[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Liczba ta ulegała potrojeniu w okresie turystycznym.Do latabyło jednak jeszcze daleko, a wczesną wiosną miejsce promieniowałonaturalną świeżością.Zawdzięczało to po części odmalowanym fasadomdomów wypoczynkowych czekających na spragnionych południowego,lipcowego słońca turystów.Pracownicy barów szybkiej obsługi z zapałemszorowali okna, a właściciele restauracji przy portowych alejach rozwijalisłomiane dachy nad wystawionymi na zewnątrz stolikami.Ulicami przemykali się nieśmiało pierwsi turyści niczym forpocztanadciągających hord.Meadow szła teraz wolno chodnikiem, mając ocean po jednej atętniącą gwarem ulicę po drugiej stronie.Benjamin Czwarty dotknął jejramienia: Wszyscy przygotowują się na letni szał.Stali klienci tymczasemzawsze wybierają się na lunch do restauracji D Anna.Z reguły zostają nadeser, kawę i plotki. A kim są stali klienci? Meadow przyglądała się na zmianęskalistym wybrzeżom i piaszczystej plaży.Nigdy nie była na WschodnimWybrzeżu, ale miała wrażenie, że wszystkie nadmorskie miasteczka mająwięcej cech wspólnych niż różnic.Fale rozbijały się o brzeg, a miłośnicyopalania wycierali piasek z mokrych od wody i oliwek do opalania ciał.Sklepy krzyczały kolorowymi reklamami jeszcze bardziej kolorowo rażących bikini, które nie wiedzieć czemu, towarzyszyły na sklepowychwystawach barwnym latawcom.Turyści na deptakach, zaskoczenigrzejącym silnie słońcem starali się przykrywać opalone ramiona.112RLTZbuntowała się i nie założyła jeansów.Zamiast tego wskoczyła wkwiecistą, jedwabną sukienkę i żółte sandały z rzemyków.Delikatny wiatrbawił się rąbkiem sukni, a od czasu do czasu próbował zerwać z jej głowysłomiany kapelusz z szerokim rondem. Stali klienci to ci, którzy tu mieszkają i pracują Czwarty machnąłręką w stronę sprzedawców. Stali klienci to stare pryki, którzy kiedyś posiadali to miasteczko nawłasność, a teraz muszą zadowolić się faktem, że mają w kieszeni całelokalne władze. Devlin szedł krok za nimi, a słowa wypowiedział tonempozbawionym jakichkolwiek emocji, tak że Meadow odwróciła sięzaskoczona i przeszła kawałek tyłem przyglądając się jego twarzy.Miał na sobie wytarte jeansy i białą koszulę z podwiniętymi rękawami.Wyglądał trochę jak pracownik budowlany i tylko oczy nie pasowały dotego obrazu.Wpatrywały się w Meadow czarną intensywnością, z którejprzebijały ironiczne błyski.Czy jej sukienka prześwitywała? Miała nadzieję, że nie.Była zwiewna,nie przezroczysta a dolna krawędz sięgała do pół łydki.Być może niepodobało mu się, że nie poszła za jego radą w kwestii spodni, ale chybapodobała mu się linia ramion i pleców i smukła szyja? Chyba masz na pieńku ze starymi prykami? Bardziej stwierdziła,niż zapytała. Chcą zatrzymać upływ czasu odpowiedział. A ty reprezentujesz nieuchronnie nadciągającą przyszłość. Jest jak batalion żołnierzy idący przez kwiecisty ogród.Nic nie zostanie po jego przejściu. Usłyszała w głosie Czwartegonutę goryczy. Zaraz się potkniesz i przewrócisz dodał, łapiąc ją za ramięi obracając.113RLT Dlaczego sprzedałeś posiadłość Waldemar, skoro wcale tego niechciałeś? zapytała.Czwarty potknął się o wysuniętą płytę chodnika i zamachał rękoma, byzłapać równowagę.Kiedy w końcu ją odzyskał, zauważyła, że część jego napozór naturalnego czaru zniknęła jak złocenie ze znoszonej srebrnej broszy. Czwarty nie sprzedał posiadłości.Zrobił to jego ojciec wtrącił sięDevlin. Pomimo mojego sprzeciwu. Czwarty skierował wzrok kurestauracji na rogu dwóch ulic.Ubrane jednakowo kelnerki krzątały się przyustawionych na zewnątrz stolikach z butelkami mineralnej wody.Olbrzymie, rzucające cień parasole trzepotały przy gwałtowniejszychpodmuchach wiatru. Nie miał wyboru.Poczyniłem propozycję, której nie mógł odrzucić. Devlin nie wydawał się przejmować wyrazem twarzy młodego Benjamina. Jesteś Ojcem Chrzestnym mafii? Meadow zaśmiała się głośno, byzamilknąć zaraz po tym, jak zdała sobie sprawę, że twarz Czwartego stajesię niesamowicie czerwona a usta Devlina wyginają się w brzydkimuśmiechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Liczba ta ulegała potrojeniu w okresie turystycznym.Do latabyło jednak jeszcze daleko, a wczesną wiosną miejsce promieniowałonaturalną świeżością.Zawdzięczało to po części odmalowanym fasadomdomów wypoczynkowych czekających na spragnionych południowego,lipcowego słońca turystów.Pracownicy barów szybkiej obsługi z zapałemszorowali okna, a właściciele restauracji przy portowych alejach rozwijalisłomiane dachy nad wystawionymi na zewnątrz stolikami.Ulicami przemykali się nieśmiało pierwsi turyści niczym forpocztanadciągających hord.Meadow szła teraz wolno chodnikiem, mając ocean po jednej atętniącą gwarem ulicę po drugiej stronie.Benjamin Czwarty dotknął jejramienia: Wszyscy przygotowują się na letni szał.Stali klienci tymczasemzawsze wybierają się na lunch do restauracji D Anna.Z reguły zostają nadeser, kawę i plotki. A kim są stali klienci? Meadow przyglądała się na zmianęskalistym wybrzeżom i piaszczystej plaży.Nigdy nie była na WschodnimWybrzeżu, ale miała wrażenie, że wszystkie nadmorskie miasteczka mająwięcej cech wspólnych niż różnic.Fale rozbijały się o brzeg, a miłośnicyopalania wycierali piasek z mokrych od wody i oliwek do opalania ciał.Sklepy krzyczały kolorowymi reklamami jeszcze bardziej kolorowo rażących bikini, które nie wiedzieć czemu, towarzyszyły na sklepowychwystawach barwnym latawcom.Turyści na deptakach, zaskoczenigrzejącym silnie słońcem starali się przykrywać opalone ramiona.112RLTZbuntowała się i nie założyła jeansów.Zamiast tego wskoczyła wkwiecistą, jedwabną sukienkę i żółte sandały z rzemyków.Delikatny wiatrbawił się rąbkiem sukni, a od czasu do czasu próbował zerwać z jej głowysłomiany kapelusz z szerokim rondem. Stali klienci to ci, którzy tu mieszkają i pracują Czwarty machnąłręką w stronę sprzedawców. Stali klienci to stare pryki, którzy kiedyś posiadali to miasteczko nawłasność, a teraz muszą zadowolić się faktem, że mają w kieszeni całelokalne władze. Devlin szedł krok za nimi, a słowa wypowiedział tonempozbawionym jakichkolwiek emocji, tak że Meadow odwróciła sięzaskoczona i przeszła kawałek tyłem przyglądając się jego twarzy.Miał na sobie wytarte jeansy i białą koszulę z podwiniętymi rękawami.Wyglądał trochę jak pracownik budowlany i tylko oczy nie pasowały dotego obrazu.Wpatrywały się w Meadow czarną intensywnością, z którejprzebijały ironiczne błyski.Czy jej sukienka prześwitywała? Miała nadzieję, że nie.Była zwiewna,nie przezroczysta a dolna krawędz sięgała do pół łydki.Być może niepodobało mu się, że nie poszła za jego radą w kwestii spodni, ale chybapodobała mu się linia ramion i pleców i smukła szyja? Chyba masz na pieńku ze starymi prykami? Bardziej stwierdziła,niż zapytała. Chcą zatrzymać upływ czasu odpowiedział. A ty reprezentujesz nieuchronnie nadciągającą przyszłość. Jest jak batalion żołnierzy idący przez kwiecisty ogród.Nic nie zostanie po jego przejściu. Usłyszała w głosie Czwartegonutę goryczy. Zaraz się potkniesz i przewrócisz dodał, łapiąc ją za ramięi obracając.113RLT Dlaczego sprzedałeś posiadłość Waldemar, skoro wcale tego niechciałeś? zapytała.Czwarty potknął się o wysuniętą płytę chodnika i zamachał rękoma, byzłapać równowagę.Kiedy w końcu ją odzyskał, zauważyła, że część jego napozór naturalnego czaru zniknęła jak złocenie ze znoszonej srebrnej broszy. Czwarty nie sprzedał posiadłości.Zrobił to jego ojciec wtrącił sięDevlin. Pomimo mojego sprzeciwu. Czwarty skierował wzrok kurestauracji na rogu dwóch ulic.Ubrane jednakowo kelnerki krzątały się przyustawionych na zewnątrz stolikach z butelkami mineralnej wody.Olbrzymie, rzucające cień parasole trzepotały przy gwałtowniejszychpodmuchach wiatru. Nie miał wyboru.Poczyniłem propozycję, której nie mógł odrzucić. Devlin nie wydawał się przejmować wyrazem twarzy młodego Benjamina. Jesteś Ojcem Chrzestnym mafii? Meadow zaśmiała się głośno, byzamilknąć zaraz po tym, jak zdała sobie sprawę, że twarz Czwartego stajesię niesamowicie czerwona a usta Devlina wyginają się w brzydkimuśmiechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]