[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili dym zaczął się przerzedzać i nad podłogą zawisła półprzejrzysta postaćowinięta w całun.Jajowata głowa na cienkiej szyi chwiała się z boku na bok, oczy świe-ciły czerwono, z rozdziawionego otworu ust biły sinawe płomyki ognia.Spod całunuwysunęło się bezcielesne ramię, kościany palec pogroził Jupiterowi. Biada ci, prochu marny! rozległo się chrapliwe syczenie, dolatujące jakby z za-światów. Sczezniesz, jeśli nie usłuchasz mistrza! Zejdz mu z drogi, póki jeszcze czas,bo inaczej. Syk przerodził się w jazgot, w zamierające powoli wycie wilkołaka.Zjawa znikła równie nagle, jak się pojawiła.Salonik był pusty.Jupe chwiejnie ruszyłdo wyjścia, zataczając się, z trudem łapiąc oddech.Czaszkę rozsadzał dojmujący ból, ko-szula była mokra od polu, w uszach dudniła setka bębnów.W progu natknął się na Noemi, była jeszcze bledsza niż w przywidzeniu.Chwyciłago za rękę. Nie zadzieraj z nim, błagam. usłyszał jej szept. Jeśli mnie choć trochę lu-bisz.Wyjedzcie stąd natychmiast, inaczej spotka was nieszczęście.Miała łzy w oczach.Jupe poczuł, że ściska mu się serce.Ujął dłonie Noemi, zajrzałjej w oczy. Nie możemy wyjechać odpowiedział szeptem. Musimy tę sprawę dopro-wadzić do końca.Zrozum, Imeo.On nie jest waszym ojcem, prawda?Dojrzał przestrach w jej oczach.Przestrach i zaskoczenie. Wiesz? Jeszcze nie wszystko odparł. Gdybyś wiedział.Boję się o brata.Dymitr jest bardzo chory, czuje się coraz go-rzej, tutaj nie ma dla niego lekarstw.On nie jest normalnym chłopcem, traci siły. Do czego was zmusza Di Morte? Uciekajcie stąd. Chcę ci pomóc powiedział Jupe. To niemożliwe usłyszał.ROZDZIAA 7W sidłach czarnoksiężnikaAron Stock prosto z lotniska zajechał do hotelu i bez pukania wszedł do pokoju dy-rektora Collinsa. Miał pan rację, ci chłopcy są dobrzy powiedział, nie siadając. Ich przy-puszczenia sprawdziły się co do joty.Wszyscy wielcy wygrani są związani z firmą WOSTOK. Co to za firma? zapytał Bert Collins. Formalnie rosyjska, ale wspólnikami są Włosi.Aldo Aurelio i Leo Baretta pra-cują w jej oddziale na Sycylii.Vera von Klang jest Rosjanką, żoną austriackiego biz-nesmena i siostrą Bielagi, prezesa WOSTOKU.Rezun i Pietroff mają udziały w spół-ce.Spotkałem dawnego kolegę z FBI, pomógł mi to ustalić.Oni mają tę firmę na oku.Podejrzewają nielegalne interesy, na razie brakuje im jednak faktów.Przyrzekłem kole-dze, że je dostarczymy, jeżeli nasze przypuszczenia się sprawdzą. A co przypuszczasz? Według FBI firma WOSTOK może być przykrywką rosyjsko-włoskiej mafii.Kawior to pretekst.Wygląda na to, że prowadzą bardzo rozległe i nielegalne interesy,ale są sprytni, nie dają się przyłapać.Mają pokrycie na każdego dolara.Tylko że wrazz otwarciem ich biura w Nowym Jorku wzrósł przemyt materiałów radioaktywnychi tajnych technologii wojskowych.FBI kojarzy te dwa fakty.Bert Collins przespacerował się po gabinecie i stanął naprzeciw hotelowego detek-tywa. Mam gdzieś firmę WOSTOK i jej lewe interesy powiedział. Mnie obcho-dzi nasze kasyno.Czy FBI wie coś na temat Di Morte?Aron Stock odwrócił głowę, unikając wzroku szefa. Nic a nic przyznał. Miałem ze sobą jego zdjęcie i odciski palców.Nie figu-ruje w kartotekach FBI ani Interpolu. No to cała nadzieja w Trzech Detektywach mruknął po pauzie dyrektorCollins. Idz do nich na górę i opowiedz, co wyniuchałeś.Może oni coś z tego wyde-dukują.43 Obawiam się, że wątpię odmruknął Aron Stock. Ja suszę sobie głowę jakbaba u fryzjera i zero efektu.