[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oberwał już w walce, tors i ramiona mokre miał od krwi.Ason podbiegł cicho i był już bardzo blisko sceny zdarzeń, gdy wreszcie go zauważono.Ten strącony przez Aiasa gramolił się na nogi i sięgał właśnie po swój topór, gdy dojrzawszy Asona krzyknął coś ostrzegawczo.Uniósł broń i zginął z przeciętym gardłem.Pozostałych dwóch rzuciło się w stronę Asona, który tylko uśmiechnął się i poczekał, aż zejdą na dół.Mógł zabić ich szybko, ale chciał, żeby najpierw dowiedzieli się z czyjej ręki i dlaczego muszą umrzeć.Spoceni zaatakowali Asona.Wywijali dziko toporami, on zaś obrzucał ich wyzwiskami.Jeden próbował zaatakować, ale zaraz padł z nogami pociętymi tak dokładnie, że ledwie mógł dźwignąć się na kolana.Powiedziawszy swoje, młodzieniec kilkoma ciosami dokończył dzieła.Potem wrócił i sprawdził, czy pozostałych dwóch też nie żyje.Obaj padli pod ciosami pięści Aiasa.Jeden leżał z otwartymi oczami i głową wykręconą pod dziwnym kątem.Miał złamany kark i najpewniej zginął od razu.Drugi wiercił się i trzymał za głowę.Aias musiał go ogłuszyć, uderzając prosto w nos i łamiąc kości twarzy.Jednak mężczyzna z wolna dochodził do siebie.Trząsł się cały, a gdy poczuł miecz na gardle, otworzył przekrwione oczy.- Kim jesteś? - spytał Ason.Yerni spojrzał na niego dziko i chciał chwycić ostrze, ale cofnął dłonie, gdy Ason nacisnął trochę mocniej.- Nair - wykrztusił, dławiąc się z lekka.- Skąd jesteś?- Z teuty Der Daka.Asonowi nic to nie mówiło.Kopnął mężczyznę w brzuch.- Czemu tu przyszliście? Czemu napadliście na nas?- Dla darów od Mrocznego Męża.Odtoczył się szybko na bok, odtrącając równocześnie ostrze, które wbiło się w ziemię.Zanim Ason zdążył unieść miecz, Nair był już przy nim i wyciągał zza pazuchy brązowy sztylet.Ason złapał nadgarstek napastnika, tamten przytrzymał młodzieńcowi dłoń z mieczem.Siłowali się tak, stojąc twarzą w twarz.Ason czuł śmierdzący oddech tamtego wymieszany z odorem nie mytego ciała.Nad ramieniem Naira dostrzegł Aiasa biegnącego z pięścią uniesioną do ciosu.- Nie! - zawołał młodzieniec.- Ten jest mój.Aias zatrzymał się obok, gotów wszakże do natychmiastowej interwencji.Ason nie próbował nawet wykręcić miecza, do takich zadań sztylet nadawał się o wiele lepiej.Powoli i drżąc aż z wysiłku, oddalił ostrze od swej skóry i skierował je w korpus właściciela.Nair spojrzał przerażony.Choć wysilił wszystkie mięśnie, nie mógł już uciec śmierci.Nie pomyślał nawet, by puścić sztylet.Jednym, ostatecznym pchnięciem Ason wbił ostrze głęboko w pierś Naira i przytrzymał je tam, aż Yerni zadrżał konwulsyjnie i skonał.Dopiero wtedy młodzieniec odstąpił i pozwolił upaść ciału.8.Inteb nie zginął.Topór musnął go, zostawiając paskudną szramę na głowie, jednak Egipcjanin oddychał.Naikeri przybyła akurat na czas, by ujrzeć śmierć ostatniego napastnika.Z przejmnością chłonęła widok będący pierwszą ratą zapłaty, zapowiedzią upragnionej zemsty.Teraz po-śpiewywała sobie z cicha i przemywała głowę Inteba zimną wodą ze strumienia.Ason przysiadł ciężko obok ciała i rozprostował obolałą rękę.- Zjawili się, ledwie odszedłeś - powiedział Aias.- Chyba musieli nas obserwować.Zbiegli w dolinę wrzeszcząc wniebogłosy, byli bardzo pewni siebie.Wiedzieli, kogo zastaną.Inteb był bez broni, próbował uciekać.Powalili go.Złamałem kark jednemu, zanim zdołał zabić Egipcjanina.Wszyscy chłopcy uciekli.W tego tu najpierw rzuciłem pałką, potem złamałem mu nos.Inny mnie trafił, więc uciekłem na górę.Potem wróciłeś.- Rozciągnął zakrwawione usta w uśmiechu, zaczerpnął dłonią wody i opłukał twarz.- Odszukaj chłopców i zagoń ich z powrotem do pracy - powiedział Ason.- Zbudujcie nowe osłony.Podszedł do Inteba, który otworzył już oczy i mrugając w oszołomieniu powoli odzyskiwał przytomność.- Yerni.- powiedział słabo i spróbował rozejrzeć się wkoło.- Wszyscy zabici.Ale jeden pogadał ze mną nieco przed śmiercią.- Słysząc to, Naikeri spojrzała z zainteresowaniem na młodzieńca.- Co to jest teuta i Der Dak? To właśnie powiedział.- Der Dak to byk, czyli wódz jednego ze szczepów Yernich - odparła dziewczyna.- Jednego z pięciu szczepów, to jest teut, które przez cały czas walczą ze sobą.Zawieranie sojuszy pozostaje w wyłącznej gestii byka, czyli wodza.Teuta Der Daka jest jedną z najbliższych i ci mężczyźni musieli przyjść właśnie stamtąd.To cztery dni drogi na wschód.Ale czemu przyszli? Czy to Der Dak ich wysłał?- Wspomniał coś o Mrocznym Mężu.Czy to jeden z ich wodzów?- Nigdy nie słyszałam o nim.Ani o nikim o podobnym imieniu.Może to jakiś ich bóg.Inteb jęknął i usiadł.- Na czas wróciłeś, dzięki niech będą Horusowi - mruknął.- Nie żyją?- Wszyscy i wcale nie stało się tak za sprawą Horusa.Pewien człowiek zatrzymał nas po drodze, jakiś tutejszy myśliwy, i powiedział, że widział szpiegujących nas Yernich.Ason spojrzał na Naikeri.- A czemu twoi ludzie nie wystawili posterunków, by strzec nas przed napaścią? Świetnie wiedzieliście o zagrożeniu, które zawisło nad waszą wioską, ale o mnie to nie pomyśleliście.- Moi ludzie mają inne rzeczy do roboty.Ciężko pracujemy i musimy się bronić.A co z moim ojcem? Obiecałeś, że z nim porozmawiasz.- Twój ojciec! Twój lud! Nie mogę równocześnie bronić i jego, i was, i kopalni! Jeden tylko jestem! Muszę pilnować wytopu cyny i to jest najważniejsze.- Jeśli nie pomożesz mojemu ojcu, nie dostaniesz więcej żywności ani nie przyślę ci chłopców i nie będzie kopalni.Co wybierasz?Co mógł wybrać? Pomoc Albich była mu niezbędna.Ale jak ustrzec ich wszystkich przed napadami Yernich?- A czemu nie powstrzymasz najazdów? - spytał Inteb, odpowiadając na wiszące w powietrzu pytanie.Ason spojrzał zaintrygowany.- Dziewczyna powiedziała, że Yerni nigdy nie zachowywali się w ten sposób.Rozumiem, że dotąd poszczególne ich szczepy walczyły ze sobą i handlowały z Albimi.Całkiem rozsądnie.Ale ktoś pomieszał im w głowach i kazał napadać z dala od domu.Ustal, kto to jest, odszukaj go i zabij.Kłopot sam zniknie.- Ale kto to jest?- Der Dak! - powiedziała Naikeri.- Kto by inny? Ludzie z jego teuty nie ruszą do walki bez rozkazu wodza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Oberwał już w walce, tors i ramiona mokre miał od krwi.Ason podbiegł cicho i był już bardzo blisko sceny zdarzeń, gdy wreszcie go zauważono.Ten strącony przez Aiasa gramolił się na nogi i sięgał właśnie po swój topór, gdy dojrzawszy Asona krzyknął coś ostrzegawczo.Uniósł broń i zginął z przeciętym gardłem.Pozostałych dwóch rzuciło się w stronę Asona, który tylko uśmiechnął się i poczekał, aż zejdą na dół.Mógł zabić ich szybko, ale chciał, żeby najpierw dowiedzieli się z czyjej ręki i dlaczego muszą umrzeć.Spoceni zaatakowali Asona.Wywijali dziko toporami, on zaś obrzucał ich wyzwiskami.Jeden próbował zaatakować, ale zaraz padł z nogami pociętymi tak dokładnie, że ledwie mógł dźwignąć się na kolana.Powiedziawszy swoje, młodzieniec kilkoma ciosami dokończył dzieła.Potem wrócił i sprawdził, czy pozostałych dwóch też nie żyje.Obaj padli pod ciosami pięści Aiasa.Jeden leżał z otwartymi oczami i głową wykręconą pod dziwnym kątem.Miał złamany kark i najpewniej zginął od razu.Drugi wiercił się i trzymał za głowę.Aias musiał go ogłuszyć, uderzając prosto w nos i łamiąc kości twarzy.Jednak mężczyzna z wolna dochodził do siebie.Trząsł się cały, a gdy poczuł miecz na gardle, otworzył przekrwione oczy.- Kim jesteś? - spytał Ason.Yerni spojrzał na niego dziko i chciał chwycić ostrze, ale cofnął dłonie, gdy Ason nacisnął trochę mocniej.- Nair - wykrztusił, dławiąc się z lekka.- Skąd jesteś?- Z teuty Der Daka.Asonowi nic to nie mówiło.Kopnął mężczyznę w brzuch.- Czemu tu przyszliście? Czemu napadliście na nas?- Dla darów od Mrocznego Męża.Odtoczył się szybko na bok, odtrącając równocześnie ostrze, które wbiło się w ziemię.Zanim Ason zdążył unieść miecz, Nair był już przy nim i wyciągał zza pazuchy brązowy sztylet.Ason złapał nadgarstek napastnika, tamten przytrzymał młodzieńcowi dłoń z mieczem.Siłowali się tak, stojąc twarzą w twarz.Ason czuł śmierdzący oddech tamtego wymieszany z odorem nie mytego ciała.Nad ramieniem Naira dostrzegł Aiasa biegnącego z pięścią uniesioną do ciosu.- Nie! - zawołał młodzieniec.- Ten jest mój.Aias zatrzymał się obok, gotów wszakże do natychmiastowej interwencji.Ason nie próbował nawet wykręcić miecza, do takich zadań sztylet nadawał się o wiele lepiej.Powoli i drżąc aż z wysiłku, oddalił ostrze od swej skóry i skierował je w korpus właściciela.Nair spojrzał przerażony.Choć wysilił wszystkie mięśnie, nie mógł już uciec śmierci.Nie pomyślał nawet, by puścić sztylet.Jednym, ostatecznym pchnięciem Ason wbił ostrze głęboko w pierś Naira i przytrzymał je tam, aż Yerni zadrżał konwulsyjnie i skonał.Dopiero wtedy młodzieniec odstąpił i pozwolił upaść ciału.8.Inteb nie zginął.Topór musnął go, zostawiając paskudną szramę na głowie, jednak Egipcjanin oddychał.Naikeri przybyła akurat na czas, by ujrzeć śmierć ostatniego napastnika.Z przejmnością chłonęła widok będący pierwszą ratą zapłaty, zapowiedzią upragnionej zemsty.Teraz po-śpiewywała sobie z cicha i przemywała głowę Inteba zimną wodą ze strumienia.Ason przysiadł ciężko obok ciała i rozprostował obolałą rękę.- Zjawili się, ledwie odszedłeś - powiedział Aias.- Chyba musieli nas obserwować.Zbiegli w dolinę wrzeszcząc wniebogłosy, byli bardzo pewni siebie.Wiedzieli, kogo zastaną.Inteb był bez broni, próbował uciekać.Powalili go.Złamałem kark jednemu, zanim zdołał zabić Egipcjanina.Wszyscy chłopcy uciekli.W tego tu najpierw rzuciłem pałką, potem złamałem mu nos.Inny mnie trafił, więc uciekłem na górę.Potem wróciłeś.- Rozciągnął zakrwawione usta w uśmiechu, zaczerpnął dłonią wody i opłukał twarz.- Odszukaj chłopców i zagoń ich z powrotem do pracy - powiedział Ason.- Zbudujcie nowe osłony.Podszedł do Inteba, który otworzył już oczy i mrugając w oszołomieniu powoli odzyskiwał przytomność.- Yerni.- powiedział słabo i spróbował rozejrzeć się wkoło.- Wszyscy zabici.Ale jeden pogadał ze mną nieco przed śmiercią.- Słysząc to, Naikeri spojrzała z zainteresowaniem na młodzieńca.- Co to jest teuta i Der Dak? To właśnie powiedział.- Der Dak to byk, czyli wódz jednego ze szczepów Yernich - odparła dziewczyna.- Jednego z pięciu szczepów, to jest teut, które przez cały czas walczą ze sobą.Zawieranie sojuszy pozostaje w wyłącznej gestii byka, czyli wodza.Teuta Der Daka jest jedną z najbliższych i ci mężczyźni musieli przyjść właśnie stamtąd.To cztery dni drogi na wschód.Ale czemu przyszli? Czy to Der Dak ich wysłał?- Wspomniał coś o Mrocznym Mężu.Czy to jeden z ich wodzów?- Nigdy nie słyszałam o nim.Ani o nikim o podobnym imieniu.Może to jakiś ich bóg.Inteb jęknął i usiadł.- Na czas wróciłeś, dzięki niech będą Horusowi - mruknął.- Nie żyją?- Wszyscy i wcale nie stało się tak za sprawą Horusa.Pewien człowiek zatrzymał nas po drodze, jakiś tutejszy myśliwy, i powiedział, że widział szpiegujących nas Yernich.Ason spojrzał na Naikeri.- A czemu twoi ludzie nie wystawili posterunków, by strzec nas przed napaścią? Świetnie wiedzieliście o zagrożeniu, które zawisło nad waszą wioską, ale o mnie to nie pomyśleliście.- Moi ludzie mają inne rzeczy do roboty.Ciężko pracujemy i musimy się bronić.A co z moim ojcem? Obiecałeś, że z nim porozmawiasz.- Twój ojciec! Twój lud! Nie mogę równocześnie bronić i jego, i was, i kopalni! Jeden tylko jestem! Muszę pilnować wytopu cyny i to jest najważniejsze.- Jeśli nie pomożesz mojemu ojcu, nie dostaniesz więcej żywności ani nie przyślę ci chłopców i nie będzie kopalni.Co wybierasz?Co mógł wybrać? Pomoc Albich była mu niezbędna.Ale jak ustrzec ich wszystkich przed napadami Yernich?- A czemu nie powstrzymasz najazdów? - spytał Inteb, odpowiadając na wiszące w powietrzu pytanie.Ason spojrzał zaintrygowany.- Dziewczyna powiedziała, że Yerni nigdy nie zachowywali się w ten sposób.Rozumiem, że dotąd poszczególne ich szczepy walczyły ze sobą i handlowały z Albimi.Całkiem rozsądnie.Ale ktoś pomieszał im w głowach i kazał napadać z dala od domu.Ustal, kto to jest, odszukaj go i zabij.Kłopot sam zniknie.- Ale kto to jest?- Der Dak! - powiedziała Naikeri.- Kto by inny? Ludzie z jego teuty nie ruszą do walki bez rozkazu wodza [ Pobierz całość w formacie PDF ]