[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wyrządziliby coś złego Mitrydatesowi, gdyby nie zmyślił,że wysłał posłów nie w sprawie rozejmu, lecz celem zbadania sił rzymskich.Dzięki temu z trudnością ich powstrzymał.Pompejusz kiedy uznał, że musi prowadzić wojnę, podjął różne przy-gotowania do niej.Między innymi z powrotem zaciągnął Walerianów.WGalacji wyszedł na jego spotkanie Lukullus, który oświadczył, że wojna jużsię całkiem skończyła i że wyprawa jest zbędna.Mówił, że z tego powoduprzybyli już ludzie wysłani przez senat celem wprowadzenia władzy natych ziemiach.Ale Pompejusz nie dał się skłonić do zawrócenia.WtedyLukullus przeszedł do obelg.Zarzucił mu wtrącanie się w obce sprawy,żądzę wojowania i władzy.Pompejusz zlekceważył go, zakazałkomukolwiek słuchać jego rozkazów i parł przeciwko Mitrydatesowi.Pragnął bardzo szybko o ile możliwe zetrzeć się z nim.Król przez pewien czas uciekał, gdyż siły jego były słabsze.Nieustanniepustoszył ziemie przed sobą, wodził w koło Pompejusza i odcinał go odzródeł żywności.Pompejusz z tego powodu wtargnął do Armenii, aponadto liczył, że zajmie ją opuszczoną.Wtedy Mitrydates bojąc się, żewcześniej może ona wpaść w ręce wroga, także wkroczył do tego kraju.Zajął silne wzgórze naprzeciw Rzymian i pozostawał tam z całym woj-skiem.Miał nadzieję, że wyczerpie ich siły brakiem żywności.Sam miał jejpod dostatkiem z wielu zródeł, gdyż był wśród swoich poddanych.Raz poraz zsyłał pewnych jezdzców na równinę, która była goła, i dawał się weznaki tym, którzy się z nimi zetknęli.Stąd otrzymywał wielu zbiegów.Pompejusz w tych okolicznościach nie śmiał zetrzeć się z nimi.Przeniósłwięc obóz swój na inne miejsce, otoczone lasem, gdzie jak sądził wmniejszym stopniu miała go uciskać nieprzyjacielska konnica i łucznicy.Przy nadarzającej się sposobności urządził zasadzkę.Następnie z małymisiłami jawnie się zbliżył do obozu barbarzyńców, wprawił ich w zamęt,wciągnął tam, gdzie chciał, i wielu wyciął.Ośmielony tym powodzeniemwysłał także swoich ludzi w różnych kierunkach celem zdobycia żywności.Zaopatrywał się w nią bezpiecznie.Ponadto z pomocą pewnych ludziopanował kraj Anajtis, który należy do Armenii i jest poświęcony pewnejbogini o tym samym imieniu.Skutkiem tego wielu przechylało się na jegostronę.Poza tym do jego sił doszli żołnierze Marcjusza.Z tychpowodów Mitrydates popadł w strach, dłużej już nie wytrwał na swoimstanowisku, ale natychmiast wyruszył potajemnie nocą.W nocnych po-chodach podążał do Armenii Tygranesa.Pompejusz sunął za nim, chcącpowierzyć sprawę losowi bitwy.Ale nie mógł tego uczynić ani za dnia gdyż przeciwnik nie wychodził z obozu, ani w nocy gdyż trwożyła gonieznajomość kraju.Zdobył się na ten krok dopiero wtedy, gdy zbliżyli siędo granicy.Wówczas świadom, że zamierzają pierzchnąć, został zmuszonydo walki w nocy.Skoro to postanowił, niepostrzeżenie oderwał się odwrogów korzystających z południowego odpoczynku i ruszył naprzód drogą,którą mieli iść, i dotarł do wąwozu między jakimiś wzgórzami.Tamumieścił swe wojska na miejscach wyniosłych i czekał na nieprzyjaciela.Weszli do wąwozu bez strachu i bez przedniej straży, gdyż poprzednio niedoznali klęski.Wtedy zaś wkraczali w okolicę w ich przeświadczeniubezpieczną.Spodziewali się, że Rzymianie przestali iść ich tropami.Pompejusz runął na nich w ciemności, gdyż nie mieli przy sobie żadnegoświatła, brakowało także świateł niebieskich.Walka miała taki przebieg.Naprzód wszyscy trębacze społem na danyznak zagrali pobudkę wojenna.Potem żołnierze i cała czereda podnieśliokrzyk bojowy.Jedni uderzali włóczniami o tarcze, drudzy bili kamieniami obrązowe narzędzia.Góry otaczające wąwóz przyjęły i oddały wrzawępotęgując jej grozę; Barbarzyńcy słysząc ich nagle w nocy i w pustkowiu,okropnie się przerazili sądząc, że natknęli się na jakieś nadprzyrodzonezjawisko.Tymczasem Rzymianie zewsząd zaczęli z wyżyn miotać kamienie,strzały, pociski w sposób nieunikniony raniąc niektórych spośród wielkiejliczby przeciwników.Zepchnął ich w największe niebezpieczeństwo.Barbarzyńcy byli ustawieni w szyku marszowym, a nie w bojowym.Zarównomężczyzni, jak i kobiety kłębili się w tym samym miejscu, razem z końmi,wielbłądami i wszelakim dobytkiem.Jedni jechali na rumakach, drudzy nawozach, w krytych karetach i w landarach bezładnie.Jedni byli już ranni,drudzy oczekiwali ran.Wprawieni w nieład tym łatwiej ginęli, że tłoczyli sięblisko siebie.Taki był ich los, jak długo Rzymianie atakowali ich z daleka.Ale po wyczerpaniu dalekosiężnych pocisków spadli na nich z góry i zaczęliwycinać najbardziej na kraju stojących wrogów.Jeden cios wystarczył douśmiercenia, gdyż większość była nie uzbrojona.Zrodek ustąpił podnaporem, wszyscy pędzili ze strachu przed tym, co się działo dookoła.Ginęlipopychani i deptani jedni przez drugich.Nie mogli ani się bronić, anipoderwać przeciwko napastnikom.Przeważnie byli jezdzcami, łucznikami,nie widzieli nic przed sobą w ciemnościach i nie potrafili w ciasnociemanewrować.Kiedy wszedł księżyc, barbarzyńcy uradowali się licząc, że wjego świetle na pewno odeprą niektórych wrogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.I wyrządziliby coś złego Mitrydatesowi, gdyby nie zmyślił,że wysłał posłów nie w sprawie rozejmu, lecz celem zbadania sił rzymskich.Dzięki temu z trudnością ich powstrzymał.Pompejusz kiedy uznał, że musi prowadzić wojnę, podjął różne przy-gotowania do niej.Między innymi z powrotem zaciągnął Walerianów.WGalacji wyszedł na jego spotkanie Lukullus, który oświadczył, że wojna jużsię całkiem skończyła i że wyprawa jest zbędna.Mówił, że z tego powoduprzybyli już ludzie wysłani przez senat celem wprowadzenia władzy natych ziemiach.Ale Pompejusz nie dał się skłonić do zawrócenia.WtedyLukullus przeszedł do obelg.Zarzucił mu wtrącanie się w obce sprawy,żądzę wojowania i władzy.Pompejusz zlekceważył go, zakazałkomukolwiek słuchać jego rozkazów i parł przeciwko Mitrydatesowi.Pragnął bardzo szybko o ile możliwe zetrzeć się z nim.Król przez pewien czas uciekał, gdyż siły jego były słabsze.Nieustanniepustoszył ziemie przed sobą, wodził w koło Pompejusza i odcinał go odzródeł żywności.Pompejusz z tego powodu wtargnął do Armenii, aponadto liczył, że zajmie ją opuszczoną.Wtedy Mitrydates bojąc się, żewcześniej może ona wpaść w ręce wroga, także wkroczył do tego kraju.Zajął silne wzgórze naprzeciw Rzymian i pozostawał tam z całym woj-skiem.Miał nadzieję, że wyczerpie ich siły brakiem żywności.Sam miał jejpod dostatkiem z wielu zródeł, gdyż był wśród swoich poddanych.Raz poraz zsyłał pewnych jezdzców na równinę, która była goła, i dawał się weznaki tym, którzy się z nimi zetknęli.Stąd otrzymywał wielu zbiegów.Pompejusz w tych okolicznościach nie śmiał zetrzeć się z nimi.Przeniósłwięc obóz swój na inne miejsce, otoczone lasem, gdzie jak sądził wmniejszym stopniu miała go uciskać nieprzyjacielska konnica i łucznicy.Przy nadarzającej się sposobności urządził zasadzkę.Następnie z małymisiłami jawnie się zbliżył do obozu barbarzyńców, wprawił ich w zamęt,wciągnął tam, gdzie chciał, i wielu wyciął.Ośmielony tym powodzeniemwysłał także swoich ludzi w różnych kierunkach celem zdobycia żywności.Zaopatrywał się w nią bezpiecznie.Ponadto z pomocą pewnych ludziopanował kraj Anajtis, który należy do Armenii i jest poświęcony pewnejbogini o tym samym imieniu.Skutkiem tego wielu przechylało się na jegostronę.Poza tym do jego sił doszli żołnierze Marcjusza.Z tychpowodów Mitrydates popadł w strach, dłużej już nie wytrwał na swoimstanowisku, ale natychmiast wyruszył potajemnie nocą.W nocnych po-chodach podążał do Armenii Tygranesa.Pompejusz sunął za nim, chcącpowierzyć sprawę losowi bitwy.Ale nie mógł tego uczynić ani za dnia gdyż przeciwnik nie wychodził z obozu, ani w nocy gdyż trwożyła gonieznajomość kraju.Zdobył się na ten krok dopiero wtedy, gdy zbliżyli siędo granicy.Wówczas świadom, że zamierzają pierzchnąć, został zmuszonydo walki w nocy.Skoro to postanowił, niepostrzeżenie oderwał się odwrogów korzystających z południowego odpoczynku i ruszył naprzód drogą,którą mieli iść, i dotarł do wąwozu między jakimiś wzgórzami.Tamumieścił swe wojska na miejscach wyniosłych i czekał na nieprzyjaciela.Weszli do wąwozu bez strachu i bez przedniej straży, gdyż poprzednio niedoznali klęski.Wtedy zaś wkraczali w okolicę w ich przeświadczeniubezpieczną.Spodziewali się, że Rzymianie przestali iść ich tropami.Pompejusz runął na nich w ciemności, gdyż nie mieli przy sobie żadnegoświatła, brakowało także świateł niebieskich.Walka miała taki przebieg.Naprzód wszyscy trębacze społem na danyznak zagrali pobudkę wojenna.Potem żołnierze i cała czereda podnieśliokrzyk bojowy.Jedni uderzali włóczniami o tarcze, drudzy bili kamieniami obrązowe narzędzia.Góry otaczające wąwóz przyjęły i oddały wrzawępotęgując jej grozę; Barbarzyńcy słysząc ich nagle w nocy i w pustkowiu,okropnie się przerazili sądząc, że natknęli się na jakieś nadprzyrodzonezjawisko.Tymczasem Rzymianie zewsząd zaczęli z wyżyn miotać kamienie,strzały, pociski w sposób nieunikniony raniąc niektórych spośród wielkiejliczby przeciwników.Zepchnął ich w największe niebezpieczeństwo.Barbarzyńcy byli ustawieni w szyku marszowym, a nie w bojowym.Zarównomężczyzni, jak i kobiety kłębili się w tym samym miejscu, razem z końmi,wielbłądami i wszelakim dobytkiem.Jedni jechali na rumakach, drudzy nawozach, w krytych karetach i w landarach bezładnie.Jedni byli już ranni,drudzy oczekiwali ran.Wprawieni w nieład tym łatwiej ginęli, że tłoczyli sięblisko siebie.Taki był ich los, jak długo Rzymianie atakowali ich z daleka.Ale po wyczerpaniu dalekosiężnych pocisków spadli na nich z góry i zaczęliwycinać najbardziej na kraju stojących wrogów.Jeden cios wystarczył douśmiercenia, gdyż większość była nie uzbrojona.Zrodek ustąpił podnaporem, wszyscy pędzili ze strachu przed tym, co się działo dookoła.Ginęlipopychani i deptani jedni przez drugich.Nie mogli ani się bronić, anipoderwać przeciwko napastnikom.Przeważnie byli jezdzcami, łucznikami,nie widzieli nic przed sobą w ciemnościach i nie potrafili w ciasnociemanewrować.Kiedy wszedł księżyc, barbarzyńcy uradowali się licząc, że wjego świetle na pewno odeprą niektórych wrogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]