[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprócz Domu Marstenów miał w swojej kartotece dokumenty trzydziestu kilku innych opuszczonych posiadłości usytuowanych w pobliskiej okolicy.Kilka spośród nich mogło przynieść spory zysk, ale Larry starał się nie robić niczego na siłę, bo przecież pieniądze i tak płynęły obfitym strumieniem.Może nawet zbyt obfitym.Zdawał sobie doskonale sprawę z tego że w każdej chwili może przechytrzyć samego siebie.Wjedzie do Tunelu Miłości z dziewczyną A, w środku zerżnie dziewczynę B, a po drugiej stronie obie rzucą się na niego i stłuką na kwaśne jabłko.Czternaście miesięcy temu Straker powiedział, że da o sobie znać.A co by było gdyby.Właśnie w tej chwili zadzwonił telefon.4- Pan Crockett? - zapytał znajomy, pozbawiony jakiegokolwiek akcentu głos.- Tak.Pan Straker, prawda?- W istocie.- Właśnie o panu myślałem.Może mam jakieś zdolności para psychiczne.- To bardzo zabawne, panie Crockett.Chciałem prosić o przysługę.- Tak przypuszczałem.- Wynajmie pan dużą ciężarówkę.Dziś wieczorem, punktualnie o siódmej, ma przyjechać na nabrzeże w Portland, do Portowego Składu Celnego.Powinno wystarczyć dwóch ludzi.- W porządku.Larry podsunął sobie kartkę papieru i nabazgrał: „H.Peters, R.Snow najp.o 6”.Nawet się nie zdziwił, dlaczego dokładne wypełnianie polecenia Strakera wydaje mu się czymś tak bardzo ważnym.- Będzie do przeniesienia kilka skrzyń.Wszystkie, z wyjątkiem jednej, mają znaleźć się w sklepie.Ta jedna to nadzwyczaj cenny kredens, Hepplewhite.Pańscy ludzie bez trudu go zidentyfikują, bo jest największy.Trzeba go zawieźć do domu.Rozumie pan?- Tak.- Wstawią go do piwnicy.Zewnętrzne wejście pod oknami kuchni będzie otwarte.Rozumie pan?- Tak, oczywiście.Czy mają też.- Nic więcej od nich nie oczekuję.Kupi pan pięć solidnych kłódek firmy Yale.Wie pan, jak wyglądają?- Każdy wie.Czy.- Pańscy ludzie zamkną za sobą tylne drzwi sklepu i zostawią klucze od wszystkich pięciu kłódek w domu, na stole w piwnicy.Wychodząc zamkną zejście do piwnicy, frontowe i tylne drzwi, a także komórkę.Rozumie pan?- Tak.- Dziękuję panu, panie Crockett.Proszę dokładnie wykonać wszystkie instrukcje.Do widzenia.- Jedną chwileczkę.Połączenie zostało przerwane.5Za dwie siódma biało-pomarańczowa ciężarówka z wielkimi napisami „Przeprowadzki Henry'ego” podjechała do rampy Portowego Składu Celnego przy nabrzeżu w Portland.Właśnie zaczynał się przypływ i na szkarłatnym niebie roiło się od skrzeczących niespokojnie mew.- Cholera, tu nikogo nie ma - powiedział Royal Snow, wysączając ostatnie krople pepsi.Rzucił pustą puszkę na podłogę kabiny.- Wezmą nas za złodziei.- Ktoś idzie - odparł Hank Peters.- Chyba glina.Okazało się jednak, że to nie glina, tylko nocny strażnik.- Któryś z was to Lawrence Crewcut? - zapytał, świecąc na nich latarką.- Crockett - poprawił go Royal.- Jesteśmy od niego.Mamy zabrać jakieś skrzynie.- Dobra.- Strażnik skinął głową.- Chodźcie do biura.Musicie mi podpisać kwit odbioru.- Machnął ręką w stronę siedzącego za kierownicą Petersa - Cofnij pod te podwójne drzwi, tam gdzie ta ciężarówka.Widzisz?- Aha.Zazgrzytał wrzucany wsteczny bieg.Royal Snów poszedł ze strażnikiem do biura, gdzie wesoło perkotał ekspres do kawy.Wiszący nad kalendarzem z rozebraną panienką zegar wskazywał 19.04.Strażnik pogrzebał w rozrzuconych na biurku papier i wydobył kilka spiętych razem kartek.- Podpisz tutaj.Royal złożył autograf we wskazanym miejscu.- Uważajcie, jak będziecie wchodzić.Zapalcie sobie światło, bo tam pełno szczurów.- Jeszcze nie widziałem szczura, który by przed tym nie spietrał powiedział Royal, unosząc stopę tkwiącą w ciężkim, roboczym bucie.- To są portowe szczury, synu - odparł sucho strażnik.- Dawały już sobie radę z większymi od ciebie.Royal wyszedł z biura i ruszył w kierunku drzwi magazynu.Strażnik stanął na progu i patrzył w ślad za nim.- Uważaj - powiedział Royal do Petersa.- Staruszek mówi, tutaj są szczury.- W porządku.- Peters zarechotał ponuro.- Kochany Larry Crewcut [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Oprócz Domu Marstenów miał w swojej kartotece dokumenty trzydziestu kilku innych opuszczonych posiadłości usytuowanych w pobliskiej okolicy.Kilka spośród nich mogło przynieść spory zysk, ale Larry starał się nie robić niczego na siłę, bo przecież pieniądze i tak płynęły obfitym strumieniem.Może nawet zbyt obfitym.Zdawał sobie doskonale sprawę z tego że w każdej chwili może przechytrzyć samego siebie.Wjedzie do Tunelu Miłości z dziewczyną A, w środku zerżnie dziewczynę B, a po drugiej stronie obie rzucą się na niego i stłuką na kwaśne jabłko.Czternaście miesięcy temu Straker powiedział, że da o sobie znać.A co by było gdyby.Właśnie w tej chwili zadzwonił telefon.4- Pan Crockett? - zapytał znajomy, pozbawiony jakiegokolwiek akcentu głos.- Tak.Pan Straker, prawda?- W istocie.- Właśnie o panu myślałem.Może mam jakieś zdolności para psychiczne.- To bardzo zabawne, panie Crockett.Chciałem prosić o przysługę.- Tak przypuszczałem.- Wynajmie pan dużą ciężarówkę.Dziś wieczorem, punktualnie o siódmej, ma przyjechać na nabrzeże w Portland, do Portowego Składu Celnego.Powinno wystarczyć dwóch ludzi.- W porządku.Larry podsunął sobie kartkę papieru i nabazgrał: „H.Peters, R.Snow najp.o 6”.Nawet się nie zdziwił, dlaczego dokładne wypełnianie polecenia Strakera wydaje mu się czymś tak bardzo ważnym.- Będzie do przeniesienia kilka skrzyń.Wszystkie, z wyjątkiem jednej, mają znaleźć się w sklepie.Ta jedna to nadzwyczaj cenny kredens, Hepplewhite.Pańscy ludzie bez trudu go zidentyfikują, bo jest największy.Trzeba go zawieźć do domu.Rozumie pan?- Tak.- Wstawią go do piwnicy.Zewnętrzne wejście pod oknami kuchni będzie otwarte.Rozumie pan?- Tak, oczywiście.Czy mają też.- Nic więcej od nich nie oczekuję.Kupi pan pięć solidnych kłódek firmy Yale.Wie pan, jak wyglądają?- Każdy wie.Czy.- Pańscy ludzie zamkną za sobą tylne drzwi sklepu i zostawią klucze od wszystkich pięciu kłódek w domu, na stole w piwnicy.Wychodząc zamkną zejście do piwnicy, frontowe i tylne drzwi, a także komórkę.Rozumie pan?- Tak.- Dziękuję panu, panie Crockett.Proszę dokładnie wykonać wszystkie instrukcje.Do widzenia.- Jedną chwileczkę.Połączenie zostało przerwane.5Za dwie siódma biało-pomarańczowa ciężarówka z wielkimi napisami „Przeprowadzki Henry'ego” podjechała do rampy Portowego Składu Celnego przy nabrzeżu w Portland.Właśnie zaczynał się przypływ i na szkarłatnym niebie roiło się od skrzeczących niespokojnie mew.- Cholera, tu nikogo nie ma - powiedział Royal Snow, wysączając ostatnie krople pepsi.Rzucił pustą puszkę na podłogę kabiny.- Wezmą nas za złodziei.- Ktoś idzie - odparł Hank Peters.- Chyba glina.Okazało się jednak, że to nie glina, tylko nocny strażnik.- Któryś z was to Lawrence Crewcut? - zapytał, świecąc na nich latarką.- Crockett - poprawił go Royal.- Jesteśmy od niego.Mamy zabrać jakieś skrzynie.- Dobra.- Strażnik skinął głową.- Chodźcie do biura.Musicie mi podpisać kwit odbioru.- Machnął ręką w stronę siedzącego za kierownicą Petersa - Cofnij pod te podwójne drzwi, tam gdzie ta ciężarówka.Widzisz?- Aha.Zazgrzytał wrzucany wsteczny bieg.Royal Snów poszedł ze strażnikiem do biura, gdzie wesoło perkotał ekspres do kawy.Wiszący nad kalendarzem z rozebraną panienką zegar wskazywał 19.04.Strażnik pogrzebał w rozrzuconych na biurku papier i wydobył kilka spiętych razem kartek.- Podpisz tutaj.Royal złożył autograf we wskazanym miejscu.- Uważajcie, jak będziecie wchodzić.Zapalcie sobie światło, bo tam pełno szczurów.- Jeszcze nie widziałem szczura, który by przed tym nie spietrał powiedział Royal, unosząc stopę tkwiącą w ciężkim, roboczym bucie.- To są portowe szczury, synu - odparł sucho strażnik.- Dawały już sobie radę z większymi od ciebie.Royal wyszedł z biura i ruszył w kierunku drzwi magazynu.Strażnik stanął na progu i patrzył w ślad za nim.- Uważaj - powiedział Royal do Petersa.- Staruszek mówi, tutaj są szczury.- W porządku.- Peters zarechotał ponuro.- Kochany Larry Crewcut [ Pobierz całość w formacie PDF ]