[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrozum, nie czynię im krzywdy, ale wyświadczam zaszczyt.A teraz zaopiekuj się moimi kozłami, opatrz złamaną nogę, by się zrosła do naszego powrotu.Do tego czasu Roskva zostanie z tobą, ale Thjalfi od razu pójdzie z nami.Tak więc Thor i Loki wyruszyli dalej w drogę, zabierając Thjalfego, aby im służył.Szli brzegiem rzeki Ifing, aż dotarli do brzegu morza.Łodzią, która tam na nich czekała, przepłynęli rzekę w najgłębszym miejscu.Na przeciwległym brzegu pozostawili łódź i długo szli przez wielki bór.Nad wieczorem znaleźli się na rozległej równinie, wśród nagich skał i mrocznych dolin i na próżno szukali jakiegoś domostwa.W końcu, kiedy już zaczynała zapadać ciemność, a oni czuli się do ostateczności zmęczeni i nękał ich głód, stanęli przed dziwnym budynkiem.Wypełniała go obszerna sala z wejściem tak szerokim, że zajmowało całą ścianę, ale wewnątrz nie zobaczyli nikogo, nie palił się ogień, nie było paleniska ani sprzętów.Wydawało im się to w każdym razie lepsze niż nic, zwłaszcza w tej mroźnej okolicy, więc rozgościli się, jak mogli, w owym dziwnym pomieszczeniu.Około północy zostali nagle obudzeni wielkim wstrząsem ziemi, podłoga drżała im pod stopami, sala chwiała się i kołysała.Nic więcej się nie zdarzyło, ale Thor, rozglądając się dokoła, znalazł mniejszą izbę, leżącą na prawo od dużej sali i do tego cieplejszego schronienia przenieśli się jego towarzysze.Loki i chłopiec drżąc ze strachu wcisnęli się w najdalszy kąt, ale Thor trzymając mocno w garści trzonek Mjollnira stał na straży we drzwiach.Z pobliża dochodziły go jakieś porykiwania i świsty, a od czasu do czasu gwałtowne dudnienie, ale nie widział nic.Wreszcie niebo poszarzało i Thor wyszedłszy z sali ujrzał w pierwszych blaskach poranka olbrzyma, który leżał na sąsiednim zboczu góry i głośno chrapał.Nie był to bynajmniej jakiś niepokaźny olbrzym - większego Thor nigdy nie widział.Wtedy Thor zrozumiał, co to za hałasy słyszał w nocy, i w porywie gniewu założył pas mocy i wymachiwał Mjollnirem, namyślając się, w co uderzyć.Nagle olbrzym się zbudził i Thor pomyślał, że bezpieczniej nie używać w tej chwili Mjollnira.Zapytał natomiast:- Kim jesteś, ty, który zakłóciłeś nasz sen chrapaniem?- Nazywam się Skrymir - odpowiedział olbrzym, a słowa jego odbiły się echem w górach.- Przyszedłem, aby zaprowadzić was do Utgardu.Nie potrzebuję pytać, czy to ty jesteś Thorem, bo twój młot cię zdradził.Ale wydajesz się mniejszy, niż przypuszczałem.A co wy tam robicie z moją rękawiczką?Mówiąc to podniósł ów rzekomy budynek wraz z Lokim i Thjalfim, wytrząsnął ich na ziemię i wsunął do środka rękę, wpychając kciuk do izby, w której spędzili noc.Potem otworzył swoją torbę i zjadł potężne śniadanie, a Thor i jego towarzysze musieli zadowolić się tym, co znaleźli.- Poniosę waszą torbę z żywnością - powiedział Skrymir, kiedy skończył śniadanie.- Wieczorem zjemy obiad w bardziej przyjacielskiej atmosferze.Thor chętnie przystał na to i Thjalfi wręczył olbrzymowi pusty worek, a Skrymir wsunął go do swojego, który zawiązał u góry i przerzucił przez ramię.- A teraz chodźcie za mną - zawołał huczącym głosem i ruszył wielki-mi susami przez góry, a Thor i Loki natężając wszystkie siły ledwo nadążali za nim, podczas gdy umęczony Thjalfi nie mógł dotrzymać im kroku, choć doprawdy był to chyżostopy młodzieniec i nie miał sobie równych wśród ludzi.Późno wieczorem Skrymir znalazł dla nich schronienie na noc pod mocarnym dębem, którego korzenie dawały im osłonę przed ostrym wiatrem, a sam legł na zboczu górskim pod jego potężnymi konarami.- Jestem zbyt zmęczony, żeby myśleć o kolacji - powiedział wyciągając się na ziemi.- Ale tu leży torba z jedzeniem, otwórzcie ją i posilcie się.Rzucił na ziemię torbę i za chwilę chrapał rozgłośnie po drugiej stronie drzewa.Thor zabrał się do rozwiązywania torby, ale choć ciągnął i podważał jak mógł, nie udało mu się rozluźnić ani jednego rzemienia.Nie zdołał też przeciąć sztywnej skóry.- Ten olbrzym drwi z nas! - zawołał w końcu i z wściekłością okrążył dąb, i rąbnął Skrymira młotem w głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Zrozum, nie czynię im krzywdy, ale wyświadczam zaszczyt.A teraz zaopiekuj się moimi kozłami, opatrz złamaną nogę, by się zrosła do naszego powrotu.Do tego czasu Roskva zostanie z tobą, ale Thjalfi od razu pójdzie z nami.Tak więc Thor i Loki wyruszyli dalej w drogę, zabierając Thjalfego, aby im służył.Szli brzegiem rzeki Ifing, aż dotarli do brzegu morza.Łodzią, która tam na nich czekała, przepłynęli rzekę w najgłębszym miejscu.Na przeciwległym brzegu pozostawili łódź i długo szli przez wielki bór.Nad wieczorem znaleźli się na rozległej równinie, wśród nagich skał i mrocznych dolin i na próżno szukali jakiegoś domostwa.W końcu, kiedy już zaczynała zapadać ciemność, a oni czuli się do ostateczności zmęczeni i nękał ich głód, stanęli przed dziwnym budynkiem.Wypełniała go obszerna sala z wejściem tak szerokim, że zajmowało całą ścianę, ale wewnątrz nie zobaczyli nikogo, nie palił się ogień, nie było paleniska ani sprzętów.Wydawało im się to w każdym razie lepsze niż nic, zwłaszcza w tej mroźnej okolicy, więc rozgościli się, jak mogli, w owym dziwnym pomieszczeniu.Około północy zostali nagle obudzeni wielkim wstrząsem ziemi, podłoga drżała im pod stopami, sala chwiała się i kołysała.Nic więcej się nie zdarzyło, ale Thor, rozglądając się dokoła, znalazł mniejszą izbę, leżącą na prawo od dużej sali i do tego cieplejszego schronienia przenieśli się jego towarzysze.Loki i chłopiec drżąc ze strachu wcisnęli się w najdalszy kąt, ale Thor trzymając mocno w garści trzonek Mjollnira stał na straży we drzwiach.Z pobliża dochodziły go jakieś porykiwania i świsty, a od czasu do czasu gwałtowne dudnienie, ale nie widział nic.Wreszcie niebo poszarzało i Thor wyszedłszy z sali ujrzał w pierwszych blaskach poranka olbrzyma, który leżał na sąsiednim zboczu góry i głośno chrapał.Nie był to bynajmniej jakiś niepokaźny olbrzym - większego Thor nigdy nie widział.Wtedy Thor zrozumiał, co to za hałasy słyszał w nocy, i w porywie gniewu założył pas mocy i wymachiwał Mjollnirem, namyślając się, w co uderzyć.Nagle olbrzym się zbudził i Thor pomyślał, że bezpieczniej nie używać w tej chwili Mjollnira.Zapytał natomiast:- Kim jesteś, ty, który zakłóciłeś nasz sen chrapaniem?- Nazywam się Skrymir - odpowiedział olbrzym, a słowa jego odbiły się echem w górach.- Przyszedłem, aby zaprowadzić was do Utgardu.Nie potrzebuję pytać, czy to ty jesteś Thorem, bo twój młot cię zdradził.Ale wydajesz się mniejszy, niż przypuszczałem.A co wy tam robicie z moją rękawiczką?Mówiąc to podniósł ów rzekomy budynek wraz z Lokim i Thjalfim, wytrząsnął ich na ziemię i wsunął do środka rękę, wpychając kciuk do izby, w której spędzili noc.Potem otworzył swoją torbę i zjadł potężne śniadanie, a Thor i jego towarzysze musieli zadowolić się tym, co znaleźli.- Poniosę waszą torbę z żywnością - powiedział Skrymir, kiedy skończył śniadanie.- Wieczorem zjemy obiad w bardziej przyjacielskiej atmosferze.Thor chętnie przystał na to i Thjalfi wręczył olbrzymowi pusty worek, a Skrymir wsunął go do swojego, który zawiązał u góry i przerzucił przez ramię.- A teraz chodźcie za mną - zawołał huczącym głosem i ruszył wielki-mi susami przez góry, a Thor i Loki natężając wszystkie siły ledwo nadążali za nim, podczas gdy umęczony Thjalfi nie mógł dotrzymać im kroku, choć doprawdy był to chyżostopy młodzieniec i nie miał sobie równych wśród ludzi.Późno wieczorem Skrymir znalazł dla nich schronienie na noc pod mocarnym dębem, którego korzenie dawały im osłonę przed ostrym wiatrem, a sam legł na zboczu górskim pod jego potężnymi konarami.- Jestem zbyt zmęczony, żeby myśleć o kolacji - powiedział wyciągając się na ziemi.- Ale tu leży torba z jedzeniem, otwórzcie ją i posilcie się.Rzucił na ziemię torbę i za chwilę chrapał rozgłośnie po drugiej stronie drzewa.Thor zabrał się do rozwiązywania torby, ale choć ciągnął i podważał jak mógł, nie udało mu się rozluźnić ani jednego rzemienia.Nie zdołał też przeciąć sztywnej skóry.- Ten olbrzym drwi z nas! - zawołał w końcu i z wściekłością okrążył dąb, i rąbnął Skrymira młotem w głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]