[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W porządku porucznik wstał z krzesła. Na razie zatrzymajcie się tutaj.W ra-zie czego wiecie, gdzie mnie szukać.Do zobaczenia.i życzę szczęścia.Wracał powoli, pozwalając jeleniom zachować ich własne, ślamazarne tempo.Oba-wiał się nieco tego, co może zastać po powrocie do domu Whitrowów i ciągle nie wie-dział, co ma zrobić.Niestety jednak dotarł do celu.Służba przejęła powóz i Churchillzmusił się, by przekroczyć próg.Pierwsze co zobaczył, to Robin siedzącą z matkę przystole; kobiety plotkowały jak szczęśliwe sroki.Dziewczyna poderwała się z krzesła i podbiegła do niego. Och, Rud! Tak się cieszę! Urodzę dziecko Słonecznego Bohatera i kapłanki mó-wią, że to będzie chłopiec!Churchill usiłował się uśmiechnąć, ale nie potrafił.Nawet kiedy Robin objęła goi ucałowała, i szczęśliwa tańczyła po pokoju, ciągle nie potrafił zdobyć się na uśmiech. Przyniosę zimnego piwa powiedziała Angela. Wyglądasz, jakbyś otrzymałjakieś złe wieści.Mam nadzieję, że to nic poważnego.Dzisiejszy dzień powinien byćszczęśliwy dla nas wszystkich.Jestem córką Słonecznego Bohatera, moja córka jest cór-ką Słonecznego Bohatera, a mój wnuk będzie jego synem.Columbia trzykrotnie pobło-gosławiła ten dom.Powinniśmy się jej odwdzięczyć, składając w ofierze naszą radośći śmiech.Churchill usiadł i z przyjemnością wypił chłodne piwo, podane w wielkim kamien-nym dzbanie.Wytarł z ust pianę i powiedział:79 Wybaczcie mi.Moi ludzie opowiedzieli mi o swych problemach.Ale nie powinie-nem was tym zajmować.Najbardziej chciałbym wiedzieć, co teraz zrobi Robin?Angela Whitrow spojrzała na niego bystro, jakby wiedziała, o co mu naprawdę cho-dzi. To przecież jasne.Przyjmie oświadczyny jakiegoś szczęściarza i wyjdzie za niegoza mąż.Może tylko mieć kłopoty z wyborem; jest ich co najmniej dziesięciu. Czy lubi któregoś bardziej niż innych? Churchill silił się na obojętny ton. Jeśli tak, to ja nic o tym nie wiem.Na twoim miejscu pośpieszyłabym się jednaki porozmawiała z nią już teraz, nim zjawią się inni.Tak jasne postawienie sprawy zaskoczyło Churchilla, zdołał jednak utrzymać dobrąminę do złej gry. Skąd wiesz, że właśnie to miałem na myśli? Jesteś mężczyzną, prawda? Wiem, że Robin cię lubi.Myślę, że będziesz dla niej wy-marzonym mężem. Dziękuję wymamrotał i przez chwilę siedział nieruchomo, bębniąc palcami postole.Nagle podniósł się z miejsca, podszedł do dziewczyny, bawiącej się z jednym z do-mowych kotów, i objął ją. Robin, czy chcesz zostać moją żoną? Och, tak! dziewczyna rzuciła mu się w ramiona.I tak to wyglądało.Zdecydowawszy się raz na zawsze, Churchill postępował dalej zgodnie z przekona-niem, że nie ma najmniejszego powodu by nienawidzić Stagga za to, iż począł dziec-ko i Robin za to, że je urodzi.Ostatecznie, myślał, gdyby Robin wyszła za mąż za kapi-tana, urodziła mu dziecko, a pózniej Stagg by umarł, to on, Churchill, nie miałby żad-nych powodów do zazdrości.A przecież wszystko zmierza do takiego właśnie zakoń-czenia.Kapitan ożenił się po prostu z jego dziewczyną.Wprawdzie jeszcze żył, ale miałniedługo umrzeć.Prawdziwy problem tkwił w tym, że przedtem próbował oceniać sytuację za pomo-cą zespołu wartości, który wcale do niej nie pasował.Chciał, żeby jego żona była dzie-wicą.Nie jest.Kropka.Mimo tych wszystkich logicznych łamańców ciągle jeszcze czuł się jakoś zdradzony.Nie zostawiono mu jednak długiego czasu do namysłu.Wezwany pilnie do domuWhitrow przyjechał z biura, popłakał się z radości, przytulił córkę, przytulił przyszłe-go zięcia, po czym urżnął się ze szczęścia.Churchilla oddano tymczasem w ręce mło-dych służących, które wykąpały go, ostrzygły i uczesały, a następnie wymasowały, natar-ły olejkami i skropiły perfumami.Kiedy wyszedł z łazni stwierdził, że Angela z przyjaciółkami zabrała się już do przy-gotowania narzeczeńskiej uczty, mającej się odbyć tego samego wieczora.Pierwsi goście80pojawili się tuż po kolacji.Teść i zięć byli już zdrowo pijani, co najwyrazniej nie prze-szkadzało zaproszonym; wprost przeciwnie, wzmogło ich wysiłki, by jak najszybciej do-gonić gospodarzy.%7łartom, śmiechom i przechwałkom nie było końca, choć nie obyłosię też bez towarzyskiego zgrzytu.Chłopak, który zalecał się kiedyś do szczęśliwej na-rzeczonej, zrobił obelżywy przytyk do dziwnej wymowy Churchilla i wyzwał go na po-jedynek.Walka na noże miała się odbyć u stóp totemu, do którego walczący przywiąza-ni byliby linami zawiązanymi w pasie.Zwycięzca miał zdobyć Robin.Ku wielkiej uciesze zgromadzonych Churchill zdzielił młodego człowieka w pysk,a jego rozbawieni przyjaciele wynieśli za ręce i nogi nieruchome ciało i rzucili je na po-wóz.Około północy Robin zostawiła przyjaciółki, podeszła i wzięła Churchilla za rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. W porządku porucznik wstał z krzesła. Na razie zatrzymajcie się tutaj.W ra-zie czego wiecie, gdzie mnie szukać.Do zobaczenia.i życzę szczęścia.Wracał powoli, pozwalając jeleniom zachować ich własne, ślamazarne tempo.Oba-wiał się nieco tego, co może zastać po powrocie do domu Whitrowów i ciągle nie wie-dział, co ma zrobić.Niestety jednak dotarł do celu.Służba przejęła powóz i Churchillzmusił się, by przekroczyć próg.Pierwsze co zobaczył, to Robin siedzącą z matkę przystole; kobiety plotkowały jak szczęśliwe sroki.Dziewczyna poderwała się z krzesła i podbiegła do niego. Och, Rud! Tak się cieszę! Urodzę dziecko Słonecznego Bohatera i kapłanki mó-wią, że to będzie chłopiec!Churchill usiłował się uśmiechnąć, ale nie potrafił.Nawet kiedy Robin objęła goi ucałowała, i szczęśliwa tańczyła po pokoju, ciągle nie potrafił zdobyć się na uśmiech. Przyniosę zimnego piwa powiedziała Angela. Wyglądasz, jakbyś otrzymałjakieś złe wieści.Mam nadzieję, że to nic poważnego.Dzisiejszy dzień powinien byćszczęśliwy dla nas wszystkich.Jestem córką Słonecznego Bohatera, moja córka jest cór-ką Słonecznego Bohatera, a mój wnuk będzie jego synem.Columbia trzykrotnie pobło-gosławiła ten dom.Powinniśmy się jej odwdzięczyć, składając w ofierze naszą radośći śmiech.Churchill usiadł i z przyjemnością wypił chłodne piwo, podane w wielkim kamien-nym dzbanie.Wytarł z ust pianę i powiedział:79 Wybaczcie mi.Moi ludzie opowiedzieli mi o swych problemach.Ale nie powinie-nem was tym zajmować.Najbardziej chciałbym wiedzieć, co teraz zrobi Robin?Angela Whitrow spojrzała na niego bystro, jakby wiedziała, o co mu naprawdę cho-dzi. To przecież jasne.Przyjmie oświadczyny jakiegoś szczęściarza i wyjdzie za niegoza mąż.Może tylko mieć kłopoty z wyborem; jest ich co najmniej dziesięciu. Czy lubi któregoś bardziej niż innych? Churchill silił się na obojętny ton. Jeśli tak, to ja nic o tym nie wiem.Na twoim miejscu pośpieszyłabym się jednaki porozmawiała z nią już teraz, nim zjawią się inni.Tak jasne postawienie sprawy zaskoczyło Churchilla, zdołał jednak utrzymać dobrąminę do złej gry. Skąd wiesz, że właśnie to miałem na myśli? Jesteś mężczyzną, prawda? Wiem, że Robin cię lubi.Myślę, że będziesz dla niej wy-marzonym mężem. Dziękuję wymamrotał i przez chwilę siedział nieruchomo, bębniąc palcami postole.Nagle podniósł się z miejsca, podszedł do dziewczyny, bawiącej się z jednym z do-mowych kotów, i objął ją. Robin, czy chcesz zostać moją żoną? Och, tak! dziewczyna rzuciła mu się w ramiona.I tak to wyglądało.Zdecydowawszy się raz na zawsze, Churchill postępował dalej zgodnie z przekona-niem, że nie ma najmniejszego powodu by nienawidzić Stagga za to, iż począł dziec-ko i Robin za to, że je urodzi.Ostatecznie, myślał, gdyby Robin wyszła za mąż za kapi-tana, urodziła mu dziecko, a pózniej Stagg by umarł, to on, Churchill, nie miałby żad-nych powodów do zazdrości.A przecież wszystko zmierza do takiego właśnie zakoń-czenia.Kapitan ożenił się po prostu z jego dziewczyną.Wprawdzie jeszcze żył, ale miałniedługo umrzeć.Prawdziwy problem tkwił w tym, że przedtem próbował oceniać sytuację za pomo-cą zespołu wartości, który wcale do niej nie pasował.Chciał, żeby jego żona była dzie-wicą.Nie jest.Kropka.Mimo tych wszystkich logicznych łamańców ciągle jeszcze czuł się jakoś zdradzony.Nie zostawiono mu jednak długiego czasu do namysłu.Wezwany pilnie do domuWhitrow przyjechał z biura, popłakał się z radości, przytulił córkę, przytulił przyszłe-go zięcia, po czym urżnął się ze szczęścia.Churchilla oddano tymczasem w ręce mło-dych służących, które wykąpały go, ostrzygły i uczesały, a następnie wymasowały, natar-ły olejkami i skropiły perfumami.Kiedy wyszedł z łazni stwierdził, że Angela z przyjaciółkami zabrała się już do przy-gotowania narzeczeńskiej uczty, mającej się odbyć tego samego wieczora.Pierwsi goście80pojawili się tuż po kolacji.Teść i zięć byli już zdrowo pijani, co najwyrazniej nie prze-szkadzało zaproszonym; wprost przeciwnie, wzmogło ich wysiłki, by jak najszybciej do-gonić gospodarzy.%7łartom, śmiechom i przechwałkom nie było końca, choć nie obyłosię też bez towarzyskiego zgrzytu.Chłopak, który zalecał się kiedyś do szczęśliwej na-rzeczonej, zrobił obelżywy przytyk do dziwnej wymowy Churchilla i wyzwał go na po-jedynek.Walka na noże miała się odbyć u stóp totemu, do którego walczący przywiąza-ni byliby linami zawiązanymi w pasie.Zwycięzca miał zdobyć Robin.Ku wielkiej uciesze zgromadzonych Churchill zdzielił młodego człowieka w pysk,a jego rozbawieni przyjaciele wynieśli za ręce i nogi nieruchome ciało i rzucili je na po-wóz.Około północy Robin zostawiła przyjaciółki, podeszła i wzięła Churchilla za rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]