[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich czarnej zbroi nie brała zrazu nawet broń pancerna, co łatwo pojąć, zważywszy, że średni czołg ważył podówczas pięć gramów.Koszmarne komary, przekraczające zasięgiem błoniastych skrzydeł rozpiętość rąk dorosłego Siemianina, rzucały się na przechodniów, by pić ich krew i pozostawiać skurczone trupy na chodniku; muchy ciamkały swe ofiary ohydnie klejowatymi trąbami; jakkolwiek pociski kumulatywne i granaty termitowe dały w końcu radę najgrubszym pancerzom chitynowym, choć wróg padał gęsto, choć olbrzymie były trofea - padłe żuki przerabiało się na wanny, z błonkoskrzydłych wytwarzać można było szybowce - przecież nie udało się go wybić ze szczętem i w nadzwyczajnym pośpiechu, dzięki zmasowaniu środków technicznych, nakryto miasta owadoszczelnymi kopułami ze szkliwa.Jak piszą kronikarze, tym sposobem miniatera otwarta przeszła w zamkniętą.Zresztą karaluchy dalej prowadziły podjazdową wojnę z Siemianami; teraz jednak policja zastąpiła wojsko, a główną rolę obronną przejęły automatyczne pułapki, zwłaszcza roboty wyposażone w broń laserową.Do końca stulecia przetrwały jeszcze nieliczne osady pod gołym niebem, a i to tylko dzięki artylerii przeciwkomarowej i pociskom z głowicami samonawodzącymi na odgłos brzęczenia.Podejmowano próby domestykacji niektórych owadów (ujeżdżano osy), nie dały jednak spodziewanego rezultatu, jedynie stonogi pełniły przez jakiś czas rolę kucyków w przedszkolach.Nie warto także rozwodzić się nad ubocznymi korzyściami powszechnej minimalizacji, do jakich należały na przykład polowania na specjalnie hodowane, gigantyczne myszy, dochodzące pięćdziesięciu gramów wagi; trudno też dzielić entuzjazm propagatorów nowego sportu wspinaczkowego, jakim stał się drzewizm.Zdobywanie szczytów drzew poza kopułami miejskimi przyciągało niewielu śmiałków, śmiertelnym ryzykiem groziła bowiem nie tylko niebosiężność byle brzozy, ale też każdy majowy deszczyk, który mógł zmieść wspinaczy z gałęzi kroplami wielkości głowy ludzkiej.Zresztą nawet gdyby udało się wybić wszystkie insekty Siemi, co było ambicją sztabów generalnych, nie odmieniłoby to faktycznego stanu, na który większość zamykała oczy - że Siemianie w obecnej postaci nie są zdolni do życia na otwartej przestrzeni, bo byle zefirek zwalał ich z nóg, deszczyk topił, ptaszek mógł zadziobać na miejscu.Zarazem jęły powracać z dawien dawna znane, groźne objawy przeludnienia: wszędzie znów powstał tłok i rozpacz wtargnęła do serc.Oczywiście nawet mowy być nie mogło0 regulacji urodzin, skoro bowiem dla ocalenia podstawowej swobody złożono tyle i tak ciężkich ofiar, byłby ów krok haniebnym przyznaniem się do całkowitej klęski, więc choćby tylko ze względów prestiżowych uznawano każde inne wyjście za lepsze.Odkryła je lizancka Akademia Sztuk1 Nauk - w postaci projektu federacyjnego.Manifest opracowany przez Akademię ogłosiły agencje prasowe całej Siemi.Projekt przewidywał taką przemianę dziedziczności, dzięki której wszystkie dzieci następnego pokolenia będą się mogły połączyć w gigantyczną, harmonijną całość, idealnie podobną do praczłeka - tego olbrzyma, podług współczesnych kryteriów, którego legendarne, nieomal dwustu - centymetrowe rozmiary wprost trudno sobie wyobrazić.Idąc na ten krok, stracimy niewiele, głosił manifest, nic właściwie - czyż bowiem nie staliśmy się już więźniami własnych miast? Nie możemy wszak stawić czoła wietrzykowi ani muszce! Żyjemy beznadziejnie i trwale odcięci od przyrody, którą musimy sobie zastępować meszkiem i trawką sztucznych ogrodów, odczuwając podziw pełen grozy na widok byle kretowiska - jako że nie leży już w możliwości naszych zmysłów ogarnięcie jednym spojrzeniem tak zwanych gór, o których możemy jedynie czytać w starożytnych księgach, odziedziczonych po naszych dziadach gigantach.Otóż projekt federacyjny wskrzesi taką właśnie monumetalną postać, a przy tym z połączenia ośmiu bilionów Siemian powstanie nie prosty praczłek, lecz historycznie pierwszy twór, mianowicie stany zjednoczone tkanek na dwóch nogach, prawdziwy miastodont, państwo - chód, przed którym otworzy się cały przestwór planety.Nie będzie się czuł samotny w jej bezmiarze, gdyż nie wkroczy w puszcze sam, lecz jako wielomiliardowe społeczeństwo.Myśl, rzucona przez akademików lizanckich, zapaliła wszystkie serca i umysły, toteż przyjęto ją we wszechsiemskim plebiscycie.Wszelako dzieje powszechne to nie idylla; doszło do niespodziewanych tarć, a potem do ostatniej już wojny światowej, która wybuchła od tego, że każdy kościół pragnął mieć w przyszłym państwochodzie osobną instytucję i głos, a tym samym własną jamę ustną, utworzoną z kongregacji wiernych i hierarchii duchownej; było to jednak niemożliwe, boż od tylu jam powstałby zementalizowany dziurawiec jamisty.Krnąbrne duchowieństwo na takie dictum przeszło do roboty wywrotowej.Pojawiły się paszkwile, nazywające projektowany państwochód - monstrualnym więzieniem na nogach, zniewolantem, chodzącymi galerami, zdanymi na łaskę i niełaskę elity mózgowej, która będzie się literalnie żywić krwią milionów obywateli.Rozpowszechniano kłamliwie insynuacje, jakoby wszystkie placówki w ośrodkach doznawania rozkoszy były już po cichu rozdzielone między projektantów i ich mocodawców.Ta robota wichrzycielska nie odniosłaby skutku, tym bardziej że botanikom udało się wyhodować odmiany kwiatów, których substancje zapachowe miały własności uzacniające, i rzucone na rynek kwiecie to niczym oliwa, lana na bałwany, koiło wzburzone umysły - niestety, doszło do ujawnienia tajnych akt projektu.Były to protokoły posiedzeń, na których miarodajni eksperci uznali, że nie wszyscy Siemianie jednakowo nadają się do piastowania odpowiedzialnych stanowisk w państwochodzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ich czarnej zbroi nie brała zrazu nawet broń pancerna, co łatwo pojąć, zważywszy, że średni czołg ważył podówczas pięć gramów.Koszmarne komary, przekraczające zasięgiem błoniastych skrzydeł rozpiętość rąk dorosłego Siemianina, rzucały się na przechodniów, by pić ich krew i pozostawiać skurczone trupy na chodniku; muchy ciamkały swe ofiary ohydnie klejowatymi trąbami; jakkolwiek pociski kumulatywne i granaty termitowe dały w końcu radę najgrubszym pancerzom chitynowym, choć wróg padał gęsto, choć olbrzymie były trofea - padłe żuki przerabiało się na wanny, z błonkoskrzydłych wytwarzać można było szybowce - przecież nie udało się go wybić ze szczętem i w nadzwyczajnym pośpiechu, dzięki zmasowaniu środków technicznych, nakryto miasta owadoszczelnymi kopułami ze szkliwa.Jak piszą kronikarze, tym sposobem miniatera otwarta przeszła w zamkniętą.Zresztą karaluchy dalej prowadziły podjazdową wojnę z Siemianami; teraz jednak policja zastąpiła wojsko, a główną rolę obronną przejęły automatyczne pułapki, zwłaszcza roboty wyposażone w broń laserową.Do końca stulecia przetrwały jeszcze nieliczne osady pod gołym niebem, a i to tylko dzięki artylerii przeciwkomarowej i pociskom z głowicami samonawodzącymi na odgłos brzęczenia.Podejmowano próby domestykacji niektórych owadów (ujeżdżano osy), nie dały jednak spodziewanego rezultatu, jedynie stonogi pełniły przez jakiś czas rolę kucyków w przedszkolach.Nie warto także rozwodzić się nad ubocznymi korzyściami powszechnej minimalizacji, do jakich należały na przykład polowania na specjalnie hodowane, gigantyczne myszy, dochodzące pięćdziesięciu gramów wagi; trudno też dzielić entuzjazm propagatorów nowego sportu wspinaczkowego, jakim stał się drzewizm.Zdobywanie szczytów drzew poza kopułami miejskimi przyciągało niewielu śmiałków, śmiertelnym ryzykiem groziła bowiem nie tylko niebosiężność byle brzozy, ale też każdy majowy deszczyk, który mógł zmieść wspinaczy z gałęzi kroplami wielkości głowy ludzkiej.Zresztą nawet gdyby udało się wybić wszystkie insekty Siemi, co było ambicją sztabów generalnych, nie odmieniłoby to faktycznego stanu, na który większość zamykała oczy - że Siemianie w obecnej postaci nie są zdolni do życia na otwartej przestrzeni, bo byle zefirek zwalał ich z nóg, deszczyk topił, ptaszek mógł zadziobać na miejscu.Zarazem jęły powracać z dawien dawna znane, groźne objawy przeludnienia: wszędzie znów powstał tłok i rozpacz wtargnęła do serc.Oczywiście nawet mowy być nie mogło0 regulacji urodzin, skoro bowiem dla ocalenia podstawowej swobody złożono tyle i tak ciężkich ofiar, byłby ów krok haniebnym przyznaniem się do całkowitej klęski, więc choćby tylko ze względów prestiżowych uznawano każde inne wyjście za lepsze.Odkryła je lizancka Akademia Sztuk1 Nauk - w postaci projektu federacyjnego.Manifest opracowany przez Akademię ogłosiły agencje prasowe całej Siemi.Projekt przewidywał taką przemianę dziedziczności, dzięki której wszystkie dzieci następnego pokolenia będą się mogły połączyć w gigantyczną, harmonijną całość, idealnie podobną do praczłeka - tego olbrzyma, podług współczesnych kryteriów, którego legendarne, nieomal dwustu - centymetrowe rozmiary wprost trudno sobie wyobrazić.Idąc na ten krok, stracimy niewiele, głosił manifest, nic właściwie - czyż bowiem nie staliśmy się już więźniami własnych miast? Nie możemy wszak stawić czoła wietrzykowi ani muszce! Żyjemy beznadziejnie i trwale odcięci od przyrody, którą musimy sobie zastępować meszkiem i trawką sztucznych ogrodów, odczuwając podziw pełen grozy na widok byle kretowiska - jako że nie leży już w możliwości naszych zmysłów ogarnięcie jednym spojrzeniem tak zwanych gór, o których możemy jedynie czytać w starożytnych księgach, odziedziczonych po naszych dziadach gigantach.Otóż projekt federacyjny wskrzesi taką właśnie monumetalną postać, a przy tym z połączenia ośmiu bilionów Siemian powstanie nie prosty praczłek, lecz historycznie pierwszy twór, mianowicie stany zjednoczone tkanek na dwóch nogach, prawdziwy miastodont, państwo - chód, przed którym otworzy się cały przestwór planety.Nie będzie się czuł samotny w jej bezmiarze, gdyż nie wkroczy w puszcze sam, lecz jako wielomiliardowe społeczeństwo.Myśl, rzucona przez akademików lizanckich, zapaliła wszystkie serca i umysły, toteż przyjęto ją we wszechsiemskim plebiscycie.Wszelako dzieje powszechne to nie idylla; doszło do niespodziewanych tarć, a potem do ostatniej już wojny światowej, która wybuchła od tego, że każdy kościół pragnął mieć w przyszłym państwochodzie osobną instytucję i głos, a tym samym własną jamę ustną, utworzoną z kongregacji wiernych i hierarchii duchownej; było to jednak niemożliwe, boż od tylu jam powstałby zementalizowany dziurawiec jamisty.Krnąbrne duchowieństwo na takie dictum przeszło do roboty wywrotowej.Pojawiły się paszkwile, nazywające projektowany państwochód - monstrualnym więzieniem na nogach, zniewolantem, chodzącymi galerami, zdanymi na łaskę i niełaskę elity mózgowej, która będzie się literalnie żywić krwią milionów obywateli.Rozpowszechniano kłamliwie insynuacje, jakoby wszystkie placówki w ośrodkach doznawania rozkoszy były już po cichu rozdzielone między projektantów i ich mocodawców.Ta robota wichrzycielska nie odniosłaby skutku, tym bardziej że botanikom udało się wyhodować odmiany kwiatów, których substancje zapachowe miały własności uzacniające, i rzucone na rynek kwiecie to niczym oliwa, lana na bałwany, koiło wzburzone umysły - niestety, doszło do ujawnienia tajnych akt projektu.Były to protokoły posiedzeń, na których miarodajni eksperci uznali, że nie wszyscy Siemianie jednakowo nadają się do piastowania odpowiedzialnych stanowisk w państwochodzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]