaży dywanów Katanji powinien mieć sto dwadzieścia dwie sztuki złota, z czego pięć należało do Shonsu albo Tomiyano.Potem dowiedzieli się o jeszcze dwóch, które Katanji wytargował od Broty w Wal.Razem sto dwadzieścia cztery.- Ile to wszystko jest warte? - zapytał Nnanji, patrząc na stos klejnotów.Thana rozgarnęła je ręką.- Co najmniej pięćset - oceniła.Brota potwierdziła skinieniem głowy.Czwarty utkwił wzrok w winowajcy.- Ile?Katanji wydął usta.- Między siedemset a osiemset.Bliżej ośmiuset.Obecni wymienili spojrzenia.- Kupiłem trochę kamieni w Casr.Widzicie ten rubin? Dostałem go i jeszcze jeden za sześćdziesiąt, a potem ten drugi sprzedałem w Tau za pięćdziesiąt, ale on był większy.W Wo dokupiłem dwa ametysty i cztery topazy, a sprzedałem je w Shan.- Skąd znasz się na kamieniach szlachetnych? - zainteresował się Siódmy.Talenty chłopca wydawały się niezliczone.Adept poczerwieniał.- Nasz dziadek był złotnikiem.Katanji kręcił się po warsztacie do jego śmierci.Jakieś cztery lata temu.Wallie zrozumiał teraz, skąd pochodziły pieniądze na umieszczenie Nnanjiego w świątynnej gwardii.- Chciał mnie wziąć na ucznia, panie - dodał Katanji, próbując zmienić temat.- Jak sto dwadzieścia sztuk złota pomnożyłeś do siedmiuset albo nawet ośmiuset? - spytał brat.Nowicjusz spojrzał błagalnie na Brotę.- Pracował dla mnie - powiedziała kobieta.Po chwili niechętnie wszystko wyjaśniła.Katanji chodził na zwiady nie tylko w miastach czarnoksiężników.W Casr, Tau, Wo i Shan podejmował się szpiegostwa gospodarczego na rzecz Broty.Za każdym razem jego wynagrodzenie rosło, aż ostatnio zażądał dziesięciu sztuk złota za swoje usługi.Piąta płaciła bez targowania, bo znajomość rynku przynosiła jej wymierne korzyści.Nnanji wyglądał na zdegustowanego.Wallie pogubił się w kalkulacjach.- Ile pieniędzy miałeś, kiedy dotarliśmy do Gi? - zapytał.- Jeden rubin, dwa szmaragdy i sto jedenaście złotych monet Zostały trzy monety.- Resztę klejnotów kupiłeś za sto osiem sztuk złota?Katanji pokiwał głową z miną winowajcy.Podaż i popyt.W świecie bez banków najwyższą wartość miała ziemia oraz kamienie szlachetne i złoto.Pogorzelcy z Gi.uratowali klejnoty, ale potrzebowali gotówki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Brota nic nie zyskała na transakcji, a wręcz straciła na kosztach transportu i łapówki dla gondoliera, nie mówiąc o ryzyku.Za przemyt władze mogły jej zarekwirować statek.Wallie wiedział, że Piąta czuła się związana umową, ale rozumiał, co ją powstrzymało przed utopieniem smarkacza.- Jak je sprzedałeś? - zapytał nowicjusza.Katanji już odzyskał pewność siebie, ale nadal udawał niewiniątko.Jego historyjka okazała się jeszcze lepsza.W następnym porcie, Casr, chłopak poprosił, żeby wyładowano jego dywany i ułożono na nabrzeżu obok towaru Broty.Doszło do gwałtownej, ale cichej wymiany zdań.Nowicjusz przypomniał, że Piąta zgodziła się na wszystkie jego warunki.Obiecał, że żeglarze nie dowiedzą się o prywatnym handlu, póki Brota będzie trzymać ich z daleka, zwłaszcza Diwę i Matarro.Wallie domyślił się, że kobieta, zafascynowana przedwczesną dojrzałością Pierwszego, miała ochotę zobaczyć go w działaniu.Tak więc Katanji usiadł na stosie dywanów i zajął się jakąś grą planszową.Kiedy zjawili się handlarze, Brota próbowała sprzedać im swój towar, ale okazało się, że na najlepszym siedzi Katanji.Pozostało jej jedynie odesłać klientów do chłopca.Nowicjusz uprzejmie wyjaśnił, że tylko pilnuje dywanów ojca, który poszedł do miasta.Więc nie można ich kupić? Cóż, tatuś przykazał mu, że może sprzedać wyłącznie całość za sto dwadzieścia sztuk złota.Kiedy przyjdzie właściciel? Katanji wzruszył ramionami i wrócił do gry.Na powiece miał znak ojcowski, więc historyjka wydawała się prawdopodobna.Nie spieszyło mu się.Statek nie mógł odpłynąć bez Broty, a Brota nie mogła odpłynąć, nie sprzedawszy towaru.Jej szansę były niewielkie, gdy obok piętrzyła się góra doskonałych wyrobów tkackich.Handlarze kręcili się w pobliżu, czekając na powrót właściciela dywanów.Po kilku godzinach jeden ze zniecierpliwionych kupców wypytał Piątą, czy chłopiec jest upoważniony do sprzedania towaru, i dowiedziawszy się, że tak, wręczył mu całą sumę.Gdy Katanji wrócił na pokład, położył planszę z grą na stoliku kobiety.W tym momencie Wallie parsknął śmiechem, ubawiony tym ostatnim aktem zamierzonej bezczelności.Nnanji spojrzał na niego wilkiem, a potem zerknął na Thanę, która również nie zdołała się opanować.Po policzkach Honakury ciekły łzy.Brota uśmiechała się blado, zbyt urażona, żeby się poddać ogólnej wesołości.Nagle od strony relingu dobiegł głośny ryk.Oburzony Nnanji spiorunował kapitana wzrokiem i przeniósł spojrzenie na brata.Nowicjusz miał rozbrajającą minę.Tym razem jednak posunął się za daleko.Mentor nie chciał dostrzec humorystycznej strony wybryku protegowanego.Dla niego była to sprawa honoru.- No dobrze - powiedział zimno, kiedy wszyscy się uspokoili.- Więc wydałeś sześćdziesiąt dwie.Skąd wziąłeś tyle pieniędzy?- Ty miałeś dziewiętnaście srebrników, mentorze.Ja dwa.- To razem tylko jedna sztuka złota.Katanji westchnął.- Pamiętasz, jak próbowałeś odkupić gar od kapitana, a on nie wziął pieniędzy, tylko je kopnął?- Ty oczywiście je podniosłeś! - Nnanji zrobił groźną minę.-To są pieniądze lorda Shonsu.a właściwie kapitana.- Ale on ich nie chciał!Nawet Wallie miał trudności z obliczeniami, lecz w końcu wspólnie ustalili, że po sprzedaży dywanów Katanji powinien mieć sto dwadzieścia dwie sztuki złota, z czego pięć należało do Shonsu albo Tomiyano.Potem dowiedzieli się o jeszcze dwóch, które Katanji wytargował od Broty w Wal.Razem sto dwadzieścia cztery.- Ile to wszystko jest warte? - zapytał Nnanji, patrząc na stos klejnotów.Thana rozgarnęła je ręką.- Co najmniej pięćset - oceniła.Brota potwierdziła skinieniem głowy.Czwarty utkwił wzrok w winowajcy.- Ile?Katanji wydął usta.- Między siedemset a osiemset.Bliżej ośmiuset.Obecni wymienili spojrzenia.- Kupiłem trochę kamieni w Casr.Widzicie ten rubin? Dostałem go i jeszcze jeden za sześćdziesiąt, a potem ten drugi sprzedałem w Tau za pięćdziesiąt, ale on był większy.W Wo dokupiłem dwa ametysty i cztery topazy, a sprzedałem je w Shan.- Skąd znasz się na kamieniach szlachetnych? - zainteresował się Siódmy.Talenty chłopca wydawały się niezliczone.Adept poczerwieniał.- Nasz dziadek był złotnikiem.Katanji kręcił się po warsztacie do jego śmierci.Jakieś cztery lata temu.Wallie zrozumiał teraz, skąd pochodziły pieniądze na umieszczenie Nnanjiego w świątynnej gwardii.- Chciał mnie wziąć na ucznia, panie - dodał Katanji, próbując zmienić temat.- Jak sto dwadzieścia sztuk złota pomnożyłeś do siedmiuset albo nawet ośmiuset? - spytał brat.Nowicjusz spojrzał błagalnie na Brotę.- Pracował dla mnie - powiedziała kobieta.Po chwili niechętnie wszystko wyjaśniła.Katanji chodził na zwiady nie tylko w miastach czarnoksiężników.W Casr, Tau, Wo i Shan podejmował się szpiegostwa gospodarczego na rzecz Broty.Za każdym razem jego wynagrodzenie rosło, aż ostatnio zażądał dziesięciu sztuk złota za swoje usługi.Piąta płaciła bez targowania, bo znajomość rynku przynosiła jej wymierne korzyści.Nnanji wyglądał na zdegustowanego.Wallie pogubił się w kalkulacjach.- Ile pieniędzy miałeś, kiedy dotarliśmy do Gi? - zapytał.- Jeden rubin, dwa szmaragdy i sto jedenaście złotych monet Zostały trzy monety.- Resztę klejnotów kupiłeś za sto osiem sztuk złota?Katanji pokiwał głową z miną winowajcy.Podaż i popyt.W świecie bez banków najwyższą wartość miała ziemia oraz kamienie szlachetne i złoto.Pogorzelcy z Gi.uratowali klejnoty, ale potrzebowali gotówki [ Pobierz całość w formacie PDF ]