[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mnie - sierżanta Gwardii! Wyszłam z niego jeszcze tej samej nocy i odszukałam nadajnik alarmowy.No i przekazałam wiadomość na częstotliwości, którą zapisałeś mi na karteczce.Zapamiętałam ją, zanim mi zabrali kartkę.Taze była dość pewna siebie i moja pamięć nieśmiało zasugerowała, że ma po temu powody.- Jak tylko to usłyszeliśmy, wzięłam rakietę zwia­dowczą i wylądowałam - uzupełniła relację Angelina.- Musiałam sobie utorować do ciebie drogę, co nie było nawet specjalnie trudne.Jak na przyszłych zdobywców galaktyki, to nie są oni zbyt zdolni.A potem spotkałam Taze.Zbliżyła usta do mego ucha i spytała lodowato:- Dobrze znasz tę dziewczynę?- Raz ją widziałem - odparłem tonem urażonej niewin­ności.- A poza tym ona nie jest w moim typie.- Ty lubisz takie hoże panienki.Nie oszukuj mnie! Skierowałem rozmowę na bardziej neutralne tematy.- No dobrze, ale skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać?- To było proste.Ci w szarych mundurach zajmują tylko jeden budynek w mieście.Obserwowałyśmy go.- Usłyszałam chrzęst i obroża puściła.- Starałyśmy się wejść do środka, a jedyny kłopot był z takimi różnymi nachalnymi łobuzami, podobno żołnierzami, ale w efekcie dowiedziałyśmy się paru ciekawych rzeczy i dostałyśmy ten wóz.Wiedziałem już wystarczająco dużo, aby nie pytać o losy kierowcy i jego kumpli.- A teraz opowiedz nam, co ci się przydarzyło - zażądała Angelina przytulając się do mnie.- Umieram z ciekawości, żeby się dowiedzieć, co miałeś na szyi i dlaczego nosisz ten seksowny kombinezon.Opowiedziałem im.Wszystko po kolei.Nagrodą były westchnienia, jakie mogą wydawać tylko dziewczyny, i przy­najmniej jeden pisk, gdy doszedłem do nadgarstków.Potem słuchały już w oziębłym milczeniu.Poczułem coś w rodzaju litości dla każdego osobnika w szarym uniformie, który będzie miał pecha spotkać się z tymi ślicznotkami.Angelina miała wrodzony talent do urozmaicania sposobów, w jakie jej bliźni schodzili z tego świata.Zanim skończyłem tę fascynującą historię, dotarliśmy do miejsca przeznaczenia, strzeżonego przez podwójną śluzę.Wjechaliśmy do wnętrza.Znajdowało się tam sporo dziew­czyn, silnie uzbrojonych, ponętnych, a ja, potrząsając wciąż z niedowierzaniem głową (do tej pory nie wiem, jak udał się przewrót przeciwko tak atrakcyjnemu rządowi), po­zwoliłem zaprowadzić się do pokoju.Była w nim nad­zwyczaj zachęcająca wojskowa prycza.Niewiele myśląc, zaraz na nią opadłem.- Ubranie - zadysponowałem.- I coś do picia.Niekoniecznie w tej kolejności.Na szczęście obok znajdowała się moja żona, gdyż w przeciwnym razie z pewnością wmuszono by we mnie szklankę jakiegoś soku czy innego paskudztwa.Zamiast tego podała mi butelkę porządnego piwa.Zadziałało jak balsam na moje rozkojarzone zmysły.- Obawiam się, że moje odczucia.moje poczucie rzeczywistości znajduje się jeszcze w dość podłym i niezorganizowanym stanie - przyznałem się po osuszeniu butelki.Z wyrazu twarzy Angeliny wyczytałem, że zdążyła to już zauważyć.- Oni mi coś zrobili, nie wiem dokładnie co, ale jeszcze mi to nie przeszło.- Zabiję ich co do jednego i będę miała z tego dużą satysfakcję - syknęła Angelina przez zaciśnięte zęby, a zewsząd odezwały się pomruki aprobaty.Zamknąłem oczy, żeby dać im odpocząć.Kiedy je otworzyłem, w pokoju paliło się światło, a obok mnie stała tylko Angelina.Czułem się tak, jakbym oglądał pocięty na kawałki film, w którym niektóre odcinki zastąpiono prze­zroczystą taśmą.Poczułem do Krają pewien rodzaj szacun­ku, co bynajmniej nie przeszkodziło mi znienawidzić go jeszcze bardziej.- Jestem głodny - poinformowałem Angelinę.Podeszła do pryczy i wzięła mnie za rękę.- Spałeś i mówiłeś przez sen takie dziwne rzeczy.- Jak coś zjem, poczuję się lepiej, a kiedy wrócimy do bazy, lekarze odkurzą wszystkie kąty mojej jaźni.Ale teraz są ważniejsze sprawy.Musimy zorganizować ruch oporu, zanim oni położą na wszystkim swoją łapę i.- Nie.- Co nie! - Miałem wrażenie, że uciekła mi gdzieś część rozmowy.Albo to znów przykład babskiej logiki.- To znaczy, że nie, że my tego nie zrobimy.Kiedy spałeś, posłałam Inskippowi raport i opisałam w nim wszystko, co powiedziałeś o ich planach i o tym, jak przeprowadzają swoje operacje.- Czy podpisałaś go przynajmniej moim nazwis­kiem? - spytałem rozdrażniony.- Zapomniałeś, skarbie, że nosimy to samo nazwisko! Wypiliśmy, żeby załagodzić całą sprawę.Potem spróbo­wałem wrócić do tematu.- No więc wysłałaś raport, i co?- Dostałam od Inskippa odpowiedź: „Wiadomość przy­jęta, gratuluję, wracajcie natychmiast".Dlatego powiedzia­łam „nie".- I ty myślisz, że ja wrócę? - prychnąłem.- Nie czujesz się dobrze, wymagasz opieki lekarskiej, zrobiłeś, co miałeś zrobić.- Nie o to pytałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl