[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Może jeszcze coś? No, oczywiście biedna pani Glick.Matt uniósł się na łokciu. Pani Glick? Co jej się stało? Umarła.277  Na co? Pauline Dickens twierdzi, że to był atak serca  odparł niezbyt pewnieCallahan. Czy ostatnio ktoś jeszcze umarł w miasteczku?  W normalnych warun-kach byłoby to bardzo głupie pytanie, bo w tak niewielkich zbiorowościach zgonyzdarzają się raczej rzadko pomimo wysokiej przeciętnej wieku mieszkańców. Nie  powiedział z zastanowieniem Callahan  ale trzeba przyznać, żeod jakiegoś czasu śmiertelność wyraznie wzrosła.Mike Ryerson, Floyd Tibbits,dziecko McDougallów.Matt ze znużeniem pokiwał głową. To istotnie zastanawiające.Tak.Obawiam się jednak, iż już niedługosprawy przybiorą taki obrót, że o większości z nich nikt nie będzie wiedział.Jesz-cze kilka nocy i. Dlaczego nie przejdzie pan wprost do sedna sprawy?  zapytał Callahan. W porządku.Sam chyba ksiądz przyzna, że w ostatnim czasie sporo siętutaj działo, prawda?Opowiedział o wszystkim od początku do końca, cytując relacje Bena, Susani Jimmy ego i niczego nie ukrywając.Kiedy umilkł, Ben i Jimmy mieli już za sobąmrożące krew w żyłach przeżycia, natomiast dla Susan dopiero się one zaczynały.2 I co, jestem wariatem?  zapytał. W każdym razie jest pan pewien, że zostanie za takiego uznany  odparłCallahan  choć wszystko wskazuje na to, że udało się panu przekonać zarównopana Mearsa, jak i doktora.Nie, nie wydaje mi się, żeby był pan wariatem.Pozatym, jeśli wolno mi użyć takiej przenośni, zjawiska nadprzyrodzone stanowią dlamnie chleb powszedni. Ale. Pozwoli pan, że opowiem mu pewną historię.Nie mogę dać głowy za to, żejest prawdziwa, lecz zapewniam pana, że ja w nią wierzę.Jej bohaterem jest mójdobry przyjaciel, ojciec Raymond Bissonette, który od kilku lat jest proboszczemw Kornwalii, na tak zwanym Cynowym Wybrzeżu.Słyszał pan o tym miejscu? Czytałem. Jakieś pięć lat temu otrzymałem od niego list, w którym napisał, że zostałwezwany do leżącego na uboczu zakątka parafii w celu odprawienia uroczystościpogrzebowych  zgasłej przedwcześnie dziewczyny.Jej trumna była wypełnionakwiatami dzikiej róży, co trochę go zdziwiło, ale proszę sobie wyobrazić jego zdu-mienie, gdy przekonał się, że usta dziewczyny otwarto za pomocą kija i nasypanodo nich czosnku oraz dzikiego tymianku.278  Ależ to są. Tradycyjne środki zabezpieczające przed powrotem Wiecznie %7ływych,zgadza się.Kiedy Ray zapytał o powód, dla którego to uczyniono, ojciec dziew-czyny wyjaśnił mu ze spokojem, że została zabita przez incubusa.Wie pan, co tojest? Wampir seksualny. Dziewczyna była kiedyś zaręczona z młodym człowiekiem nazwiskiemBannock, który od urodzenia nosił na szyi czerwone znamię.Na dwa tygodnieprzed ustaloną datą ślubu, wracając do domu z pracy został potrącony przez samo-chód i zginął na miejscu.W dwa lata pózniej młoda kobieta zaręczyła się z innymmężczyzną, ale zerwała zaręczyny jeszcze przed drugimi zapowiedziami, twier-dząc, jakoby John Bannock przychodził do niej w nocy i czynił wyrzuty, że niedochowała mu wierności.Jej obecnego narzeczonego znacznie bardziej niepoko-iła możliwość, że dziewczyna zapadła na jakąś chorobę umysłową, niż zagrożeniewynikające z ewentualnych odwiedzin zza grobu.Tak czy inaczej, nieszczęśliwedziewczę zgasło w kwiecie wieku i otrzymało chrześcijański pochówek.Powodem, który skłonił Raya do napisania listu, było wydarzenie, jakie mia-ło miejsce w dwa miesiące po pogrzebie.Podczas porannego spaceru Ray spotkałmłodego mężczyznę z wyraznym, czerwonym znamieniem na szyi, stojącego przygrobie dziewczyny.To jednak jeszcze nie koniec historii.Jedną z ulubionych roz-rywek mego przyjaciela jest robienie tanim aparatem Polaroid zdjęć krajobrazuKornwalii.Mam kilka z nich w swoim albumie i muszę przyznać, że są bardzodobre.Otóż tego ranka akurat wziął ze sobą aparat i zrobił kilka zdjęć młodemuczłowiekowi.Kiedy pokazał je w wiosce, reakcja ludzi była zdumiewająca: pew-na starsza pani zemdlała, a matka zmarłej dziewczyny uklękła na środku ulicyi zaczęła się modlić.Gdy następnego dnia Ray wstał z łóżka i spojrzał na zdjęcia, okazało się, żepostać młodego mężczyzny zupełnie zniknęła i że fotografie przedstawiają tylkokilka widoczków przykościelnego cmentarza. I ksiądz w to wierzy?  zapytał Matt. Och, tak.Podobnie jak chyba każdy, kto znalazłby się na moim miejscu.Przeciętny człowiek wierzy w siły nadprzyrodzone znacznie głębiej, niż wyobra-żają to sobie najróżniejsi pisarze.Niemal wszyscy spośród tych którzy zajmują sięszczególnie tym problemem, odnoszą się do wampirów, wilkołaków, strzyg i całejreszty menażerii z większym sceptycyzmem niż tak zwany przeciętny obywatel.Lovecraft był ateistą, Edgar Altan Poe kimś w rodzaju niedopieczonego trans-cendentalisty, religijność Hawthorne a zaś wynikała raczej z przyzwyczajenia niżz autentycznej potrzeby. Ksiądz zdumiewająco dużo wie na ten temat  zauważył Matt.Callahan wzruszył ramionami. Jako chłopiec bardzo interesowałem się okultyzmem i wszystkimi zwią-279 zanymi z nim sprawami, a moje pózniejsze powołanie kapłańskie nie tylko tegozainteresowania nie zmniejszyło, lecz chyba nawet rozbudziło jeszcze bardziej. Westchnął z głębi piersi. Jednak ostatnio zacząłem zadawać sobie poważ-niejsze pytania na temat istoty zła obecnego w naszym świecie i muszę stwierdzić,że natychmiast ulotniła się gdzieś połowa przyjemności  zakończył z kwaśnymuśmiechem. W takim razie.Czy zgodzi się ksiądz przeprowadzić dla mnie pewnebadania? I czy miałby ksiądz coś przeciwko wzięciu ze sobą odrobiny święconejwody i kawałka hostii? W tym momencie wkracza pan na bardzo niepewny teologicznie grunt powiedział z autentyczną powagą Callahan. Dlaczego? Nie mogę panu odmówić, a w każdym razie na pewno jeszcze nie w tejchwili.Przypuszczam nawet, że gdybym był trochę młodszy, zgodziłbym się beznajmniejszego wahania. Uśmiechnął się gorzko. Młodzi księża traktujązewnętrzne atrybuty Kościoła jako coś raczej symbolicznego niż praktycznego,przypominającego szamański pióropusz i magiczną laskę.Otóż ów młody ksiądz,którym nie jestem, mógłby łatwo uznać, że trochę pan zbzikował, ale jeżeli pomo-że panu parę kropel święconej wody i kawałek hostii, to w porządku.Ja tego niezrobię.Gdybym zabrał się za to, o co pan prosi, w tweedowym sweterku i z Pod-ręcznikiem egzorcysty amatora pod pachą, byłaby to sprawa wyłącznie międzymną a panem.Jeżeli jednak biorę ze sobą hostię, wtedy występuję jako urzęd-nik Kościoła katolickiego, zdecydowany wykorzystać wszelkie duchowe obrzędy,których znajomość wynika ze spełnianej przeze mnie funkcji.Mówiąc krótko, je-stem wówczas reprezentantem Chrystusa. Wpatrywał się z powagą w twarzMatta. Może to zabrzmi głupio w ustach trochę cynicznego, zmęczonego ży-ciem księdza, który w dodatku całkiem niedawno przechodził coś w rodzaju kry-zysu wiary i wartości, ale ja nadal zbyt mocno wierzę w tajemniczą, mistycznąi świętą moc stojącego za mną Kościoła, żeby nie żywić poważnych obaw przedzbyt pochopnym zaakceptowaniem pańskiej propozycji.Kościół jest czymś wię-cej niż zlepkiem idei, jak uważa młodsze pokolenie.To także więcej niż duchoweharcerstwo.Kościół to Moc, której człowiek nie powinien nadużywać. Zmarsz-czył brwi. Czy pan mnie rozumie? Od tego bardzo wiele zależy. Rozumiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl