[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wzięło pana? Tak strasznie wygląda? Zgniła czy poszarpana?Doktor odwrócił się. Pan wezmie nagrodę powiedział. Ja nie chcę.Ruszył ku swemu samochodowi.Tylko prawie niedosłyszalne pogwizdywanie fletubrzmiało w jego głowie.- 79 -John Steinbeck Ulica NadbrzeznaRozdział 19Chyba żadna z kampanii reklamowych domu towarowego Holmana nie wzbudziłatyle przyjaznych komentarzy, co zaangażowanie łyżwiarza na słupie.Dzień po dniu byłtam wysoko na małej okrągłej platformie ślizgając się w kółko, a w mocy widniał tam ma tlenieba, więc każdy widział, że nie zszedł na dół.Jednak wszyscy na ogół się zgadzali, żena środku platformy w mocy podnoszą stalowy słupek, a on się do niego przywiązuje.Ludzie przyjeżdżali z Jamesburga i różnych miejscowości ma wybrzeżu, niekiedy takodległych jak Grimes Point.Ludzie z Salinas przybywali tu całymi stadami, a TygodnikFarmerski tego miasta miał się ukazać w specjalnym wydaniu, gdyby łyżwiarzowi udałosię pobić własny rekord i w ten sposób ozdobić nowym światowym rekordem miastoSalinas.Ponieważ na świecie nie ma wielu łyżwiarzy na słupie i ponieważ wymienionyogromnie górował nad wszystkimi innymi, było niemal pewne, że pobije rekord.Firma Holmana rozkoszowała się istniejącą sytuacją.Zorganizowano wyprzedażbielizny pościelowej, wyprzedaż remanentową, wyprzedaż naczyń kuchennych iwyprzedaż porcelany wszystko to na raz.Tłumy ludzi stały na ulicach obserwującsamotną sylwetkę na platformie.Już drugiego dnia łyżwiarz podał na dół zażalenie, że ktoś do niego strzelał.Wydział reklamy wziął się do roboty.Przeprowadzono śledztwo i wykryto przestępcę.Byłto stary doktor Merrivale ukryty za firankami swego gabinetu.On to celował w łyżwiarza zwiatrówki.Nie złożono meldunku w policji, a om obiecał, że już się to więcej nie powtórzy.Zajmował bardzo wysokie stanowisko w loży masońskiej.Malarz Henri siedział na krześle przy stacji benzynowej Rudego Williamsa.Rozważał wszelkie możliwości filozoficznego wykorzystania wydarzeń i doszedł downiosku, że powinien zbudować u siebie odpowiednią platformę i popróbować samemu.Ayżwiarz przyciągał w mniejszym lub większym stopniu wszystkich ludzi w mieście.Tam,gdzie go nie było widać, handel zamierał, a ożywiał się, im bliżej się podchodziło doHolmana.Mack i chłopaki przyszli, popatrzyli i wrócili do swej willi.Nie mogli w tymdostrzec wiele sensu.- 80 -John Steinbeck Ulica NadbrzeznaW oknie wystawowym Holmana umieszczono podwójne łóżko.Gdyby łyżwiarz pobiłrekord świata, miał zejść na dół i spać na wystawie nie zdejmując łyżew.Mankamateraców była umieszczana na małej kartce przy łóżku.W całym mieście odbywały się dyskusje nad tym sportowym wydarzeniem, alenigdy nie wypowiedziano najbardziej interesującej kwestii, która dręczyła całe miasto.Niktjej nawet nie wspomniał, a jednak każdy o niej myślał.Pani Trolat zastanawiała się nadtym, gdy wychodziła ze szkockiej piekarni z torbą słodkich drożdżówek.Pan Hall teżrozmyślał nad tym zagadnieniem.Trzy córki Willoughby chichotały, ile razy im to przyszłodo głowy.Lecz nikt nie miał odwagi postawić kwestii otwarcie.Richard Frost, dzielny młody mężczyzna, martwił się całą sprawą bardziej niżktokolwiek inny.Po prostu chodziło to za nim.W środę w nocy rozmyślał, a w czwartekzaczął się denerwować.W piątek wieczorem upił się i pokłócił z żoną.Trochę popłakała, apotem udawała, że śpi.Słyszała, jak mąż po cichu wstaje z łóżka i wychodzi do kuchni.Znowu wypił szklaneczkę, a potem ubrał się szybko i wyszedł.Wtedy jeszcze więcejpłakała.Było bardzo pózno.Pani Frost miała pewność, że mąż poszedł pod NiedzwiedziąFlagę do Dory.Richard wędrował uparcie pod górę, póki nie wszedł w Aleję Morskiej Latarni.Skręcił w lewo i maszerował w stronę domu towarowego.W kieszeni miał butelkę i gdytylko stanął przed sklepem, pociągnął z niej jeszcze jeden łyk.Zwiatła uliczne byłyprzygaszone, w mieście panowała cisza.Ani żywego ducha.Richard stał na środku jezdnii patrzył w górę.Na szczycie wysokiego masztu niewyraznie majaczyła mu samotnasylwetka łyżwiarza.Znowu pociągnął łyk z butelki.Złożył dłonie przy ustach i zawołałnieśmiało: Hej! Nie było odpowiedzi. Hej! zawołał głośniej i obejrzał się, czy nieidzie policjant.Spod nieba rozległ się zgryzliwy głos: Czego pan chce?Richard znowu złożył dłonie przy ustach: Jak.jak pan chodzi.do ustępu? Mam tutaj blaszankę odpowiedział głos.Richard zawrócił i poszedł tą samądrogą,iktórą przybył.Minął latarnię, przeszedł koło sosen i wszedł do swego domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Wzięło pana? Tak strasznie wygląda? Zgniła czy poszarpana?Doktor odwrócił się. Pan wezmie nagrodę powiedział. Ja nie chcę.Ruszył ku swemu samochodowi.Tylko prawie niedosłyszalne pogwizdywanie fletubrzmiało w jego głowie.- 79 -John Steinbeck Ulica NadbrzeznaRozdział 19Chyba żadna z kampanii reklamowych domu towarowego Holmana nie wzbudziłatyle przyjaznych komentarzy, co zaangażowanie łyżwiarza na słupie.Dzień po dniu byłtam wysoko na małej okrągłej platformie ślizgając się w kółko, a w mocy widniał tam ma tlenieba, więc każdy widział, że nie zszedł na dół.Jednak wszyscy na ogół się zgadzali, żena środku platformy w mocy podnoszą stalowy słupek, a on się do niego przywiązuje.Ludzie przyjeżdżali z Jamesburga i różnych miejscowości ma wybrzeżu, niekiedy takodległych jak Grimes Point.Ludzie z Salinas przybywali tu całymi stadami, a TygodnikFarmerski tego miasta miał się ukazać w specjalnym wydaniu, gdyby łyżwiarzowi udałosię pobić własny rekord i w ten sposób ozdobić nowym światowym rekordem miastoSalinas.Ponieważ na świecie nie ma wielu łyżwiarzy na słupie i ponieważ wymienionyogromnie górował nad wszystkimi innymi, było niemal pewne, że pobije rekord.Firma Holmana rozkoszowała się istniejącą sytuacją.Zorganizowano wyprzedażbielizny pościelowej, wyprzedaż remanentową, wyprzedaż naczyń kuchennych iwyprzedaż porcelany wszystko to na raz.Tłumy ludzi stały na ulicach obserwującsamotną sylwetkę na platformie.Już drugiego dnia łyżwiarz podał na dół zażalenie, że ktoś do niego strzelał.Wydział reklamy wziął się do roboty.Przeprowadzono śledztwo i wykryto przestępcę.Byłto stary doktor Merrivale ukryty za firankami swego gabinetu.On to celował w łyżwiarza zwiatrówki.Nie złożono meldunku w policji, a om obiecał, że już się to więcej nie powtórzy.Zajmował bardzo wysokie stanowisko w loży masońskiej.Malarz Henri siedział na krześle przy stacji benzynowej Rudego Williamsa.Rozważał wszelkie możliwości filozoficznego wykorzystania wydarzeń i doszedł downiosku, że powinien zbudować u siebie odpowiednią platformę i popróbować samemu.Ayżwiarz przyciągał w mniejszym lub większym stopniu wszystkich ludzi w mieście.Tam,gdzie go nie było widać, handel zamierał, a ożywiał się, im bliżej się podchodziło doHolmana.Mack i chłopaki przyszli, popatrzyli i wrócili do swej willi.Nie mogli w tymdostrzec wiele sensu.- 80 -John Steinbeck Ulica NadbrzeznaW oknie wystawowym Holmana umieszczono podwójne łóżko.Gdyby łyżwiarz pobiłrekord świata, miał zejść na dół i spać na wystawie nie zdejmując łyżew.Mankamateraców była umieszczana na małej kartce przy łóżku.W całym mieście odbywały się dyskusje nad tym sportowym wydarzeniem, alenigdy nie wypowiedziano najbardziej interesującej kwestii, która dręczyła całe miasto.Niktjej nawet nie wspomniał, a jednak każdy o niej myślał.Pani Trolat zastanawiała się nadtym, gdy wychodziła ze szkockiej piekarni z torbą słodkich drożdżówek.Pan Hall teżrozmyślał nad tym zagadnieniem.Trzy córki Willoughby chichotały, ile razy im to przyszłodo głowy.Lecz nikt nie miał odwagi postawić kwestii otwarcie.Richard Frost, dzielny młody mężczyzna, martwił się całą sprawą bardziej niżktokolwiek inny.Po prostu chodziło to za nim.W środę w nocy rozmyślał, a w czwartekzaczął się denerwować.W piątek wieczorem upił się i pokłócił z żoną.Trochę popłakała, apotem udawała, że śpi.Słyszała, jak mąż po cichu wstaje z łóżka i wychodzi do kuchni.Znowu wypił szklaneczkę, a potem ubrał się szybko i wyszedł.Wtedy jeszcze więcejpłakała.Było bardzo pózno.Pani Frost miała pewność, że mąż poszedł pod NiedzwiedziąFlagę do Dory.Richard wędrował uparcie pod górę, póki nie wszedł w Aleję Morskiej Latarni.Skręcił w lewo i maszerował w stronę domu towarowego.W kieszeni miał butelkę i gdytylko stanął przed sklepem, pociągnął z niej jeszcze jeden łyk.Zwiatła uliczne byłyprzygaszone, w mieście panowała cisza.Ani żywego ducha.Richard stał na środku jezdnii patrzył w górę.Na szczycie wysokiego masztu niewyraznie majaczyła mu samotnasylwetka łyżwiarza.Znowu pociągnął łyk z butelki.Złożył dłonie przy ustach i zawołałnieśmiało: Hej! Nie było odpowiedzi. Hej! zawołał głośniej i obejrzał się, czy nieidzie policjant.Spod nieba rozległ się zgryzliwy głos: Czego pan chce?Richard znowu złożył dłonie przy ustach: Jak.jak pan chodzi.do ustępu? Mam tutaj blaszankę odpowiedział głos.Richard zawrócił i poszedł tą samądrogą,iktórą przybył.Minął latarnię, przeszedł koło sosen i wszedł do swego domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]