[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani śladu zuchwałości, przynajmniej w tej chwili.Lecz jej spojrzenie pozostało niewzruszone.- Chcesz usiąść mi na kolanach, kiedy będziemy rozmawiać? Zaprzeczyła ledwo dostrzegalnym ruchem głowy.- Dobrze, oto nasz plan.Chcę, żebyś przyłączyła się do nas, kiedy będziemy coś robili.Wystarczy, że będziesz z nami siedziała.Anton, Whitney albo ja pomożemy ci zorientować się w tym, co się tutaj dzieje, zanim się przyzwyczaisz.- Potem przedstawiłam jej plan zajęć na tamten dzień.Dodałam, że nie musi w niczym brać udziału, jeśli nie będzie chciała, ale musi być z nami.Przyjdzie sama albo ktoś ją przyprowadzi.- I jeszcze jedno - dodałam na koniec.- Jeśli jeszcze kiedyś zdarzy się, że stracimy kontrolę nad dziećmi w klasie, będę chciała, żebyś poszła do cichego kąta.- Wskazałam na krzesło w kącie.- Pójdziesz tam i będziesz siedzieć, dopóki nie uznamy, że znowu wszystko jest w porządku.Po prostu będziesz tam siedziała.Czy to jasne?Nawet jeśli tak było, nie pokazała tego po sobie.Pojawiły się inne dzieci.Wstałam, poklepałam ją po plecach i poszłam przywitać się z nimi.Nie odsunęła się przed moją ręką, ale nie wykonała też żadnego przyjaznego gestu.Nadszedł czas porannej dyskusji, lecz Sheila wciąż siedziała na krześle.Pokazałam na miejsce na podłodze obok mnie.- Sheilo, chodź tutaj, żebyśmy mogli zacząć dyskusję.Nie poruszyła się.Powtórzyłam prośbę.Wciąż siedziała skulona na krześle.Poczułam ucisk w żołądku.Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami z kciukiem w ustach.Spojrzałam na Antona, który sadzał Freddiego.- Anton, pomożesz Sheili przyłączyć się do nas?Kiedy Anton odwrócił się w jej stronę, Sheila zerwała się z krzes­ła.Pomknęła do drzwi i zderzyła się z nimi, ponieważ nie otworzyły się pomimo naciśniętej klamki.- Torey, każ jej przestać - odezwał się Peter zaniepokojony.Dzieci patrzyły, jak Anton zbliża się powoli do Sheili.Rzucała się to w jedną, to w drugą stronę, a w jej oczach znowu pojawiło się spojrzenie osaczonego zwierzęcia.Pokój był za mały, żeby mogła liczyć na powodzenie.Spróbowała opóźnić pościg, zrzucając książki l półek, lecz Anton szybko zapędził ją za jeden ze stołów.Przez chwilę tańczyli w przód i w tył, aż Anton niespodziewanie popchnął stół w jej stronę i przycisnął ją do ściany na tyle długo, by chwycić jej ramię.Po raz pierwszy wydała z siebie jakiś odgłos.Krzyknęła tak przeraźliwie, że wszyscy drgnęliśmy.Susannah rozpłakała się, lecz pozostali siedzieli przestraszeni i patrzyli bez słowa, jak Anton ciągnie do nich wyrywającą się Sheilę.Po raz kolejny wskazałam na miejsce obok mnie.Potem wzięłam ją za ramię i pociągnęłam w dół, tak że zmuszona była usiąść.Nie przestawała krzyczeć; był to ochrypły krzyk, któremu nie towarzyszyła ani jedna łza, ale pozwo­liła się posadzić.- W porządku - powiedziałam z udawaną swobodą.- Kto ma temat?- Ja - odezwał się William głośno, by pozostali go usłyszeli.- Czy zawsze już tak będzie tutaj? - Jego ciemne oczy wyrażały strach.- Czy ona już zawsze będzie taka?Pozostali spojrzeli na mnie z wyczekiwaniem, a ja nie po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, jak często muszę udawać, ponieważ w głębi serca byłam tak samo przestraszona jak oni.Znaliśmy się od czterech miesięcy i zdążyliśmy poznać wzajemne problemy i różni­ce.Spodziewałam się kłopotów z Sheila, nawet gdyby mnie słuchała, choćby z tego powodu, że była nowa i chciała się przekonać, jaką mamy nad nią władzę.Z pewnością nie była łatwa do zaakceptowa­nia i wstrząsnęła nami wszystkimi do głębi.Tak więc Sheila stała się tematem dnia.Najlepiej jak potrafiłam, starałam się wyjaśnić dzieciom, że Sheila potrzebuje czasu, żeby się przystosować, i nie jest jej łatwo, podobnie jak innym dzieciom.Potrzebowała naszego zrozumienia i tolerancji.Nie mogę powiedzieć, żeby Sheila całkowicie nas ignorowała, kiedy rozmawialiśmy o niej.Jej przeraźliwy krzyk przeszedł z cza­sem w przerywane skrzeczenie, które wypełniało zbyt długie prze­rwy w naszej rozmowie albo pojawiało się, gdy ktoś z nas spojrzał na nią.Pozwoliłam, aby dzieci zadawały pytania i wyraziły swoje obawy.Starałam się odpowiadać na nie uczciwie.Wszyscy poza Peterem starali się nie okazywać zbyt wielkiej niechęci wobec Sheili w jej obecności.Peter zaś, podobnie jak poprzedniego dnia, kiedy narzekał na jej smród, oświadczył ze złością, że nie chce Sheili w naszej klasie.Jego zdaniem Sheila wszystko psuła.Nie starałam się go powstrzymywać, ponieważ wiedziałam, że później i tak by jej to powiedział.Wypowiedź Petera odzwierciedlała jego własne pro­blemy, a ja wolałam, żeby wyrażał swoje zdanie w mojej obecności.Tak więc zaczęliśmy dyskutować o tym, w jaki sposób mogliby­śmy poradzić sobie z utrudnieniami, w czasie kiedy Sheila będzie się przystosowywać.Tyler zaproponowała, żeby wysyłać Sheilę do cichego kąta, żebyśmy nie musieli wysłuchiwać jej wrzasków.Sarah podsunęła myśl, że za każdym razem, kiedy Sheila będzie niegrzecz­na, pozostałe dzieci dostaną czas wolny.Natomiast Guillermo, naj­bardziej wspaniałomyślny, zaproponował, że dzieci mogłyby na zmianę dotrzymywać towarzystwa Sheili, żeby nie czuła się samot­na, kiedy się wydziera [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl