[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I krzy­czeli mu: daj nam Izoldę, by należała do nas wszyst­kich, choroba rozpala nasze żądze, daj ją swoim trę­dowatym, patrz, nasze szmaty przywarły do sączących się ran, ona, która u twego boku lubowała się w bogatych tkaninach podszytych futrem popielic i klejnotami, kiedy zobaczy orszak trędowatych, kiedy będzie musiała wejść do naszych nor i kłaść się przy nas, wówczas naprawdę uzna swój grzech i zatęskni za tym pięknym płomieniem z ciernistych gałęzi!— Widzę, że jak na nowicjusza od świętego Benedykta masz osobliwe lektury — zakpił Wilhelm, a ja zaru­mieniłem się, albowiem wiedziałem, że nowicjusz nie powinien czytać miłosnych romansów, ale krążyły po klasztorze, wśród nas, pacholąt z Melku, i czytaliśmy je nocami przy świecach.— Nieważne — podjął Wilhelm — zrozumiałeś, co chciałem powiedzieć.Odsunięci od trzo­dy trędowaci chcieliby wciągnąć wszystkich w swoje nieszczęście.I stają się tym bardziej źli, im bardziej ich odsuwasz, a im bardziej przedstawiasz ich sobie jako orszak lemurów, które pragną twojego nieszczęścia, tym bardziej będą odsunięci.Święty Franciszek zrozumiał to i jego pierwszym postanowieniem było iść i żyć wśród trędowatych.Nie można zmienić ludu Bożego, jeśli nie włączy się weń tych, co pozostają na obrzeżu.— Ale ty mówiłeś o innych odsuniętych, nie z trędo­watych składają się ruchy heretyckie.— Trzoda jest niby pewna liczba koncentrycznych kręgów, od najdalszych trzody aż po jej bezpośrednią bliskość.Trędowaci są znakiem odsunięcia w ogóle.Święty Franciszek pojął to.Chciał nie tylko pomóc trędowatym, gdyż w takim razie jego czyn sprowadziłby się do biednego i bezsilnego aktu miłosierdzia.Chciał zaznaczyć coś innego.Czy mówiono ci o kazaniu do ptaszków?— Och tak, słyszałem tę przepiękną historię i po­dziwiałem świętego, który radował się towarzystwem tkliwych stworzeń Bożych — oznajmiłem z wielkim żarem.— No więc opowiedziano ci historię sfałszowaną lub też historię, którą nasz zakon tworzy dzisiaj na nowo.Kiedy Franciszek mówił do ludu miasta i jego władców i zobaczył, że ci go nie pojmują, poszedł w stronę cmenta­rza i zaczął głosić kazanie krukom i srokom, krogulcom, tym drapieżnym ptakom, które żywią się trupami.— Co za okropność — rzekłem — nie były to więc dobre ptaszki!— Były to ptaki drapieżne, ptaki odtrącone jak trę­dowaci.Franciszek myślał z pewnością o tym wersecie z Apokalipsy, który mówi: „I widziałem jednego anioła stojącego w słońcu; i zawołał głosem donośnym, mówiąc do wszystkich ptaków, co latały wpośród nieba: Chodźcie i zgromadźcie się na wielką wieczerzę Bożą, abyście jadły ciała królów, i ciała wodzów, i ciała mocarzy, i ciała koni, i siedzących na nich, i ciała wszystkich wolnych, i niewolników, i małych, i wielkich.”— Więc Franciszek pragnął zachęcić odtrąconych do buntu?— Nie, to uczynił raczej Dulcyn i jego ludzie.Franci­szek chciał wezwać odtrąconych, gotowych do buntu, by stali się cząstką ludu Bożego.Chcąc przywrócić porządek w trzodzie, trzeba było odzyskać odsuniętych.Fran­ciszkowi nie powiodło się, i mówię ci to z wielką goryczą.Chcąc odzyskać tych, którzy zostali odsunięci, musiał działać wewnątrz Kościoła, chcąc działać w obrębie Kościoła, musiał doprowadzić do zatwierdzenia swojej reguły, bo z niej miał powstać zakon, a zakon, kiedy już powstał, odtworzył obraz kręgu oraz tych, którzy pozostają poza kręgiem.Pojmujesz zatem, skąd wzięły się bandy braciaszków i joachimitów, do których raz jeszcze ciągną odtrąceni.— Lecz nie mówimy wszak o Franciszku, jeno o tym, w jaki sposób herezja jest wytworem prostaczków i od­trąconych.— Rzeczywiście.Mówiliśmy o tych, którzy zostali odsunięci od trzody owieczek.W ciągu wieków papież i cesarz obrzucali się nawzajem błotem i wydzierali sobie władzę, a w tym czasie odsunięci żyli dalej poza obrębem, oni, prawdziwi trędowaci, wobec których trędowaci są tylko figurą daną przez Boga, byśmy zrozumieli te cudowną symbolikę i mówiąc „trędowaci”, myśleli „odtrąceni, biedni, prostaczkowie, wydziedziczeni, ode­rwani od swoich pól, upokorzeni w miastach”.Nie zrozumieliśmy, tajemnica trądu dalej nas nęka, bo nie rozpoznaliśmy natury znaku.Odtrąceni skłonni są słu­chać wszelkiego kazania, głosić wszelkie kazanie, które odwołując się do słów Chrystusa, w rzeczywistości jest oskarżeniem postępowania psów i pasterzy oraz obietnicą, że nadejdzie dla nich dzień kary.Możni zawsze dobrze to pojmowali.Powtórne przyjęcie odtrąconych zakładało zmniejszenie przywilejów możnych i dlatego ci z odtrąco­nych, którzy zyskiwali świadomość swojego odsunięcia, byli piętnowani znakiem heretyków niezależnie od wyzna­wanej doktryny.Ich zaś, zaślepionych tym, że byli odtrąco­nymi, nie obchodziła w rzeczywistości żadna z doktryn.Oto złudzenie herezji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl