[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdowali się wśród nich weterani pokroju Czina i gniewni buntownicy podobni do Hunga, którzy stracili swoich bliskich w podziemiach budynków i obozach pracy.Uchodźcy ucie­kający przed krwawymi represjami w Mandżurii i całe morze niezadowo­lonych, których twarze rozjaśniały się, kiedy Czin opowiadał o świecie, gdzie będzie im wolno mówić “nie”.To, co im oferował, było bezcenne: ucieczka od szarej egzystencji.Ucieczka od ciągłej nudy.Uzasadnienie dla ciosu pięścią, którą przez długi czas trzymali zaciśniętą, gotując się wewnątrz z wściekłości.Poczucie przynależności, które było bardziej atrak­cyjne dla wyrzutków społecznych niż opium, które palili przez cały czas.Czin już wciągnął ich w zabijanie.Nie było to trudniejsze od wydawania rozkazów we własnym plutonie.Częściowo wyzwaniem, częściowo proś­bą, a trochę namową doprowadził do tego, że zabili trzech milicjantów.Trzy poderżnięte gardła; trzy pistolety dodane do ich pączkującego arsenału.Odkrycie tej książki przez Internet dało Czinowi kierunek, koncentrację i siłę.Uzbrojony w narzędzia ofiarowane przez książkę mógł wysłać masy na walkę z tymi draniami, którzy zabili Hunga - pieprzonymi dupkami, któ­rzy wysłali setki tysięcy na śmierć.Którzy skazali wielu młodych ludzi po­dobnych do Czina na fizyczną i psychiczną agonię.Stukot butów po posadzce biblioteki wywołał w nim taką samą reakcję jak skrzyp butów na śniegu.Przycisnął przycisk “do tyłu”, a krople potu zrosiły mu czoło.Serce waliło jak młotem, ciało było napięte jak struna, a umysł pogrążył się w wizjach, jakich przed wojną nie doświadczał.Nie­przyjaciel przeszedł dalej.Miał na sobie mundur milicjanta - biały pas, białe rękawiczki tkwiące z tyłu za pasem, biała kabura.Tylko najlepsze rzeczy dla najbardziej elitarnego uniwersytetu w Chinach.Czin i wszyscy inni wiedzieli i tak, że są to funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa.Mógł ich odróżnić, bo wiedział, jak zachowują się prawdziwi milicjanci przy bra­mie uniwersytetu: nosili niezgrabne mundury i mieli znudzone spojrzenia marnie zarabiających funkcjonariuszy.Stawali na baczność, kiedy tamci przechodzili obok.Czin nie mógł się doczekać, aby popatrzeć na krew wyciekającą z tych ubranych w eleganckie mundury drani.Rząd pilnie obserwował uniwersytet w Pekinie.Po latach niepokojów przyjęcia znowu ograniczono do zaufanych: synów chłopów, bohaterów wo­jennych, ludzi słusznych politycznie.W wiosce Czina przeprowadzili wy­wiad i Czin uzyskał najwyższe noty w każdej z tych kategorii.- Gratulacje! - powiedział urzędnik przyjmujący kandydatów.- Nie znaleźliśmy żadnych uwag co do twojej przeszłości, a nawet żadnych poli­tycznych uwarunkowań.A to jest rzadkością.Lecz to się działo przed wojną.Przed Prawami historii ludzkości.Przed Walentynem Karcewem.Gliniarz flirtował z dziewczyną stojącą za głównym kontuarem bibliote­ki.Czin powrócił do książki i uderzył w klawisz “znajdź”.W małym okien­ku wpisał ostatnie zwroty, które przeczytał, zanim wyszedł poprzedniej nocy.“Najbardziej podstawowym pragnieniem jest - pisał Czin - wszystkie wysił­ki poddać kontroli”.Kiedy nacisnął klawisz “Idź”, komputer szybko znalazł właściwe miejsce.Rozpoczynając nocną lekturę, musiał się zmuszać do czuj­ności.Tak się zatopił w książce, że groziło mu zignorowanie sygnałów alar­mowych.Słowa wyzwalały dzikie ognie wyobraźni.Płonące flagi.Barykady bronione przez uzbrojonych i buntowniczych ludzi.“Kreatywny potencjał destrukcji”.Zacisnął szczęki, zgrzytnął zębami i zwinął pięści w kułak.Był gotów do działania, ale musiał poczekać na właściwy czas.Ten dzień nadejdzie, pomyślał.Wkrótce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl