[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zraniony pawian rozluźnił chwyt w momencie, gdy Kem przeskakiwał ze swojej łodzi do łodzi uciekiniera.Choć Mentemozis był korpulentny i niezbyt wyćwiczony, bronił się z nieoczekiwaną brutalnością.Ostrzem oszczepu drasnął policzek Nubijczyka.Ten, tracąc równowagę, padł na dno łodzi, przedramieniem odparował jednak gwałtowny cios.Oszczep wbił się między dwie deski.Pazer zrównał się z łodzią Mentemozisa, który odepchnął jego szalupę.Kem uczepił się prawej nogi eks-policjanta i Mentemozis wpadł w bagno.-Przestań się opierać -rozkazał Pazer.-Jesteś naszym jeńcem.Mentemozis nie wypuścił broni z ręki.Właśnie skierował ją na wezyra, kiedy nagle z piersi wyrwał mu się straszliwy krzyk.Sięgnął ręką do karku, zesztywniał i znikł w zielonkawej wodzie.Pazer dojrzał rybę-kota., umykającą w przybrzeżne trzciny kanału.Ta rzadka w Nilu ryba bywała powodem zatonięć wśród kąpiących się, którzy pod wpływem niezwykle gwałtownego szoku elektrycznego tracili przytomność.Szalejący z niepokoju Kem dostrzegł walczącego z prądem pawiana.Skoczył do wody i pomógł mu wdrapać się do łodzi.Pełna godności małpa pokazała mu swoją ranę, jakby na usprawiedliwienie, że nie zdołała aresztować przestępcy.-Bardzo mi przykro -powiedział z żalem Nubijczyk.- Mentemozis już nic nam nie powie.Przybity i głęboko poruszony wezyr milczał w ciągu całej powrotnej podróży do Memfisu; wprawdzie raz jeszcze pomniejszył podziemne królestwo Bel-Trana, ale bolał nad śmiercią rybaka, choć ten był przypadkowym wspólnikiem Mentemozisa.Kem opatrzył powierzchowną ranę Zabójcy.Neferet czuwać będzie nad całkowitym wyzdrowieniem małpy.Nubijczyk wyczuł, że wezyr jest wzburzony.-Nie żałuję Mentemozisa.To ropucha, zgniły i robaczywy owoc.-Czemu klika Bel-Trana popełnia tyle okropności? Jego ambicje sieją nieszczęście.-Ty jesteś murem przeciw demonom.Nie ustępuj.-Myślałem, że będę czuwać nad poszanowaniem prawa, a prowadzę śledztwo w sprawie morderstwa mego mistrza i przeżywam tyle dramatów! "Funkcja wezyra jest gorzka jak żółć", powiedział król w czasie intronizacji.Policyjny pawian położył zranioną łapę na ramieniu wezyra.Zdjął ją dopiero, gdy dotarli do Memfisu.Z pomocą Kema Pazer zredagował długi raport na temat ostatnich wydarzeń.Skryba przyniósł mu zapieczętowany papirus.Był adresowany do wezyra, a wysłany został z Rakotis i opatrzony napisami "pilne" i "tajne".Pazer złamał pieczęć i przeczytał na głos zdumiewający tekst.Ja, Mentemozis, były szef policji, niesłusznie skazany i oskarżony, zawiadamiam, iż wezyr Pazer to człowiek nieudolny, nieodpowiedzialny i kryminalista.Na oczach licznych świadków nakazał wrzucenie do morza rezerw suszonych ryb, pozbawiając w ten sposób ludność Delty podstawowych środków żywnościowych na kilka tygodni.Tę skargę, zgodnie z prawem, kieruję do niego samego, aby sam musiał wytoczyć sprawę przeciw sobie.-Oto dlaczego Mentemozis zniszczył dokumentację administracji rybołówstwa.Nie będzie mogła zaprzeczyć oskarżeniu.-On ma rację -uznał wezyr.-Mimo tego cynicznego kłamstwa, to ja muszę dowieść własnej niewinności na procesie.Trzeba będzie doprowadzić do odtworzenia akt, powołać świadków i wykazać manipulację.Przez ten czas Bel-Tran będzie spokojnie działał.Kem podrapał się po drewnianym nosie.-Wysłanie do ciebie tego listu nie wystarczy.Sam Mentemozis musiałby wnieść skargę za pośrednictwem Bel-Trana czy innego wysokiego urzędnika, zmuszając cię do uwzględnienia tych oskarżeń.-Oczywiście.-Więc został tylko ten papirus?-Zapewne, ale on wystarcza, żeby uruchomić całą procedurę.-A gdyby go nie było, nie byłoby też sprawy?-Nie mam prawa go zniszczyć.-Ale ja mam.Kem wyrwał papirus z rąk Pazera i podarł go na drobne kawałki, które rozwiał wiatr.ROZDZIAŁ 35Suti i Pantera wpatrywali się w piękne miasto Koptos, którego domy bieliły się w majowym słońcu na prawym brzegu Nilu, jakieś czterdzieści kilometrów na północny zachód od Karnaku.Z tej stolicy piątej prowincji Górnego Egiptu wyruszały kupieckie wyprawy do portów Morza Czerwonego i ekipy górników do osad wschodniej pustyni.To tam Suti się zaciągnął, by odnaleźć ślad Aszera, zdradzieckiego generała-mordercy, na którym wykonał wyrok.Osobliwa armia Sutiego zbliżała się do małej strażnicy, strzegącej drogi do miasta.Nie wolno było poruszać się po niej bez pozwolenia, podróżujący musieli więc meldować się policjantom, którzy sprawdzali ich tożsamość i zapewniali im bezpieczeństwo.Ludzie ze strażnicy nie mogli uwierzyć własnym oczom.Skąd wyłoniła się nagle ta niezwykła gromada, złożona z Libijczyków, Nubijczyków i przedstawicieli sił porządku? Wydawali się zbratani, choć "ci o przenikliwym spojrzeniu" powinni byli otaczać związanych więźniów!Suti sam podszedł do dowódcy posterunku, uzbrojonego w obosieczny miecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl