[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Salvatore - Dziedzictwokłopotliwej sytuacji.Thibbledorf Pwent wydawał się jednak czuć całkowicie swobodnie.- A więc jesteś wojownikiem? - spytał grzecznie Wulfgar, starając się znalezćjakąś wspólną płaszczyznę.Wybuch śmiechu Pwenta zabrzmiał kpiąco.- Wojownikiem? - ryknął sprośnykrasnolud.- Chodzi ci o takiego, który walczy z honorem?Wulfgar wzruszył ramionami, nie mając pojęcia dokąd zmierza Pwent.- Czy ty jesteś wojownikiem, wielki chłopcze? - spytał Pwent.Wulfgar wypiął swą wielką pierś.- Jestem Wulfgar, syn Beornegara.- zacząłponuro.- Tak sądziłem - Pwent zawołał przez pomieszczenie do pozostałych.- A gdybyśwalczył z innym, zaś on by się przewrócił i upuścił broń, ty stałbyś nieruchomo,pozwalając mu ją podnieść, ponieważ wiedziałbyś, że i tak wygrasz - stwierdził Pwent.Wulfgar wzruszył ramionami, odpowiedz była dla niego oczywista.- Zdajesz sobie sprawę, że Pwent pewnie obrazi chłopaka - Cobble, oparłszy rękęna ramieniu fotela Bruenora, wyszeptał do króla krasnoludów.- A więc stawiam złoto przeciwko srebru na chłopaka - zaproponował cichoBruenor.- Pwent jest dobry i dziki, jednak nie ma siły, by sobie z nim poradzić.- Nie przyjmuję zakładu - odparł Cobble.- Ale jeśli Wulfgar podniesie na niegorękę, bez wątpienia zostanie dzgnięty.- Dobrze - wtrąciła nieoczekiwanie Catti-brie.Bruenor i Cobble skierowali namłodą kobietę niedowierzające spojrzenia.- Wulfgar potrzebuje dzgnięcia - wyjaśniłaz nietypową dla siebie nieczułością.- No dobra, niech więc ci będzie! - Pwent ryknął Wulfgarowi w twarz, a mówiącprowadził barbarzyńcę przez pomieszczenie.- Gdybym ja z kimś walczył, gdybymwalczył z tobą, a ty upuściłbyś broń, pozwoliłbym ci się schylić i ją podnieść.Wulfgar przytaknął, odskoczył jednak, gdy Pwent strzelił mu tuż pod nosemswymi brudnymi paluchami.- A wtedy wbiłbym mój szpikulec prosto w czubektwojej wielkiej głowy! - dokończył szałojownik.- Nie jestem żadnym cholernymgłupim wojownikiem, ty durny idioto! Jestem szałojownikiem, tym szałojownikiem, inigdy nie zapominaj o tym, że Pwent walczy, by wygrać! - Znów strzelił palcami wstronę Wulfgara, po czym przemknął obok oszołomionego barbarzyńcy i tupiąc stanąłprzed Bruenorem.- Masz gwałtownych przyjaciół, ale nie jestem zaskoczony - Pwent zagrzmiał doBruenora.Spojrzał na Catti-brie uśmiechając się, w pełni ukazując połamane zęby.-Ale ty dziewczyno byłabyś słodka, gdybyś tylko znalazła sposób, by wyhodowaćsobie trochę włosów na podbródku.- Wez to za komplement - Cobble cicho zaproponował Cat-ti-brie, która tylkowzruszyła ramionami i uśmiechnęła się rozbawiona.- Battlehammerowie zawsze mieli w swych sercach słabość dla tych, którzy nienależą do krasnoludzkiego ludu - ciągnął Pwent, kierując swe uwagi do Wulfgara,który podchodził bliżej.- A my i tak pozwalamy im być naszymi królami.Nikt jeszczetego nie rozwikłał.Knykcie Bruenora zbielały od napięcia, gdy chwycił oparcia swego fotela, starającsię opanować.Catti-brie przykryła jego dłoń swoją, a kiedy spojrzał w jej tolerancyjneoczy, burza szybko przeszła.- Jak już o tym mówimy - ciągnął Pwent - krąży tu paskudna plotka, że macie przysobie elfa drowa.Jest w tym trochę prawdy?Pierwszą reakcją Bruenora była złość - krasnolud zawsze bronił swego często zle74RA.Salvatore - Dziedzictwopostrzeganego przyjaciela.Catti-brie przemówiła jednak pierwsza, a jej słowa były bardziej skierowane doojca niż do Pwenta, przypominały Bruenorowi, że skóra Drizzta stwardniała i sampotrafił się o siebie zatroszczyć.- Wkrótce poznasz drowa - powiedziałaszałojownikowi.- On z pewnością jest wojownikiem, który pasuje do twojego opisu,jeśli ktoś taki istnieje.Pwent zaryczał szyderczym śmiechem, zamarł on jednak, gdy Catti-brie ciągnęładalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Salvatore - Dziedzictwokłopotliwej sytuacji.Thibbledorf Pwent wydawał się jednak czuć całkowicie swobodnie.- A więc jesteś wojownikiem? - spytał grzecznie Wulfgar, starając się znalezćjakąś wspólną płaszczyznę.Wybuch śmiechu Pwenta zabrzmiał kpiąco.- Wojownikiem? - ryknął sprośnykrasnolud.- Chodzi ci o takiego, który walczy z honorem?Wulfgar wzruszył ramionami, nie mając pojęcia dokąd zmierza Pwent.- Czy ty jesteś wojownikiem, wielki chłopcze? - spytał Pwent.Wulfgar wypiął swą wielką pierś.- Jestem Wulfgar, syn Beornegara.- zacząłponuro.- Tak sądziłem - Pwent zawołał przez pomieszczenie do pozostałych.- A gdybyśwalczył z innym, zaś on by się przewrócił i upuścił broń, ty stałbyś nieruchomo,pozwalając mu ją podnieść, ponieważ wiedziałbyś, że i tak wygrasz - stwierdził Pwent.Wulfgar wzruszył ramionami, odpowiedz była dla niego oczywista.- Zdajesz sobie sprawę, że Pwent pewnie obrazi chłopaka - Cobble, oparłszy rękęna ramieniu fotela Bruenora, wyszeptał do króla krasnoludów.- A więc stawiam złoto przeciwko srebru na chłopaka - zaproponował cichoBruenor.- Pwent jest dobry i dziki, jednak nie ma siły, by sobie z nim poradzić.- Nie przyjmuję zakładu - odparł Cobble.- Ale jeśli Wulfgar podniesie na niegorękę, bez wątpienia zostanie dzgnięty.- Dobrze - wtrąciła nieoczekiwanie Catti-brie.Bruenor i Cobble skierowali namłodą kobietę niedowierzające spojrzenia.- Wulfgar potrzebuje dzgnięcia - wyjaśniłaz nietypową dla siebie nieczułością.- No dobra, niech więc ci będzie! - Pwent ryknął Wulfgarowi w twarz, a mówiącprowadził barbarzyńcę przez pomieszczenie.- Gdybym ja z kimś walczył, gdybymwalczył z tobą, a ty upuściłbyś broń, pozwoliłbym ci się schylić i ją podnieść.Wulfgar przytaknął, odskoczył jednak, gdy Pwent strzelił mu tuż pod nosemswymi brudnymi paluchami.- A wtedy wbiłbym mój szpikulec prosto w czubektwojej wielkiej głowy! - dokończył szałojownik.- Nie jestem żadnym cholernymgłupim wojownikiem, ty durny idioto! Jestem szałojownikiem, tym szałojownikiem, inigdy nie zapominaj o tym, że Pwent walczy, by wygrać! - Znów strzelił palcami wstronę Wulfgara, po czym przemknął obok oszołomionego barbarzyńcy i tupiąc stanąłprzed Bruenorem.- Masz gwałtownych przyjaciół, ale nie jestem zaskoczony - Pwent zagrzmiał doBruenora.Spojrzał na Catti-brie uśmiechając się, w pełni ukazując połamane zęby.-Ale ty dziewczyno byłabyś słodka, gdybyś tylko znalazła sposób, by wyhodowaćsobie trochę włosów na podbródku.- Wez to za komplement - Cobble cicho zaproponował Cat-ti-brie, która tylkowzruszyła ramionami i uśmiechnęła się rozbawiona.- Battlehammerowie zawsze mieli w swych sercach słabość dla tych, którzy nienależą do krasnoludzkiego ludu - ciągnął Pwent, kierując swe uwagi do Wulfgara,który podchodził bliżej.- A my i tak pozwalamy im być naszymi królami.Nikt jeszczetego nie rozwikłał.Knykcie Bruenora zbielały od napięcia, gdy chwycił oparcia swego fotela, starającsię opanować.Catti-brie przykryła jego dłoń swoją, a kiedy spojrzał w jej tolerancyjneoczy, burza szybko przeszła.- Jak już o tym mówimy - ciągnął Pwent - krąży tu paskudna plotka, że macie przysobie elfa drowa.Jest w tym trochę prawdy?Pierwszą reakcją Bruenora była złość - krasnolud zawsze bronił swego często zle74RA.Salvatore - Dziedzictwopostrzeganego przyjaciela.Catti-brie przemówiła jednak pierwsza, a jej słowa były bardziej skierowane doojca niż do Pwenta, przypominały Bruenorowi, że skóra Drizzta stwardniała i sampotrafił się o siebie zatroszczyć.- Wkrótce poznasz drowa - powiedziałaszałojownikowi.- On z pewnością jest wojownikiem, który pasuje do twojego opisu,jeśli ktoś taki istnieje.Pwent zaryczał szyderczym śmiechem, zamarł on jednak, gdy Catti-brie ciągnęładalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]