[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brown rzuca Jackowi złe spojrzenie, natomiast Jeff Black wpatruje się prostoprzed siebie.Arnold Hrabowski równie\ patrzy między dwoma detektywami z policjistanowej na Jacka, chocia\ nie tak, jak Perry Brown.Arnold ma wyraz twarzyczłowieka, który bardzo pragnie stać się niewidzialny; kiedy dostrzega, \e Jack patrzyna niego, szybko spogląda w bok i przestępuje z nogi na nogę.Och, myśli Jack.Oczywiście, Wściekły, Wściekły, Wściekły, Wściekły, WściekłyWęgier  tu cię mam.Perry Brown pyta Dale a, co pan St.Pierre i jego przyjaciele robią na miejscuprzestępstwa, a Gilbertson odpowiada, \e pomagali przy opanowywaniu tłumu.CzyDale dał do zrozumienia panu St.Pierre owi, \e w zamian za tę przysługę będzie nabie\ąco informowany o przebiegu śledztwa? Coś w tym rodzaju, tak.Jack cofa się i zatacza szeroki łuk, dzięki któremu zamierza dotrzeć do ArnoldaHrabowskiego. Nie do wiary  mówi Brown. Proszę mi powiedzieć, komendancie, czypostanowił pan trochę odwlec moment zawiadomienia porucznika Blacka i mnie? Zrobiłem wszystko zgodnie z procedurą  mówi Dale.W odpowiedzi na następne pytanie przyznaje, \e istotnie wezwał patologa i ekipękryminalistyczną, a przy okazji, właśnie widzi, \e są na drodze dojazdowej.Starania Wściekłego Węgra o zachowanie panowania nad sobą sprawiają jedynie,\e wygląda, jakby potrzebował pilnie oddać mocz.Kiedy Jack kładzie mu rękę naramieniu, Hrabowski sztywnieje jak rzezba Indianina pod sklepem tytoniowym. Uspokój się, Arnoldzie  mówi Jack, po czym podnosi głos. PorucznikuBlack, skoro przejmuje pan śledztwo, to powinien pan wiedzieć o pewnych rzeczach. Brown i Black zwracają swoją uwagę na niego. Człowiek, który zadzwonił poddziewięćset jedenaście, skorzystał z automatu telefonicznego koło sklepu 7Elevenprzy drodze 35 we French Landing.Dale kazał otoczyć aparat taśmą, a właściciel wie,\e ma zabraniać ludziom korzystania z niego.Mo\e uda się wam znalezć na telefoniejakieś przydatne odciski palców.Black zapisuje coś w notesie. Panowie, myślę, \e wasza rola dobiegła tutaj końca  mówi Brown.Komendancie, niech pan u\yje swoich ludzi do rozproszenia tłumu u wylotu drogi.Nie chcę tam widzieć ani jednego człowieka, kiedy wyjdę z patologiem ze środka,dotyczy to tak\e pana i pańskich funkcjonariuszy.Zadzwonię do pana jeszcze w tymtygodniu, je\eli będę miał jakieś nowe informacje.Dale bez słowa odwraca się i pokazuje Bobby emu Dulacowi wylot drogi, gdzietłum stopniał do kilku upartych niedobitków, którzy opierają się o swoje samochody.Brown i Black ściskają rękę patologowi i przystępują do naradzania się ze specjalistami z ekipy kryminalistycznej. No, Arnoldzie  mówi Jack. Podoba ci się bycie policjantem, tak? Ja? Uwielbiam to. Arnold nie mo\e się zmusić do spojrzenia Jackowi w oczy. I mógłbym być dobry, wiem, \e mógłbym, ale komendant nie ma do mnie dośćzaufania.Wsuwa dr\ącą rękę w kieszeń spodni.Jack jest rozdarty między politowaniem dlatego \ałosnego amatora i chęcią, by przegnać go kopniakami do wylotu drogi.Dobryglina? Arnold nie mógłby być nawet dobrym zastępowym.Przez niego DaleGilbertson dostał publiczny ochrzan, co zapewne powoduje, \e czuje się, jakby gowtrącono w dyby. Ale nie posłuchałeś rozkazów, co, Arnoldzie?Arnold telepie się jak drzewo trafione piorunem. Co? Nic nie zrobiłem. Powiedziałeś komuś.Mo\e powiedziałeś kilku ludziom. Nie!  Arnold potrząsa gwałtownie głową. Zadzwoniłem tylko do \ony, towszystko. Patrzy błagalnie na Jacka. Rybak rozmawiał ze mną, mnie powiedział,gdzie schował ciało dziewczynki, to chciałem, \eby Paula się dowiedziała.Naprawdę,Holi.panie poruczniku, nie myślałem, \e do kogokolwiek zadzwoni.Po prostuchciałem jej powiedzieć. Zły ruch, Arnoldzie  mówi Jack. Powiesz szefowi, co zrobiłeś, i zrobisz towłaśnie teraz, bo Dale zasługuje na to, \eby wiedzieć, dlaczego wszystko diabliwzięli, i nie powinien siebie za to winić.Lubisz Dale a, prawda? Szefa?  Głos Arnolda dr\y od szacunku dla szefa. Pewnie, \e tak.Jest, no.jest świetny.Ale czy mnie wywali? To ju\ od niego zale\y, Arnoldzie  odpowiada Jack. Jeśli chcesz znać mojezdanie, zasługujesz na to, ale mo\e będziesz miał szczęście.Wściekły Węgier rusza w stronę Dale a, powłócząc stopami.Jack przez chwilęprzygląda się, jak rozmawiają, po czym mija ich, idąc w stronę boku dawnejrestauracji, gdzie Beezer St.Pierre i Wendell Green stoją naprzeciw siebie wmilczeniu. Witam, panie St.Pierre  mówi. I ciebie, Wendell. Chcę zło\yć skargę  mówi Green. Zajmuję się najlepszym materiałem w\yciu, a ten łobuz zmarnował mi całą rolkę filmu.Nie mo\na tak traktować prasy;mamy prawo fotografować, co się nam, u diabła, podoba. Pewnie byś powiedział, \e masz te\ prawo fotografować zwłoki mojej córki.Beezer ogląda się na Jacka. Ta kupa gówna zapłaciła Teddy emu i reszcie obwiesiza przyświrowanie, \eby nikt nie zauwa\ył, jak zakrada się do środka.Zrobił zdjęciadziewczynki. Wendell szturcha palcem Jacka w pierś. Nie ma na to dowodów.Ale powiem ci coś, Sawyer.Sfotografowałem ciebie.Chowałeś dowody na pace swojego pikapa.Mam cię jak na talerzu, więc zastanów siędwa razy, zanim mi podskoczysz, bo załatwię cię na cacy.Głowę Jacka zdaje się wypełniać niebezpieczna czerwona mgła. Zamierzałeś sprzedać zdjęcia ciała tej dziewczynki? A co ci do tego?  Na ustach Wendella Greena pojawia się szkaradnyuśmieszek. Sam nie jesteś czysty jak lelija, mo\e nie? Mo\e poszlibyśmy sobie narękę, co ty na to?Czerwona mgła gęstnieje i przesłania Jackowi oczy. Mo\emy pójść sobie na rękę?Stojący obok Jacka Beezer St.Pierre zaciska i otwiera wielkie pięści.Jack zdajesobie sprawę, \e Beezer bezbłędnie wychwytuje jego ton, ale wizja symboli dolaratrzyma tak mocno w kleszczach Wendella, \e traktuje on grozbę Jacka jako prostepytanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl