[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbardziej znanymi barami były Nan, Raj, Wally’s Spa, Silver Dollar i Powderhorn, gdzie czasami mogłeś zarwać jakąś dziwkę.Och, mogłeś zarwać panienkę w każdym z barów, okazji nie brakowało, ale dla dzieciaków takich jak ja, Trevor Dawson i Carl Roone, moich przyjaciół w tamtym okresie, myśl o kupnie dziwki - białej dziwki - była czymś, co należało rozważyć na siedząco, i to wyjątkowo dokładnie.Jak już powiedziałem, ojciec tego wieczora był nieźle naćpany.Nie wierzę, że mógłby opowiadać coś takiego swemu piętnastoletniemu synowi, gdyby nie był zamroczony narkotykami.- No cóż, niedługo potem - ciągnął ojciec - zjawił się reprezentant rady miejskiej i zażądał spotkania z majorem Fullerem.Stwierdził, że chciał pomówić o pewnych problemach pomiędzy mieszkańcami miasta a niektórymi żołnierzami, kwestiach przyzwoitości i trosce o dobro wyborców - ale każdy z nas dobrze wiedział, o co naprawdę mu chodziło.Nie chcieli, aby czarni przychodzili do ich knajp, podrywali ich białe kobiety i stojąc przy barze, gdzie było miejsce tylko dla białych, wypijali przeznaczony dla białych samogon.Śmiałem się z tego.O tak, śmiałem się.Kwiat białych kobiet z miasteczka był równie cnotliwy jak tania dziwka i podobnie jak ona stronił od kontaktu z mężczyznami.! To fakt, że nigdy nie widziałem członka rady miejskiej, czy to w Silver Dollar, czy też w Powderhorn.Faceci, którzy tam popijali, mieli na sobie kraciaste drwalowskie czarno-czerwone kurtki, a na rękach blizny i strupy.Czasami brakowało im oka albo paru palców i, przeważnie, większości zębów.Każdy z nich cuchnął drewnem, trocinami i żywicą.Nosili zielone flanelowe spodnie i zielone gumowane buty.Wchodząc do knajpy, zostawiali na podłodze grudki śniegu.Bardzo śmierdzieli, chodzili bardzo ciężko i byli bardzo głośni.I bardzo duzi.Któregoś wieczora zawitałem do Wally’s i zobaczyłem, jak facetowi, który siłował się na rękę, pękła koszula na bicepsie.Ba, nie tylko się rozerwała - nawet gdybym próbował ci to wyjaśnić, i tak wątpię, abyś mnie zrozumiał.Miałem wrażenie, że koszula tego typa najnormalniej w świecie eksplodowała - została rozdarta na strzępy.Wtedy wszyscy zaczęli głośno krzyczeć i klaskać, a jeden z tych typów rąbnął mnie w plecy i powiedział: - To jest to, co nazywamy pierdnięciem bicepsa, czarna gębo.Chcę przez to powiedzieć, że ci faceci, którzy w piątkowe i sobotnie wieczory zjawiali się w tych mordowniach, aby chlać i pieprzyć babki zamiast naszmalcowane dziury w pniach drzew, gdyby ci faceci nie życzyli sobie naszego towarzystwa, to wyrzuciliby nas z knajpy na zbity pysk.Ale, widzisz, im nasza obecność nie przeszkadzała.Któregoś wieczoru jeden z nich wziął mnie na stronę - miał sześć stóp wzrostu, a w owym czasie było to cholernie dużo, i był pijany w sztok - cuchnął jak koszyk zgniłych brzoskwiń.Gdyby się rozebrał, jestem pewien, że mógłby postawić swoje ubranie obok siebie.Było aż sztywne od brudu.Ten typ patrzy na mnie i mówi:- Przepraszam pana, że spytam, czy pan jesteś może Murzynem?- Zgadza się - ja na to.- Commen ça va! - woła głosem z charakterystycznym akcentem cajun i uśmiecha się tak szeroko, że widzę wszystkie cztery jego zęby.- Wiedziałem, że tak, a niech mnie! Hej! Widziałem kiedyś Murzyna w książce! Miał takie same.- I nie wiedząc, jak to powiedzieć, wyciąga rękę i dotyka moich ust.- Wielkie usta - mówię.- Tak! Tak! - woła, śmiejąc się jak dziecko.- Wielkie ustaa! Epais levres! Wielkie usta! Postawię ci piwo, a niech mnie!- Chętnie - mówię, aby go nie rozsierdzić.Roześmiał się i klepnął mnie w plecy - prawie mnie przy tym przewracając - i przepchnął się do baru, przy którym tłoczyło się około siedemdziesięciu facetów i jakieś piętnaście kobiet.- Dwa piwa, zanim rozwalę tę budę! - zawył do barmana, wielkiego osiłka ze złamanym nosem, który nazywał się Romeo Dupree.- Jedno dla mnie, a drugie dla l’homme avec les epais levres! I wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem, ale nie było w tym ani trochę szyderstwa czy złośliwości.Mikey.Funduje mi to piwo i mówi:- Jak się nazywasz? Nie chcę ci mówić „Wielkie Usta”.To kiepsko brzmi.- William Hanlon - odpowiadam.- No to twoje zdrowie, Weeljum Anion - powiada.- Nie, twoje - ja na to.- Jesteś pierwszym białym, który postawił mi drinka.- To była prawda.No i wypiliśmy nasze piwo, a potem jeszcze po jednym i facet mówi do mnie:- Ty na pewno jesteś Murzynem? Z wyjątkiem tego, że masz wielkie usta, wyglądasz jak mocno opalony biały.Wtedy mój ojciec wybuchnął śmiechem i ja również się roześmiałem.Śmiał się tak, że aż rozbolał go brzuch.Skrzywił się, uniósł i mocno przygryzł dolną wargę.- Mam zadzwonić po pielęgniarkę, tato? - spytałem, zaalarmowany.- Nie.nie.będzie dobrze.Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę się śmiać, nawet kiedy mam na to ochotę.A to przydarza mi się ostatnio cholernie rzadko.Zamilkł na parę chwil i zdałem sobie sprawę, że właśnie wtedy po raz pierwszy byliśmy bardzo bliscy podjęcia tematu choroby, która go zabijała.Może gdybyśmy wykonali jeszcze jeden krok, okazałoby się to zbawienne.dla nas obu.Pociągnął łyk wody, a potem podjął przerwaną opowieść.- W każdym razie to nie kobiety, które przychodziły do knajp, ani tamtejsi drwale chcieli nas stamtąd wykurzyć.To pięciu starych pryków z rady miejskiej poczuło się urażonych - oni i mniej więcej tuzin ich zauszników - dziadkowie z Derry.Żaden z nich nigdy nie przestąpił progu Raju czy Wally’s Spa - popijali w klubie na Derry Heights, ale chcieli mieć pewność, że pijaczkowie z ich miasta nie zostaną skażeni przez czarnych z kompanii E.Major Fuller mówi: - Po pierwsze w ogóle ich tu nie chciałem.Myślałem, że to jakieś przeoczenie i że odeślą ich gdzieś dalej, na południe lub choćby do New Jersey.- To nie moja sprawa - odpowiada ten stary skunks.Chyba nazywał się Mueller.- Ojciec Sally Mueller? - spytałem, zaskoczony.Sally Mueller chodziła ze mną w liceum do tej samej klasy.Mój ojciec uśmiechnął się z goryczą.- Nie, to był chyba jej stryj.Ojciec Sally wyjechał do college’u.Ale gdyby był wtedy w Derry, sądzę, że też by przyszedł razem z bratem.A gdybyś miał jakieś wątpliwości co do prawdziwości tej historii, chciałbym ci tylko powiedzieć, że usłyszałem ją od Trevora awsona, który miał tego dnia „u oficerów” dyżur „na szczocie” i wszystko wyraźnie słyszał.- To pana problem, nie mój, gdzie rząd wysyła czarnych chłopaków - mówi Mueller do majora.- Mój problem sprowadza się do tego, gdzie pozwala im pan chodzić w piątkowe i sobotnie wieczory.Jeżeli nadal będą się szwendać po śródmieściu, napytają sobie biedy.Wie pan, że marny tu Legion.- No cóż, panie Mueller, jest nam tu trochę ciasno - mówi.- Nie mogę im pozwolić pić w klubie dla podoficerów.Nie tylko dlatego, że regulamin nie zezwala, aby czarni pili razem z białymi - sprawa jest akademicka.To klub dla podoficerów - rozumie pan? A każdy z tych czarnych chłopaków jest pieprzonym szeregowcem.- To również nie mój problem.Mniemam, że zajmie się pan tą sprawą jak należy.Widzi pan, ranga pociąga za sobą odpowiedzialność.- I odszedł.Fuller załatwił tę sprawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Najbardziej znanymi barami były Nan, Raj, Wally’s Spa, Silver Dollar i Powderhorn, gdzie czasami mogłeś zarwać jakąś dziwkę.Och, mogłeś zarwać panienkę w każdym z barów, okazji nie brakowało, ale dla dzieciaków takich jak ja, Trevor Dawson i Carl Roone, moich przyjaciół w tamtym okresie, myśl o kupnie dziwki - białej dziwki - była czymś, co należało rozważyć na siedząco, i to wyjątkowo dokładnie.Jak już powiedziałem, ojciec tego wieczora był nieźle naćpany.Nie wierzę, że mógłby opowiadać coś takiego swemu piętnastoletniemu synowi, gdyby nie był zamroczony narkotykami.- No cóż, niedługo potem - ciągnął ojciec - zjawił się reprezentant rady miejskiej i zażądał spotkania z majorem Fullerem.Stwierdził, że chciał pomówić o pewnych problemach pomiędzy mieszkańcami miasta a niektórymi żołnierzami, kwestiach przyzwoitości i trosce o dobro wyborców - ale każdy z nas dobrze wiedział, o co naprawdę mu chodziło.Nie chcieli, aby czarni przychodzili do ich knajp, podrywali ich białe kobiety i stojąc przy barze, gdzie było miejsce tylko dla białych, wypijali przeznaczony dla białych samogon.Śmiałem się z tego.O tak, śmiałem się.Kwiat białych kobiet z miasteczka był równie cnotliwy jak tania dziwka i podobnie jak ona stronił od kontaktu z mężczyznami.! To fakt, że nigdy nie widziałem członka rady miejskiej, czy to w Silver Dollar, czy też w Powderhorn.Faceci, którzy tam popijali, mieli na sobie kraciaste drwalowskie czarno-czerwone kurtki, a na rękach blizny i strupy.Czasami brakowało im oka albo paru palców i, przeważnie, większości zębów.Każdy z nich cuchnął drewnem, trocinami i żywicą.Nosili zielone flanelowe spodnie i zielone gumowane buty.Wchodząc do knajpy, zostawiali na podłodze grudki śniegu.Bardzo śmierdzieli, chodzili bardzo ciężko i byli bardzo głośni.I bardzo duzi.Któregoś wieczora zawitałem do Wally’s i zobaczyłem, jak facetowi, który siłował się na rękę, pękła koszula na bicepsie.Ba, nie tylko się rozerwała - nawet gdybym próbował ci to wyjaśnić, i tak wątpię, abyś mnie zrozumiał.Miałem wrażenie, że koszula tego typa najnormalniej w świecie eksplodowała - została rozdarta na strzępy.Wtedy wszyscy zaczęli głośno krzyczeć i klaskać, a jeden z tych typów rąbnął mnie w plecy i powiedział: - To jest to, co nazywamy pierdnięciem bicepsa, czarna gębo.Chcę przez to powiedzieć, że ci faceci, którzy w piątkowe i sobotnie wieczory zjawiali się w tych mordowniach, aby chlać i pieprzyć babki zamiast naszmalcowane dziury w pniach drzew, gdyby ci faceci nie życzyli sobie naszego towarzystwa, to wyrzuciliby nas z knajpy na zbity pysk.Ale, widzisz, im nasza obecność nie przeszkadzała.Któregoś wieczoru jeden z nich wziął mnie na stronę - miał sześć stóp wzrostu, a w owym czasie było to cholernie dużo, i był pijany w sztok - cuchnął jak koszyk zgniłych brzoskwiń.Gdyby się rozebrał, jestem pewien, że mógłby postawić swoje ubranie obok siebie.Było aż sztywne od brudu.Ten typ patrzy na mnie i mówi:- Przepraszam pana, że spytam, czy pan jesteś może Murzynem?- Zgadza się - ja na to.- Commen ça va! - woła głosem z charakterystycznym akcentem cajun i uśmiecha się tak szeroko, że widzę wszystkie cztery jego zęby.- Wiedziałem, że tak, a niech mnie! Hej! Widziałem kiedyś Murzyna w książce! Miał takie same.- I nie wiedząc, jak to powiedzieć, wyciąga rękę i dotyka moich ust.- Wielkie usta - mówię.- Tak! Tak! - woła, śmiejąc się jak dziecko.- Wielkie ustaa! Epais levres! Wielkie usta! Postawię ci piwo, a niech mnie!- Chętnie - mówię, aby go nie rozsierdzić.Roześmiał się i klepnął mnie w plecy - prawie mnie przy tym przewracając - i przepchnął się do baru, przy którym tłoczyło się około siedemdziesięciu facetów i jakieś piętnaście kobiet.- Dwa piwa, zanim rozwalę tę budę! - zawył do barmana, wielkiego osiłka ze złamanym nosem, który nazywał się Romeo Dupree.- Jedno dla mnie, a drugie dla l’homme avec les epais levres! I wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem, ale nie było w tym ani trochę szyderstwa czy złośliwości.Mikey.Funduje mi to piwo i mówi:- Jak się nazywasz? Nie chcę ci mówić „Wielkie Usta”.To kiepsko brzmi.- William Hanlon - odpowiadam.- No to twoje zdrowie, Weeljum Anion - powiada.- Nie, twoje - ja na to.- Jesteś pierwszym białym, który postawił mi drinka.- To była prawda.No i wypiliśmy nasze piwo, a potem jeszcze po jednym i facet mówi do mnie:- Ty na pewno jesteś Murzynem? Z wyjątkiem tego, że masz wielkie usta, wyglądasz jak mocno opalony biały.Wtedy mój ojciec wybuchnął śmiechem i ja również się roześmiałem.Śmiał się tak, że aż rozbolał go brzuch.Skrzywił się, uniósł i mocno przygryzł dolną wargę.- Mam zadzwonić po pielęgniarkę, tato? - spytałem, zaalarmowany.- Nie.nie.będzie dobrze.Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę się śmiać, nawet kiedy mam na to ochotę.A to przydarza mi się ostatnio cholernie rzadko.Zamilkł na parę chwil i zdałem sobie sprawę, że właśnie wtedy po raz pierwszy byliśmy bardzo bliscy podjęcia tematu choroby, która go zabijała.Może gdybyśmy wykonali jeszcze jeden krok, okazałoby się to zbawienne.dla nas obu.Pociągnął łyk wody, a potem podjął przerwaną opowieść.- W każdym razie to nie kobiety, które przychodziły do knajp, ani tamtejsi drwale chcieli nas stamtąd wykurzyć.To pięciu starych pryków z rady miejskiej poczuło się urażonych - oni i mniej więcej tuzin ich zauszników - dziadkowie z Derry.Żaden z nich nigdy nie przestąpił progu Raju czy Wally’s Spa - popijali w klubie na Derry Heights, ale chcieli mieć pewność, że pijaczkowie z ich miasta nie zostaną skażeni przez czarnych z kompanii E.Major Fuller mówi: - Po pierwsze w ogóle ich tu nie chciałem.Myślałem, że to jakieś przeoczenie i że odeślą ich gdzieś dalej, na południe lub choćby do New Jersey.- To nie moja sprawa - odpowiada ten stary skunks.Chyba nazywał się Mueller.- Ojciec Sally Mueller? - spytałem, zaskoczony.Sally Mueller chodziła ze mną w liceum do tej samej klasy.Mój ojciec uśmiechnął się z goryczą.- Nie, to był chyba jej stryj.Ojciec Sally wyjechał do college’u.Ale gdyby był wtedy w Derry, sądzę, że też by przyszedł razem z bratem.A gdybyś miał jakieś wątpliwości co do prawdziwości tej historii, chciałbym ci tylko powiedzieć, że usłyszałem ją od Trevora awsona, który miał tego dnia „u oficerów” dyżur „na szczocie” i wszystko wyraźnie słyszał.- To pana problem, nie mój, gdzie rząd wysyła czarnych chłopaków - mówi Mueller do majora.- Mój problem sprowadza się do tego, gdzie pozwala im pan chodzić w piątkowe i sobotnie wieczory.Jeżeli nadal będą się szwendać po śródmieściu, napytają sobie biedy.Wie pan, że marny tu Legion.- No cóż, panie Mueller, jest nam tu trochę ciasno - mówi.- Nie mogę im pozwolić pić w klubie dla podoficerów.Nie tylko dlatego, że regulamin nie zezwala, aby czarni pili razem z białymi - sprawa jest akademicka.To klub dla podoficerów - rozumie pan? A każdy z tych czarnych chłopaków jest pieprzonym szeregowcem.- To również nie mój problem.Mniemam, że zajmie się pan tą sprawą jak należy.Widzi pan, ranga pociąga za sobą odpowiedzialność.- I odszedł.Fuller załatwił tę sprawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]