[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja wiem, rozumie pani? - wiem, że on to zrobi, jeżeli… jeżeli nie znajdzie się przedtem w wiezieniu.Lepiej, żeby pani była na to przygotowana.- Skądże pan to wszystko wie?- Tymczasem jeszcze pani nie powiem.Ale wkrótce dowie się pani wszystkiego.- Wie pan, że on raz był u nas: wstrętny Żyd, pozujący na Anglika.- Tak.Tymczasem mamy ważniejsze rzeczy przed sobą.Mam nadzieje, że uda się majątek państwa odebrać.- Nie rozumiem znowu.Komu pan odbierze?- Złodziejowi.On został ukradziony i ja go odbiorę.- Wie pan, w głowie mi się kreci.To, co słyszę, powinno być niemożliwe, niepraw- dopodobne.A jednak jakiś glos w głębi mej duszy nakazuje mi wierzyć we wszystko, co pan mówi.- To dobry glos, niech pani idzie za nim - odrzekł z uśmiechem.- Dziś będę musiał pożegnać panią na dłużej.Wyjadę na noc do Londynu.Nie ma ani chwili do stracenia.Na twarzy panny Czarnkowskiej odmalowało się przerażenie.- Muszę, tłumaczył jej - zdobyć materiał do walki ze złodziejem.Nie śmiała pytać o nic.Ale widział, że chciałaby wiedzieć coś więcej.- Powiem pani - rzekł - tylko to, że tym złodziejem jest stary Culmer, że obrabowanie was z majątku od dawna uplanował i z przebiegłością nikczemnika wykonał.- A tatko tak w niego wierzył- W tym właśnie leży źródło całej katastrofy.Do planu jego należy zrobienie pani swoją synową.Proszę mi wybaczyć, żem się jeszcze raz z tym wyrwał.- Nie, już się nie gniewam.Lepiej, że wiem o tym z góry.Twardowski wstał.- Teraz panią pożegnam.Trzeba się spieszyć; mam jeszcze dużo do załatwienia przed wyjazdem.Dźwignęła się niechętnie z krzesła i wyciągnęła do niego rękę.Twardowski miał wrażenie, że dziewczyna boi się tego pożegnania.- Kiedy pan wróci?- Nie wiem.Ani dnia dłużej nie zabawie, niż będzie potrzeba.Myślę, że z tydzień, może trochę więcej.Nagle uderzył się ręką w czoło.` - Ach, jakiż że mnie głupiec! Byłbym zapomniał o najważniejszej na razie rzeczy.Siadajmy.- Panno Wando - zapytał tonem prośby w głosie - czy pani gotowa jest pomóc mi w tej sprawie?- Zrobię wszystko, czego pan zażąda.- Bardzo by mi popsuło moje zamiary, gdyby ojciec pani, znalazłszy się teraz w trudnym położeniu, popełnił jakiś błąd w stosunku do Culmera.Teraz czekają was bardzo przykre chwile.Wieść o ruinie ojca pani rozejdzie się po mieście jak błyskawica.W tej chwili na pewno już dziesiątki ludzi opowiadają sobie o tym.Kredyt ojca pani już jest przecięty, a od jutra zaczną się zgłaszać z rachunkami wszyscy, którym się cokolwiek należy.O ile pan Czarnkowski nie ma zapasu gotówki.- Wiem, że go nie ma.-.sytuacja będzie trudna.- Na to nie ma rady.- Jest, o ile zechce mi pani pomóc.- Ja? jakim sposobem?- Nie chce mówić o tym z ojcem pani, nie mogę z panią Czarnkowska, tym bardziej, że jest cierpiącą.Ale na szczęście jest pani i razem z panią możemy wszystko zrobić.- Co? nic nie mogę zrozumieć.- Zanim odbierzemy ukradziony majątek, państwu będzie potrzebna taka, czy inna suma pieniędzy na płacenie rachunków itp.Pani pozwoli, że zostawię tę sumę w rekach pani.- Skąd ją pan weźmie?- Z banku.- Jakim sposobem?- Tym, że mam je właśnie dziś do odebrania.Przyszły dla mnie z ParyżaPrzestraszyła się.- Dziękuję panu serdecznie, ale na to się nie zgodzę.Pieniądze pańskie nie są na załatwianie rachunków państwa Czarnkowskich.- Ależ to będzie tylko pożyczka.- Nie zaciąga się długów, gdy się nie ma z czego zwrócić.- Przecież pani powiedziała, że wierzy w to, co mówię, a ja powiadam, majątek odbierzemy.- Ja wierzę panu, wierzę w pana, ale pieniędzy od pana nie wezmę.Przecież jesteśmy dla siebie nawzajem obcymi ludźmi.- Obcy ludzie!.Jak pani to powiedziała!- Panie Zbigniewie, ja nie chciałam nic przykrego powiedzieć - mnie samej jest przykro.Ale, niech pan powie, czyż tak nie jest?.Jestem panu bardzo wdzięczna za pańską gotowość, ale jakże ja bym sama przed sobą wyglądała, gdybym to zrobiła? Nie mówmy więcej o tym.Twardowski zastanowił się.Wreszcie z decyzja rzekł:- Przeciwnie, będziemy mówili.Spojrzała na niego z wyrzutem.- Pani powiedziała, że jesteśmy sobie obcy.Zmusza mnie pani do powiedzenia rzeczy, którą odkładałem na później.Przed paru tygodniami powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, żeby się pani zgodziła zostać moją żoną; jeżeli zaś pani się nie zgodzi, nie ożenię się nigdy.Blada twarz dziewczyny pokryła się rumieńcem.Podniosła na niego oczy.- Kiedy pan to sobie powiedział?- Gdy się znalazłem na ulicy po owej rozmowie miedzy nami.- To dziwne.- Co?- W tej samej chwili mówiłam sobie, że mogę być tylko paniska żoną.-Więc proszę panią o rękę.-Tak nagle?- Mówiłem pani, że chciałem to zrobić później, ale po tym, co w tej chwili usłyszałem, nie myślę odkładać.Wyciągnęła do niego rękę, która Zbigniew ucałował.- Dzięki Bogu! - zawołał, jakby mu ciężar spadł z piersi.- Nie jesteśmy już sobie obcy, prawda?.Oszołomiona patrzyła na niego w milczeniu.- Jest pani moja narzeczoną i będzie pani moja żoną.Bo przecież nie cofnie mi pani słowa?.-Nie.- Wszystko tedy, co jest moje, do pani również należy.We wszystkim, co czynię, mam prawo liczyć na pani współdziałanie.Otóż mówię w tej chwili do pani: moja najdroższa - wolno mi, prawda?Skinęła głową.- Mówię tedy: moja najdroższa, wyjeżdżam do Londynu.i proszę cię, ażeby w czasie mojej nieobecności płaciła rachunki państwa Czarnkowskich, bo to mi potrzebne do pomyślnego przeprowadzenia akcji, mającej na celu uratowanie ich majątku.Dlatego złożymy dziś w pewnym banku na twój rachunek kilkadziesiąt tysięcy złotych.Gdybym pozostał za granicą dłużej i konto się wyczerpało, zawiadomisz mnie, a przyśle więcej, bo mam w Londynie pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ja wiem, rozumie pani? - wiem, że on to zrobi, jeżeli… jeżeli nie znajdzie się przedtem w wiezieniu.Lepiej, żeby pani była na to przygotowana.- Skądże pan to wszystko wie?- Tymczasem jeszcze pani nie powiem.Ale wkrótce dowie się pani wszystkiego.- Wie pan, że on raz był u nas: wstrętny Żyd, pozujący na Anglika.- Tak.Tymczasem mamy ważniejsze rzeczy przed sobą.Mam nadzieje, że uda się majątek państwa odebrać.- Nie rozumiem znowu.Komu pan odbierze?- Złodziejowi.On został ukradziony i ja go odbiorę.- Wie pan, w głowie mi się kreci.To, co słyszę, powinno być niemożliwe, niepraw- dopodobne.A jednak jakiś glos w głębi mej duszy nakazuje mi wierzyć we wszystko, co pan mówi.- To dobry glos, niech pani idzie za nim - odrzekł z uśmiechem.- Dziś będę musiał pożegnać panią na dłużej.Wyjadę na noc do Londynu.Nie ma ani chwili do stracenia.Na twarzy panny Czarnkowskiej odmalowało się przerażenie.- Muszę, tłumaczył jej - zdobyć materiał do walki ze złodziejem.Nie śmiała pytać o nic.Ale widział, że chciałaby wiedzieć coś więcej.- Powiem pani - rzekł - tylko to, że tym złodziejem jest stary Culmer, że obrabowanie was z majątku od dawna uplanował i z przebiegłością nikczemnika wykonał.- A tatko tak w niego wierzył- W tym właśnie leży źródło całej katastrofy.Do planu jego należy zrobienie pani swoją synową.Proszę mi wybaczyć, żem się jeszcze raz z tym wyrwał.- Nie, już się nie gniewam.Lepiej, że wiem o tym z góry.Twardowski wstał.- Teraz panią pożegnam.Trzeba się spieszyć; mam jeszcze dużo do załatwienia przed wyjazdem.Dźwignęła się niechętnie z krzesła i wyciągnęła do niego rękę.Twardowski miał wrażenie, że dziewczyna boi się tego pożegnania.- Kiedy pan wróci?- Nie wiem.Ani dnia dłużej nie zabawie, niż będzie potrzeba.Myślę, że z tydzień, może trochę więcej.Nagle uderzył się ręką w czoło.` - Ach, jakiż że mnie głupiec! Byłbym zapomniał o najważniejszej na razie rzeczy.Siadajmy.- Panno Wando - zapytał tonem prośby w głosie - czy pani gotowa jest pomóc mi w tej sprawie?- Zrobię wszystko, czego pan zażąda.- Bardzo by mi popsuło moje zamiary, gdyby ojciec pani, znalazłszy się teraz w trudnym położeniu, popełnił jakiś błąd w stosunku do Culmera.Teraz czekają was bardzo przykre chwile.Wieść o ruinie ojca pani rozejdzie się po mieście jak błyskawica.W tej chwili na pewno już dziesiątki ludzi opowiadają sobie o tym.Kredyt ojca pani już jest przecięty, a od jutra zaczną się zgłaszać z rachunkami wszyscy, którym się cokolwiek należy.O ile pan Czarnkowski nie ma zapasu gotówki.- Wiem, że go nie ma.-.sytuacja będzie trudna.- Na to nie ma rady.- Jest, o ile zechce mi pani pomóc.- Ja? jakim sposobem?- Nie chce mówić o tym z ojcem pani, nie mogę z panią Czarnkowska, tym bardziej, że jest cierpiącą.Ale na szczęście jest pani i razem z panią możemy wszystko zrobić.- Co? nic nie mogę zrozumieć.- Zanim odbierzemy ukradziony majątek, państwu będzie potrzebna taka, czy inna suma pieniędzy na płacenie rachunków itp.Pani pozwoli, że zostawię tę sumę w rekach pani.- Skąd ją pan weźmie?- Z banku.- Jakim sposobem?- Tym, że mam je właśnie dziś do odebrania.Przyszły dla mnie z ParyżaPrzestraszyła się.- Dziękuję panu serdecznie, ale na to się nie zgodzę.Pieniądze pańskie nie są na załatwianie rachunków państwa Czarnkowskich.- Ależ to będzie tylko pożyczka.- Nie zaciąga się długów, gdy się nie ma z czego zwrócić.- Przecież pani powiedziała, że wierzy w to, co mówię, a ja powiadam, majątek odbierzemy.- Ja wierzę panu, wierzę w pana, ale pieniędzy od pana nie wezmę.Przecież jesteśmy dla siebie nawzajem obcymi ludźmi.- Obcy ludzie!.Jak pani to powiedziała!- Panie Zbigniewie, ja nie chciałam nic przykrego powiedzieć - mnie samej jest przykro.Ale, niech pan powie, czyż tak nie jest?.Jestem panu bardzo wdzięczna za pańską gotowość, ale jakże ja bym sama przed sobą wyglądała, gdybym to zrobiła? Nie mówmy więcej o tym.Twardowski zastanowił się.Wreszcie z decyzja rzekł:- Przeciwnie, będziemy mówili.Spojrzała na niego z wyrzutem.- Pani powiedziała, że jesteśmy sobie obcy.Zmusza mnie pani do powiedzenia rzeczy, którą odkładałem na później.Przed paru tygodniami powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, żeby się pani zgodziła zostać moją żoną; jeżeli zaś pani się nie zgodzi, nie ożenię się nigdy.Blada twarz dziewczyny pokryła się rumieńcem.Podniosła na niego oczy.- Kiedy pan to sobie powiedział?- Gdy się znalazłem na ulicy po owej rozmowie miedzy nami.- To dziwne.- Co?- W tej samej chwili mówiłam sobie, że mogę być tylko paniska żoną.-Więc proszę panią o rękę.-Tak nagle?- Mówiłem pani, że chciałem to zrobić później, ale po tym, co w tej chwili usłyszałem, nie myślę odkładać.Wyciągnęła do niego rękę, która Zbigniew ucałował.- Dzięki Bogu! - zawołał, jakby mu ciężar spadł z piersi.- Nie jesteśmy już sobie obcy, prawda?.Oszołomiona patrzyła na niego w milczeniu.- Jest pani moja narzeczoną i będzie pani moja żoną.Bo przecież nie cofnie mi pani słowa?.-Nie.- Wszystko tedy, co jest moje, do pani również należy.We wszystkim, co czynię, mam prawo liczyć na pani współdziałanie.Otóż mówię w tej chwili do pani: moja najdroższa - wolno mi, prawda?Skinęła głową.- Mówię tedy: moja najdroższa, wyjeżdżam do Londynu.i proszę cię, ażeby w czasie mojej nieobecności płaciła rachunki państwa Czarnkowskich, bo to mi potrzebne do pomyślnego przeprowadzenia akcji, mającej na celu uratowanie ich majątku.Dlatego złożymy dziś w pewnym banku na twój rachunek kilkadziesiąt tysięcy złotych.Gdybym pozostał za granicą dłużej i konto się wyczerpało, zawiadomisz mnie, a przyśle więcej, bo mam w Londynie pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]