[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy pokonał połowę odległości do narożnika, podniósł głowę.Piętro wyżej, tuż nad nim, ciągnęła się dolna krawędź okna.Była prowokująco, a zarazem zwodniczo blisko.Jimmy nie dał się jednak zwieść pozorom.Wiedział dobrze, że aby się wspiąć, musi znaleźć dogodniejsze miejsce.Posuwał się dalej, aż pokonał dwie trzecie długości ściany.W miejscu, gdzie w sali znajdowało się podwyższenie z tronem Księcia, mur wybrzuszał się pod kątem prostym na jakieś pół metra.Mógł teraz spróbować wspinaczki pod kątem do obu ścian.Zaczął obmacywać palcami mur, aż natrafił na szparę między kamieniami.Wykorzystując wieloletnie doświadczenie, przerzucił ciężar ciała na jedną stronę.Palce nóg przesuwały się po murze w poszukiwaniu punktu zaczepienia.Centymetr po centymetrze posuwał się narożnikiem ku górze, jakby zaprzeczając prawu ciążenia.Zadanie było bardzo trudne i wymagało absolutnej koncentracji uwagi i woli.Po czasie, który wydawał mu się wiecznością, sięgnął w górę i złapał końcami palców parapet biegnący poniżej okien.Chociaż nie miał on więcej niż trzydzieści centymetrów szerokości, mógł jednak stanowić śmiertelną przeszkodę.Najmniejsze omsknięcie się stóp czy rąk posłałoby go cztery piętra w dół na pewną śmierć.Chwycił mocno za krawędź parapetu, zwalniając drugą rękę.Przez ułamek sekundy wisiał na jednej ręce, po czym wyciągnął w górę drugą, chwytając się mocno.Następnie jednym, płynnym ruchem zaczepił nogą o parapet i wdrapał się na górę.Stanął na wąskim gzymsie i powędrował dalej.Obszedł narożnik na tyłach podwyższenia w sali, zbliżył się do okna i zajrzał do środka.Wytarł kurz z szyby i na moment oślepiło go słońce wpadające przez okno w przeciwległej ścianie.Zasłonił oczy dłonią i odczekał, aż przyzwyczają się na powrót do ciemnego wnętrza.To będzie dosyć trudne, pomyślał, dopóki promienie słońca nie zaczną padać pod innym kątem.W tej samej chwili poczuł, jak szyba ustępuje pod palcami, a wokół ust i szyi zaciskają się silne dłonie.Zaszokowany nagłym atakiem zamarł na chwilę bez ruchu.Kiedy zaczął walczyć i szamotać się, uścisk napastnika był już zbyt silny.Poczuł potężne uderzenie w skroń i świat zawirował jak szalony.Stracił przytomność.Kiedy ocknął się, zobaczył tuż nad sobą wyszczerzone w okrutnym uśmiechu zęby Śmiejącego się Jacka.Fałszywy Prześmiewca nie tylko żył, ale był wewnątrz pałacu, a wyraz jego twarzy i leżąca nie opodal kusza świadczyły dobitnie, że był gotowy znowu zabijać.– I co, ty mały sukinsynu – szepnął, wpychając głębiej knebel w usta chłopca.– Wlazłeś tam, gdzie cię nikt nie prosi, o jeden raz za dużo.Wyprułbym ci flaki już teraz, ale nie mogę ryzykować, że ktoś zauważy krew kapiącą z góry.– Przesunął się zwinnie na maleńkim obszarze pomiędzy oknem a otwartą przestrzenią sali tronowej.– Kiedy jednak już dokonam dzieła, to.pa, pa i pofruwasz sobie, chłopczyku.– Wskazał na podłogę sali.Obwiązał mocno ręce i nogi Jimmy'ego, tak że sznur wrzynał mu się w ciało.Chłopak próbował wydać jakiś dźwięk, ale zagubił się on w szumie dochodzących z dołu rozmów.Jack znowu zdzielił go w głowę i Jimmy stracił przytomność.Zanim zapadła zasłona ciemności, ujrzał jeszcze, jak Jack odwraca się i skupia całą uwagę na sali.Jimmy leżał bez zmysłów przez bliżej nie określony czas, a kiedy wreszcie odzyskał przytomność, usłyszał dochodzący z dołu monotonny śpiew kapłanów wchodzących do sali tronowej.Pamiętał, że gdy tylko ojciec Tully i kapłani zajmą swoje miejsca, w drzwiach pojawią się Król, Arutha i inni członkowie dworu.Poczuł, jak narasta w nim panika.Ponieważ był zwolniony z wszelkich obowiązków, nikt w tej pełnej emocji chwili nie zauważy jego nieobecności.Zaczął wiercić się i naprężać muskuły, ale Jack, jako były Prześmiewca, dobrze wiedział, jak wiązać sznur, by się nie rozwiązał.Gdyby miał tylko odpowiednio dużo czasu i gotów był poświęcić trochę własnej skóry i krwi, z czasem pozbyłby się więzów, lecz właśnie czas był w tej chwili najcenniejszym towarem.Szamotaniną zmienił tylko trochę swoją pozycję i widział teraz okno.Zauważył ślady jakiegoś ostrego narzędzia, którym podważono ramę jednego panelu, by następnie go wyjąć.Ktoś przygotował sobie to okno już kilka dni wcześniej.Gdy usłyszał kolejną pieśń, zrozumiał, że Arutha i jego najbliższe otoczenie zajęli już swoje miejsca, a księżniczka Anita kroczy właśnie środkiem sali, zbliżając się do podwyższenia.Rozglądał się gorączkowo dookoła, szukając jakiegoś sposobu, który pozwoliłby mu wyswobodzić się z więzów albo narobić tyle hałasu, by zaalarmować zebranych na dole.Potężny śpiew chóru wypełnił salę po brzegi.Jimmy zdał sobie sprawę, że nawet brzęk tłuczonej szyby nie wywoła żadnego efektu poza tym, że Jack znowu rąbnie go w głowę.Gdy śpiew przycichł na chwilę, usłyszał blisko jakiś dźwięk.Domyślił się, że Jack zakłada strzałę na kuszę.Śpiew ucichł nagle i z dołu dał się słyszeć głos ojca Tully'ego zwracającego się do nowożeńców.Kątem oka dostrzegł, że Jack przykłada kuszę do twarzy i celuje w kierunku podium.Jimmy, wciśnięty przez klęczącego zabójcę w kąt mikroskopijnej przestrzeni, był niemal zwinięty w kłębek i nie mógł nawet kopnąć go związanymi nogami.Kiedy zaczął się ruszać, Jack rzucił w jego stronę ponure spojrzenie, nie mogąc się zdecydować, co zrobić najpierw: strzelić czy uciszyć chłopaka.Mimo wielkiej pompy uroczystość miała być bardzo krótka i zamachowiec postanowił zaryzykować zakładając, że przez kilka najbliższych chwil chłopak nie sprawi mu poważnego kłopotu.Jimmy był młody, w doskonałej kondycji, a po latach łażenia po dachach Krondoru uchodził niemal za akrobatę.Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, wyprężył gwałtownie całe ciało ku górze, wspierając się stopami i głową o ściany wnęki okiennej.Szarpnął się, skręcając jednocześnie tułów, i nagle usiadł prosto, opierając się plecami o szybę.Jack obrócił się momentalnie i zaklął pod nosem.Nie mógł sobie pozwolić na zmarnowanie tego jednego, jedynego strzału [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Kiedy pokonał połowę odległości do narożnika, podniósł głowę.Piętro wyżej, tuż nad nim, ciągnęła się dolna krawędź okna.Była prowokująco, a zarazem zwodniczo blisko.Jimmy nie dał się jednak zwieść pozorom.Wiedział dobrze, że aby się wspiąć, musi znaleźć dogodniejsze miejsce.Posuwał się dalej, aż pokonał dwie trzecie długości ściany.W miejscu, gdzie w sali znajdowało się podwyższenie z tronem Księcia, mur wybrzuszał się pod kątem prostym na jakieś pół metra.Mógł teraz spróbować wspinaczki pod kątem do obu ścian.Zaczął obmacywać palcami mur, aż natrafił na szparę między kamieniami.Wykorzystując wieloletnie doświadczenie, przerzucił ciężar ciała na jedną stronę.Palce nóg przesuwały się po murze w poszukiwaniu punktu zaczepienia.Centymetr po centymetrze posuwał się narożnikiem ku górze, jakby zaprzeczając prawu ciążenia.Zadanie było bardzo trudne i wymagało absolutnej koncentracji uwagi i woli.Po czasie, który wydawał mu się wiecznością, sięgnął w górę i złapał końcami palców parapet biegnący poniżej okien.Chociaż nie miał on więcej niż trzydzieści centymetrów szerokości, mógł jednak stanowić śmiertelną przeszkodę.Najmniejsze omsknięcie się stóp czy rąk posłałoby go cztery piętra w dół na pewną śmierć.Chwycił mocno za krawędź parapetu, zwalniając drugą rękę.Przez ułamek sekundy wisiał na jednej ręce, po czym wyciągnął w górę drugą, chwytając się mocno.Następnie jednym, płynnym ruchem zaczepił nogą o parapet i wdrapał się na górę.Stanął na wąskim gzymsie i powędrował dalej.Obszedł narożnik na tyłach podwyższenia w sali, zbliżył się do okna i zajrzał do środka.Wytarł kurz z szyby i na moment oślepiło go słońce wpadające przez okno w przeciwległej ścianie.Zasłonił oczy dłonią i odczekał, aż przyzwyczają się na powrót do ciemnego wnętrza.To będzie dosyć trudne, pomyślał, dopóki promienie słońca nie zaczną padać pod innym kątem.W tej samej chwili poczuł, jak szyba ustępuje pod palcami, a wokół ust i szyi zaciskają się silne dłonie.Zaszokowany nagłym atakiem zamarł na chwilę bez ruchu.Kiedy zaczął walczyć i szamotać się, uścisk napastnika był już zbyt silny.Poczuł potężne uderzenie w skroń i świat zawirował jak szalony.Stracił przytomność.Kiedy ocknął się, zobaczył tuż nad sobą wyszczerzone w okrutnym uśmiechu zęby Śmiejącego się Jacka.Fałszywy Prześmiewca nie tylko żył, ale był wewnątrz pałacu, a wyraz jego twarzy i leżąca nie opodal kusza świadczyły dobitnie, że był gotowy znowu zabijać.– I co, ty mały sukinsynu – szepnął, wpychając głębiej knebel w usta chłopca.– Wlazłeś tam, gdzie cię nikt nie prosi, o jeden raz za dużo.Wyprułbym ci flaki już teraz, ale nie mogę ryzykować, że ktoś zauważy krew kapiącą z góry.– Przesunął się zwinnie na maleńkim obszarze pomiędzy oknem a otwartą przestrzenią sali tronowej.– Kiedy jednak już dokonam dzieła, to.pa, pa i pofruwasz sobie, chłopczyku.– Wskazał na podłogę sali.Obwiązał mocno ręce i nogi Jimmy'ego, tak że sznur wrzynał mu się w ciało.Chłopak próbował wydać jakiś dźwięk, ale zagubił się on w szumie dochodzących z dołu rozmów.Jack znowu zdzielił go w głowę i Jimmy stracił przytomność.Zanim zapadła zasłona ciemności, ujrzał jeszcze, jak Jack odwraca się i skupia całą uwagę na sali.Jimmy leżał bez zmysłów przez bliżej nie określony czas, a kiedy wreszcie odzyskał przytomność, usłyszał dochodzący z dołu monotonny śpiew kapłanów wchodzących do sali tronowej.Pamiętał, że gdy tylko ojciec Tully i kapłani zajmą swoje miejsca, w drzwiach pojawią się Król, Arutha i inni członkowie dworu.Poczuł, jak narasta w nim panika.Ponieważ był zwolniony z wszelkich obowiązków, nikt w tej pełnej emocji chwili nie zauważy jego nieobecności.Zaczął wiercić się i naprężać muskuły, ale Jack, jako były Prześmiewca, dobrze wiedział, jak wiązać sznur, by się nie rozwiązał.Gdyby miał tylko odpowiednio dużo czasu i gotów był poświęcić trochę własnej skóry i krwi, z czasem pozbyłby się więzów, lecz właśnie czas był w tej chwili najcenniejszym towarem.Szamotaniną zmienił tylko trochę swoją pozycję i widział teraz okno.Zauważył ślady jakiegoś ostrego narzędzia, którym podważono ramę jednego panelu, by następnie go wyjąć.Ktoś przygotował sobie to okno już kilka dni wcześniej.Gdy usłyszał kolejną pieśń, zrozumiał, że Arutha i jego najbliższe otoczenie zajęli już swoje miejsca, a księżniczka Anita kroczy właśnie środkiem sali, zbliżając się do podwyższenia.Rozglądał się gorączkowo dookoła, szukając jakiegoś sposobu, który pozwoliłby mu wyswobodzić się z więzów albo narobić tyle hałasu, by zaalarmować zebranych na dole.Potężny śpiew chóru wypełnił salę po brzegi.Jimmy zdał sobie sprawę, że nawet brzęk tłuczonej szyby nie wywoła żadnego efektu poza tym, że Jack znowu rąbnie go w głowę.Gdy śpiew przycichł na chwilę, usłyszał blisko jakiś dźwięk.Domyślił się, że Jack zakłada strzałę na kuszę.Śpiew ucichł nagle i z dołu dał się słyszeć głos ojca Tully'ego zwracającego się do nowożeńców.Kątem oka dostrzegł, że Jack przykłada kuszę do twarzy i celuje w kierunku podium.Jimmy, wciśnięty przez klęczącego zabójcę w kąt mikroskopijnej przestrzeni, był niemal zwinięty w kłębek i nie mógł nawet kopnąć go związanymi nogami.Kiedy zaczął się ruszać, Jack rzucił w jego stronę ponure spojrzenie, nie mogąc się zdecydować, co zrobić najpierw: strzelić czy uciszyć chłopaka.Mimo wielkiej pompy uroczystość miała być bardzo krótka i zamachowiec postanowił zaryzykować zakładając, że przez kilka najbliższych chwil chłopak nie sprawi mu poważnego kłopotu.Jimmy był młody, w doskonałej kondycji, a po latach łażenia po dachach Krondoru uchodził niemal za akrobatę.Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, wyprężył gwałtownie całe ciało ku górze, wspierając się stopami i głową o ściany wnęki okiennej.Szarpnął się, skręcając jednocześnie tułów, i nagle usiadł prosto, opierając się plecami o szybę.Jack obrócił się momentalnie i zaklął pod nosem.Nie mógł sobie pozwolić na zmarnowanie tego jednego, jedynego strzału [ Pobierz całość w formacie PDF ]