%7ładnych powiązań między WOSTOKIEM i Di Morte.Ani on nie zna wybrańców losu , ani oni jego.To zostało dokładnie sprawdzone. Idz do chłopaków ponaglił Collins.Aron Stock zakończył swoją opowieść tymi samymi mniej więcej słowami co ra-port, złożony tuż przedtem Collinsowi: Ustaliłem ponad wszelką wątpliwość, że ci ludzie nie znali Di Morte, ani on ich.Nie spotykali się nigdy przedtem.Ani potem. To nie było potrzebne rzucił krótko Jupe. Wierzycie w cuda? zapytał drwiąco hotelowy detektyw. Wystarczą fotografie odparł Jupiter. Dostarczone panu Di Morte przeztrzecią osobę.Plus, powiedzmy, parę szczegółów na temat ubioru czy zachowania.Tobezpieczniejsze niż osobista znajomość.Aron Stock otworzył usta i już ich nie zamknął.Przez dłuższą chwilę patrzył naJupitera. Ty masz łeb wymamrotał wreszcie. Niech cię drzwi ścisną!Jupe nie wytrzymał, parsknął śmiechem, puścił oko do detektywa.I zaraz spoważ-niał. Twoja kolej zwrócił się do Boba. Czas wreszcie dowiedzieć się czegoś o DiMorte. Brawo pochwalił Bob. Ja na to wpadłem już trzy dni temu.Może masz po-mysł, jak to zrobić? Mam usłyszeli.Bob spojrzał na Pete a, obaj na Stocka, wszyscy trzej na Jupitera.A Jupe znowu sięuśmiechał.Tym razem z nutką skrywanego triumfu, pod którym ukrywał leciuteńkiniepokój.A jeśli się myli? Wskakuj do internetu polecił Bobowi. Spróbuj połączyć się z dyrekcją ru-muńskich cyrków.Bob nie zadawał już pytań.Siadł przy konsoli, włączył komputer i zaczął swój kon-cert na klawiaturze.Trochę potrwało, nim przebił się do Europy, wszedł w Rumunię,dotarł do Centrali Cyrków Rumuńskich.Aron Stock obserwował go z coraz większymzainteresowaniem.Jupe stał za plecami Boba i wpatrywał się w monitor, po którymśmigały cyfry, symbole, obrazy.Odezwał się urzędnik, z którym Bob miał kontakt już przedtem.To wróżyło niezle.Tylko co teraz? Przypomniał się tamtemu: impresario, menedżer sztuki cyrkowej z Ka-lifornii. Czekamy na wasze zaproszenie dla woltyżerek wyświetlił monitor.44 Odpowiedz, że jest już w drodze polecił Jupe. I zapytaj o cyrkowca nazwi-skiem Etrom. O kogo? nie zrozumiał Bob. O Ida Etroma przesylabizował Jupiter.Bob nadal nie rozumiał.Podobnie jak Pete i Stock.Ale wykonał polecenie.Odpowiedz nadeszła prawie natychmiast: Sztukmistrz Etrom przebywa na zagranicznym tournee. Proś o bliższe dane! rzucił niecierpliwie Jupe.Na ekranie monitora pojawiła się demoniczna postać Di Morte ubranego na czar-no, w cylindrze, z laseczką, okrytego powłóczystą peleryną.Napisy pod zdjęciem in-formowały, że jest to słynny prestidigitator i mag, mistrz sztuk tajemnych.Nazwisko:Nicolae Romanescu.Pseudonim artystyczny: Id Etrom.Wszyscy milczeli, czekając, aż drukarka zakończy pracę.Po paru minutach wyrzu-ciła z siebie papierowy arkusz z portretem i danymi Di Morte.Milczenie trwało nadal.Aron Stock bezdzwięcznie poruszał wargami.Pete czochrałjasną czuprynę.Bob sapał. Jak na to wpadłeś? zapytał wreszcie, patrząc na Jupe a z niedowierzaniem,prawie z lękiem, jakby widział ducha. To ty wpadłeś usłyszał. Twoja zasługa.Bob.Pamiętasz Noemi-Imeo?Przeczytajcie wspak Id Etrom. Di Morte! wykrzyknął Pete. Ale skąd miałeś pewność. Nie miałem pewności przerwał mu Jupiter. To była hipoteza.Nasunęłami się, kiedy Bob odkrył, że Noemi to Imeo.Przypomniałem sobie, że na amulecie DiMorte wyryty jest napis ID ETROM.Starczyło odczytać wspak. Myśleliśmy, że to zaklęcie przypomniał Pete. Nie mieliśmy racji.Di Morte nie wysilił się zbytnio, wymyślając sobie pseudo-nim. Di Morte dobrze brzmi.Nie przypuszczał, że ktoś to rozszyfruje. Co teraz? rozległ się głos Arona Stocka, który właśnie wytrzezwiał po seriiszoków. Dalej nie wiemy, jak robi swój numer z ruletą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Po chwili dym zaczął się przerzedzać i nad podłogą zawisła półprzejrzysta postaćowinięta w całun.Jajowata głowa na cienkiej szyi chwiała się z boku na bok, oczy świe-ciły czerwono, z rozdziawionego otworu ust biły sinawe płomyki ognia.Spod całunuwysunęło się bezcielesne ramię, kościany palec pogroził Jupiterowi. Biada ci, prochu marny! rozległo się chrapliwe syczenie, dolatujące jakby z za-światów. Sczezniesz, jeśli nie usłuchasz mistrza! Zejdz mu z drogi, póki jeszcze czas,bo inaczej. Syk przerodził się w jazgot, w zamierające powoli wycie wilkołaka.Zjawa znikła równie nagle, jak się pojawiła.Salonik był pusty.Jupe chwiejnie ruszyłdo wyjścia, zataczając się, z trudem łapiąc oddech.Czaszkę rozsadzał dojmujący ból, ko-szula była mokra od polu, w uszach dudniła setka bębnów.W progu natknął się na Noemi, była jeszcze bledsza niż w przywidzeniu.Chwyciłago za rękę. Nie zadzieraj z nim, błagam. usłyszał jej szept. Jeśli mnie choć trochę lu-bisz.Wyjedzcie stąd natychmiast, inaczej spotka was nieszczęście.Miała łzy w oczach.Jupe poczuł, że ściska mu się serce.Ujął dłonie Noemi, zajrzałjej w oczy. Nie możemy wyjechać odpowiedział szeptem. Musimy tę sprawę dopro-wadzić do końca.Zrozum, Imeo.On nie jest waszym ojcem, prawda?Dojrzał przestrach w jej oczach.Przestrach i zaskoczenie. Wiesz? Jeszcze nie wszystko odparł. Gdybyś wiedział.Boję się o brata.Dymitr jest bardzo chory, czuje się coraz go-rzej, tutaj nie ma dla niego lekarstw.On nie jest normalnym chłopcem, traci siły. Do czego was zmusza Di Morte? Uciekajcie stąd. Chcę ci pomóc powiedział Jupe. To niemożliwe usłyszał.ROZDZIAA 7W sidłach czarnoksiężnikaAron Stock prosto z lotniska zajechał do hotelu i bez pukania wszedł do pokoju dy-rektora Collinsa. Miał pan rację, ci chłopcy są dobrzy powiedział, nie siadając. Ich przy-puszczenia sprawdziły się co do joty.Wszyscy wielcy wygrani są związani z firmą WOSTOK. Co to za firma? zapytał Bert Collins. Formalnie rosyjska, ale wspólnikami są Włosi.Aldo Aurelio i Leo Baretta pra-cują w jej oddziale na Sycylii.Vera von Klang jest Rosjanką, żoną austriackiego biz-nesmena i siostrą Bielagi, prezesa WOSTOKU.Rezun i Pietroff mają udziały w spół-ce.Spotkałem dawnego kolegę z FBI, pomógł mi to ustalić.Oni mają tę firmę na oku.Podejrzewają nielegalne interesy, na razie brakuje im jednak faktów.Przyrzekłem kole-dze, że je dostarczymy, jeżeli nasze przypuszczenia się sprawdzą. A co przypuszczasz? Według FBI firma WOSTOK może być przykrywką rosyjsko-włoskiej mafii.Kawior to pretekst.Wygląda na to, że prowadzą bardzo rozległe i nielegalne interesy,ale są sprytni, nie dają się przyłapać.Mają pokrycie na każdego dolara.Tylko że wrazz otwarciem ich biura w Nowym Jorku wzrósł przemyt materiałów radioaktywnychi tajnych technologii wojskowych.FBI kojarzy te dwa fakty.Bert Collins przespacerował się po gabinecie i stanął naprzeciw hotelowego detek-tywa. Mam gdzieś firmę WOSTOK i jej lewe interesy powiedział. Mnie obcho-dzi nasze kasyno.Czy FBI wie coś na temat Di Morte?Aron Stock odwrócił głowę, unikając wzroku szefa. Nic a nic przyznał. Miałem ze sobą jego zdjęcie i odciski palców.Nie figu-ruje w kartotekach FBI ani Interpolu. No to cała nadzieja w Trzech Detektywach mruknął po pauzie dyrektorCollins. Idz do nich na górę i opowiedz, co wyniuchałeś.Może oni coś z tego wyde-dukują.43 Obawiam się, że wątpię odmruknął Aron Stock. Ja suszę sobie głowę jakbaba u fryzjera i zero efektu.%7ładnych powiązań między WOSTOKIEM i Di Morte.Ani on nie zna wybrańców losu , ani oni jego.To zostało dokładnie sprawdzone. Idz do chłopaków ponaglił Collins.Aron Stock zakończył swoją opowieść tymi samymi mniej więcej słowami co ra-port, złożony tuż przedtem Collinsowi: Ustaliłem ponad wszelką wątpliwość, że ci ludzie nie znali Di Morte, ani on ich.Nie spotykali się nigdy przedtem.Ani potem. To nie było potrzebne rzucił krótko Jupe. Wierzycie w cuda? zapytał drwiąco hotelowy detektyw. Wystarczą fotografie odparł Jupiter. Dostarczone panu Di Morte przeztrzecią osobę.Plus, powiedzmy, parę szczegółów na temat ubioru czy zachowania.Tobezpieczniejsze niż osobista znajomość.Aron Stock otworzył usta i już ich nie zamknął.Przez dłuższą chwilę patrzył naJupitera. Ty masz łeb wymamrotał wreszcie. Niech cię drzwi ścisną!Jupe nie wytrzymał, parsknął śmiechem, puścił oko do detektywa.I zaraz spoważ-niał. Twoja kolej zwrócił się do Boba. Czas wreszcie dowiedzieć się czegoś o DiMorte. Brawo pochwalił Bob. Ja na to wpadłem już trzy dni temu.Może masz po-mysł, jak to zrobić? Mam usłyszeli.Bob spojrzał na Pete a, obaj na Stocka, wszyscy trzej na Jupitera.A Jupe znowu sięuśmiechał.Tym razem z nutką skrywanego triumfu, pod którym ukrywał leciuteńkiniepokój.A jeśli się myli? Wskakuj do internetu polecił Bobowi. Spróbuj połączyć się z dyrekcją ru-muńskich cyrków.Bob nie zadawał już pytań.Siadł przy konsoli, włączył komputer i zaczął swój kon-cert na klawiaturze.Trochę potrwało, nim przebił się do Europy, wszedł w Rumunię,dotarł do Centrali Cyrków Rumuńskich.Aron Stock obserwował go z coraz większymzainteresowaniem.Jupe stał za plecami Boba i wpatrywał się w monitor, po którymśmigały cyfry, symbole, obrazy.Odezwał się urzędnik, z którym Bob miał kontakt już przedtem.To wróżyło niezle.Tylko co teraz? Przypomniał się tamtemu: impresario, menedżer sztuki cyrkowej z Ka-lifornii. Czekamy na wasze zaproszenie dla woltyżerek wyświetlił monitor.44 Odpowiedz, że jest już w drodze polecił Jupe. I zapytaj o cyrkowca nazwi-skiem Etrom. O kogo? nie zrozumiał Bob. O Ida Etroma przesylabizował Jupiter.Bob nadal nie rozumiał.Podobnie jak Pete i Stock.Ale wykonał polecenie.Odpowiedz nadeszła prawie natychmiast: Sztukmistrz Etrom przebywa na zagranicznym tournee. Proś o bliższe dane! rzucił niecierpliwie Jupe.Na ekranie monitora pojawiła się demoniczna postać Di Morte ubranego na czar-no, w cylindrze, z laseczką, okrytego powłóczystą peleryną.Napisy pod zdjęciem in-formowały, że jest to słynny prestidigitator i mag, mistrz sztuk tajemnych.Nazwisko:Nicolae Romanescu.Pseudonim artystyczny: Id Etrom.Wszyscy milczeli, czekając, aż drukarka zakończy pracę.Po paru minutach wyrzu-ciła z siebie papierowy arkusz z portretem i danymi Di Morte.Milczenie trwało nadal.Aron Stock bezdzwięcznie poruszał wargami.Pete czochrałjasną czuprynę.Bob sapał. Jak na to wpadłeś? zapytał wreszcie, patrząc na Jupe a z niedowierzaniem,prawie z lękiem, jakby widział ducha. To ty wpadłeś usłyszał. Twoja zasługa.Bob.Pamiętasz Noemi-Imeo?Przeczytajcie wspak Id Etrom. Di Morte! wykrzyknął Pete. Ale skąd miałeś pewność. Nie miałem pewności przerwał mu Jupiter. To była hipoteza.Nasunęłami się, kiedy Bob odkrył, że Noemi to Imeo.Przypomniałem sobie, że na amulecie DiMorte wyryty jest napis ID ETROM.Starczyło odczytać wspak. Myśleliśmy, że to zaklęcie przypomniał Pete. Nie mieliśmy racji.Di Morte nie wysilił się zbytnio, wymyślając sobie pseudo-nim. Di Morte dobrze brzmi.Nie przypuszczał, że ktoś to rozszyfruje. Co teraz? rozległ się głos Arona Stocka, który właśnie wytrzezwiał po seriiszoków. Dalej nie wiemy, jak robi swój numer z ruletą [ Pobierz całość w formacie PDF ]