[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pobliżu rzeki znajduje się wiele budek telefonicznych.Nie jest dla niego problemem pokonanie zabezpieczeń.Ma wystarczająco dużo umiejętności i niezbędne dane.- Wobec tego uważam, że powinniście przenieść się jak najdalej od rzeki, przynajmniej do czasu aż niebezpieczeństwo zostanie usunięte.Nie będzie mógł wędrować lądem bez zwracania na siebie uwagi.- Znajdzie na to sposób.Ma ogromne możliwości.W nocy w płaszczu i kapeluszu może mu się to udać.Nie odczuwa ludzkich potrzeb.Może przeczekać dzień w wykopanym przez siebie dole, pod ziemią.Może poruszać się z dużą szybkością przez dowolnie długi czas.Nie ma takiego miejsca, gdzie nie potrafiłby dotrzeć, i to bardzo szybko.- Powiem bez ogródek - przerwałem mu.- Jeśli jest on rzeczywiście wysłannikiem Boga, to nic was nie uchroni.Jeśli nie, to uważam, że jest pan winien wystawiania na śmiertelne niebezpieczeństwo innych, bo nie chce pan wyjawić faktów, które mogą zapewnić im lepszą ochronę od pańskiej.Roześmiał się.- Będą więc musiał nauczyć się żyć z tą winą, tak jak oni żyją ze swoimi.Zrobię wszystko, co potrafię, a jeśli mi się nie uda, to i tak zasłużyli na to, co ich spotka.- O ile wiem, nawet Bóg nie sądzi ludzi, gdy są jeszcze wśród żywych.To następne założenie, które może pan dołączyć do swej kolekcji.Przestał się śmiać i spojrzał na mnie uważnie.- Pana sposób myślenia i argumentacji kogoś mi przypomina.Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy?- Nie sądzę, pamiętałbym pana.- Ten męczący sposób dyskutowania wydaje rai się znajomy.Sprawia mi pan kłopot.- Nie miałem takiego zamiaru.- Zatrzyma się pan w mieście?- Nie.- Proszę podać mi numer telefonu.Zadzwonię, jeśli przyjdzie mi do głowy coś podobnego.- Wolałbym, żeby stało się to teraz.- Muszę przemyśleć kilka spraw.Gdzie będę mógł pana znaleźć?Dałem mu adres motelu w St.Louis, w którym byłem jeszcze zameldowany.Mogłem dowiadywać się telefonicznie, czy jest dla mnie jakaś wiadomość.Przy drzwiach zatrzymałem się.-.Jeszcze jedno.- Tak?- Zadzwoni pan do mnie, jeśli powstrzyma pan Hangmana?- Tak, zadzwonię.- Dziękuję i życzę powodzenia.Wyciągnąłem do niego rękę.Uścisnął ją i uśmiechnął się słabo.Nie udało mi się przekonać Davida i nie mogłem liczyć na to, że dowiem się czegoś jeszcze od Leili Thackery.Na razie nie miałem po co dzwonić do Dona.Przemyślałem wszystko w drodze na lotnisko.Godziny przedpołudniowe są najodpowiedniejsze do rozmów z osobistościami, a noc jest najlepsza do brudnej roboty.Zalatuje to mocno psychologią, nie mniej jednak jest prawdziwe.Nie zamierzałem tracić reszty dnia; postanowiłem z kimś porozmawiać, zanim skontaktuję się z Donem.Manny Burns miał brata, Phila.Warto byłoby zamienić z nim parę słów.Mogłem dotrzeć do Nowego Orleanu o rozsądnej porze, porozmawiać z nim i jeszcze zadzwonić do Dona po nowe informacje.Potem zdecyduję, czy warto zająć się samym statkiem kosmicznym.Niebo było szare i deszczowe; opanowała mnie chęć uniknięcia tego, co szykowało dla mieszkańców Memphis.Na lotnisku szybko kupiłem bilet.Spieszyłem się na samolot, który zaraz miał startować.Nagle w tłumie ujrzałem kogoś, kto wydał mi się znajomy.Ów też mnie dostrzegł i wpatrywał się we mnie przez moment ze zdziwieniem i podejrzliwością.Potem zniknął mi z oczu.Nie potrafiłem przypomnieć sobie, gdzie mogłem go spotkać.W tak licznym i ruchliwym społeczeństwie nie jest to rzadkie zjawisko.Czasami wydaje mi się, że wszystko, co po człowieku zostaje, to tylko ulotne wrażenie, kształt trochę bardziej wyraźny niż inne na tle potoku ludzi.Thomas Wolfe, chłopak z małego miasteczka, musiał kiedyś czuć coś podobnego, gdy widząc wielkie miasto, wymyślił określenie „mrowisko ludzkie”! Może spotkałem przelotnie tego człowieka lub tylko byt podobny do kogoś, kogo spotkałem przelotnie.Podczas lotu myślałem o nadziejach, jakie wiązano dawniej z badaniami nad sztuczną inteligencją.Rozważania i hipotezy na ten temat dały początek przekonaniu, że w komputerach tkwią nadzwyczajne zdolności, a odpowiednie algorytmy i procedury potrzebne są jedynie do uaktywnienia ich.Niewątpliwie wpływ na takie przekonanie wywarła dziewiętnastowieczna teoria zwana witalizmem.Utrzymywała ona, że życie powstało i istnieje dzięki tak zwanej sile życiowej, nie podlegającej prawom nauk przyrodniczych.Witalizm próbował odzyskać stracone pozycje, gdy w połowie dwudziestego wieku rozgorzała dyskusja wokół sztucznej inteligencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl