[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Plan dojrzał szybko.Wszędołazem pożyczonym od Escliego popędziła do najbliższej bazy wojskowej.Zewłok stalowego dzika zabrała ze sobą, nie zwracając uwagi na rozpaczliwy opór Actiona i smutne spojrzenie Chirona.Od wojskowych, po krótkich negocjacjach, pożyczyła najszybszy myśliwiec i mniej więcej po półgodzinie wylądowała w kosmoporcie.Tam już na nią czekano.Jak to się mówi, z fanfarami i kwiatami, zgodnie z rytuałem.Tylko nie wiadomo dlaczego nikt nie wpadł na pomysł ukrycia "Temuchina" i nikt też nie odłączył bloków energetycznych, a te zaniedbania bardzo ułatwiły Pyrrusance dalsze działanie.Otworzyła zdalnie luk statku, przeładowała dzika, nie wychodząc z kabiny pilota.Trofeum było przytroczone do kadłuba samolotu jak rakieta bojowa.Kiedy zamierzała przesiąść się sama, jakieś gorące głowy postanowiły jej przeszkodzić.Może byli to nawet zawodowi żołnierze, wyszkoleni i wytrenowani, ale nikt ich, biedaków, nie uprzedził - bo kto mógł to przewidzieć? z kim będą mieć do czynienia.Co im przekazano przez radio? Dziewczyna.Sama.Porwała myśliwiec.Tylko tyle.Noto dziewczyna (sama) porozrzucała tych tupeciarzy jak kocięta.Przysięgała Jasonowi, że nie wystrzeliła ani razu i strasznie była dumna ze swego opanowania i wspaniałomyślności.Chociaż z czego tu być dumnym? Po prostu nie mogła strzelać, bo było to niebezpieczne.W końcu usiłowali ją zatrzymać żywą.A gdyby otworzyła ogień, nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło.Jednakże wszystko skończyło się wspaniale."Temuchin" jest okrętem takiej klasy, jaka nieprędko będzie dostępna wojennej flocie peryferyjnej planety.Na dodatek "odrywanie ogona" w kosmosie Meta opanowała nie wczoraj i nie przedwczoraj.Więc jeśli nawet zorganizowano jakiś pościg, to jakby go nie było.- Przypomniałem sobie! - radośnie krzyknął Ajzon po wysłuchaniu zajmującego opowiadania synowej, która oczarowała go od pierwszego wejrzenia.- Co sobie przypomniałeś, ojcze? - zapytał Jason z niepokojem.- Przypomniałem sobie, jak się tu dostaliśmy.- Skąd? - szybko zapytał Jason, jakby w obawie, że zwłoka doprowadzi do zmarnowania krótkiego momentu pełnej świadomości ojca.- Tego na razie sobie nie przypomniałem - odpowiedział Ajzon, rozkładając ręce.- No dobra, opowiadaj.- Było nas troje na tym statku: Nivella, moja żona, Fell przyjaciel z dzieciństwa, i ja.A statek nazywał się "Banan".- Jak się nazywała twoja żona? - zapytał Jason w obawie, że się przesłyszał.- Nivella.Moja żona i twoja matka.Gwiazdolot "Baran" był modelem eksperymentalnym.Jego korpus zespawano z arkuszy zupełnie nowego stopu, zdaniem wynalazców odpornego na wszelkie możliwe oddziaływania, łącznie z gorącą plazmą, strumieniem neutrinowym, promieniowaniem psi, a nawet antymaterią.Skąd i dokąd mogliśmy lecieć takim urządzeniem? Nie mam pojęcia.Ale tu znaleźliśmy się na pewno przypadkowo.Uszkodzeniu uległy silniki i generator skoków jednocześnie.Musieliśmy natychmiast lądować.Gdziekolwiek.Tak trafiliśmy na Jolk.Nie mogliśmy oczekiwać pomocy od miejscowej ludności, a zepsuty "Baran" okazał się trudnym orzechem do zgryzienia.Ja byłem tylko pilotem.Nivella coś tam wiedziała o silnikach i automatyce elektronicznej, ale na najnowszych systemach obrony, które na pewno testowaliśmy w tym locie, znał się tylko Fell, fizyk z wykształcenia.On zresztą od razu powiedział, że katastrofalne w skutkach awarie spowodowały właśnie nowe systemy.Coś tam wyczyniał z tą wariacką techniką - a w grę wchodziły niewyobrażalne moce! - aż w końcu pewnego pięknego dnia statku już nie dało się użyć zgodnie z przeznaczeniem.Stanął na przedmieściach Jolku jako pomnik naszej głupoty.Nadszedł czas, by wykrzyczeć SOS na całą Galaktykę.Ale okazało się, że Fell zepsuł nie tylko statek.Nad całym globem w toku, a może na skutek prac techniczno - remontowych Fella powstał nieprzenikliwy ekran.Koniec.Finito.Znaleźliśmy się w pułapce, którą sami zastawiliśmy.Nie zostało nam nic innego, jak poczekać na przypadkowych gości, to znaczy mieć nadzieję na cud.Fell kontynuował swoje szalone badania, codziennie informując nas, że jeszcze - trochę, jeszcze chwila i znajdzie rozwiązanie zagadki.Ale ja już zrozumiałem: on nie jest zupełnie normalny Nivella zgodziła się ze mną i zauważyła, że nam też to grozi.Dlatego pozostawiliśmy Fella samemu sobie i postanowiliśmy jakoś się urządzić w świecie, gdzie cisnął nas los.Byliśmy młodzi i chcieliśmy żyć pełną piersiW końcu Jolk nie był najgorszym miejscem we wszechświecie.Poziom rozwoju? Taki sobie.Korzystając z naszej wiedzy, szybko przejęliśmy władzę na planecie.Pokojowo.Ogłosiłem się synem zmarłego rok wcześniej mądrego i kochanego przez lud króla Kreta.Fell na wszelki wypadek uważany był za mojego przyrodniego brata.Uznaliśmy, że jego ojcem może być legendarny admirał Poison, który nie tak dawno zginął w jednej z miejscowych awantur.Zaczęliśmy powoli przeprowadzać reformy Ale nie przewidzieliśmy jednego: Fell oszalał do reszty od tej swojej fizyki.Oburzało go nasze zachowanie, krzyczał, że zdradzamy cywilizację, żądał czynnego udziału w szalonych eksperymentach, a tymczasem przy pomocy jakichś wynajętych zbirów wymordował najlepszych ludzi na planecie, wychowanych przez nas w tradycjach współczesnej kultury, i ogłosił się królem.Poddaliśmy się bez walki, chcieliśmy do minimum ograniczyć rozlew krwi.A na dodatek Nivella była w ciąży i nosiła pod sercem ciebie, Jasonie.Podły Fell zagroził, że zabije dziecko zaraz po urodzeniu, jeśli dobrowolnie nie zrezygnujemy z władzy Zrezygnowaliśmy więc.Rozumiesz przecież, że takim ludziom nie można ufać.Bardzo chciałem cię ukryć.Urządziłem więc fałszywy pogrzeb.I wtedy pojawił się Chiron niczym sam los.Zawsze pojawiał się niespodziewanie, ale tym razem przybył w najlepszym momencie.I na dodatek przyznał się, w jaki sposób tu trafia.To było dopiero odkrycie! Oczywiście błagaliśmy go, żeby nas stąd zabrał, ale on wyjaśnił, że to niemożliwe.Dziecko owszem, para dorosłych - nie.Dlaczego nie przekazaliśmy mu jakiegoś listu do wyemitowania w eter? Dlaczego mu uwierzyliśmy i nie próbowaliśmy wskoczyć za nim? Sam nie rozumiem.Ale właśnie od tej chwili moje stosunki z Nivellą zaczęły się psuć.Jeszcze raz skończyło się moje życie.Runęło wszystko, co łączyło nas dotychczas - władza, marzenia, wspólne wspomnienia, które w jakiś sposób usunął z naszej pamięci ten szalony fizyk.A miłość? Zapewne skończyła się jeszcze wcześniej.I oto pewnej nocy, gdy spałem, Nivella odeszła.Skąd wiedziała, że właśnie tej nocy, a dokładniej o świcie, otworzy się tajemnicze hiperprzejście? Obudziłem się rano i od razu wiedziałem, co się dzieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Plan dojrzał szybko.Wszędołazem pożyczonym od Escliego popędziła do najbliższej bazy wojskowej.Zewłok stalowego dzika zabrała ze sobą, nie zwracając uwagi na rozpaczliwy opór Actiona i smutne spojrzenie Chirona.Od wojskowych, po krótkich negocjacjach, pożyczyła najszybszy myśliwiec i mniej więcej po półgodzinie wylądowała w kosmoporcie.Tam już na nią czekano.Jak to się mówi, z fanfarami i kwiatami, zgodnie z rytuałem.Tylko nie wiadomo dlaczego nikt nie wpadł na pomysł ukrycia "Temuchina" i nikt też nie odłączył bloków energetycznych, a te zaniedbania bardzo ułatwiły Pyrrusance dalsze działanie.Otworzyła zdalnie luk statku, przeładowała dzika, nie wychodząc z kabiny pilota.Trofeum było przytroczone do kadłuba samolotu jak rakieta bojowa.Kiedy zamierzała przesiąść się sama, jakieś gorące głowy postanowiły jej przeszkodzić.Może byli to nawet zawodowi żołnierze, wyszkoleni i wytrenowani, ale nikt ich, biedaków, nie uprzedził - bo kto mógł to przewidzieć? z kim będą mieć do czynienia.Co im przekazano przez radio? Dziewczyna.Sama.Porwała myśliwiec.Tylko tyle.Noto dziewczyna (sama) porozrzucała tych tupeciarzy jak kocięta.Przysięgała Jasonowi, że nie wystrzeliła ani razu i strasznie była dumna ze swego opanowania i wspaniałomyślności.Chociaż z czego tu być dumnym? Po prostu nie mogła strzelać, bo było to niebezpieczne.W końcu usiłowali ją zatrzymać żywą.A gdyby otworzyła ogień, nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło.Jednakże wszystko skończyło się wspaniale."Temuchin" jest okrętem takiej klasy, jaka nieprędko będzie dostępna wojennej flocie peryferyjnej planety.Na dodatek "odrywanie ogona" w kosmosie Meta opanowała nie wczoraj i nie przedwczoraj.Więc jeśli nawet zorganizowano jakiś pościg, to jakby go nie było.- Przypomniałem sobie! - radośnie krzyknął Ajzon po wysłuchaniu zajmującego opowiadania synowej, która oczarowała go od pierwszego wejrzenia.- Co sobie przypomniałeś, ojcze? - zapytał Jason z niepokojem.- Przypomniałem sobie, jak się tu dostaliśmy.- Skąd? - szybko zapytał Jason, jakby w obawie, że zwłoka doprowadzi do zmarnowania krótkiego momentu pełnej świadomości ojca.- Tego na razie sobie nie przypomniałem - odpowiedział Ajzon, rozkładając ręce.- No dobra, opowiadaj.- Było nas troje na tym statku: Nivella, moja żona, Fell przyjaciel z dzieciństwa, i ja.A statek nazywał się "Banan".- Jak się nazywała twoja żona? - zapytał Jason w obawie, że się przesłyszał.- Nivella.Moja żona i twoja matka.Gwiazdolot "Baran" był modelem eksperymentalnym.Jego korpus zespawano z arkuszy zupełnie nowego stopu, zdaniem wynalazców odpornego na wszelkie możliwe oddziaływania, łącznie z gorącą plazmą, strumieniem neutrinowym, promieniowaniem psi, a nawet antymaterią.Skąd i dokąd mogliśmy lecieć takim urządzeniem? Nie mam pojęcia.Ale tu znaleźliśmy się na pewno przypadkowo.Uszkodzeniu uległy silniki i generator skoków jednocześnie.Musieliśmy natychmiast lądować.Gdziekolwiek.Tak trafiliśmy na Jolk.Nie mogliśmy oczekiwać pomocy od miejscowej ludności, a zepsuty "Baran" okazał się trudnym orzechem do zgryzienia.Ja byłem tylko pilotem.Nivella coś tam wiedziała o silnikach i automatyce elektronicznej, ale na najnowszych systemach obrony, które na pewno testowaliśmy w tym locie, znał się tylko Fell, fizyk z wykształcenia.On zresztą od razu powiedział, że katastrofalne w skutkach awarie spowodowały właśnie nowe systemy.Coś tam wyczyniał z tą wariacką techniką - a w grę wchodziły niewyobrażalne moce! - aż w końcu pewnego pięknego dnia statku już nie dało się użyć zgodnie z przeznaczeniem.Stanął na przedmieściach Jolku jako pomnik naszej głupoty.Nadszedł czas, by wykrzyczeć SOS na całą Galaktykę.Ale okazało się, że Fell zepsuł nie tylko statek.Nad całym globem w toku, a może na skutek prac techniczno - remontowych Fella powstał nieprzenikliwy ekran.Koniec.Finito.Znaleźliśmy się w pułapce, którą sami zastawiliśmy.Nie zostało nam nic innego, jak poczekać na przypadkowych gości, to znaczy mieć nadzieję na cud.Fell kontynuował swoje szalone badania, codziennie informując nas, że jeszcze - trochę, jeszcze chwila i znajdzie rozwiązanie zagadki.Ale ja już zrozumiałem: on nie jest zupełnie normalny Nivella zgodziła się ze mną i zauważyła, że nam też to grozi.Dlatego pozostawiliśmy Fella samemu sobie i postanowiliśmy jakoś się urządzić w świecie, gdzie cisnął nas los.Byliśmy młodzi i chcieliśmy żyć pełną piersiW końcu Jolk nie był najgorszym miejscem we wszechświecie.Poziom rozwoju? Taki sobie.Korzystając z naszej wiedzy, szybko przejęliśmy władzę na planecie.Pokojowo.Ogłosiłem się synem zmarłego rok wcześniej mądrego i kochanego przez lud króla Kreta.Fell na wszelki wypadek uważany był za mojego przyrodniego brata.Uznaliśmy, że jego ojcem może być legendarny admirał Poison, który nie tak dawno zginął w jednej z miejscowych awantur.Zaczęliśmy powoli przeprowadzać reformy Ale nie przewidzieliśmy jednego: Fell oszalał do reszty od tej swojej fizyki.Oburzało go nasze zachowanie, krzyczał, że zdradzamy cywilizację, żądał czynnego udziału w szalonych eksperymentach, a tymczasem przy pomocy jakichś wynajętych zbirów wymordował najlepszych ludzi na planecie, wychowanych przez nas w tradycjach współczesnej kultury, i ogłosił się królem.Poddaliśmy się bez walki, chcieliśmy do minimum ograniczyć rozlew krwi.A na dodatek Nivella była w ciąży i nosiła pod sercem ciebie, Jasonie.Podły Fell zagroził, że zabije dziecko zaraz po urodzeniu, jeśli dobrowolnie nie zrezygnujemy z władzy Zrezygnowaliśmy więc.Rozumiesz przecież, że takim ludziom nie można ufać.Bardzo chciałem cię ukryć.Urządziłem więc fałszywy pogrzeb.I wtedy pojawił się Chiron niczym sam los.Zawsze pojawiał się niespodziewanie, ale tym razem przybył w najlepszym momencie.I na dodatek przyznał się, w jaki sposób tu trafia.To było dopiero odkrycie! Oczywiście błagaliśmy go, żeby nas stąd zabrał, ale on wyjaśnił, że to niemożliwe.Dziecko owszem, para dorosłych - nie.Dlaczego nie przekazaliśmy mu jakiegoś listu do wyemitowania w eter? Dlaczego mu uwierzyliśmy i nie próbowaliśmy wskoczyć za nim? Sam nie rozumiem.Ale właśnie od tej chwili moje stosunki z Nivellą zaczęły się psuć.Jeszcze raz skończyło się moje życie.Runęło wszystko, co łączyło nas dotychczas - władza, marzenia, wspólne wspomnienia, które w jakiś sposób usunął z naszej pamięci ten szalony fizyk.A miłość? Zapewne skończyła się jeszcze wcześniej.I oto pewnej nocy, gdy spałem, Nivella odeszła.Skąd wiedziała, że właśnie tej nocy, a dokładniej o świcie, otworzy się tajemnicze hiperprzejście? Obudziłem się rano i od razu wiedziałem, co się dzieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]