[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy obecni wsłuchiwali się z zapartym tchem w słowa młodego, drobnego mężczyzny, który dopiero co przyjechał.Człowiek ten był dziwny, nerwowy; patrzył jednym okiem, a drugie zakryte miał jakąś tkaniną w kratkę.Nazywał się Francis Meriam i pochodził z Bostonu.- To było to - powiedział.- To było dokładnie to.Kiedy zacząłem rozmawiać z tym Murzynem, od razu zdałem sobie sprawę, że to jest dla mnie szansa pracy dla tej świętej krucjaty.Mój wuj, znana postać w ruchu abolicjonistów, nie jest w naszej rodzinie jedynym, który widzi, co się dzieje.Tak więc kiedy ten człowiek powiedział mi o Shepherd i o tym, czym się tutaj zajmujecie, od razu wiedziałem, że muszę do was przyjechać.Rozmawiałem z Sanbornem, on zapytał Higginsa i powiedzieli mi, że mam jechać.Właśnie tak mi powiedzieli.Wydawało się, że z tym człowiekiem jest coś nie w porządku, ale żaden ze słuchających nie zwrócił na to uwagi.Często się powtarzał, kiwał głową i co jakiś czas wycierał usta rękawem, zwłaszcza kiedy był podekscytowany.Sięgnął ręką do tyłu, przysunął bliżej swoją torbę i otworzył ją.- Znam starego Johna Browna, pomagałem mu w wykradaniu niewolników z Południa i pomyślałem, że mogę mu się przydać do czegoś jeszcze.- Wyjął z torby skórzany portfel i wysypał z niego strumień złotych monet.- Broń i amunicja kosztują i właśnie mam tu na to sześćset dolarów w złocie.Możecie przeliczyć, jeśli chcecie.To wszystko dla niego, dla sprawy.- Niech cię Bóg błogosławi, panie Meriam - powiedziała stara kobieta, kołysząc się na krześle przy ogniu.- Niech cię błogosławi, bo z Jego pomocą niewolnicy staną się wolni.W tym momencie otworzyły się drzwi.Niektórzy z obecnych chwycili za broń na widok ociekającego wodą mężczyzny, który mocno pchał drzwi, chcąc je zamknąć, co przy szalejącej wichurze nie było łatwe.' Kiedy odwrócił się do nich, zobaczyli młodego, najwyżej dwudziestoletniego człowieka, który rozglądał się po izbie, jakby kogoś szukał.- Francis Jackson Meriam, to ty? - zapytał głośno.Meriam wstał i podbiegł do przyjaciela, by uścisnąć jego mokrą od deszczu dłoń.- John, powiedzieli mi, że przyjedziesz spotkać się ze mną.Czy nie spóźniłem się? - Odwrócił się do obecnych, nie czekając na odpowiedź.- Słuchajcie, to jest John Copeland.Brał udział w najeździe na Oberlin, o którym pisali we wszystkich gazetach.Zgromadzeni z entuzjazmem przywitali przybysza.Ktoś podał mu kubek gorącej kawy, którą ten przyjął z wdzięcznością i od razu pociągnął łyk napoju.Reszta starała się nie okazywać swej niecierpliwości.Meriam pierwszy nie wytrzymał: 1 - Co z nimi? Jak to wygląda?- Wszystko jest na jak najlepszej drodze.Dostaliśmy wiadomość, że przyjeżdżasz i wysłano mnie po ciebie, byś tu trafił.Jest nas dużo, farma jest przeludniona.Niektórzy siedzą tam zamknięci od sierpnia jak zwierzęta.Ale niedługo już uderzamy.Otrzymaliśmy dostawę rewolwerów i dzid.Wszystko jest przygotowane, przynajmniej tak mówi pan Cook, który od roku pracuje w fabryce broni w Harper's Feny Zna ją od podszewki.Z sąsiedztwem związany jest do tego stopnia, że poślubił miejscową dziewczynę.Wie naprawdę dużo.Jest moim przyjacielem; był kiedyś u mnie w domu i opowiedział mi o tej broni.Wybraliśmy dobre miejsce.Wiesz, ile sztuk są w stanie zrobić w ciągu jednego roku? Dziesięć tysięcy! Robią tam wszystko, mają dużą kuźnię i maszyny.Robią spłonki, lufy i jakiś nowy, okryty tajemnicą rodzaj kuł, jak powiedział pan Cook.Kula! To słowo przeniknęło Troya jak prawdziwy pocisk.Oczywiście, Sten byłby bezużyteczny bez zapasów amunicji.Przez cały czas był tak pochłonięty pistoletem, że nie zastanawiał się nad tysiącami, setkami tysięcy pocisków, których będą potrzebowali, pocisków, które dopiero teraz miał zobaczyć.Od początku, kiedy tutaj przyjechał, miał jak na dłoni wszelkie wskazówki, ale był zbyt głupi, by je zobaczyć! Widział wiele rodzajów pistoletów: o gładkiej lufie, gwintowanych, ładowanych od tyłu, przez lufę i spłonkowych - całe mnóstwo, ale naładowanie każdego z nich zabierało dużo czasu i nie były automatyczne.Amunicja.W fabryce McCullocha nie było śladu po nabojach i prochu.Oznaczało to, że mimo iż pistolety robiono w Richmond, amunicję produkowano w innym miejscu.Gdzie wytwarzano te niezbędne pociski?W rządowej fabryce broni, oczywiście.Przybysz wciąż jeszcze odpowiadał na pytania.Troy czekał niecierpliwie.W końcu nie wytrzymał i wtrącił się.- Panie Copeland, przepraszam, że przerywam, ale przed chwilą wspomniał pan coś o nowym rodzaju kuł produkowanych w Harper's Ferry.- Zgadza się, tak powiedział pan Cook, a on nie jest człowiekiem, który kłamałby w tak ważnej sprawie.Robią te kule w Hall's Rifle Works, na wyspie na rzece Shenandoah.To ściśle tajne, wszędzie pełno strażników.Nie można się nawet zbliżyć do tego miejsca.- Czy pan Cook opisał panu tę kulę?- Zrobił coś więcej.Powiedział, że jeśli to jest aż tak tajne, to musi być bardzo ważne.Powiedział, bym poinformował o tym Johna Browna, co też uczyniłem.Zrobił coś jeszcze, a mianowicie zabrał łuski, które mieli wyrzucić, gdyż były pęknięte, bym pokazał je Johnowi Brownowi.- Czy może je pan opisać? - zapytał Troy, starając się nie zdradzać emocji.- Mogę je nie tylko opisać.Zobacz.Zatrzymałem jedną dla siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Wszyscy obecni wsłuchiwali się z zapartym tchem w słowa młodego, drobnego mężczyzny, który dopiero co przyjechał.Człowiek ten był dziwny, nerwowy; patrzył jednym okiem, a drugie zakryte miał jakąś tkaniną w kratkę.Nazywał się Francis Meriam i pochodził z Bostonu.- To było to - powiedział.- To było dokładnie to.Kiedy zacząłem rozmawiać z tym Murzynem, od razu zdałem sobie sprawę, że to jest dla mnie szansa pracy dla tej świętej krucjaty.Mój wuj, znana postać w ruchu abolicjonistów, nie jest w naszej rodzinie jedynym, który widzi, co się dzieje.Tak więc kiedy ten człowiek powiedział mi o Shepherd i o tym, czym się tutaj zajmujecie, od razu wiedziałem, że muszę do was przyjechać.Rozmawiałem z Sanbornem, on zapytał Higginsa i powiedzieli mi, że mam jechać.Właśnie tak mi powiedzieli.Wydawało się, że z tym człowiekiem jest coś nie w porządku, ale żaden ze słuchających nie zwrócił na to uwagi.Często się powtarzał, kiwał głową i co jakiś czas wycierał usta rękawem, zwłaszcza kiedy był podekscytowany.Sięgnął ręką do tyłu, przysunął bliżej swoją torbę i otworzył ją.- Znam starego Johna Browna, pomagałem mu w wykradaniu niewolników z Południa i pomyślałem, że mogę mu się przydać do czegoś jeszcze.- Wyjął z torby skórzany portfel i wysypał z niego strumień złotych monet.- Broń i amunicja kosztują i właśnie mam tu na to sześćset dolarów w złocie.Możecie przeliczyć, jeśli chcecie.To wszystko dla niego, dla sprawy.- Niech cię Bóg błogosławi, panie Meriam - powiedziała stara kobieta, kołysząc się na krześle przy ogniu.- Niech cię błogosławi, bo z Jego pomocą niewolnicy staną się wolni.W tym momencie otworzyły się drzwi.Niektórzy z obecnych chwycili za broń na widok ociekającego wodą mężczyzny, który mocno pchał drzwi, chcąc je zamknąć, co przy szalejącej wichurze nie było łatwe.' Kiedy odwrócił się do nich, zobaczyli młodego, najwyżej dwudziestoletniego człowieka, który rozglądał się po izbie, jakby kogoś szukał.- Francis Jackson Meriam, to ty? - zapytał głośno.Meriam wstał i podbiegł do przyjaciela, by uścisnąć jego mokrą od deszczu dłoń.- John, powiedzieli mi, że przyjedziesz spotkać się ze mną.Czy nie spóźniłem się? - Odwrócił się do obecnych, nie czekając na odpowiedź.- Słuchajcie, to jest John Copeland.Brał udział w najeździe na Oberlin, o którym pisali we wszystkich gazetach.Zgromadzeni z entuzjazmem przywitali przybysza.Ktoś podał mu kubek gorącej kawy, którą ten przyjął z wdzięcznością i od razu pociągnął łyk napoju.Reszta starała się nie okazywać swej niecierpliwości.Meriam pierwszy nie wytrzymał: 1 - Co z nimi? Jak to wygląda?- Wszystko jest na jak najlepszej drodze.Dostaliśmy wiadomość, że przyjeżdżasz i wysłano mnie po ciebie, byś tu trafił.Jest nas dużo, farma jest przeludniona.Niektórzy siedzą tam zamknięci od sierpnia jak zwierzęta.Ale niedługo już uderzamy.Otrzymaliśmy dostawę rewolwerów i dzid.Wszystko jest przygotowane, przynajmniej tak mówi pan Cook, który od roku pracuje w fabryce broni w Harper's Feny Zna ją od podszewki.Z sąsiedztwem związany jest do tego stopnia, że poślubił miejscową dziewczynę.Wie naprawdę dużo.Jest moim przyjacielem; był kiedyś u mnie w domu i opowiedział mi o tej broni.Wybraliśmy dobre miejsce.Wiesz, ile sztuk są w stanie zrobić w ciągu jednego roku? Dziesięć tysięcy! Robią tam wszystko, mają dużą kuźnię i maszyny.Robią spłonki, lufy i jakiś nowy, okryty tajemnicą rodzaj kuł, jak powiedział pan Cook.Kula! To słowo przeniknęło Troya jak prawdziwy pocisk.Oczywiście, Sten byłby bezużyteczny bez zapasów amunicji.Przez cały czas był tak pochłonięty pistoletem, że nie zastanawiał się nad tysiącami, setkami tysięcy pocisków, których będą potrzebowali, pocisków, które dopiero teraz miał zobaczyć.Od początku, kiedy tutaj przyjechał, miał jak na dłoni wszelkie wskazówki, ale był zbyt głupi, by je zobaczyć! Widział wiele rodzajów pistoletów: o gładkiej lufie, gwintowanych, ładowanych od tyłu, przez lufę i spłonkowych - całe mnóstwo, ale naładowanie każdego z nich zabierało dużo czasu i nie były automatyczne.Amunicja.W fabryce McCullocha nie było śladu po nabojach i prochu.Oznaczało to, że mimo iż pistolety robiono w Richmond, amunicję produkowano w innym miejscu.Gdzie wytwarzano te niezbędne pociski?W rządowej fabryce broni, oczywiście.Przybysz wciąż jeszcze odpowiadał na pytania.Troy czekał niecierpliwie.W końcu nie wytrzymał i wtrącił się.- Panie Copeland, przepraszam, że przerywam, ale przed chwilą wspomniał pan coś o nowym rodzaju kuł produkowanych w Harper's Ferry.- Zgadza się, tak powiedział pan Cook, a on nie jest człowiekiem, który kłamałby w tak ważnej sprawie.Robią te kule w Hall's Rifle Works, na wyspie na rzece Shenandoah.To ściśle tajne, wszędzie pełno strażników.Nie można się nawet zbliżyć do tego miejsca.- Czy pan Cook opisał panu tę kulę?- Zrobił coś więcej.Powiedział, że jeśli to jest aż tak tajne, to musi być bardzo ważne.Powiedział, bym poinformował o tym Johna Browna, co też uczyniłem.Zrobił coś jeszcze, a mianowicie zabrał łuski, które mieli wyrzucić, gdyż były pęknięte, bym pokazał je Johnowi Brownowi.- Czy może je pan opisać? - zapytał Troy, starając się nie zdradzać emocji.- Mogę je nie tylko opisać.Zobacz.Zatrzymałem jedną dla siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]