[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z początku nic nie widziałem poza ciasnym przejściem i migo­cącym gdzieś z przodu nikłym światełkiem.Długo leżałem fikając nogami nad przepaścią, gdy zaś wreszcie udało mi się wciągnąć je również, poczułem, że przejście poszerzyło się nieco, chociaż pozostało dalej tak samo niskie.Zacząłem rozróżniać wokół siebie niektóre kontury i nagle obok swego ucha zauważyłem rzeźbę przedstawiającą dwa kochające się żółwie.Po drugiej stronie stała malutka statuetka takiego typu jak figury z Rano Raraku.Posunąłem się dalej i znalazłem wygodniejsze miejsce.Wkrótce mogłem nawet usiąść i rozejrzeć się po pieczarze słabo oświetlonej światłem z jakiegoś otworu, którego na razie nie widziałem.Pod ścianami ciasno leżały i stały przedziwne rzeźby, ułożone w kilku rzędach wprost na nagiej, suchej skale.Nie było mat ani trawy.Około pięciu metrów przede mną stała wielka figura z niewątpliwie męskimi cechami.Mężczyzna rniał pozycję lekko przykucniętą z rozstawionymi kolanami, ramiona trzymał nad głową, jakby komuś groził, a otaczała go masa innych figur.Za tą figurą mieściła się półka skalna, a na niej leżały dwa ludzkie szkielety.Malutka dziura w ścianie po prawej stronie przepuszczała odrobinę światła, które padało na rozsypane kości i pozwalało rozróżnić kontury tego upiornego skarbca.Nagle usłyszałem czyjś oddech tuż przy sobie i tak dokładnie, jakby dochodził z najbliższego kąta.Lecz to był tylko odgłos oddechu Lazarusa, który przeciskał się przez wąskie przejście, Akustyka okazała się niezwykła, słyszałem nawet chrzęst jego skóry, gdy posuwał się po szorstkiej lawie.Lazarus wszedł i bez żadnych ceremonii usiadł obok mnie w kucki.Oczy i zęby błyszczały mu białymi światełkami, w ciemności przypominał Murzyna.Był teraz znów sam sobą, takim jakim go znałem z nocnych odwiedzin w namiocie.Wskazał na rzeźbę z groźnie wyciągniętymi rękoma, którą można było wziąć za policjanta regulującego ruch misty­cznych postaci wokół siebie i wzdłuż ścian, aż ku wyjściu.- To najważniejszy kamień - oświadczył.- To szef całej pieczary, stary król.Poza tym jednak wiedział niesłychanie mało; na wszystkie pytania o inne figury dostawałem odpowiedź „nie wiem”, po­łączoną ze wzruszeniem ramion.Jedyne, czego okazał się pewien, to dwie kamienne płyty z symetrycznymi symbolami; twierdził, że przedstawiają słońce i księżyc.Nie musieliśmy szeptać, lecz nastrój i akustyka sprawiały, że podświadomie zniżaliśmy głos.Lazarus przez chwilę łaził ze mną po pieczarze, potem znikł w otworze wejściowym, aby spróbować przyprowadzić Billa; fotografa nie chciałem skłaniać do napowietrznej podróży.Po jakimś czasie dosłyszałem głos Billa przeklinającego ciasne wej­ście.Bill wychowywał się w sercu Rocky Mountains, nie prze­rażało go żadne dzikie urwisko, lecz takich szczurzych nor nie spotykało się w górach stanu Wyoming.Wreszcie wkręcił się do środka, przez chwilę siedział w milczeniu i na pół ślepy rozglą­dał się dookoła.Nagle usłyszałem jego okrzyk - odkrył leżące obok siebie figury.Lazarus, który wlazł zaraz za Billem, miał ze sobą kieszonkową latarkę, dzięki czemu mogliśmy dokładnie obejrzeć każdą rzecz.Podczas gdy większość kamieni w pieczarze Atana nosiła na sobie ślady mycia i należytego utrzymania, żadnego takiego śladu nie można było znaleźć na figurach w pieczarze Lazarusa.W pieczarze Atana człowiek czuł się jak w ta­jemniczym salonie jakiegoś magika, wyścielonym matami i sia­nem, tutaj zaś jak w starym, opuszczonym składzie.Zapytaliśmy Lazarusa, czy nie mył kamieni.Nie, nie potrzebował myć, gdyż tutaj nic nie rośnie, dzięki zaś przeciągowi powietrze jest bardzo suche.Przy małym otworze w ścianie wyczuwało się prąd zimnego, suchego powietrza, na gładkich jak żelazo ścianach nie było ani śladu pleśni, nie było jej też na kościach szkieletów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl