[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolej losowania przypadała na Felicję i Sylwię, Melania natychmiast przypomniała sobie, że nie uznaje prawa starszeństwa, i zaprotestowała gwałtownie, Sylwia upierała się przy ustalonej procedurze, popierał ją Marcinek, mamroczący na uboczu, Felicja postanowiła zademonstrować szlachetność i zgłosiła rezygnację ze swoich praw, Dorotka usiłowała się wtrącić, ale została wysłana po tę następną herbatę.Kiedy z nią wróciła, rozpatrywano już pomysł kolejnego losowania na czterech nowych kartkach, dwie kartki puste, a na dwóch krzyżyki, te z krzyżykami ciągną z wazy.W ostatecznym rezultacie dwa pozostałe precjoza przypadły Sylwii i Dorotce.Sylwia dostała szalenie kolorowy pierścionek, który nie wchodził jej na żaden palec, a Dorotka ów osławiony wisiorek z rubinem i diamentami.Wartość tg całej biżuterii jeszcze w ogóle do niej nie docierała, ale kiedy uświadomiła sobie nagle swój stan posiadania, dostała lekkich wypieków.O czymś podobnym w życiu nie przyszłoby jej do głowy nawet marzyć.Cztery lśniące kupki leżały na stole przy czterech nakryciach i przez chwilę panowała cisza.Felicja z pewnym trudem dusiła w sobie chęć posiadania wszystkiego, bo w końcu ona tu rządzi, ona powinna tym dysponować, wydzielać im w razie potrzeby, wypożyczać.Bóg raczy wiedzieć, co z tym zrobią jej głupie siostry i jeszcze głupsza siostrzenica, Melania pewnie szpilką do krawata obdarzy amanta.Sylwia z zawiścią spoglądała na wisior Dorotki i szafirową bransoletę Melanii, bo to akurat podobało się jej najbardziej.Nigdy w życiu nie posiadała pieniędzy, to znaczy dużych pieniędzy, nigdy nie mogła sobie czegoś takiego kupić, żaden mężczyzna jej tym nie obdarował, a od dzieciństwa uwielbiała biżuterię.Ach, mieć wszystko i nawet jeszcze więcej.!Melania łypała okiem na własność sióstr i zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby całość należała do niej.Sprzedałaby większość, oczywiście, i pojechała w świat.Kochała podróże, pod warunkiem, że mogłaby podróżować wygodnie i luksusowo.W młodości mąż dokopał jej straszliwie tanimi wakacjami pod namiotem, tanimi kempingami w Europie, koszmarnym autostopem i jazdą w rozmaitych ciężarówkach, noclegami w schroniskach i gotowaniem posiłków w kucki, na ognisku.Znienawidziła prymityw i uroki przyrody, do czego wcale nie zamierzała się przyznawać.Za te wszystkie świecidła po Wandzi mogłaby zapewne mieć wynajęte samochody z kierowcami i hotele Ritza.Niepojętym sposobem żadnej z nich nie przychodziło do głowy, że nie cały spadek po Wandzi spoczywa na stole.Jakieś tajemnicze pieniądze, które podobno również im przypadły, nie kojarzyły się z nią, bo w końcu wszystkie musiały za nią płacić.Zgodnie czuły tylko nikłą ulgę, że to przynajmniej odpadło.Kontemplację rozlosowanego mienia przerwał im telefon.Dzwonił Paweł Drążkiewicz, który nie wytrzymał oczekiwanią, aż Melania zadzwoni do niego.Melania najzwyczajniej w świecie na chwilę o nim zapomniała, zajęta rozrywką w domu, i teraz drgnęły w niej nawet wyrzuty sumienia.- Przed chwilą ten gliniarz poszedł i właśnie miałam do ciebie dzwonić - oznajmiła kłamliwie.- Głupia sprawa i może lepiej powiem ci o tym osobiście.Słuchajcie no -zwróciła się do sióstr.- Czy my możemy wychodzić z domu? On nam nie zabronił?- Przecież dopiero co Dorotka była na mieście - zwróciła jej uwagę Sylwia.- I nic się nie stało.- Nie stało.! - wymamrotała z rozgoryczeniem Dorotka.- Pewnie, żyję przecież.Felicja wzruszyła ramionami i popukała się palcem w czoło.Melania wróciła do słuchawki.Paweł proponował, że do niej przyjedzie, no dobrze, ale nie do niej, tylko po nią, razem pojadą dokądkolwiek.Wiadomo było, że do niego, ale nie chciała tego mówić przy siostrach.Sylwia zabrała swoją własność i poszła ją.ukryć w służbówce.Do Dorotki zadzwonił Jacek i głosem pełnym troski zaproponował spotkanie.Nie, żadnego wynajmowania taksówki, prywatne spotkanie, ale wolałby nie w domu, więc może w tym barku, gdzie się zaczęła ich znajomość.Przyjedzie po nią.W pół godziny później przy stole pozostała tylko Felicja z Marcinkiem, już nie przy herbatce.Okazało się, że w zakamarkach lodówki ocalało trochę piwa.* * *Edzio Bieżan był osobnikiem uczynnym, przyzwoitym i budzącym sympatię.Kumpli od serca miał zatrzęsienie, wzajemnie świadczyli sobie rozmaite usługi i nie żałowali roboty, nawet dodatkowej, po godzinach i za darmo.Teraz też wyniki badań kija krykietowego dostał po kumotersku, niemal w mgnieniu oka.- Zreasumujmy - powiedział do aspiranta, niejakiego Roberta Górskiego, przydzielonego mu do pomocy.- Facetka została zabita za kwadrans dziesiąta wieczorem, może za dziesięć dziesiąta, tak na razie przyjmuję.Siedzieli obaj w pokoju Bieżana, treść wszystkich taśm mieli już przepisaną i Robert w całą sytuację był dokładnie wprowadzony.Nie znał jeszcze tylko osobiście wszystkich podejrzanych, bo przydzielono go dopiero dziś około południa i niewiele zdążył zrobić.Był jednakże pełen zapału z różnych przyczyn, między innymi z tej, że denatkę zabito dla zysku.Nie podobał mu się motyw.-.mógłbym jeszcze mieć wątpliwości, ale kij swoje mówi - kontynuował Bieżan, pozwalając sobie wreszcie na wnioski.- Poczytaj uważnie.Śladów od groma i trochę, ale.po cichu ci powiem, że ja ich podziwiam.wyodrębnili chronologicznie.Od spodu licząc.- Cholernie długo nic - podjął Robert, w skupieniu studiując raport laboratorium.- Dwadzieścia lat najmarniej.Potem świeża rączka denatki i tylko jej.Na to nałożony ślad skórkowej rękawiczki.Na to dwie różne ręce, jedna po drugiej.- Najpierw Felicja, potem Melania - wtrącił Bieżan.-Zgadza się z zeznaniami, tu mamy ich odciski.- Każda ręka ujęła go tylko raz.Denatka przedtem wiele razy, istny melanż z jej palców.Rękawiczka chwyciła go też tylko raz.Na młotku mikroślady, zetknął się z ludzką skórą owłosioną.Jeden krótki siwy włos osoby starej, po siedemdziesiątce, płeć żeńska.Znaczy nie ma siły, któraś ręka złapała drąg w jednej trzeciej długości i rąbnęła.Osobiście uważałbym, że ta w rękawiczce.- I to mnie właśnie nieco gryzie - wyznał Bieżan, kiwając się na krześle i sięgając po szklankę z kawą.- Nowy element i co on tu robi, bo gdyby nie to, stawiałbym na Felicję, najstarszą.Motyw też pasuje, skoro najstarsza, nie miała chęci długo czekać na spadek.Dziś jeszcze wezmę Adasia i niech poprószy wszystko, drzwi, okna, tę ich drabinę cholerną i w ogóle co popadnie.Chcę wiedzieć, czy ta rękawiczka jeszcze gdzieś się pojawi.Robert kiwnął głową i też napił się kawy.- Bo bez tego byłyby dwie możliwości.Wykończyły ją wspólnie, to jedna.Druga, to wykończyło ją któreś z nich w tajemnicy przed innymi, bo każdemu się opłacało.W pierwszym wypadku bezpośredni sprawca.czy tam sprawczyni, ganc pomada.specjalnie, dla zmyłki, włożył rękawiczki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl