[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noc spędzona w obozie Tuatha'anów najwyraźniej wpły­nęła dobrze na ich morale, widocznie wzmocniła ducha nawet tych, którzy zdawali się niezdolni do przejścia stu kroków o własnych siłach.Wymizerowanie i zalęknienie widoczne je­szcze wczoraj w ich oczach, dzisiaj stanowiło już tylko lekki cień.Wil, oczywiście, otaczał ramionami dwie śliczne, wiel­kookie dziewczęta Tuatha'anów, a Ban Lewin, z tym swoim nosem i głową owiniętą ściśle bandażem, również trzymał jed­ną za rękę, uśmiechając się nieśmiało.Większość pozostałych trzymała w dłoniach misy pełne warzywnego gulaszu oraz łyż­ki.Powoli jedli.- To jest naprawdę dobre, Perrin - oznajmił Dannil, od­dając pustą miskę kobiecie Druciarzy.Ona wykonała taki gest, jakby pytała, czy chce więcej, pokręcił jednak odmownie gło­wą, dodając: - Nie sądziłem, że będę miał go kiedykolwiek dosyć, a ty?- Ja już jadłem swój posiłek - kwaśno odrzekł Perrin.Przecierane warzywa i bulion.- Dziewczęta Druciarzy tańczyły zeszłej nocy - powie­dział z otwartymi szeroko oczyma kuzyn Dannila, Tell.­Wszystkie niezamężne kobiety, a nawet niektóre mężatki! Po­winieneś to zobaczyć, Perrin.- Widziałem już wcześniej tańczące dziewczęta Drucia­rzy, Tell.Najwyraźniej nie udało mu się zupełnie stłumić emocji, jakie towarzyszyły temu wspomnieniu, Faile bowiem powie­działa sucho:- Widziałeś zapewne tiganzę, nieprawdaż? Któregoś dnia, jeśli będziesz dobrze się zachowywał, zatańczę dla ciebie sa'sarę i dopiero wtedy zobaczysz, na czym polega prawdziwy taniec.Ila aż wstrzymała dech, słysząc tę nazwę, Faile zaś poczer­wieniała jeszcze mocniej niźli przed momentem w wozie.Perrin zacisnął usta.Jeżeli przy tej sa'sarze serce potrafi bić choćby odrobinę mocniej niż podczas kołysania biodrami w pulsującym tańcu kobiet Druciarzy - zwanego tiganzą ­to zdecydowanie miał ochotę zobaczyć, jak Faile będzie go wykonywać.Jednak w tej chwili przezornie starał się na nią nie patrzeć.Pojawił się Raen w tym samym jaskrawozielonym kaftanie, do którego tym razem włożył spodnie bardziej czerwone niźli wszelka czerwień, jaką Perrin dotąd widział w życiu.Od tego zestawienia kolorów rozbolała go głowa.- Po dwakroć odwiedziłeś nasze ogniska, Perrin, i po raz drugi odjeżdżasz bez pożegnalnej uczty.Musimy wkrótce spot­kać się znowu, aby obyczajowi stało się wreszcie zadość.Odsuwając się od Faile i Ili - stać przynajmniej mógł przecież o własnych siłach - poło'rył dłoń na ramieniu żyla­stego mężczyzny.- Chodź z nami, Raen.Nikt w Polu Emonda cię nie skrzyw­dzi.A w najgorszym nawet przypadku i tak będzie tam bez­pieczniej niż tutaj, gdzie w każdej chwili grożą wam trolloki.Raen zawahał się, potem zadrżał, mrucząc:- Nie wiem, jak w ogóle mogę rozważać takie pomysły.- Odwracając się, przemówił na głos: - Ludzie, Perrin za­prosił nas, byśmy poszli z nim do jego wioski, gdzie będziemy bezpieczni przed atakiem trolloków.Kto chce iść?Spojrzały na niego zdumione twarze.Niektóre kobiety bli­żej przygarnęły do Siebie dzieci; a te wtuliły się głębiej w ich spódnice, jakby na samą myśl przenikał je strach.- Widzisz, Perrin? - powiedział Raen.- Dla nas bez­pieczeństwo oznacza pozostawanie w ruchu, a nie zamykanie się w wioskach.Zapewniam cię, że nie spędzamy nawet dwóch nocy pod rząd w jednym miejscu i podróżować będziemy przez cały dzień, zanim się zatrzymamy znowu.- To może nie wystarczyć, Raen.Mahdi wzruszył ramionami.- Twoja troska napawa mnie wzruszeniem, ale nic nam nie zagrozi, jeśli taka okaże się wola Światłości.- Droga Liścia nie polega jedynie na powstrzymywaniu się od przemocy - powiedziała łagodnym głosem Ila - ale w rów­nym stopniu na akceptacji tego, co przynosi przyszłość.Liść spada, kiedy przychodzi jego czas i nie skarży się.Światłość sprawi, że będziemy bezpieczni, dopóki nie nadejdzie nasz czas.Perrin chciał dyskutować z nimi, czuł jednak, że za ciepłem i współczuciem, jakie widział na ich twarzach, kryje się ka­mienna stanowczość.Zrozumiał, że prędzej skłoniłby Bain i Chiad, by porzuciły włócznie i wdziały suknie - albo wręcz Gaula namówił do tego! - niż uda mu się przekonać tych ludzi, aby ustąpili choćby o włos.Raen potrząsnął dłonią Perrina, a widząc to, dziewczęta Druciarzy zaczęły ściskać chłopców z Dwu Rzek, oraz Ihvona, mężczyźni zaś wymieniali uściski dłoni, wszystko pośród śmie­chów i głośnych pożegnań, wzajemnych życzeń szczęśliwej podróży i wyrazów nadziei, iż spotkają się wkrótce ponownie.W harmiderze rozstania uczestniczyli wszyscy nieomal mężczyź­ni.Tylko Aram stał z boku, marszcząc czoło, z rękoma wciś­niętymi w kieszenie kaftana.Ostatnim razem, kiedy Perrin go spotkał, również wydawał się niewesoło usposobiony, co było dziwne jak na Druciarza.Mężczyźni nie poprzestawali na ściskaniu dłoni Faile, lecz także ją obejmowali.Perrin starał się niczego nie dać po sobie poznać, kiedy młodsi czynili to z nadmiernym, jego zdaniem, entuzjazmem, odrobinę tylko zacisnął szczęki; próbował nawet się uśmiechać.Jego nie uściskała żadna kobieta młodsza od Ili.W jakiś sposób, nawet wówczas gdy Faile pozwalała, by obejmował ją jakiś chudy, paradnie odziany Druciarz i ściskał ją tak, że brakowało tchu, wciąż strzegła go zawzięcie niczym pies obronny.Kobiety, we włosach których nie było choćby jednego pasma siwizny, spoglądały raz na jej twarz i wybierały kogoś innego.Tymczasem Wilowi udało się wycałować każdą nieomal dziewczynę w obozowisku.Podobnie Banowi, nieza­leżnie od nosa.Nawet Ihvon zatopił się w nastroju powszechnej zabawy, jeśli już o to chodzi.Faile dobrze by zrobiło, gdyby któryś z tych ludzi połamał jej żebra.Na koniec Druciarze odstąpili, wyjąwszy Raena i Ilę, a wokół ludzi z Dwu Rzek powstała pusta przestrzeń.Żylasty, siwo­włosy mężczyzna skłonił się ceremonialnie, przyciskając dło­nie do piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl