[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pamiętasz?- Chyba tak.Ostatnio nie przychodzisz często.Najlepiej pa­miętam, jak krzyczał na ciebie twój ojciec, gdy cię tutaj zastał.Na­zwał mnie “nikczemnym wrakiem” i “najbardziej pechową istotą ze wszystkich, jakie zna”.- Tak - odparła nieco zawstydzona dziewczyna.- Ja również świetnie to pamiętam.- Prawdopodobnie nie tak wyraźnie jak ja.Ale pewnie ty masz w głowie więcej różnych wspomnień.- Dodał rozdrażniony: - Nie gromadzi ich wszakże ktoś, kto leży na plaży.- Jestem pewna, że w swoim czasie przeżyłeś mnóstwo wspa­niałych przygód - stwierdziła Althea.- Może i tak.Byłoby miło pamiętać chociaż niektóre z nich.Usłyszał, że dziewczyna podchodzi bliżej.Jej głos dobiegał te­raz ze skał na plaży.- Rozmawialiśmy kiedyś o twoich przygodach.Gdy byłam małą dziewczynką i przychodziłam tutaj, opowiedziałeś mi wszystko, co zapamiętałeś.- Większość z nich to pewnie kłamstwa, zresztą nie pamiętam.Może kiedyś pamiętałem, teraz już nie.Czuję się coraz gorzej.Bra­shen sądzi, że powodem może być zaginięcie mojego dziennika po­kładowego.Twierdzi, że ostatnio potrafię sobie coraz mniej przy­pomnieć.- Brashen? - spytała bardzo zaskoczona dziewczyna.- Inny przyjaciel - odparł niedbale “Paragon”.Jej reakcja roz­śmieszyła go.Czasami ludzie są tacy irytujący.Każdy z nich oczeku­je, że na jego widok będzie się strasznie cieszył, jak gdyby nie znał nikogo poza nim.Wprawdzie rzeczywiście miał tylko dwoje przyja­ciół, uważał jednak, że nie powinni być tak w sobie zadufani i brać pod uwagę, że nawet taki wrak jak “Paragon” może mieć innych przyjaciół.- Och! - mruknęła Althea, a po chwili dodała: - Znam go do­brze.Służył na statku mojego ojca.- Ach, tak.Hm.“Vivacia”.Co u niej? Czy została już oży­wiona?- Tak.Dokładnie przed dwoma dniami.- Naprawdę? Co tu w takim razie robisz? Powinnaś być chyba raczej ze swoim statkiem.- Wiedział już wszystko od Brashena, lecz namawiając dziewczynę na rozmowę odczuwał dziwną przyjemność.- Gdybym mogła, pewnie rzeczywiście bym tam była - przy­znała niechętnie.- Bardzo za nią tęsknię.Jest mi teraz szczególnie potrzebna.Jej szczerość zaskoczyła “Paragona”, dotąd bowiem sądził, że ludzie to istoty, które tylko sprawiają ból.Mogli też swobodnie się poruszać i zakończyć swoje życie, kiedy tylko chcieli.Trudno mu było uwierzyć, że człowiek potrafi odczuwać tak wielkie cierpienie, jak sugerował głos Althei.Na chwilę z labiryntu jego pamięci wyło­nił się obraz tęskniącego za domem chłopca, który szlochał na koi.Galion szybko odrzucił to wspomnienie.- Opowiedz mi o tym - zaproponował Althei.Właściwie nie miał ochoty słuchać o czyichś smutkach, ale w ten sposób przynaj­mniej nie myślał o swoich.Zdziwił się, kiedy spełniła jego prośbę.Mówiła długo i o wszyst­kim.Zaczęła od tego, jak Kyle Haven zdradził zaufanie jej rodziny, skończyła opowiadając o własnym, niedoskonałym żalu za ojcem.Gdy mu się zwierzała, “Paragon” czuł, jak słabnie ciepło popołu­dnia i nadchodzi chłód nocy.W pewnym momencie dziewczyna zeszła ze skały, podeszła do statku i oparła się o srebrne drewno jego kadłuba.“Paragon” są­dził, że nie zrobiła tego z zimna, lecz z pragnienia bliskości.Najwy­raźniej chciała dzielić z nim słowa i uczucia; odniósł wrażenie, że są rodziną.Czy wiedziała, że traktuje go jak własny żywostatek? Po chwili namysłu uznał, że prawdopodobnie nie zdawała sobie z tego sprawy.Pewnie po prostu przypomniał jej o “Vivacii”, więc przela­ła przeznaczone dla niej uczucia na niego.I tyle.To nie on miał zo­stać obdarzony czułością.Nic nie było dla niego przeznaczone.Pamiętał o tym, toteż nie zdenerwował się, kiedy po krótkim milczeniu Althea powiedziała:- Nie mam się gdzie zatrzymać dziś wieczorem.Mogę spać na twoim pokładzie?- Prawdopodobnie jest tam okropny bałagan - ostrzegł ją.- Kadłub mam wprawdzie wystarczająco mocny, lecz niewiele mogę poradzić na wody burzowe, wszędobylski piasek, a i plażowe wszy wcisną się wszędzie.- “Paragonie”, proszę, pozwól mi, nie dbam o wygody.Jestem przekonana, że znajdę sobie suchy kąt, gdzie się zwinę w kłębek.- No więc dobrze - zgodził się.Następnie dodał z uśmiechem:- O ile nie masz nic przeciwko podzieleniu się powierzchnią z Bra­shenem.Wraca tutaj co noc.- Naprawdę? - spytała wstrząśnięta i skonsternowana.- Przychodzi tu i zostaje na noc podczas niemal każdej bytno­ści w porcie.Zawsze zaczyna się tak samo.Pierwszej nocy przyszedł późno, był pijany, nie miał ochoty płacić komuś za kilka godzin snu.Tutaj czuje się bezpiecznie.Zawsze opowiada mi o swoich planach.Mówi, że od następnego dnia zacznie oszczędzać i zmieni tryb życia.- “Paragon” przerwał, delektując się milczeniem zaszokowanej dziewczyny.- Oczywiście, nie dotrzymuje obietnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl