[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mówiąc już o tym, że jak dobrze wiedział Niketas, Baudolino z natury nie na-leżał do ludzi prawdomównych, a jeśli trudno wierzyć kłamcy, gdy mówi, dajmy na to,iż był w Ikonium, jak dalece mu wierzyć, gdy opowiada, iż widział istoty, które najbar-dziej swawolna imaginacja z największym trudem potrafi sobie samej przedstawić, je-żeli w dodatku sam kłamca nie jest wcale pewny, czy je widział.W jedną jedyną rzecz Niketas postanowił wierzyć, gdyż poświadczeniem prawdybyła w tym wypadku pasja, z jaką Baudolino o niej opowiadał, w tę mianowicie, żeprzez cały ten czas dwunastu magów popychało do wędrówki pragnienie, by dotrzeć237do celu.Ten zaś stawał się w coraz większej mierze czymś innym dla każdego z nich.Boron i Kyot chcieli tylko odnalezć Gradalis, choćby i nie docierając do królestwa księ-dza Jana; Baudolino pożądał, i w sposób coraz bardziej nieokiełznany, właśnie tego kró-lestwa, a podobnie rabbi Solomon, ponieważ spodziewał się odnalezć tam zaginionepokolenia Izraela; Ardzrouni myślał tylko o tym, by jak najdalej uciec, Abdul zaś, jakdobrze wiemy, uważał, że im bardziej się oddala, tym bardziej zbliża się do przedmiotuswych przeczystych pożądań.Tylko grupa aleksandryjczyków, jak się zdaje, stąpała mocno po ziemi: zawarli układz Baudolinem i tego się trzymali być może z poczucia solidarności, a być może z przy-rodzonego uporu, skoro bowiem ma się odnalezć niejakiego księdza Jana, trzeba go od-nalezć, gdyż w przeciwnym razie, jak powiadał Aleramo Scaccabarozzi zwany Ciula, lu-dzie przestaną traktować cię poważnie.Ale może podążali dalej i dalej także dlatego, iżBoidi wbił sobie do głowy, że kiedy dotrą do celu, zaopatrzą się w liczne cudowne (anie fałszywe, jak głowy Chrzciciela) relikwie, zabiorą je do ojczystej Aleksandrii i dziękitemu przeobrażą nie mające jeszcze historii miasto w najbardziej czczone sanktuariumświata chrześcijańskiego.Ardzrouni, chcąc uniknąć Turków z Ikonium, od razu powiódł ich ścieżynami, naktórych konie w każdej chwili mogły połamać sobie nogi, a potem całe sześć dni wędro-wali kamienistą pustynią, gdzie leżało mnóstwo długich na dłoń, martwych od słońcajaszczurek.I tak dobrze, że mamy prowiant i nie musimy zjadać tych szkaradnych zwie-rząt powiedział z ulgą Boidi, lecz był w błędzie, gdyż rok pózniej chwytali jeszczeszkaradniejsze jaszczurki i piekli je, nawlókłszy na patyk, a ślina ciekła im z ust, kiedyczekali, aż skórka stanie się odpowiednio chrupiąca.Przejechali potem przez kilka wiosek i w każdej pokazywali kukiełkę Zosimy.Ależtak mówił któryś z wieśniaków ten mnich był w tych stronach, zatrzymał się namiesiąc, a potem uciekł, bo zrobił dziecko mojej córce.Jak mógł zatrzymać się na mie-siąc, skoro dopiero od dwóch tygodni jesteśmy w drodze? Kiedy to było? No, jakieś sie-dem Wielkanocy temu, widzicie, owocem jego grzechu jest to skrofuliczne dziecię.Niebył to więc on, wszyscy oni jednacy ci mnisi, co za wieprze.Albo: ależ tak, chyba, miałwłaśnie taką brodę, jakieś trzy dni temu, bardzo miły garbus.Skoro jednak chodziłoo garbusa, nie mógł to być on, Baudolino, może ty wcale nie znasz ich języka i gadasz,co ci ślina przyniesie na język? Albo też: ależ tak, a jakże, widzieliśmy go, to on, i wska-zywali palcem rabbiego Solomona może z powodu czarnej brody.Krótko mówiąc,niewykluczone, że wypytywali akurat najgłupszych.Dalej napotkali ludzi mieszkających w okrągłych namiotach, którzy pozdrowiliich słowami La ellek alla Sila, Machimet rores alla.Odpowiedzieli z taką samą kurtu-azją po alamańsku, jako że jeden język wart był drugiego, a potem pokazali kukiełkę238Zosimy.Tamci wybuchnęli śmiechem, zaczęli mówić wszyscy naraz, ale z gestykula-cji można się było domyślić, że zapamiętali Zosimę: przejeżdżał tędy, chciał sprzedaćgłowę chrześcijańskiego świętego, oni zaś zagrozili, iż nawloką go na pal.Nasi przyja-ciele zrozumieli, że napotkali bractwo Turków impalatorów, zaczęli więc wymachiwaćrękami na pożegnanie i odkrywać w szerokich uśmiechach wszystkie zęby, a Poeta zła-pał Ardzrouniego za włosy, odchylił mu głowę do tyłu i syknął: wybornie, wprost wy-bornie znasz drogę i posłałeś nas prosto w paszczę tych antychrystów, a Ardzrouni wy-charczał, iż wcale nie pomylił drogi, ale to nomadzi, a nomadzi wędrują to tu, to tam,nigdy nie wiadomo dokąd. Dalej będziemy napotykać samych chrześcijan, aczkolwiek będą to nestorianie zapewniał. No dobrze powiedział Baudolino skoro są nestorianami, należą do tego ga-tunku co ksiądz Jan, odtąd jednak, kiedy wejdziemy do jakiejś wioski, nim otworzymygębę, musimy rozejrzeć się, czy są w niej krzyże i dzwonnice.Ani śladu dzwonnic.Widzieli grupy chat z tufu i jeśli był tam nawet kościół, trudnobyło go rozpoznać, gdyż tym ludziom wystarczyło niewiele, by chwalić Pana. Czy jesteś pewny, że Zosima tędy przejeżdżał spytał Baudolino.Ardzrouni odpowiedział, że może się nie obawiać.Pewnego wieczoru Baudolino zo-baczył, jak Ardzrouni wpatruje się w zachodzące słońce i, zdać by się mogło, mierzyniebo wyciągniętymi ramionami i skrzyżowanymi palcami obu rąk, tworząc w ten spo-sób trójkątne okienka, przez które przygląda się chmurom.Baudolino zapytał o to, a onodpowiedział, że próbuje odgadnąć, gdzie jest ogromna góra, pod którą znika co wie-czór słońce, kryjąc się pod wielką arkadą tabernaculum. Przenajświętsza Panienko! wykrzyknął Baudolino. Czyżbyś ty też wierzyłw tę historię z tabernaculum jak Zosima i Kosmas Indikopleustos? Jakżeby nie? odparł Ardzrouni tonem, jakby pytano go, czy wierzy, że wodajest mokra. Inaczej skąd miałbym pewność, że podążamy tą samą drogą, którą obrałZosima? W takim razie znasz mapę Kosmasa, którą Zosima ciągle nam obiecywał? Nie wiem, co wam obiecywał Zosima, ale mapę Kosmasa mam.Wydobył z sakwy jakiś pergamin i pokazał go naszym przyjaciołom. Tylko spójrzcie! Oto rama, jaką tworzy ocean.Poza nią znajdują się ziemie, któreNoe zamieszkiwał przed potopem.Na wschodnim krańcu tych ziem, a oddzielają jeod oceanu zamieszkane przez potworne istoty tereny, które będziemy musieli poko-nać, położony jest ziemski raj.Aatwo zobaczyć, jak Eufrat, Tygrys i Ganges, wypływa-jąc z tej szczęśliwej krainy, przepływają pod oceanem i przez regiony, ku którym podą-żamy, a wreszcie wpadają do Zatoki Perskiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nie mówiąc już o tym, że jak dobrze wiedział Niketas, Baudolino z natury nie na-leżał do ludzi prawdomównych, a jeśli trudno wierzyć kłamcy, gdy mówi, dajmy na to,iż był w Ikonium, jak dalece mu wierzyć, gdy opowiada, iż widział istoty, które najbar-dziej swawolna imaginacja z największym trudem potrafi sobie samej przedstawić, je-żeli w dodatku sam kłamca nie jest wcale pewny, czy je widział.W jedną jedyną rzecz Niketas postanowił wierzyć, gdyż poświadczeniem prawdybyła w tym wypadku pasja, z jaką Baudolino o niej opowiadał, w tę mianowicie, żeprzez cały ten czas dwunastu magów popychało do wędrówki pragnienie, by dotrzeć237do celu.Ten zaś stawał się w coraz większej mierze czymś innym dla każdego z nich.Boron i Kyot chcieli tylko odnalezć Gradalis, choćby i nie docierając do królestwa księ-dza Jana; Baudolino pożądał, i w sposób coraz bardziej nieokiełznany, właśnie tego kró-lestwa, a podobnie rabbi Solomon, ponieważ spodziewał się odnalezć tam zaginionepokolenia Izraela; Ardzrouni myślał tylko o tym, by jak najdalej uciec, Abdul zaś, jakdobrze wiemy, uważał, że im bardziej się oddala, tym bardziej zbliża się do przedmiotuswych przeczystych pożądań.Tylko grupa aleksandryjczyków, jak się zdaje, stąpała mocno po ziemi: zawarli układz Baudolinem i tego się trzymali być może z poczucia solidarności, a być może z przy-rodzonego uporu, skoro bowiem ma się odnalezć niejakiego księdza Jana, trzeba go od-nalezć, gdyż w przeciwnym razie, jak powiadał Aleramo Scaccabarozzi zwany Ciula, lu-dzie przestaną traktować cię poważnie.Ale może podążali dalej i dalej także dlatego, iżBoidi wbił sobie do głowy, że kiedy dotrą do celu, zaopatrzą się w liczne cudowne (anie fałszywe, jak głowy Chrzciciela) relikwie, zabiorą je do ojczystej Aleksandrii i dziękitemu przeobrażą nie mające jeszcze historii miasto w najbardziej czczone sanktuariumświata chrześcijańskiego.Ardzrouni, chcąc uniknąć Turków z Ikonium, od razu powiódł ich ścieżynami, naktórych konie w każdej chwili mogły połamać sobie nogi, a potem całe sześć dni wędro-wali kamienistą pustynią, gdzie leżało mnóstwo długich na dłoń, martwych od słońcajaszczurek.I tak dobrze, że mamy prowiant i nie musimy zjadać tych szkaradnych zwie-rząt powiedział z ulgą Boidi, lecz był w błędzie, gdyż rok pózniej chwytali jeszczeszkaradniejsze jaszczurki i piekli je, nawlókłszy na patyk, a ślina ciekła im z ust, kiedyczekali, aż skórka stanie się odpowiednio chrupiąca.Przejechali potem przez kilka wiosek i w każdej pokazywali kukiełkę Zosimy.Ależtak mówił któryś z wieśniaków ten mnich był w tych stronach, zatrzymał się namiesiąc, a potem uciekł, bo zrobił dziecko mojej córce.Jak mógł zatrzymać się na mie-siąc, skoro dopiero od dwóch tygodni jesteśmy w drodze? Kiedy to było? No, jakieś sie-dem Wielkanocy temu, widzicie, owocem jego grzechu jest to skrofuliczne dziecię.Niebył to więc on, wszyscy oni jednacy ci mnisi, co za wieprze.Albo: ależ tak, chyba, miałwłaśnie taką brodę, jakieś trzy dni temu, bardzo miły garbus.Skoro jednak chodziłoo garbusa, nie mógł to być on, Baudolino, może ty wcale nie znasz ich języka i gadasz,co ci ślina przyniesie na język? Albo też: ależ tak, a jakże, widzieliśmy go, to on, i wska-zywali palcem rabbiego Solomona może z powodu czarnej brody.Krótko mówiąc,niewykluczone, że wypytywali akurat najgłupszych.Dalej napotkali ludzi mieszkających w okrągłych namiotach, którzy pozdrowiliich słowami La ellek alla Sila, Machimet rores alla.Odpowiedzieli z taką samą kurtu-azją po alamańsku, jako że jeden język wart był drugiego, a potem pokazali kukiełkę238Zosimy.Tamci wybuchnęli śmiechem, zaczęli mówić wszyscy naraz, ale z gestykula-cji można się było domyślić, że zapamiętali Zosimę: przejeżdżał tędy, chciał sprzedaćgłowę chrześcijańskiego świętego, oni zaś zagrozili, iż nawloką go na pal.Nasi przyja-ciele zrozumieli, że napotkali bractwo Turków impalatorów, zaczęli więc wymachiwaćrękami na pożegnanie i odkrywać w szerokich uśmiechach wszystkie zęby, a Poeta zła-pał Ardzrouniego za włosy, odchylił mu głowę do tyłu i syknął: wybornie, wprost wy-bornie znasz drogę i posłałeś nas prosto w paszczę tych antychrystów, a Ardzrouni wy-charczał, iż wcale nie pomylił drogi, ale to nomadzi, a nomadzi wędrują to tu, to tam,nigdy nie wiadomo dokąd. Dalej będziemy napotykać samych chrześcijan, aczkolwiek będą to nestorianie zapewniał. No dobrze powiedział Baudolino skoro są nestorianami, należą do tego ga-tunku co ksiądz Jan, odtąd jednak, kiedy wejdziemy do jakiejś wioski, nim otworzymygębę, musimy rozejrzeć się, czy są w niej krzyże i dzwonnice.Ani śladu dzwonnic.Widzieli grupy chat z tufu i jeśli był tam nawet kościół, trudnobyło go rozpoznać, gdyż tym ludziom wystarczyło niewiele, by chwalić Pana. Czy jesteś pewny, że Zosima tędy przejeżdżał spytał Baudolino.Ardzrouni odpowiedział, że może się nie obawiać.Pewnego wieczoru Baudolino zo-baczył, jak Ardzrouni wpatruje się w zachodzące słońce i, zdać by się mogło, mierzyniebo wyciągniętymi ramionami i skrzyżowanymi palcami obu rąk, tworząc w ten spo-sób trójkątne okienka, przez które przygląda się chmurom.Baudolino zapytał o to, a onodpowiedział, że próbuje odgadnąć, gdzie jest ogromna góra, pod którą znika co wie-czór słońce, kryjąc się pod wielką arkadą tabernaculum. Przenajświętsza Panienko! wykrzyknął Baudolino. Czyżbyś ty też wierzyłw tę historię z tabernaculum jak Zosima i Kosmas Indikopleustos? Jakżeby nie? odparł Ardzrouni tonem, jakby pytano go, czy wierzy, że wodajest mokra. Inaczej skąd miałbym pewność, że podążamy tą samą drogą, którą obrałZosima? W takim razie znasz mapę Kosmasa, którą Zosima ciągle nam obiecywał? Nie wiem, co wam obiecywał Zosima, ale mapę Kosmasa mam.Wydobył z sakwy jakiś pergamin i pokazał go naszym przyjaciołom. Tylko spójrzcie! Oto rama, jaką tworzy ocean.Poza nią znajdują się ziemie, któreNoe zamieszkiwał przed potopem.Na wschodnim krańcu tych ziem, a oddzielają jeod oceanu zamieszkane przez potworne istoty tereny, które będziemy musieli poko-nać, położony jest ziemski raj.Aatwo zobaczyć, jak Eufrat, Tygrys i Ganges, wypływa-jąc z tej szczęśliwej krainy, przepływają pod oceanem i przez regiony, ku którym podą-żamy, a wreszcie wpadają do Zatoki Perskiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]