[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stamtąd właśnie rozlegały się okrzyki gniewu i żałosny lament.Tomka ogarnęło złe przeczucie.Dlaczego Czerwony Orzeł powiedział, że list już nie będzie potrzebny? Szybko zbliżył się do grupy Indian otaczających kilku jeźdźców.Przecisnął się ku nim.Zaledwie rzucił na nich okiem, zamarł z przerażenia.Obok Palącego Promienia siedzącego na mustangu ujrzał Tomek skrępowanego i przywiązanego do wierzchowca bosmana Nowickiego.Zawrzał oburzeniem, gdy spostrzegł w rękach Palącego Promienia arkan, którego pętla zaciskała się na szyi przyjaciela.Co to miało oznaczać? Zanim zdołał cokolwiek nierozważnego uczynić, uwagę jego zwróciła grupka kobiet pochylona nad leżącym na ziemi Indianinem.Tomek był zbyt domyślny, aby nie odgadnąć prawdy.W jaki sposób Palący Promień zetknął się z bosmanem? Przecież marynarz miał na ranczo czekać na wiadomość! Lecz oto Indianie rozstąpili się, Czarna Błyskawica przystanął nad grupką jeźdźców.Wódz musiał poznać bosmana, bo wyraz zaskoczenia przemknął po jego twarzy, zaraz jednak przybrał obojętną minę.- Co za wiadomość przywozi Palący Promień? - zapytał gardłowym głosem.- Przeklęty biały pies zabił naszego brata Przedrzeżniacza - odparł Palący Promień wskazując ręką na bosmana.Czarna Błyskawica nawet nie spojrzał na jeńca.- Czy to możliwe, aby jedna blada twarz odważyła się napaść na ośmiu moich wojowników? - zdziwił się.- Gdzie to się stało?Palący Promień zmieszał się, nie mógł bowiem zataić przed wodzem, że po nadaniu sygnałów zbliżył się bez rozkazu do granicy.Musiał się również przyznać do urządzenia zasadzki na samotnego białego jeźdź­ca.Czarna Błyskawica, nie chcąc zdradzić miejsca położenia swej osady, nie pozwalał mieszkańcom kanionu oddalać się poza pasmo górskie.Od czasu do czasu zabierał po kilkunastu wojowników na małe wyprawy, lecz gdy ktokolwiek wysyłany był samodzielnie poza kanion, musiał ściśle stosować się do rozkazu wodza.Tymczasem Palący Promień, po nadaniu sygnałów na Górze Znaków, samowolnie urządził wypad w pobliże granicy.- Po wykonaniu polecenia udaliśmy się na północ - odparł niechęt­nie.- Ujrzeliśmy na stepie samotnego białego jeźdźca.Chcieliśmy przyprowadzić jeńca do obozu, aby wziąć go na spytki.Urządziliśmy więc zasadzkę.W czasie walki blada twarz zabiła naszego brata Przedrzeżniacza.- Ugh! Wiec zabił go w nierównej walce, gdyż was było ośmiu na jednego - stwierdził Czarna Błyskawica.Porywczy Palący Promień gniewnie zmarszczył brwi.Czyżby wódz chciał bronić tego białego?- Oko za oko, ząb za ząb, mówi nasze prawo - rzekł ponuro Palący Promień.- Ten biały musi zginąć przy palu męczarni!- Mój brat ma dziwną pamięć.Jedne prawa pamięta dobrze, a drugie źle - poważnie odpowiedział Czarna Błyskawica.- Lecz mimo to śmierć naszego brata Przedrzeźniacza pomścimy.Osierocił przecież squaw i czworo dzieci.Rada starszych zadecyduje o losie jeńca.Niech Palący Promień umieści go w oddzielnym tipi pod strażą.Indianie rozwiązali bosmanowi nogi, ściągnęli go z konia i odkneblowali usta.Marynarz odetchnął głęboko.Kilka kobiet podbiegło do jeńca.Wymyślały mu krzykliwymi głosa­mi, to znów rzucały weń garściami żwiru.Wojownicy otoczyli bosmana i poprowadzili ku najbliższemu namiotowi.Po chwili, popychany przez Indian, zniknął w tipi.Tomek, widząc, że przed namiotem ustawiono uzbrojoną straż, zbliżył się do Czarnej Błyskawicy.- Wodzu, chciałbym natychmiast pomówić z tobą w pilnej sprawie - odezwał się cicho.- Niech mój brat zaraz przyjdzie do tipi rady ze starszymi plemienia.Tam odbędzie się sąd nad jeńcem - odpowiedział Czarna Błyskawica.Tomek nachmurzył się, lecz instynkt ostrzegał go przed pochopnym czynem.Wprawdzie Czarna Błyskawica był wodzem plemienia, nie ulegało jednak wątpliwości, że liczyć się musiał ze zdaniem rady starszych.Wódz na pewno poznał bosmana i, jak wynikało z wymiany słów z Palącym Promieniem, nie był do niego źle usposobiony.Czy zdoła go obronić? Jak już Tomek zdążył zauważyć, Indianie z odludnego kanionu z niezwykłą surowością przestrzegali swych praw i prastarych obyczajów.Coraz większy niepokój ogarniał zdenerwowanego chłopca.Nie rozumiał, dlaczego bosman opuścił, wbrew umowie, ranczo i czego szukał na stepie.Ten nierozważny czyn mógł zniweczyć cały misternie ułożony plan uwolnienia Sally.Bo cóż się stanie, jeżeli Indianie zażądają śmierci bosmana? Przecież Tomek nie będzie mógł opuścić przyjaciela w tak tragicznej chwili.„Ha, nie ma rady! Jeżeli dojdzie do ostateczności, stanę u boku bosmana i zginiemy razem - pomyślał zdesperowany.- Cóż za okropny los czeka wtedy Sally! Biedna pani Allan!”Przygnębiony wszedł do tipi rady, gdzie zastał już kilkunastu starszych rodu.Wódz wskazał mu miejsce obok siebie.Niebawem rozpoczął się sąd nad bosmanem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl