[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak należało oczekiwać, w ostatnich latach zaszły tam spore zmiany.Koril zatrzymał się, by zaczerpnąć oddechu.- Krugar jest na tyle w dobrym stanie, iż może spróbować “samonaprawy", a może i nawet powstrzyma ewentualnych napastników, idących z dołu - powiedział dysząc ciężko.- Uff! Nie jestem już najmłodszy, to pewne.- Westchnął.- Cóż, nie obawiam się już żołnierzy.Prawdopodobnie możemy przejść tym korytarzem bez najmniejszych problemów; strzelajcie jednak do wszystkiego, co się porusza.- Sądzisz, że nie podejmą dalszych prób ataku? - spytałem pełen niepokoju.Pokręcił głową.- Wiedzą, że ten, kto dotarł aż tutaj, nie jest niedołęgą.Nie.Ewentualni członkowie Synodu już dawno wycofali się na trzynaste piętro.Tam będą na nas czekać.- Czy wasza czwórka wystarczy? - popatrzyłem na pozostałych.- Zależy, ilu ich jest i kim są - wzruszył ramionami.- Do tej pory szczęście nam dopisywało.Miejmy nadzieję, że teraz nas nie opuści.Dotarliśmy tu dzięki odpowiedniemu przygotowaniu, świetnemu wyszkoleniu czartów, informacjom uzyskanym z wnętrza Zamku, a także dzięki umiejętnościom, odwadze i tupetowi, jednak w sumie Koril miał rację.Szczęście nam dopisało.Miał też niewątpliwie rację, jeśli chodzi o dalszy rozwój wypadków.Żadne drzwi się nie otworzyły i nikt nie przeszkadzał nam w drodze poprzez jedenaste i dwunaste piętro.Słyszeliśmy jednak wszyscy, jak poziomy, które opuszczamy, są natychmiast zajmowane przez naszych przeciwników.Jakby nie było, dysponowali windami.Po prostu nie chcieli dopuścić do strzelaniny w - kwaterach należących do wysokich dostojników.Żołnierze zresztą zawiedli i przyszedł czas na ich szefów.Podejrzewałem, że w jakimś sensie żołnierze, a szczególnie oficerowie, są teraz po naszej stronie.Jeśli nam się uda, oni będą musieli odpowiadać za własne niepowodzenia przed tymiż szefami.Pomyślałem sobie, że bardziej z tego powodu, niż z jakiegokolwiek innego będą się trzymać jak najdalej od pola walki.Koril zatrzymał się u schodów prowadzących na trzynaste piętro.- No, dobrze.Ku, Kimil, Kindel! Trzymajcie się blisko mnie.Wiecie, co macie robić.Pozostali mają iść za nami, ale trzymać się z dala od wydarzeń.Wasza broń na nic się tu nie zda.Rozumieliśmy, co chce przez to powiedzieć.Nasz udział, przynajmniej teoretycznie, zakończył się.Jedynie, co mogliśmy uczynić, to stać na straży przy wejściu.Niepotrzebnej zresztą.Kovil zaczerpnął głęboko powietrza, wypuścił je powoli z płuc, odwrócił się i ruszył powoli schodami v górę.Czarty szli za nim pojedynczo, a za nimi Kira, Darva i ja sam.Nie wiem, co spodziewałem się ujrzeć na górze, ale na pewno nie była to wytwornie umeblowana, pusta sala.Wielka komnata cała tonęła w karmazynowej czerwieni.Fotele i krzesła w starym stylu pokryte były jakimś jedwabistym materiałem i zdobione metalowymi ćwiekami m jaskrawozłocistym kolorze, świecącymi jasno na tle ciemnego, miejscowego drewna; stoliki o antycznych kształtach wy polerowane były do lustrzanego połysku.Dywan był także karmazynowy, utkany z jakiegoś gęstego i miękkiego włosia, o którym wa informowało, że nie pochodzi z Charona.W jego centrum znajdowała się złocista ścieżka, zaznaczona dwoma złocistymi pasami z kolorowej przędzy, wplecionej w całość materii, prowadząca ku podwyższeniu.Samo podwyższenie przypominało scenę, ze stojącym pośrodku wielkim, drewnianym tronem, zbudowanym z tego samego drewna, co reszta mebli i pokrytym tą samą materią w kolorze głębokiej czerwieni, jednak inkrustowanym czymś, co wyglądało jak ogromne, drogocenne kamienie pochodzące z całej znanej galaktyki, i co okazało się nimi rzeczywiście.Po bokach tronu, lekko cofnięte, stały dwa osobne, nieco mniejsze fotele.Z tyłu, za tymi trzema stało w półkolu jedenaście prawie identycznych siedzisk.Cała scena ozdobiona była złoto haftowaną, karmazynową draperią, zwisającą swobodnie z tyłu, a zebraną i związaną od przodu.Staliśmy wszyscy gapiąc się na tę salę.Nie mogłem powstrzymać cichego westchnienia podziwu.- Jak w starożytnej baśni - zauważyłem.Koril rozejrzał się wokół płonącymi oczyma.- Jest tutaj więcej mocy, niż mieli jej owi starożytni królowie - odparł poważnym tonem.- To siedziba rządu Charona.Siadywałem kiedyś na tym tronie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Jak należało oczekiwać, w ostatnich latach zaszły tam spore zmiany.Koril zatrzymał się, by zaczerpnąć oddechu.- Krugar jest na tyle w dobrym stanie, iż może spróbować “samonaprawy", a może i nawet powstrzyma ewentualnych napastników, idących z dołu - powiedział dysząc ciężko.- Uff! Nie jestem już najmłodszy, to pewne.- Westchnął.- Cóż, nie obawiam się już żołnierzy.Prawdopodobnie możemy przejść tym korytarzem bez najmniejszych problemów; strzelajcie jednak do wszystkiego, co się porusza.- Sądzisz, że nie podejmą dalszych prób ataku? - spytałem pełen niepokoju.Pokręcił głową.- Wiedzą, że ten, kto dotarł aż tutaj, nie jest niedołęgą.Nie.Ewentualni członkowie Synodu już dawno wycofali się na trzynaste piętro.Tam będą na nas czekać.- Czy wasza czwórka wystarczy? - popatrzyłem na pozostałych.- Zależy, ilu ich jest i kim są - wzruszył ramionami.- Do tej pory szczęście nam dopisywało.Miejmy nadzieję, że teraz nas nie opuści.Dotarliśmy tu dzięki odpowiedniemu przygotowaniu, świetnemu wyszkoleniu czartów, informacjom uzyskanym z wnętrza Zamku, a także dzięki umiejętnościom, odwadze i tupetowi, jednak w sumie Koril miał rację.Szczęście nam dopisało.Miał też niewątpliwie rację, jeśli chodzi o dalszy rozwój wypadków.Żadne drzwi się nie otworzyły i nikt nie przeszkadzał nam w drodze poprzez jedenaste i dwunaste piętro.Słyszeliśmy jednak wszyscy, jak poziomy, które opuszczamy, są natychmiast zajmowane przez naszych przeciwników.Jakby nie było, dysponowali windami.Po prostu nie chcieli dopuścić do strzelaniny w - kwaterach należących do wysokich dostojników.Żołnierze zresztą zawiedli i przyszedł czas na ich szefów.Podejrzewałem, że w jakimś sensie żołnierze, a szczególnie oficerowie, są teraz po naszej stronie.Jeśli nam się uda, oni będą musieli odpowiadać za własne niepowodzenia przed tymiż szefami.Pomyślałem sobie, że bardziej z tego powodu, niż z jakiegokolwiek innego będą się trzymać jak najdalej od pola walki.Koril zatrzymał się u schodów prowadzących na trzynaste piętro.- No, dobrze.Ku, Kimil, Kindel! Trzymajcie się blisko mnie.Wiecie, co macie robić.Pozostali mają iść za nami, ale trzymać się z dala od wydarzeń.Wasza broń na nic się tu nie zda.Rozumieliśmy, co chce przez to powiedzieć.Nasz udział, przynajmniej teoretycznie, zakończył się.Jedynie, co mogliśmy uczynić, to stać na straży przy wejściu.Niepotrzebnej zresztą.Kovil zaczerpnął głęboko powietrza, wypuścił je powoli z płuc, odwrócił się i ruszył powoli schodami v górę.Czarty szli za nim pojedynczo, a za nimi Kira, Darva i ja sam.Nie wiem, co spodziewałem się ujrzeć na górze, ale na pewno nie była to wytwornie umeblowana, pusta sala.Wielka komnata cała tonęła w karmazynowej czerwieni.Fotele i krzesła w starym stylu pokryte były jakimś jedwabistym materiałem i zdobione metalowymi ćwiekami m jaskrawozłocistym kolorze, świecącymi jasno na tle ciemnego, miejscowego drewna; stoliki o antycznych kształtach wy polerowane były do lustrzanego połysku.Dywan był także karmazynowy, utkany z jakiegoś gęstego i miękkiego włosia, o którym wa informowało, że nie pochodzi z Charona.W jego centrum znajdowała się złocista ścieżka, zaznaczona dwoma złocistymi pasami z kolorowej przędzy, wplecionej w całość materii, prowadząca ku podwyższeniu.Samo podwyższenie przypominało scenę, ze stojącym pośrodku wielkim, drewnianym tronem, zbudowanym z tego samego drewna, co reszta mebli i pokrytym tą samą materią w kolorze głębokiej czerwieni, jednak inkrustowanym czymś, co wyglądało jak ogromne, drogocenne kamienie pochodzące z całej znanej galaktyki, i co okazało się nimi rzeczywiście.Po bokach tronu, lekko cofnięte, stały dwa osobne, nieco mniejsze fotele.Z tyłu, za tymi trzema stało w półkolu jedenaście prawie identycznych siedzisk.Cała scena ozdobiona była złoto haftowaną, karmazynową draperią, zwisającą swobodnie z tyłu, a zebraną i związaną od przodu.Staliśmy wszyscy gapiąc się na tę salę.Nie mogłem powstrzymać cichego westchnienia podziwu.- Jak w starożytnej baśni - zauważyłem.Koril rozejrzał się wokół płonącymi oczyma.- Jest tutaj więcej mocy, niż mieli jej owi starożytni królowie - odparł poważnym tonem.- To siedziba rządu Charona.Siadywałem kiedyś na tym tronie [ Pobierz całość w formacie PDF ]